niedziela, 7 marca 2021 09:43

Figurka Matki Bożej z Auschwitz kryła tajemnicę sześciu braci z Podhala

Autor Mirosław Haładyj
Figurka Matki Bożej z Auschwitz kryła tajemnicę sześciu braci z Podhala

Niepozorna figurka wyrzeźbiona w czasie wojny w Auschwitz zwierała w sobie sekret, który został ujawniony dopiero po wojnie. Jednak historia „Matki Bożej zza drutów” to także historia sześciu braci Kupców z Poronina, którzy w 1940 roku trafili do niemieckiego obozu zagłady. W rodzinne strony wróciło trzech z nich.

Teresa Wontor-Cichy, historyk i pracownik Centrum Badań Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu nakładem franciszkańskiego wydawnictwa Bratni Zew wydała w zeszłym roku książkę zatytułowaną „Matka Boża zza drutów. Historia figurki z obozu Auschwitz”. Opisywana przez nią statuetka powstała potajemnie na terenie obozu. Jest to także historia sześciu braci Kupców z Podhala, którzy w 1940 roku zostali aresztowani i wywiezieni do KL Auschwitz za swoją działalność konspiracyjną.

Figurka wyrzeźbiona przez Bolesława Kupca posłużyła za wzór statuetki wręczanej laureatom nagrody św. Maksymiliana, którą otrzymują osoby wyróżnione za działalność ewangelizacyjną i apostolską na terenie diecezji bielsko-żywieckiej.

O tym, jakie były losy figurki oraz braci Kupców, porozmawialiśmy z autorką panią Teresą Wontor-Cichy.

Niepozorna figurka z niesamowitą historią

Pani Tereso, jest Pani autorką wielu publikacji poświęconych historii obozu Auschwitz. Jedną z nich jest „Matka Boża zza drutów”, która ukazała się w zeszłym roku nakładem franciszkańskiego wydawnictwa Bratni Zew. To niepozorna z wyglądu książeczka, ale figurka o której traktuje także taka jest. Natomiast historia, którą pani opisała a która kryje się za rzeźbą Matki Bożej jest niezwykła. Jednak niczym porozmawiamy o Bolesławie Kupcu z Poronina i jego pięciu braciach, chciałem zapytać w jaki sposób natrafiła Pani na ten temat?
– Figurka była nam znana od wielu lat. Od początku działalności Muzeum przyjeżdżali do nas więźniowie i składali relację związaną ze swoim pobytem obozowym. Przekazywali także różne przedmioty albo opowiadali o rzeczach, które powstały w obozie. Figurka, poza tym, że jest właśnie takim przedmiotem, ma jeszcze pewną historię związaną z tym, co było ukryte w jej wnętrzu. To, że ta tajemnica została poznana to zasługa pracowników tego muzeum. Stało się to poniekąd przy okazji, ponieważ zupełnie inna sprawa przywiodła ich do ks. Władysława Grohsa, który był wówczas posiadaczem figurki. Ostatecznie, odkrycie rzeźby sprawiło, że zaproszono do muzeum Władysława Kupca, byłego więźnia i jednego z braci, aby dokładnego wydobycia wiadomości ukrytej w tej małej statuetce. Później figurka została ona umieszczona w kościele Franciszkańskim w Harmężach, tam można ją oglądać obecnie. Ma szczególną historię, łączy w sobie wiele wydarzeń.

