środa, 8 maja 2024 03:00, aktualizacja 5 miesięcy temu

Bunt w małopolskich strukturach PiS-u? "Jeśli radni się nie opamiętają, wypłyną kompromitujące informacje"

Autor Mirosław Haładyj
Bunt w małopolskich strukturach PiS-u? "Jeśli radni się nie opamiętają, wypłyną kompromitujące informacje"

– Na razie trudno jest mi oceniać wynik głosowania. Liczę na refleksję ze strony naszych radnych, tym bardziej, że podczas rozmów klubowych, które odbywały się chwilę przed głosowaniem, radni nie wyrażali żadnego sprzeciwu, nie wyrażali żadnych uwag. Może po prostu się pomylili i będą chcieli ten błąd poprawić przy kolejnym głosowaniu?  Zobaczymy. Piłka jest w grze – komentuje w rozmowie z Głosem24 poseł Łukasz Kmita decyzję radnych sejmiku województwa małopolskiego z ramienia PiS-u, którzy nie poparli jego kandydatury, wskazanej przez prezesa Jarosław Kaczyńskiego. Z wypowiedzi parlamentarzysty wynika też, że czeka nas powtórka głosowania.

Poseł Łukasz Kmita (PiS) podczas wczorajszego (6 maja) głosowania nie uzyskał poparcia na stanowisko marszałka województwa małopolskiego. Mimo że był jedynym kandydatem z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, zagłosowało na niego jedynie 13 spośród 21 radnych tej partii. Oznacza to, że mimo większości PiS w sejmiku kandydatura Kmity nie uzyskała akceptacji. Głosowanie, które było tajne, wykazało, że 22 radnych było przeciwko, dwóch wstrzymało się, a jeden głos był nieważny. Po przegranym głosowaniu Kmita podziękował swoim zwolennikom i zapewnił, że będzie nadal pracować na rzecz Małopolski. Przewodniczącym Sejmiku Województwa Małopolskiego został wybrany Jan Tadeusz Duda.

Niewystarczająco dobry i przywieziony w teczce

Po głosowaniu pojawiły się opinie, że w klubie PiS doszło do rozłamu w kwestii poparcia dla Łukasza Kmity. W swoim wystąpieniu radny Rafał Stuglik, przedstawiając Kmitę jako kandydata na marszałka, podkreślił jego doświadczenie samorządowe, zwłaszcza w trudnych czasach, takich jak pandemia. Mimo tego niektórzy członkowie klubu byli niezadowoleni z faktu, że były wojewoda a obecnie poseł ubiega się o stanowisko marszałka województwa, a nie jest radnym sejmiku. Dodatkowo, niektórzy wskazywali na jego wynik w wyborach na prezydenta Krakowa, gdzie zajął trzecie miejsce, postrzegając go jako niewystarczający i źle świadczący o kandydacie prezesa Kaczyńskiego. Z kolei Grzegorz Małodobry z klubu Koalicji Obywatelskiej wprost stwierdził, że Kmita został "przywieziony w teczce", sugerując niejasne okoliczności jego nominacji.

W rozmowie z Głosem24 Kmita zanegował argumentację swoich przeciwników, wskazując, że jest wręcz przeciwnie. –  Wynik poniedziałkowego głosowania można różnie interpretować. Myślę, że przyjdzie na to pora. Dziś mogę zapewnić, że dalej będę pracował dla Małopolski, a jeśli będą kolejne propozycje ze strony władz Prawa i  Sprawiedliwości będę stawał do rywalizacji. Moja kandydatura nie była przypadkowa. Jestem człowiekiem “stąd”, rodzinnie pochodzę z Olkusza, od 2006 roku byłem radnym, w kwietniu startowałem na prezydenta Krakowa, wcześniej byłem wojewodą – trudno zatem powiedzieć, że zostałem przyniesiony w teczce.
Doskonale znam Małopolskę i jej problemy. Uważam, i to nie tylko ja, że sprawdziłem się w roli wojewody – powiedział parlamentarzysta, dodając: – To, że zostałem wskazany przez prezesa Kaczyńskiego to dla mnie zaszczyt. Od 2007 roku jestem w Prawie i Sprawiedliwości i zawsze byłem lojalny. Uważam, że w partii lojalność to podstawa. Lubię porównania sportowe. Nie da się grać tylko na siebie – wtedy przegrywa się mecze. Każdy z nas musi o tym pamiętać. Ja gram do jednej bramki, a kapitanem mojej drużyny jest pan prezes Jarosław Kaczyński. Zawsze byłem człowiekiem kompromisu i dialogu, dlatego zaproponowałem do zarządu sejmiku kandydatów łączących cały małopolski PiS.

Będzie dogrywka?

Sam Kmita zapytany o sytuację z wczorajszego głosowania wyraził swoje zakłopotanie, wskazując, że wynik jest niesatysfakcjonujący zarówno dla niego, jak i dla kierownictwa partii. Z wypowiedzi parlamentarzysty wynika, że głosowanie mające na celu wyłonienie marszałka może zostać powtórzone.  

