Jednak nie będzie lockdownu? Jest decyzja koalicji rządowej

W ostatnich dniach zmalała liczba zakażonych koronawirusem w Polsce. 7 listopada resort zdrowia poinformował o 27 875 nowych przypadków koronawirusa. Dzisiaj było ich "tylko" 25 484.

Jak donosi Wirtualna Polska, Rada Koalicyjna Zjednoczonej Prawicy podjęła decyzję, że w obecnej chwili nie dojdzie do całkowitego zamknięcia kraju oraz do dalszego ograniczenia życia gospodarczego.

Koalicja bierze natomiast pod uwagę ograniczenia w przemieszczaniu się i w "pozazawodowych" kontaktach międzyludzkich.

Przypomnijmy: w czwartek, 5 listopada, na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki wprowadził nowy wskaźnik, opisujący to, na jakim etapie rozwoju pandemii aktualnie się znajdujemy. Wskaźnik miał też określić, jak blisko jesteśmy od lockdownu. Miarą miała być średnia liczba zakażeń koronawirusem na 100 tys. osób w ciągu ostatnich 7 dni.

Co oznaczają wartości tego wskaźnika? Mówiąc najprościej – im wartość wyższa, tym gorzej. Dolną granica jest wartość „2” – jeśli w skali całego kraju ją przekroczymy, będzie wprowadzony regionalny podział na strefy żółte i czerwone. Przy przekroczeniu wartości „10”, cała Polska staje się strefą żółtą, a wybrane powiaty – o największej ilości zakażeń – strefą czerwoną. Jeśli wskaźnik przekroczy wartość „25”, cała Polska stanie się strefą czerwoną. Wszystkie te etapy już przechodziliśmy. Teraz jesteśmy w kolejnym, który zaczyna się po przekroczeniu wartości „50”. Premier nazwał go „bezpiecznik”. To ostatni próg przed wprowadzeniem „narodowej kwarantanny”, czyli twardego lockdownu. Zostanie wprowadzony, gdy wskaźnik przekroczy „70” - doprowadzi do całkowitego zamknięcia, które znamy już z marca i kwietnia.

Gdy rząd wprowadzał nowe zasady wskaźnik miał wartość 55,8 dla Polski. W Małopolsce był nieco większy - 56,7. W ciągu 4 dni urósł o 10 punktów w skali całego kraju - 9 listopada miał już wartość 65,4. W Małopolsce rósł jeszcze szybciej i wczoraj przekroczył wartość lockdownu - 72,9. Dziś wartość w Małopolsce to 75,5, a w skali całego kraju - 67,5.

Jeśli rząd zrezygnuje z lockdownu - mimo przekroczenia wskaźników, które sam wprowadził - kto to zrozumie? Być może rzeczywiście lockdown w obecnej sytuacji byłby katastrofą. Przede wszystkim gospodarczą. Niektóre branże podnosiłyby się po nim bardzo długo, a większość pozostałych wyszłaby z niego bardzo poobijana. Ale - po raz kolejny - nasuwa się pytanie: Po co te zasady, skoro sam rząd się ich nie trzyma? Jaki jest sens nakładania kar, wprowadzania obostrzeń?

W naszym społeczeństwie strach przed pandemią został już zastąpiony przez inną emocję. Jaką? To - delikatnie rzecz ujmując - irytacja.

I trudno się dziwić.