Może zacznijmy od bohaterów tej historii. Bolesław Kupiec, mieszkaniec Poronina, trafia do obozu wraz ze swoimi braćmi. Był to wynik aresztowania. Za co bracia zostali aresztowani? Dlaczego trafili do obozu?
– Po rozpoczęciu okupacji na teranie Podhala, pojawiali się różni ludzie, którzy chcieli przekroczyć „zieloną granicę” i przedostać się przez Słowację na Węgry. Wśród mieszkańców Podhala bardzo wielu stało się przewodnikami, osobami przeprowadzającymi bezpiecznie uciekinierów. Nie tylko to było zajęciem młodych mieszkańców górskich miejscowości. Powstawały również organizacje konspiracyjne. To wszystko zwróciło uwagę Gestapo, policji niemieckiej. Z relacji jednego z braci dowiadujemy się, że na podwórku Kupców schowana była broń porzucona po Kampanii Wrześniowej. Jednak prawdę mówiąc zdradziło ich coś innego. Mianowicie w ich domu często przebywały osoby chcące przedostać się przez „zieloną granicę”. Kupcowie, którzy parali się przeprowadzaniem uciekinierów, często mieli zniszczone buty, które zanoszone były do szewca. Właśnie tą droga wiadomość o wielu osobach zatrzymujących się w ich domu trafiła do Gestapo, co doprowadziło do aresztowania.

Bracia po tym jak zostali zakwaterowani w obozie trafili do stolarni. Proszę powiedzieć jak wyglądała praca? Domyślam się, że łatwa i przyjemna raczej nie była.
- To, kiedy bracia Kupcowie zostali przywiezieni do obozu jest bardzo ważnym okresem w jego historii. Jest to sam początek jego istnienia. 14 czerwca 1940 roku do Auschwitz zostaje przywieziony pierwszy transport polskich więźniów politycznych z więzienia w Tarnowie. Sześć dni później, 20 czerwca, trafia kolejny transport liczący 313 więźniów z więzienia w Wiśniczu Nowym oraz z więzienia przy ulicy Montelupich w Krakowie. Wśród przywiezionych byli przedstawiciele inteligencji krakowskiej, nauczyciele gimnazjalni, uczniowie, wojskowi, a także pracownicy zakładów azotowych w Mościcach, którzy odmówili pracy dla nowego, niemieckiego zarządu. W transporcie znalazł się również wybitny malarz i rzeźbiarz prof. Xawery Dunikowski, czy artysta-kowal Jan Liwacz. Ten ostatni kierował później grupą rzemieślników kuźni obozowej. To właśnie ona wykonała napis bramy wejściowej Arbeit macht frei. Częścią przywiezionej grupy było także 21 jezuitów aresztowanych w Krakowie, wśród nich późniejszy kardynał, ksiądz Adam Kozłowiecki no i pięciu braci Kupców – Jan, Józef, Bolesław, Władysław i Karol. Zachowały się fotografie obozowe aż czterech z nich.

Na ogół więźniowie tuż po deportacji byli umieszczany na kilka dni lub tygodni w oddzielnych barakach, gdzie mieli wdrożyć się w rygor obozowy. W przypadku tej grupy, ze względu na już trwającą rozbudowę obozu, która polegała na transporcie materiału budowlanego i przygotowaniu kolejnych miejsc budowy, wszyscy zostali od razu skierowani do pracy w stolarni obozowej. Z cała pewnością ich przygotowanie zawodowe spowodowało, że otrzymali takie polecenie. Zresztą, nie tylko bracia Kupcowie byli tam umieszczeni. W stolarni znalazł się również inny zakopiańczyk, Izydor Łuszczek. To właśnie w jego relacji czytamy jakie były początki tej pracy: Wybrano ludzi do pracy i mnie zabrał kapo Balke do stolarni. Tu kandydaci poddani byli egzaminowi. Balke i mnie egzaminował. Gdy przyjrzał mi się jak biorę piłkę – uznał, że jestem fachowcem i przydzielił mnie do Tischlerei na Industriehof. Jan Kupiec również o swojej pracy opowiedział w relacji: Ja i moi bracia mając przygotowanie zawodowe dzięki zakopiańskiej Państwowej Szkole Przemysłu Drzewnego zostaliśmy przyjęciu do małej, prowizorycznej stolarni. Praca pod dachem i to w znanym zawodzie to ratunek dla nas. Wyposażenie warsztatu Niemcy zrabowali z Oświęcimia ze szkoły salezjanów -warsztaty, dłuta, piłki, miary oraz inny sprzęt stolarki, Początkowo robiliśmy drewniane pantofle dla więźniów, potem stołki dla szewców, meble dla obozu i drobny sprzęt.

O stolarni opowiedział również wspomniany wcześniej Adam Kozłowiecki, który widzący, że praca pod dachem dalej większe możliwości przeżycia któregoś dnia zgłosił się na taki egzamin. Jak opowiadał, jego ojciec miał małą pracownię stolarką i czasami przyglądał się jego pracy. Jakie było jego zdziwienie, kiedy się dostał, opowiada: Ja mam robić drewniane chodaki, mam je wycinać piłą z drewna bukowego i modrzewiowego. Stanąłem przy warsztacie, biorę piłę, chcę rżnąć, ale mi nie idzie. Dookoła wybuchają śmiechy, okazuje się, że nawet nie umiem piły trzymać, chwyciłem ją odwrotnie. Moi nowi towarzysze pytają mnie ze śmiechem „czy jesteś stolarzem?” mówię, że nie. Wtedy jeden z nich, a był nim słynny narciarz polski, Bronek Czech z Zakopanego, pokazuje mi jak się trzyma piłę i z wielką życzliwością daje fachowe wskazówki. Otacza mnie grupa roześmianych chłopaków, pytają kim jestem z zawodu. Odpowiadam jednemu na ucho, że jestem księdzem. Jest zdziwiony. Teraz ja ich pytam skąd pochodzą, są to górale. Skoro się dowiedzieli, że dwa lata dzieciństwa spędziłem w Zakopanym, ucieszyli się bardzo. A gdy jeszcze im powiedziałam, że jestem księdzem, że pracowałem w kościele na Górce u jezuitów, oświadczyli, że jestem ich księdzem. I chociaż ze mnie ceper to mam w sobie trochę górala.

Początkowo stolarze pracowali razem, później wyodrębniła się wśród nich grupa bardziej uzdolnianych. Byli to głównie absolwenci Państwowej Szkoły Sztuk Zdobniczych i Przemysłu Artystycznego w Zakopanym. Ta działalność była oficjalna w ramach komanda. Przedmioty, które wykonywali były głównie na potrzeby obozu, na zamówienie esesmanów. Były to pięknie zdobione talerze, kubki, kasetki, meble.

Wykonywane elementy rzeźbione były dodatkową działalnością, która przez pewien czas była w obozie akceptowana. Bracia Kupcowie tworzyli właśnie zwartą grupę, ksiądz Kozłowiecki opowiadał o nich następująco: W Oświęcimiu łączyły mnie odtąd najlepsze stosunki z góralami. Oprócz Bronka Czecha było tam pięciu braci Kupców. Byli to ludzie dobrzy, szczerzy, a dla mnie mieli zawsze bardzo dużo dobroci i życzliwości. Pozamawiali u mnie śluby na Górce. Uderzała mnie u tych górali mimo ich surowej natury delikatność i ludzkość z jaka się odnosili wzajemnie do siebie i do mnie. Jednak okazało się, że praca w rzeźbiarni obozowej nie jest tak łatwa dla braci Kupców, szczególnie dla Bolesława, który fizycznie był najsłabszy. Cierpiał z powodu choroby płuc, był zabrany do szpitala obozowego. Zachowała się księga z rejestrem ze szpitala do której wpisano, że został wzięty na prześwietlenie. Zresztą piszą o tym też inni więźniowie. Wincenty Gawron zapisał: Nie lepiej wygląda Bolek Kupiec, który również miał słabe zdrowie. Bolek trafił do obozu mając tylko jedno płuco. Drugie wycięto mu jeszcze przed wojną. W rzeźbiarni pracował zawsze przy jednym stole ze swoim zadzierzystym bratem, Antkiem, który pomagał mu jak mógł, by podołać wszystkim zleceniom. Zbierany w myśl zasady lagrowej organizacji głównie na lewo. Któregoś dnia wpadł do nas z sąsiedniej stolarni któryś z pozostałych czterech braci Kupców, żeby zapytać o zdrowie Bolka. Bolesław napisał list do domu, do swoich rodziców. Administracja pozwalała, żeby te listy były zdobione. Oczywiście nie wszyscy więźniowie to robili, nie każdy miał taki talent. Zachował się pięknie zdobiony list na którym przedstawił skoczka narciarskiego.

Jakie były dalsze losy braci kupców w Auschwitz? Kiedy doszło do powstania figurki?
– Jak wspomniałam, pobyt Kupców w obozie nie był łatwy. W dalszym ciągu więźniowie cierpieli z powodu głodu i równych chorób. W obozie nie było lekarstw, w związku z tym były one dostarczane przez robotników cywilnych. W Oświęcimiu zaczęły powstawać także zręby konspiracyjne – Związek Walki Zbrojnej, Armia Krajowa. Jedną z osób zaangażowanych w tworzenie tej organizacji był wikary w oświęcimskiej parafii, ks. Władysław Grohs de Rosenberg.

Właśnie u niego na wikarówce odbywały się odprawy komendy, powstał wówczas oddział opieki społecznej, który miał się zorientować jakie są potrzeby więźniów przebywających w obozie. Zaangażowane w to były różne osoby, wśród nich wiele młodych osób, uczennic ze szkoły imienia Stanisława Konarskiego. Pomoc polegała na dostarczaniu żywności, dodatkowej odzieży i leków. Pewnego dnia uczennice poprosiły księdza o obrazek Matki Boskiej. Jakiś czas później te same uczennice przyniosły księdzu Grohsowi małą figurkę wysokości 17,5 centymetrów, która przedstawiała Matkę Boską Niepokalaną. Wykonana została w drewna lipowego, jej twarzy była smutna, skupiona, pierś ozdobiona krzyżem a głowa koroną gwieździstą. Z otwartych dłoni Maryi spływają promienie łaski wkomponowane w fałdy płaszcza. Pod jej stopami znajduje się wąż, symbol szatana. Kompozycja wyraża zwycięską postać Niepokalanej w chwale. Ta figurka oraz inne przedmioty, na przykład popielniczka, zostały przez księdza Grohsa zachowane. Natomiast bracia Kupcowie we wrześniu 1941 roku zostali przeniesieni do innych obozów. Na przykład Antoni, Jan i Józef trafili do Harmęż, gdzie był podobóz do oczyszczania stawów rybnych. Natomiast Karol, Władysław i Bolesław umieszczeni zostali w areszcie obozowym, zwanym bunkrem. Wspomnieliśmy na początku, że pięciu braci było deportowanych jednym transportem, szósty przywieziony został w kolejnym transporcie. Dlaczego tak ich rozdzielono? Po pierwsze była to kwestia wykorzystania siły roboczej. Uważano, że praca w rzeźbiarni jest ważna, ale inne sprawy gospodarcze w obozie są priorytetowe. Dlatego więźniów spod dachu skierowano do ciężkiej pracy na zewnątrz, w aktualnie panujących warunkach atmosferycznych. Natomiast Karol, Władysław i Bolesław musieli być przeniesieni z powrotem do Zakopanego, do siedziby Gestapo – Palace, gdzie kontynuowano śledztwo przeciwko nim. W takich okolicznościach znaleźli się ponownie w trakcie śledztwa.

Jaki był jego finał?
– Antoni, Józef i Jan skazali zostali na dożywotni pobyt w obozie koncentracyjnym. Jan Kupiec po ponownym osadzeniu w obozie przechodził chorobę zakaźną, tyfus. Następnie został skierowany do karnej kompanii. Podczas pracy, przy budowie rowu odwadniającego, widział między innymi grupy Żydów przywiezionych do obozu i kierowanych na śmierć w komorze gazowej w Birkenau. Po zwolnieniu z tej pracy została szrajberem w tym samym komandzie. Szrajber miał zajmować się administracją i prowadzeniem ksiąg ewidencyjnych. Tę funkcję pełnił do ewakuacji obozu, czyli do 18 stycznia 1945 roku. Razem z więźniami Birkenau został włączony do marszu śmierci, stamtąd transportem kolejowym został przeniesiony do obozu Mauthausen. Następnie do podobozu Melk, później do obozu Ebensee, gdzie został wyzwolony 5 maja 1945 roku.