– Na razie trudno jest mi oceniać wynik głosowania. Liczę na refleksję ze strony naszych radnych, tym bardziej, że podczas rozmów klubowych, które odbywały się chwilę przed głosowaniem, radni nie wyrażali żadnego sprzeciwu, nie wyrażali żadnych uwag. Może po prostu się pomylili - i będą chcieli ten błąd poprawić przy kolejnym głosowaniu? Zobaczymy. Piłka jest w grze – mówił w rozmowie z Głosem24 Kmita. Parlamentarzysta zwrócił także uwagę, że bardzo niekorzystny jest fakt, iż sytuacja z brakiem jednomyślności wewnątrz struktur partyjnych zdarza się przed wyborami do europarlamentu. – Dla mnie jedność jest najważniejsza: jesteśmy w momencie kampanii do Parlamentu Europejskiego. PiS ma świetnych kandydatów, dlatego powinniśmy być skupieni na wspieraniu kampanii. Wszystkie ręce na pokład. Myślę, że wśród części naszych radnych niebawem pojawi – jeśli już się nie pojawiła – taka refleksja. Zgoda buduje, niezgoda rujnuje. A ludzie Platformy zacierają ręce z uśmiechem. Chyba nie o to nam powinno chodzić – stwierdził i zaznaczył: – Tak, jak wspomniałem, jeśli będzie propozycja ze strony kierownictwa naszej formacji, to jestem gotów stanąć do wyborów. Decyzję podejmie pan prezes. Jak przypominali niektórzy radni, panią marszałek Iwonę Gibas także dopiero za drugim razem wybrano w skład zarządu województwa w poprzedniej kadencji. Widocznie taka jest u nas tradycja w Małopolsce, że czasem się ktoś myli. Jak wspomniałem, dla mnie najważniejszym jest gra zespołowa. Gram w drużynie Prawa i Sprawiedliwości, a kapitanem naszego zespołu jest pan prezes.

Jeśli ze strony radnych nie przyjdzie opamiętanie...

Podczas nieoficjalnej rozmowy z jednym z działaczy Prawa i Sprawiedliwości usłyszeliśmy więcej szczegółów na temat poniedziałkowych wydarzeń. Nasz rozmówca nie miał wątpliwości, że sprawa nie rozejdzie się po kościach i wobec niepokornych radnych zostaną wyciągnięte konsekwencje. – Kmita był kandydatem prezesa, więc radni, głosując przeciwko niemu, wystąpili przeciwko prezesowi. I trzeba mieć tego świadomość. Wiem też, że prezes Kaczyński wyraził swoje wielkie oburzenie na zaistniałą sytuację i fakt głosowania na innego kandydata. Dzisiaj m. in. ta sprawa ma być omawiana na prezydium Komitetu Politycznego. Więc z pewnością pociągnie ona za sobą reperkusje – powiedział nasz anonimowy rozmówca i dodał: – Jeśli ze strony radnych nie przyjdzie opamiętanie, to może się okazać, że na świat wyjdą informacje kompromitujące działania poprzedniego zarządu. Jesteśmy po wyborach, rozliczenia mogą się odbyć.

Jego zdaniem ustalenia dotyczyły także innych stanowisk w sejmiku i miały być wynikiem wewnątrzpartyjnego porozumienia: – Wicemarszałkami mieli zostać Łukasz Smółka (od ministra Adamczyka) i Iwona Gibas, członkiem zarządu miał być Ryszard Pagacz i osoba wskazana przez Solidarną Polskę. A więc wszystkie strony polityczne powinny być ukontentowane. I wydawało się, że ten kompromis był po pierwsze dobry dla Prawa i Sprawiedliwości, a ponadto pokazywał szacunek do poprzedników i kontynuację.

"Napluł mu w twarz i śmieje się z niego do teraz"

Zdaniem naszego rozmówcy za niepoparciem kandydata Jarosława Kaczyńskiego stoją "urażone ambicje" i niepochlebna opinia, jaką w Warszawie cieszy się marszałek Kozłowski. – Dlaczego zagłosowano inaczej? Ambicja. A może też i urażona ambicja, pewnej osoby i grona skupionego wokół niej. Moim zdaniem nie potrafiły one pogodzić się ze wskazaniem Jarosława Kaczyńskiego. Ale tu nie bez znaczenia są zarzuty formułowane w stosunku do osoby marszałka Kozłowskiego i zarządu. A były one takie, że ich kadencja nie podobała się kierownictwu, ponieważ działały jakby w oderwaniu od partii. Zamiast pokazać wyborcom, że marszałek z ramienia Prawa i Sprawiedliwości mądrze i dobrze gospodaruje na swoim urzędzie, że jest człowiekiem partii merytorycznej i działającej na rzecz dobra wspólnego, tak naprawdę rządził się wyłącznie swoim widzimisię, przekonany o swojej nieomylności i o tym, że podejmuje najlepsze decyzje – tłumaczył PiS-owski działacz, dodając: – W Warszawie rządy Kozłowskiego uważano za kompromitację. Tu szczególnie zaszkodziła mu sprawa z odwołaniem dyrektora Teatru Słowackiego, bo tak naprawdę napluł mu w twarz i śmieje się z niego do teraz. Pewnie nie byłoby tematu, gdyby nie wszczynano procedury odwołania ze stanowiska, ale gdy już to się stało, powinna ona zostać przeprowadzona do końca. Marszałek jako szef instytucji musi mieć jakiś autorytet, a jego współpracownik po prostu go ośmieszył. To jest kompromitujące także dla partii i całego środowiska politycznego. Oczywiście, Kozłowski jako marszałek miał prawo do zmiany na stanowiskach, które mu podlegają. Ale musi być też skuteczny i sprawny, a tego mu zabrakło. Nie tylko przy zmianie dyrektora.

Prezes zwołał spotkanie

Zgodnie z zapowiedziami, prezes PiS, Jarosław Kaczyński, zorganizował spotkanie "PKP" (prezydium Komitetu Politycznego) partii. Ma się ono odbyć dziś o godzinie 16:00. Jest to najbardziej ekskluzywne gremium decyzyjne w strukturach Prawa i Sprawiedliwości. Tematy dyskusji obejmują m.in. strategię kampanii europejskiej oraz analizę przyczyn buntu w sejmiku Małopolski.

Fot.: Biuro Prasowe UMWM,AKC/Mateusz Łysik, Głos24

Małopolska - najnowsze informacje

Rozrywka