czwartek, 22 lipca 2021 15:47

Kraków na weekend: Powstał na miejscu pogańskiego gaju, a wieńczy go duchacki krzyż

Autor Tomasz Stępień
Kraków na weekend: Powstał na miejscu pogańskiego gaju, a wieńczy go duchacki krzyż

Przez 500 lat był tu święty gaj Słowian, którzy osiedlili się w tej okolicy pod koniec V wieku. Potem pojawił się on. Latem ukryty wśród zieleni, widoczny tylko od strony Kopca Kraka, góruje na Wzgórzu Lasoty nad położonym w dolinie Wisły Krakowem. Kościół św. Benedykta. Jakie są jego dzieje i jakie skrywa sekrety?

Warto do niego zajrzeć, bo tu naprawdę można dotknąć historii. A okazja jest tylko teraz, w czasie wakacji. Pierwsza pisana wzmianka o kościółku pw. św. Benedykta w Kodeksie Dyplomatycznym Katedry Wawelskiej pojawia się z datą 1254 rok. Wspomina o nim również Jan Długosz. Tyle o powstaniu kościółka mówią źródła pisane. Znacznie więcej dowiedzieć się można z prowadzonych tu badań archeologicznych. Czy faktycznie, jak przypuszczano, zbudowali go benedyktyni z Tyńca. A może jest jeszcze starszy? Jak wyglądał w XI wieku? Jakie kryje tajemnice? O tym opowiada Roman Tekieli, licencjonowany przewodnik po grodzie Kraka i prawdziwy ekspert, którego opowieści można słuchać godzinami.

Panie Romanie, jaka jest historia powstania tego kościoła?

– To bardzo stara historia. Może nawet przekracza 1000 lat. Pierwsze źródło pisane, które wspomina o tym kościele pochodzi z 1254 roku. Jednak badania, które były prowadzone w latach 60-tych XX wieku jak i kilka lat temu mówią, że ta świątynia była budowana na przełomie X i XI wieku. Szczegółów nie poznamy zapewne już nigdy i nie wiemy na przykład, czy był to ośrodek samodzielny, czy zależny od Wawelu.

Jaką pełnił funkcję? Przypuszczalnie zbudowano go jako pewną przeciwwagę dla pogańskich wierzeń. Na wzgórzu Wawelskim w X wieku istniała już pierwsza katedra i inne świątynie. Natomiast tu, po drugiej stronie Wisły był… święty gaj ludności słowiańskiej, która osiedliła się tutaj pod koniec V wieku, uciekając ze strony dzisiejszej Ukrainy w kierunku zachodnim przed Hunami. Przynieśli ze sobą swoje wierzenia, posadzili wielki dąb na szczycie kopca Kraka i przez 500 lat rozwijali kult pogański. I należało stworzyć dla tego jakąś przeciwwagę i zastąpić kultem chrześcijańskim. W tradycji tamtych czasów – nie tylko u nas – było to, że dawne miejsca starych kultów były zastępowane nowymi.

Ten przekaz wzmacnia wezwanie kościoła św. Benedykta. Jego wybór, jako patrona jest nieprzypadkowy. Pokazuje, że wybrano bardzo mocnego świętego, którego funkcjonowanie było związane, podobnie jak św. Michała Archanioła, z nakładaniem się nowego kultu, nowej wiary w miejsce poprzedniej.

Jeszcze co do czasu powstania – na pewno ten ośrodek powstał wcześniej niż ośrodek tyniecki z klasztorem pod wezwaniem świętych apostołów Piotra i Pawła, który datujemy na 1044 rok. Wiemy na pewno że tu w Podgórzu już wcześniej istniał obiekt sakralny, pierwotny kościół w kształcie rotundy z jedna absydą. Badania spoiwa łączącego kamienny cokół, który w części jest odsłonięty i można go zobaczyć też potwierdzają ten okres powstania – przełom X i XI wieku. A więc sięgamy tu czasów Bolesława Chrobrego, ewentualnie jego syna, Mieszka II Lamberta. Można z pewnością powiedzieć, że jest w rzędzie najstarszych świątyń Krakowa.

Kościół św. Benedykta jest jedną z najstarszych świątyń Krakowa.

Natomiast data 1254 mówi o własności Norbertanek ze Zwierzyńca. Norbertanki, żyjące wtedy i teraz w zamknięciu klauzurowym nie były tu fizycznie nigdy. W ich imieniu władza nad okolicą i tym kościołem była sprawowana przez przedstawicieli świeckich. Na przełomie XVI i XVII wieku doszło do przekazania tego terenu wraz z kościołem zakonowi duchaków (Zakon Ducha Świętego). To zgromadzenie szpitalne, które już nie istnieje. Ale pozostałości po nich – Plac św. Ducha i działalność szpitalna, którą tam prowadzili – do dziś jest wspominana. Oni oficjalnie, od 1605 roku objęli swoim patronatem tę świątynię, a dokumenty podpisał kardynał Maciejowski.

Później, gdy skasowano zakon duchaków (1783 rok), jeden z mieszkańców sprowadzał kapłanów przez kilkanaście lat z drugiej strony Wisły, ale gdy zmarł, już nikt się świątynią nie opiekował. Gdy Austriacy budowali w sąsiedztwie basztę maksymiliańska i inne obiekty Twierdzy Kraków, chcieli świątynię całkiem zlikwidować, rozebrać. Wówczas zlikwidowano otaczający kościół cmentarz i zasypano rów – nie wiadomo, czy była to fosa, czy naturalny rów. Kościół uratował ksiądz Komperda, który interwencjami w Wiedniu przyczynił się do tego, że do dzisiaj możemy świątynię oglądać.

