niedziela, 24 listopada 2024 21:01, aktualizacja 9 dni temu

Byłem na „Szybkich randkach”. Czy było warto?

Autor Krystian Kwiecień
Byłem na „Szybkich randkach”. Czy było warto?

Będąc w jednym z krakowskich lokali na specjalnie zorganizowanych „Szybkich randkach”, nie mogłem przez długi czas pozbyć się głosu w głowie, który podpowiadał mi: „Co ja tu robię?”, „Czy to w ogóle dla mnie?”

Przychodząc do pubu niedaleko centrum Krakowa, nie wiedziałem czego się spodziewać. Wizja randek trwających 4 minuty, po których pojawia się następna osoba, brzmiała co najmniej intensywnie. Korzystałem nieraz z aplikacji randkowych i nawet gdy dochodziło do matcha (tj. wzajemnego zainteresowania), to odpowiedzi nie było. Tutaj nie zależnie od tego, czy ktoś był w moim typie wypadało rozmawiać. No i podczas "szybkich randek " przerwa była dopiero po siedmiu z czternastu rund. Od apki można kiedy odetchnąć, kiedy ma się ochotę.

Na miejscu pojawiło się 28 osób, choć miało być 30. Po chwili dołączyła jedna ze spóźnionych Pań. Można więc było zaczynać. Spotkałem osoby o różnym podejściu do życia, wieku, wyglądzie, czy nawet pochodzeniu. Ale po kolei.

Backstage, czyli jak to wygląda na miejscu

Przychodząc na spotkanie, podszedłem do organizatorki. Byłem na liście dzięki wcześniej dokonanej opłacie online. W sumie wynajem lokalu swoje kosztuje, a 39 złotych to też nie jest aż tak zawrotna suma. Tym bardziej, że apki wychodzą nawet w setkach złotych za jakieś dłuższe okresy czasu.

Podałem swoje dane, które były ocenzurowane, więc przez następne dwie godziny nazywałem się Krystian K., ponieważ pojawił się mój imiennik, a trzeba było nas jakoś rozróżnić. Przedstawiając się jak osoba poszukiwana listem gończym, wiedziałem, że to będzie udany wieczór. Następnie otrzymałem swój numerek, i musiałem znaleźć stolik z tą samą cyfrą. Usiadłem więc w oczekiwaniu na rozpoczęcie całego wydarzenia.

Sam lokal był klimatyczny trzeba przyznać. Muzyka subtelnie przygrywała w tle, stoliki były drewniane, a światło odpowiednio przyciemnione, tak by wszyscy się widzieli, a gdyby doszło do idealnego połączenia dwóch osób, mogło to dodać kilka procent do uroku spotkania.

Całość wystartowała piętnaście minut po czasie, ze względu na wspomnianą już jedną spóźnioną osobę. Kwadrans studencki w tej sytuacji nie pomógł mi, bo pierwsza rozmowa, mówiąc kolokwialnie, się nie kleiła. Może stres? Niepewność? Różnica wieku? A może po ludzku na start trafiłem na kogoś nie dla siebie? To też jest przecież możliwe.

Z biegiem czasu tylko lepiej

Na szczęście dla mnie to były złe miłego początki. Następne rozmowy były po prostu dobre. Zamiany przebiegały płynnie. Panie zostawały przy swoich stolikach, a Panowie zamieniali je po upływie czterominutowej randki i szli o numerek wyżej. Tak upłynęło ponad dwie godziny. Co do samych rozmów to, nie zawsze był to flirt, ale miło spędzone kilka chwil z nowo poznaną osobą, co też jest przecież dobrze spędzonym czasem. Choć obawiałem się, że ciągła zmiana stolika i rozmowa, z co rusz nową kobietą będzie dla mnie wyzwaniem, okazało się, że wcale nie.

Podczas rozmów prowadziłem notatki, nie dlatego, ponieważ podszedłem do tego aż tak zadaniowo. Taka była sugestia organizatorki, która każdemu na początku wręczała kartkę, na której należało wpisać numery i coś, co utkwiło w pamięci w trakcie rozmowy. Pani prowadząca wydarzenie rzucała też co rundę tematy, gdyby rozmowa się nie kleiła, lub po prostu ludzie nie wiedzieli na jaki temat zagaić. Przykładowo "morze, czy góry?" ma w sobie jakiś potencjał na przełamanie lodów.

Czy było warto?

Ostatecznie uważam, że tak, choć należy podkreślić, że wejście nie jest darmowe, co może niektórym osobom nie pasować. Jak już mówiłem zapłaciłem za wstęp 39 złotych, a na miejscu chętni mogli też wydać kolejne sumy na jakieś napoje. Ja tego nie zrobiłem i osobiście rozumiem, czemu wejście jest płatne.

Szybkie randki mają swoje odłamy, dla sportowców, na trzeźwo. Można by tak wymieniać. Jednak na koniec, mimo że to był miło spędzony czas, to zastanawiam się, czy to po prostu nie jest portal randkowy w realu. Kilkuminutowe rozmowy, podczas których mamy się przekonać, czy jest to nasz sposób bycia i rozmowy na dobry początek.

Na koniec "szybkich randek" należało na kartce zaznaczyć, która z osób wpadła ci w oko. Hipotetycznie można było zaznaczyć wszystkie, ale prawdopodobnie nie wiele osób tak zrobiło. Przynajmniej mam nadzieję. Koniec końców dla mnie takie inicjatywy, choć naprawdę ciekawie i fajne, przypominają o tym, jak ludzie borykają się na co dzień z samotnością, jednocześnie nie raz nie chcąc założyć konta na portalu randkowym. Tylko, czy to taka różnica między takimi spotkaniami, a aplikacją w telefonie?

fot: Unsplash / Zdjęcie ilustracyjne

Lifestyle - najnowsze informacje

Rozrywka