Zmarła Iwona Trojańska z Zagórzan. Od 2017 roku zmagała się z nowotworem. Jej leczenie wspierało wiele osób z powiatu wielickiego i myślenickiego, gdzie chodziła do szkoły. "Niebywały przykład wojowniczki do samego końca" - pożegnała ją Żaneta Kotarba, wicemiss 2020 Małopolski.
Iwona o swojej chorobie dowiedziała się, gdy miała 18 lat. Chodziła wtedy do Zespołu Szkół im. Tischnera w Dobczycach. Nie poddała się. Walczyła z chorobą, która trzy razy wracała. Tak pisała o swojej walce z nowotworem na stronie zbiórki i Fundacji "W związku z rakiem", która otoczyła ją opieką: „Mam na imię Iwona i mam prawie 21 lat. Choruje na chłoniaka już dwa lata, ten etap w swoim życiu uważam za przejściowy i mam nadzieję, że już niedługo wyzdrowieję. Z początkiem września dowiedziałam się, że leczenie w którym pokładałam wszelkie nadzieje nie skutkuje, a jest wręcz przeciwnie - progresja choroby."
Choroba zaatakowała ją pięć i pół roku temu. "Pod koniec 2017 roku zdiagnozowano u mnie chłoniaka. Gdy dowiedziałam się co mi dolega zawalił mi się mój cały świat, musiałam zupełnie zmienić swoje życie, w tamtym momencie byłam w czwartej klasie technikum, ale nie mogłam już uczęszczać do szkoły ja inni moi rówieśnicy, bo było to dla mnie zagrożenie. Nie poddałam się dzielnie walczyłam i udało mi się skończyć szkołę, mimo że nie było łatwo. Guz który miałam w śródpiersiu był już spory miał już 11×11×15 cm. Później wszystko szybko się potoczyło, badania i chemia. W planach miałam 6 cykli chemioterapii. Przez 24 godziny na dobę leżałam z kroplówką, a do mojej krwi sączyła się trucizna, która miała mi pomóc i pomogła. Choroba bardzo szybko zaczęła się cofać już po pierwszych chemiach były naprawdę świetne efekty, jednak chemia jak to chemia wykańczała mnie, pozbyłam się włosów, chudłam, nie mogłam jeść. Kiedy udało mi się dotrwać do końca myślałam, że już będzie koniec, że będę zdrowa. Miałam jeszcze radioterapie, która miała wzmocnić efekt leczenia" - relacjonowała na stronie zbiórki na terapię i leczenie wspomagające.
Nowotwór jednak wrócił bardzo szybko. Rozpoczęła się kolejna walka. "Postanowiono wtedy dać mi zupełnie inną chemię, która niestety dała mi popalić, miałam dwa cykle, ale nie było żadnego efektu. Wtedy udało mi się „załapać” na lek brentuksymab vedotin w których pokładałam wszelkie nadzieję i myślałam, że teraz musi się to udać. Na początku była stabilizacja, lekka poprawa, cieszyłam się, bo miałam nadzieję, że będzie lepiej. Do leczenia dołączono jeszcze chemię, wszystko znosiłam całkiem dobrze, ale…no właśnie jest to „ale”. Z początkiem września dowiedziałam się, że leczenie w którym pokładałam wszelkie nadzieje nie skutkuje, a jest wręcz przeciwnie- progresja choroby. Kolejny raz podcięło mi nogi i mimo tego, że mam coraz mniej siły walczę, nie poddaje się. Obecnie jestem po pierwszym cyklu chemioterapii w planach jest allogeniczny przeszczep komórek macierzystych, ale żeby mogło do tego dojść to muszę osiągnąć remisje choroby, a moją szansą na to jest lek Nivolumab, udało mi się uzyskać refundacje tego leku. Co będzie dalej tego nie wiem, pierwszy raz odkąd choruje nie mam pewności, że wyzdrowieje, ale chce żyć i wierzę w to, że mi się to uda, mam przecież dopiero 21 lat" - wyznała szczerze.

Odskocznią w chorobie była realizacja pasji, którą odkryła właśnie, dzięki pobytom na oddziale onkologicznym. "W chwili, gdy zaczęłam chorować, cały ten proces leczenia pozbawił mnie kobiecości, ale nie złamało mnie to, odkryłam wtedy swoja pasję, a mianowicie chodzi o wizaż. Postanowiłam, że na ile mogę i na ile pozwoli mi samopoczucie, będę ćwiczyła wykonywanie makijaży. Poznałam na oddziale hematologii sporo kobiet, które różnie znosiły utratę włosów, brwi, rzęs. Wiem, komuś zdrowemu może się to wydawać błahostką, ale jednak osoby, które w tym uczestniczą mają zupełnie inne podejście do tego i do załamania się psychicznie niewiele potrzeba. Dla mnie była to swego rodzaju terapia, bo po wykonaniu sobie makijażu, ubraniu peruki nie czułam się chora i nic na to nie wskazywało, że mam problemy zdrowotne, przyjemniej z wyglądu. Pozwoliło mi to choć na chwilę wrócić do normalności, gdzie znów byłam młoda, zdrowa, beztroska. W przyszłości chciałabym zajmować się wizażem zawodowo i pomagać kobietą takim jak ja odzyskać utracone poczucie kobiecości na wskutek chemioterapii" - napisała.
Leczenie Iwony wspierało bardzo wiele osób i środowisk. Dla niej organizowano zbiórki na festynach i zawodach. Wszyscy mieli nadzieję, że nowoczesna terapia i przeszczep uratują jej życie. Była przecież tak młoda i tak lubiana.
Pomimo choroby Iwona skończyła szkołę w Dobczycach. Bawiła się nawet na studniówce. "Tak trudno żegnać na zawsze kogoś, kto jeszcze mógł być z nami... Z ogromnym żalem przyjęliśmy informację o śmierci naszej absolwentki - Iwony Trojańskiej. Iwonka, kończąc edukację w technikum gastronomicznym, dowiedziała się, że jest chora. Od tamtej pory toczyła nierówną walkę z nowotworem. Tę walkę właśnie przegrała... Kochana, pozostaniesz w naszej pamięci jako dzielna, uśmiechnięta, piękna dziewczyna, na którą zawsze można było liczyć!" - pożegnała ją placówka.
Tak trudno żegnać na zawsze kogoś, kto jeszcze mógł być z nami... Z ogromnym żalem przyjęliśmy informację o śmierci...
Opublikowany przez Zespół Szkół im. ks. Józefa Tischnera w Dobczycach Sobota, 4 września 2021
Dziś na profilu Iwony zamiast jej zdjęcia pojawiła się klepsydra. Iwona zmarła 3 września. Spocznie w Gdowie. Pożegnać ją będzie można 7 września o godz. 14 w miejscowym kościele, gdzie najpierw będzie różaniec w jej intencji, a potem msza św. pogrzebowa.
Opublikowany przez Iwonę Trojańską Sobota, 4 września 2021
Iwonę pożegnała też Żaneta Kotarba, wicemiss Małopolski 2020 i miss foto w konkursie Miss Polski. "Iwona… niebywały przykład wojowniczki do samego końca" - napisała.
fot. Fb. Iwona Trojańska; Fundacja "W związku z rakiem"