Kościół był odnowiony w okresie międzywojennym w 1921 roku przez księdza Niemczyńskiego, a ostatnia renowacja miała miejsce w 2016 roku. Dużo osób spaceruje tu po okolicy. A przyjeżdżają tu nawet meleksy z obcokrajowcami. Wszystkich ściąga tajemniczość tego miejsca, długowieczność obiektu. I chociaż tak mało o nim wiemy, to przez osobę św. Benedykta i poprzez duchaków, którzy tu sprawowali liturgię, miejsce jest szczególne.

W okresie wakacji mamy możliwość zwiedzania tego obiektu w każdą sobotę od 10 do 13. Poza wakacjami kościół otwierany jest tylko dwa razy do roku – na wspomnienie św. Benedykta, oraz we wtorek po Wielkanocy na tak zwane święto Rękawki.

– Rzeczywiście, wspomnienie świętego Benedykta obchodzone jest powszechnie na całym świecie 11 lipca, ale też 21 marca. Wtedy świętują je kościoły, które nadal są prowadzone przez zakonników opartych na regule benedyktyńskiej. Z tym, że ten drugi termin zbliżony jest do święta Rękawki, bo przecież koniec marca czy początek kwietnia to święta wielkanocne.

Święto Rękawki. W tle kościół św. Benedykta. 1926 rok. fot: NAC

I wtedy kościół jest otwarty. Ale też zdarza się, że parafianie, a czasem goście z daleka mogą w kancelarii kościoła św. Józefa zamówić liturgię – chrzest czy ślub. Bywają też tu koncerty, bywają próby zespołów związanych z parafią i czasem nawet przez przypadek, spacerując, można się natknąć na otwarty kościół.

Święto Rękawki. W tle kościół św. Benedykta. 1926 rok. fot: NAC

Co sprawia, że warto wybrać się na Podgórze i zwiedzić świątynię?

– Sama bryła kościoła, dosyć przysadzista, która z daleka oglądana stanowi nieodłączny element pejzażu jest już wystarczająco przyciągająca.

Jeżeli chodzi o wyposażenie, najciekawszy jest ołtarz główny. Nie wiemy, przez kogo został wykonany i dokładnie kiedy, ale ma cechy renesansowe, z dobrego warsztatu krakowskiego. Można porównać go sobie z pomnikiem nagrobnym biskupa Andrzeja Zebrzydowskiego w Kaplicy Zebrzydowskich Katedry Wawelskiej. Zobaczymy podobne zdobnictwo, oczywiście nie tak bogate jak w tamtym dziele Jana Michałowicza z Urzędowa. Niemniej jednak tu i tu widać dobry warsztat krakowski. Takiego ołtarza nie powstydziłoby się wnętrze żadnego kościoła. Może nawet zaskakiwać, taki ołtarz w tak niewielkiej świątyni.

Mamy jeszcze wizerunek św. Benedykta, nieznanego malarza, o cechach barokowych i ołtarz boczny, częściowo zachowany. Oryginalny obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem jest na parafii, tu mamy współczesna kopię. Jest też ciekawe malowidło na płótnie na chórze muzycznym – sceny z życia Benedyktynów, choć w rzeczywistości nigdy ich tu nie było. Trudno przypuszczać, żeby w tamtych czasach, zakładając klasztor w Tyńcu, na drugim krańcu Krakowa, żeby z jakiś powodów tu zaglądali. Nadanie św. Benedykta było związane raczej z tym egzorcystycznym charakterem miejsca.

Jest jeszcze ciekawe płótno, które kiedyś było w antependium ołtarza głównego. Z powodów konserwatorskich znajduje się w kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej kościoła parafialnego. Jest to jeden z piękniejszych tego typu renesansowych obiektów w krakowskich świątyniach.

Dodatkową atrakcją tego kościoła jest to, że można spojrzeć to na ponad dwa metry w głąb. Po ostatnich pracach pozostawiono niezasypany fragment, gdzie widać kamienny cokół z kamienia piaskowcowego. To podstawa absydy. To ta absyda, która znajduje się pod dzisiejszym prezbiterium, a pod nawą znajduje się dawna rotunda. Kształt pierwszej świątyni, która stała w tym miejscu był identyczny jak jednej z tych, które znajdują się na Wzgórzu Wawelskim.

Na szczycie kościoła, z zewnątrz, można zobaczyć krzyże duchackie – dwie poprzeczki, dwa ramiona, każdy koniec rozdwojony. I mamy 12 końców jak 12 owoców Ducha Świętego – to symbolika duchacka, którą znamy z kościoła św. Krzyża. A także z nieistniejącego już kościoła św. Ducha. Ciągle są jeszcze siostry duchaczki, które opiekują się kościołem św. Tomasza przy ul. Szpitalnej i tam też ten krzyż duchacki możemy zobaczyć. Mieszkańcy, a być może niektórzy goście zapewne kojarzą Wolę Duchacką z tym zgromadzeniem. To także jeden z terenów, który obejmowali swoją opieką i służył przede wszystkim utrzymaniu szpitali – męskiego, żeńskiego, a także dla studentów. Mając wiele obowiązków szpitalnych duchacy potrzebowali takiego wsparcia, aby móc się zajmować najuboższymi, którymi się duchacy przez całe wieki opiekowali.

Krzyż duchacki - 12 końców jak 12 owoców Ducha Świętego

fot: Aleksandra Kukuła

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka