środa, 10 maja 2023 11:45

„Granaty rozrywały się na placu więzienia, rakiety oświetlały cały teren”. Jak wyglądało rozbicie miechowskiego więzienia?

Autor Patryk Trzaska
„Granaty rozrywały się na placu więzienia, rakiety oświetlały cały teren”. Jak wyglądało rozbicie miechowskiego więzienia?

Noc która zmieniła wszystko. 78 lat temu mieszkańcy Miechowa ruszyli na sowieckie więzienie, które przetrzymywało więźniów politycznych i żołnierzy AK. – „Co się działo wówczas w celach – trudno opisać. […] Zaczęliśmy krzyczeć – odbijajcie nas koledzy!!! – cytuje jednego z więźniów IPN. Jak udało się zdobyć placówkę, która  torturowała Polaków pod koniec drugiej wojny światowej?

Sowieckie blizny na miechowskiej skórze

Mieszkańcy Miechowa do dziś pamiętają bestialstwo sowieckie, którego doświadczyli z sowieckich rąk w 1945 roku. Armia Czerwona opanowała miasto 16 stycznia i od razu rozpoczęła inwigilację oraz ściganie mieszkańców, którzy nie chcieli poddać się nowej władzy. Blizny z tamtych wydarzeń przetrwały do dziś. Już 17 stycznia, dzień po zajęciu miasta „Smiersz” (kontrwywiad wojskowy) i NKWD dokonywały pierwszych aresztowań żołnierzy AK. To, jak się szybko okazało, był tylko wstęp do prawdziwe piekła, jakie miało spotkać ludzi. – Od wielu lat upamiętniane jest w Miechowie wydarzenie z 1945 r. – rozbicie więzienia UB w Miechowie przez byłych żołnierzy Armii Krajowej, którzy w udanej akcji odbili swoich niedawnych towarzyszy broni.  Warto nadmienić, że akcja ta była jedną z czterech podobnych przeprowadzonych na terenie województwa krakowskiego w 1945 r., które zakończyły się sukcesem. – opowiada Marcin Florek – Dyrektor Ziemi Miechowskiej.

– Od 16 stycznia 1945 r., w wyniku bitwy o Miechów, został on opanowany przez armię sowiecką. W kolejnych dniach stycznia, rozpoczęły się pierwsze aresztowania żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego, których dokonywały oddziały kontrwywiadu wojskowego „Smiersz” i NKWD. Polscy patrioci trafiali do więzienia w Miechowie, a następnie do krakowskiego więzienia przy ul. Montelupich. W niedługim czasie powołany został Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego (PUBP) w Miechowie, którego pierwszym szefem został Zdzisław Radzikowski, bardzo aktywny w ściganiu byłych żołnierzy  AK z Inspektoratu Miechów „Maria”. Pierwsi zatrzymani zazwyczaj trafiali już w styczniu 1945 r., do aresztu przy ul. Jagiellońskiej. Obszerne więzienie mieściło się przy ul. Wolbromskiej. W lutym i marcu zatrzymania się się wzmogły. Jednym z osadzonych w tamtym czasie był żołnierze AK Jan Molenda ps „Trzaska”, który zostawił relację z pobytu w miechowskim więzieniu i z jego rozbicia. – dodaje dyrektor.

Przerażająca skala grozy

Według ustaleń IPN w woj. krakowskim NKWD zatrzymało ponad 4,5 tys. członków Polskiego Państwa Podziemnego. Wszyscy zostali zamknięci jak zwierzęta w klatce i wywiezieni do Krasnowodzka w Turkmeńskiej Republice Sowieckiej oraz Woroszyłowgradu, miasta Stalino (obecnie Ługańsk), Swierdłowska, Woroneża i Doniecka na Ukrainie.

Niestety, szacuje się, że wielu nie przeżyło podróży i umarło z wycieńczenia podczas transportu. Ci, którym udało się przetrwać drogę przez piekło, musieli liczyć się z wieloletnią podróżą z powrotem do ojczyzny.

"Lęk przed następnym przesłuchaniem wykańczały mnie nerwowo"

Wśród ocalałych, którzy wyrwali się dotykowi śmierci, był wspomniany przez Dyrektora Muzeum Ziemi Miechowskiej Jan Molenda ps. „Trzaska”. Rany, które zadali mu Sowieci zagoiły się na ciele, ale odcisnęły diabelski ślad na jego zdrowiu psychicznym. –  „Rozpoczęło się przesłuchanie znanymi dziś wszystkimi metodami NKWD. Torturowano mnie w nieludzki sposób, by wymusić nazwiska dowódców, miejsce ich pobytu oraz gdzie została ukryta broń z całego mojego plutonu. W czasie przesłuchania obrzucano mnie wulgarnymi słowami, grożono mi zsyłką na białe niedźwiedzie, gdyż tam jest najlepsze miejsce dla akowców – zdrajców narodu i współpracowników z gestapo. Przesłuchania trwały 24-48 godzin bez przerwy, a potem wrzucano mnie do karceru, gdzie przy otwartym oknie w czasie wielkich mrozów trudno było wytrzymać. W celi piwnicznej UB przetrzymywano kobiety razem z mężczyznami, po 15-20 osób. Straszliwe warunki sanitarne – ciasnota, spanie na betonie, często na siedząco, płacz kobiet oraz lęk przed następnym przesłuchaniem wykańczały mnie nerwowo. […] Trwało to wszystko prawie dwa miesiące” – cytuje Molendę IPN.