Józef Kupiec, podczas powtórnej rozprawy, także został skazany na dożywotni pobyt w obozie koncentracyjnym. Przeniesiono go do obozu Sachsenhausen. Później jako fachowiec skierowany został do Mauthausen, tam, gdzie przebywał jego brat Jan. W maju 1945 roku został ponownie przeniesiony do Sachsenhausen i w czas ewakuacji został umieszczony na statku Cap Arcona, który zacumowany był w zatoce Lubeckiej. Ponieważ była to już końcówka wojny i działania wojenne zostały niemal zakończone, dowództwo sił brytyjskich zażądało od jednostek niemieckich opuszczenia bander i oznaczenia statków białymi flagami. Jednakże kapitanowie niemieccy tego nie uczynili. Z tego powodu zacumowane statki Cap Arcona oraz Thielbek, zostały 3 maja 1945 roku zbombardowane przez lotnictwo brytyjskie. Bardzo wielu więźniów znajdujących się na ich pokładzie zginęło, nie tylko na skutek eksplozji. Ci, którym udał się wskoczyć do wody i dopłynąć do brzegu byli zabijani przez esesmanów i marynarzy niemieckich. W takich okolicznościach zginął Józef Kupiec.

Bolesław Kupiec, twórca figurki Matki Bożej, podczas rozprawy został skazany na karę śmierci. Zmarł w Zakopanym 4 marca 1942 roku podczas śledztwa. Antoni Kupiec widział jak ciało brata było wynoszone z jednej z celi więzienia i tak o tym napisał: Pewnej nowy w marcu 1941 roku zbudził nas odgłos strzałów i ruchu na korytarzu. Wyjrzałem przez dziurkę od klucza i zobaczyłem, że w celu położonej po przeciwnej stronie Gestapowcy wyciągają kogoś za nogi i rzucają pod ścianę. Był to mój brat Bolesław, leży teraz spokojnie. „Ma już wszystko za sobą” pomyślałem. Rano ruch na korytarzu był większy niż zwykle, spojrzałem przez twór w drzwiach. Na korytarzu nasz znajomy Orkisz z Zakopanego wkładał ciało brata do drewnianej skrzyni. Po wojnie bracia odnaleźli grób Bolesława i przenieśli szczątki do zbiorowej mogiły na cmentarzu w Zakopanym.

Jeżeli chodzi o Władysława to został skazany na karę śmierci podczas śledztwa, jednak został przeniesiony transportem karnym do obozu Mauthausen, a konkretniej do podobozu Gusen. Pracował w kamieniołomach, później jako stolarz. Przeżył obóz i został wyzwolony w maju 1945 roku. Z kolei Karol Kupiec za działalność konspiracyjną został skazany na karę śmierci i został rozstrzelany pod ścianą straceń na dziedzińcu Bloku 11, co potwierdza akt zgonu.

Antoni Kupiec został skazany przez Gestapo na dożywotni pobyt w obozie. Po ponownym osadzeniu pracował w Birkenau przy wznoszeniu drewnianych budynków dla więźniów. Między innymi wykonywał betonowe wylewki w barakach. We wrześniu 1943 roku został umieszczony w szpitalu obozowym, razem z innymi więźniami, a których przeprowadzano eksperymenty medyczne związane z procesem inkubacji i przebiegu malarii. Mimo to, iż był wyczerpany chorobą został zwolniony ze szpitala i skierowany do obozu jako nachtwacha, czyli strażnik nocny, który ma pilnować wejścia w czasie kiedy więźniowie nie mogli wychodzić z obozów. Ta praca pozwoliła mu na powrót do zdrowia. Następnie został przeniesiony do obozu Sachsenhausen, stamtąd do obozu Buchenwald, a w kwietniu 1945 roku został ponownie przeniesiony i ostatecznie wyzwolony w okolicach Pragi na terenie Czech. Do Poronina powróciło więc trzech braci Kupców – Jan, Władysław i Antoni.

