W piątkowe popołudnie w rejonie Zakrzówka pojawiło się stado dzików. – Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że ktoś je po prostu tam notorycznie dokarmia – mówi oburzony sytuacją pan Stanisław, mieszkaniec krakowskich Dębnik.
Sytuacja miała miejsce w piątkowe popołudnie (21 kwietnia) na ul. Twardowskiego w Krakowie. W rejonie Zakrzówka pojawiło się stado dzików, które szukało jedzenia. Po chwili, na miejscu, pojawiły się osoby, które zaczęły dokarmiać dzikie zwierzęta.
– Mieli pudełko pełne jabłek. Nie bez powodu. W pewnym momencie zaczęli owocami rzucać w stronę dzików. Po prostu je dokarmiali. Nic dziwnego, że dziki regularnie wracają w to miejsce, a z miasta robią swój drugi dom. To wina mieszkańców. Złapałem ich na gorącym uczynku
– powiedział w rozmowie z Głos24, pan Stanisław.
"To się nie mieści w głowie"
Mieszkaniec krakowskich Dębnik nie kryje oburzenia sytuacją.
– To się nie mieści w głowie. Widzę je tu prawie codziennie. Jak skończyły jeść, zatarasowały ulicę. Nie mogłem przejechać samochodem
– opowiada.
Mimo że coraz częściej można spotkać dziki na terenie Krakowa, ich widok wciąż budzi zdziwienie.
"Ktoś tu na głowę upadł"
– Tak się narzeka na dziki w mieście, że tyle szkód mogą wyrządzić, a jak przychodzi co do czego, to co się okazuje? Że dokarmiają je sami mieszkańcy. Ktoś tu na głowę upadł
– dodaje.
Wideo: czytelnik