Szturm na więzienie

– O aresztowaniu i brutalnym śledztwie jakiemu został poddany Jan Trzaska dowiedzieli się dawni towarzysze broni: mjr Julian Malinowski ps. „Słowik” oraz ppor. Julian Socha ps. „Dzwig”, którzy postanowili odbić przetrzymywanych więźniów. Akcja została zaplanowana i przeprowadzona w nocy z 24 na 25 kwietnia 1945 r. – gdy na zachodzie dogasały ostatnie walki II wojny światowej. Partyzanci wozami i innymi możliwymi środkami transportu dotarli do Miechowa, otoczyli budynek więzienia przy ul. Wolbromskiej. Akcja rozbicia więzienia UB w Miechowie nie trwała długo, jak zanotował Jan Trzaska może 20 minut. Było to wynikiem zamieszania i dezorientacji funkcjonariuszy UB, którzy sądzili, że na budynek więzienia przypuściło szturm 150 atakujących. W akcji wzięło udział niespełna 60 partyzantów –  przypomina Marcin Florek.

Jak czytamy na stronie krakowskiego IPN-u, tak akcję wspominał osadzony Jan Molenda: „Aż nareszcie dnia 24 na 25 kwietnia 1945 r. w nocy nastąpił niesamowity wybuch – mury za trzęsły się w całym więzieniu. Odezwały się serie karabinów maszynowych ze wszystkich stron więzienia. Granaty rozrywały się na placu więzienia, rzucane przez partyzantów. Rakiety oświetlały cały teren więzienia – usłyszałem nawet, że na dachu więzienia odzywa się karabin maszynowy”. Co stało za sukcesem akcji?

– Śmiałość i brawura partyzantów, która wprowadziła popłoch w szeregi funkcjonariuszy UB i finalnie przyczyniała się do znacznego sukcesu, którego efektem było uwolnienie kilkudziesięciu więźniów. Akcja ta odbiła się szerokim echem w całym województwie krakowskim. Uwolnieni więźniowie wyjechali z Miechowa podwodami w trzech kierunkach. Jak pisał dr Marcin Chorązki z IPN w Krakowie, który badał sprawę rozbicia więzienia w Miechowie  po tej porażce funkcjonariusze UB z Krakowa i Miechowa wzmogli prześladowania byłych żołnierzy AK z inpsektoratu „Maria”. – zaznacza dyrektor Muzeum Ziemi Miechowskiej.

Molenda zapamiętał euforię więźniów. „Co się działo wówczas w celach – trudno opisać. […] Zaczęliśmy krzyczeć – odbijajcie nas koledzy!!! A za chwilę już krzyk na korytarzu »Trzaska«! „Trzaska«! »Śliwa«, gdzie jesteście? A my znów waliliśmy w drzwi – tu, tu sala nr 4 i za moment już drzwi wyważają sztangami, łomami i po minucie cela otwarta. Chłopcy informują nas – uciekać przez kuchnię – tam jest mur wywalony. Ja wyskoczyłem pierwszy z celi […] Na korytarzu »Sawa« dobiega i daje mi pistolet siódemkę – biegnę przez kuchnię i widzę porucznika »Dźwiga« na zewnątrz przy dziurze wywalonej w ścianie. Rzuciłem się i całowałem go serdecznie, a on wręczył mi pistolet maszynowy MP – niemiecki. […] – cytuje osadzonego krakowski IPN.

Bohaterstwo sprzed 78 lat nie zostało zapomniane

Noc z 24 na 25 kwietnia zapisała się w historii jako ogromny sukces Polaków. W tym roku, na pamiątkę wydarzeń sprzed 78 lat, przy obelisku pod budynkiem dawnego więzienia, Stowarzyszenie Żołnierzy Armii Krajowej 106 DP Inspektoratu "Maria" w Krakowie, Koło Stowarzyszenia z Miechowa oraz Zrzeszenie "Wolność i Niezawisłość” Obszaru Południowego w Krakowie zorganizowały uroczystości rocznicowe.

– Dziś po blisko osiemdziesięciu latach od tego wydarzenia, zarówno środowiska kombatanckie z Krakowa i z Miechowa jak również władze miejskie w Miechowie dbają o pamięć związaną z rozbiciem więzienia UB w Miechowie. Bardzo ciekawym projektem stała się cykliczna impreza edukacyjna dla miechowskiej młodzieży, której inicjatorem jest krakowski IPN pod nazwą „Rozbicie więzienia w Miechowie” – mówił w rozmowie z Głos24 Marcin Florek.

inf. Materiały Własne/UGiM w Miechowie/ IPN

fot. UGiM W Miechowie

Miechów - najnowsze informacje

Rozrywka