Jeszcze wracając do samej figurki, na samym wstępie mówiliśmy, że ukryta jest w niej pewna tajemnica. Rozumiem, że sama figurka została wyrzeźbiona potajemnie, bez wiedzy esesmanów i nadzorców obozowych. Czy może Pani opowiedzieć o wspomnianej tajemnicy figurki?
– Faktycznie była to praca nielegalna. Szczególnie przedmioty o charakterze sakralnym były absolutnie zabronione. W obozie nie było miejsca na religię. Zresztą została ona wyrzeźbiona z myślą, że ma być wyniesiona poza obóz, ma być takim podziękowaniem za pomoc i opiekę. Jak wspomniałam bracia Kupcowie po wojnie, interesowali się sprawami upamiętnienia istnienia obozu, składali relacje. Niezależnie od tego ksiądz Grohs, który był w posiadaniu tej figurki, również był aresztowany w 1944 roku i umieszczony w podziemiach Bloku 11. Później został skierowany do obozu Mauthausen i tam wyzwolony. Figurka pozostała w jego posiadaniu. Sam po wojnie spotykał się z więźniami. Nie pracował już na terenie Oświęcimia, pracował w innych parafiach, ale ze względu na pamięć o obozie i osobiste przeżycia, tematy te były mu bliskie. Kiedy bracia Kupcowie zaczęli poszukiwać informacji o drewnianych przedmiotach, które wykonali w obozie, udało się odnaleźć im kilka przedmiotów wysłanych poza obóz. Jednak nie mieli wiadomości o drewnianej figurce Matki Bożej. Tutaj splatają się dwie historie. Mianowicie zimą 1944 roku, później w pierwszych tygodniach 1945 również w podziemiach Bloku 11 był przetrzymywany Stefan Jasiński, skoczek spadochronowy, cichociemny, którego okoliczności śmierci były niewyjaśnione. Grupa pracowników z muzeum poszukując informacji na temat jego losów chciała skontaktować się z księdzem Grohsem, który był przetrzymywany w tym samym miejscu. Podczas opowiadania ksiądz pokazał im figurkę, którą otrzymał parę lat wcześniej, jeszcze w czasie wojny. Informacja ta została spisana. Przy kolejnym spotkaniu, tym razem z Władysławem Kupcem, ten temat powrócił. Mężczyzna przyznał, że cieszy się, że figurka się zachowała. Wyznał, że wiedział o ukrytej wiadomości, pamiętał jak brat ją pisał i przygotowywał delikatny kołeczek, by nie wypadła. Jesienią 1971 roku doszło do spotkania w Wieliczce, ponieważ tam wówczas pracował ksiądz Grohs. Byli na nim też między innymi Tadeusz Iwaszko, wówczas kierownik archiwum i Pani Lidia Foryciarz, która zajmowała się fotografowaniem.

W trakcie spotkania Władysław Kupiec delikatnie usunął koreczek i z figurki wypadła zwinięta karteczka z informacją: Prosimy o pomoc dla naszych rodziców, którzy pozostali bez opieki, gdyż sześciu synów jest zamkniętych od 16 stycznia 1940 roku. Tę figurkę wykonał jeden z tych synów. Adres Kupcowie, Poronin koło Zakopanego, ulica Kasprowicza 7. Na odwrocie Bolesław dopisał: Tę karteczkę powierzam opiece Matki Bożej i niech nas dalej ma w swojej opiece. Dla Władysława był to bardzo wzruszający moment.

Matka Boża zza drutów. Historia figurki z obozu Auschwitz

Matka Boża zza drutów. Historia figurki z obozu Auschwitz - Bratni Zew
Historia figurki Matki Boskiej Niepokalanie Poczętej, która została wyrzeźbiona w stolarni obozu Auschwitz przez jednego z konspirantów, Bolesława Kupca z Poronina. Teresa Wontor-Cichy – historyk, pracownik Centrum Badań Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu, autorka wielu publikacji po…

Fot.: Archiwum Muzeum Auschwitz, Robert Karp KAI
Fot. tytułowe: Autorstwa Bibi595 - Praca własna, CC BY-SA 3.0

Podhale

Podhale - najnowsze informacje

Rozrywka