Według relacji okolicznych mieszkańców podczas awaryjnego transportu wyrobów z fabryki Valeo w Chrzanowie doszło do niebezpiecznego incydentu lotniczego. Helikopter przewożący pojemnik z lampami samochodowymi zgubił ładunek nad kompleksem leśnym w pobliżu zakładu. Na szczęście nikt nie odniósł obrażeń, ale – jak mówią mieszkańcy – „wszyscy czekali na to, aż stanie się coś złego”.
Strajk sparaliżował drogę. Valeo sięgnęło po helikoptery
Do transportu lotniczego firma sięgnęła w poniedziałek (24 listopada), z powodu blokad drogi prowadzonych przez pracowników i związek zawodowy podczas trwającego wówczas strajku. Dojazd i wyjazd tirów został całkowicie wstrzymany, a magazyn zapełniał się wyprodukowanymi lampami. W efekcie kierownictwo podjęło decyzję o awaryjnym wykorzystaniu helikopterów, które – według relacji mieszkańców – regularnie kursowały między zakładem a punktem przeładunkowym na terenie gminy Trzebinia.
Maszyny latały nisko nad domami, m.in. w Pile Kościeleckiej, co natychmiast wzbudziło niepokój mieszkańców.
– Widzę, jak helikopter leci dosłownie nad moim dachem i niesie jakiś ogromny kontener. Wszystko się trzęsło, człowiek tylko myślał, że to się urwie – opowiada jedna z mieszkanek.
– To była kwestia czasu. Tak nisko latali, że bałem się puścić dzieci do ogrodu. Nigdy czegoś takiego nie widziałem – dodaje inny mieszkaniec.
Czarny scenariusz się spełnił. Pojemnik runął do lasu
Jak relacjonują świadkowie, w poniedziałek po południu doszło do zerwania ładunku podczepionego pod helikopter. Po chwili pojemnik z lampami runął na teren kompleksu leśnego sąsiadującego z zakładem Valeo.
Prowadzenie transportu drogą lotniczą wywołało wyraźne poruszenie. Mieszkańcy podkreślali, że nawet jeśli rozumieją trudną sytuację spowodowaną strajkiem, to sposób transportu budził skrajne emocje.
– Rozumiemy, że firma chciała ratować produkcję. Ale nie kosztem naszego bezpieczeństwa. Przecież to mogło spaść na ludzi – mówili.
Według relacji osób mieszkających w okolicy, prowadzony transport wyglądał na improwizowany i potencjalnie niebezpieczny.
– Czy takie loty mogą odbywać się nad domami? Gdzie były procedury? Kto zgodził się na takie ryzyko? – pytają.
Zakład Valeo oraz Urząd Lotnictwa Cywilnego nie wydały oficjalnych komunikatów w tej sprawie. Gdy się ukażą, materiał zostanie zaktualizowany. Sprawę bada też policja.



















