poniedziałek, 7 listopada 2022 15:50, aktualizacja 2 lata temu

Kino "Kijów" ma 55 lat. Obok Hotelu "Cracovia" stało się nowoczesnym symbolem miasta

Autor Mirosław Haładyj
Kino "Kijów" ma 55 lat. Obok Hotelu "Cracovia" stało się nowoczesnym symbolem miasta

Gdy 55 lat temu, 6 listopada 1967 r. po pięciu latach budowy otwierano w Krakowie Kino „Kijów”, było ono największym i zarazem najnowocześniejszym tego typu obiektem w Polsce. Wówczas równie duże, jeśli nie większe wrażenie, co sala o pojemności 960 widzów, robiła modernistyczna bryła kina. To właśnie ona, obok hotelu „Cracovia” stała się jedną z wizytówek Krakowa. Ale nie Krakowa tradycyjnego, z Wawelem i spuścizną królów, a nowoczesnego, którego architektoniczne dokonania miały posłużyć ówczesnej władzy do zmiany konserwatywnego wizerunku miasta.

Decyzja o budowie "Kijowa" zapadła pod koniec lat 50. XX w. Postanowiono, że wraz z reprezentacyjnym kinem (a właściwie kinoteatrem) powstanie także hotel, tak, aby w mieście mogły odbywać się prestiżowe premiery i wydarzenia kulturalne. I w tym momencie można by powiedzieć, że reszta to już historia. Obie bryły, zarówno hotelu, jak i kina stały się wręcz kultowe, wrosły w tkankę miasta, stając się jej nieodzowną częścią. I tak, jak w przypadku Hotelu „Cracovia”, którego znakiem charakterystycznym stała się aluminiowa ściana kurtynowa, tak w przypadku Kina „Kijów” było jego przeszkolona elewacja.

Otwarcie Kina Kijów / Twitter

Równie charakterystyczne, co bryła „Kijowa”, zaprojektowana przez architekta, prof. Witolda Cęckiewicza, stało się jego wnętrze. Wszystko dzięki mozaikom, które z czasem stały się znakami rozpoznawczymi kina. Ale nic w tym dziwnego, skoro charakterystyczna ceramiczna ściana jest prawdziwym dziełem sztuki nowoczesnej, stworzonym przez Katarzynę Zgud-Strachocką. Elementy mozaiki powstawały przez pół roku w Łysej Górze, koło Brzeska, w tamtejszej spółdzielni Kamionka. Warto zaznaczyć  że każdy z elementów był przez artystkę własnoręcznie rzeźbiony i numerowany.  Jak tłumaczyła autorka, obraz wyłaniający się z mozaiki ma przedstawiać "przestrzeń" i stanowić nawiązywanie do kinematografii.

Misterna ściana (a dokładniej trzy zazębiające się ściany) w chwili otwarcia kina musiały robić wrażenie nie tylko na przebywających w środku, ale także na przechodniach, poruszających się Aleją Trzech Wieszczy. Zwłaszcza wieczorem i w nocy, kiedy przez przeszkloną fasadę można było podziwiać oświetlone wnętrze. Obecnie, można podziwiać ją jedynie wewnątrz, ponieważ w latach 80. wymieniono szyby elewacji na przyciemniane.

Ekran nowo wybudowanego „Kijowa” został dostosowany do ówczesnej technologii 70 mm taśmy filmowej. Specjalnie w tym celu zakupiono w Danii wklęsły ekran o wymiarach 18,7m x 8,6m. Przed nim zainstalowano scenę, którą można było wykorzystywać zarówno na potrzeby wydarzeń muzycznych jak i teatralnych. W chwili otwarcia, kino posiadało także unikalne jak na tamte czasy, stereofoniczne nagłośnienie.

Z okazji otwarcia kina wyświetlano „Wojnę i pokój” - radziecki film fabularny w reżyserii Siergieja Bondarczuka, którego rolki z taśmą, co ciekawe, wciąż znajdują się w kinowym magazynie. Tę radziecką produkcję, będącą wielogodzinną adaptacją powieści Lwa Tołstoja (trwa ponad siedem godzin i jest podzielony na cztery części), obejrzało w „Kijowie” ponad 230 tys. widzów.

­– Z kinami w PRL-u było trochę, jak z kawiarniami, każdy lokal posiadał swoją ustaloną klientelę. Wciąż mówię tutaj już o latach 60., 70. Z kinami było podobnie, dlatego że ich specyfika też była bardzo różna. Były kina bardzo eleganckie. Taką ekskluzywną piątkę ówczesnych kin tworzyły – w Nowej Hucie Świt i Światowid, a w Krakowie Kijów, Wolność i Uciecha. To były takie topowe miejsca. Jakbyśmy mieli stworzyć ranking, to w tamtych czasach tak to mniej więcej się układało. Świt miał piękny budynek, reprezentacyjny, podobnie jak Kijów, to było wówczas kina z najwyższej półki. Świetnie urządzone, z balkonami… Tam fotele były wyścielane, miękkie, wygodne, sale nowoczesne, amfiteatralne… Także to były te elitarne lokale – tłumaczy Sławomir Śmiłek, długoletni krakowski przewodnik z Agencji Turystycznej Renesans.

Z kolei dla Krzysztofa Gierata, dyrektora Krakowskiego Festiwalu Filmowego,  „Kijów” jest jednym z najmilej wspominanych miejsc na kinowej mapie Krakowa. – Właściwie nie ma kina w Krakowie, w którym bym czegoś nie robił, to znaczy albo nim nie zarządzał, albo nie miał prelekcji, albo nie prowadził spotkania z autorami – i to zarówno wśród tych, które istniały, i które istnieją, oczywiście poza multiplexami – opowiada krakowski filmoznawca i dodaje: – „Kijów”, prowadziłem jako dyrektor instytucji Apollo Film. W kinie odbywało się dużo wspaniałych wydarzeń. Najwięcej spektakularnych zdarzeń miałem właśnie w Mikro, w Wandzie, w Kijowie i Kinie Pod Baranami. To są to są te kina, które przywołują wiele wspaniałych wspomnień, jakbym otwierał jakieś wrota pamięci. To jest cała seria fantastycznych wydarzeń z cudownymi ludźmi, twórcami z Polski i zagranicy.

fot: Wikipedia/Zygmunt Put

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka