Przed niedzielnym starciem było kilka niewiadomych po remisie z Wieczystą, czy skromnych zwycięstwach najpierw z Odrą Bytom Odrzański w Pucharze Polski, a potem z Polonią Bytom w lidze. Wiślacy jednak rozwiali wszelkie wątpliwości.
Wisła Kraków ma za sobą intensywne dwa tygodnie. W ciągu czternastu dni zagrała pięć spotkań. Na liście był wyjazd do Łęcznej na Górnika, do Bytomia Odrzańskiego na Odrę, oraz trzy mecze na Reymonta, z Polonią Bytom, Wieczystą Kraków jako gospodarza, a także z Ruchem Chorzów. Był to prawdziwy test dla całej drużyny.
Test zdany na piątkę
Te dwa tygodnie mogą dać odpowiedź na pytanie: "Czy to ten sezon?". Oczywiście, należy mieć na uwadze, że to hasło powtarza się w Krakowie jak mantrę od spadku w 2022 roku. Nie mniej w dwa tygodnie podopieczni Mariusza Jopa wygrali cztery z pięciu spotkań, żadnego nie przegrywając. W większości nie były to mecze łatwe, szybkie i przyjemne.
Z Górnikiem i Wieczystą bramki dla Wisły padały w doliczonym czasie gry. W Bytomiu Odrzańskim, a także przeciwko Polonii padł jeden gol, w dodatku po 70 minucie. Ten zespół to nie zawsze jest maszyna, która rozbija rywali do zera jak w Pruszkowie 7:0 ze Zniczem, czy 5:0 ze Śląskiem Wrocław u siebie. Ta ekipa potrafi też wygrać mecz pomimo przeszkód.
Zagrali jak na początku sezonu
W niedzielny wieczór 5 października na Reymonta przyjechał Ruch Chorzów, który także ma zakusy, by choćby przez baraże wrócić do Ekstraklasy. Niebiescy przeżywają jednak trudny moment, bo z Pucharu Polski wyrzuciła ich trzecioligowa Avia Świdnik, a w lidze przegrali z Wieczystą 2:4. Przyjazd do Krakowa był dla nich szansą na odbicie się od tych gorszych wyników.
Przez dłuższy czas zawodnicy obu drużyn nie mogli odpowiednio wejść w rytm meczowy, przez przerwy w grze spowodowane racami i pirotechniką. Jak już coś się zaczęło dziać, to zaraz sędzia nakazywał przerwę. W efekcie każda z połów miała dodatkowe kolejno dziesięć i dziewięć minut. Chorzowianie jednak wydawało się, nie mieli pomysłu w ofensywie. Pojedyncze rajdy Patryka Szwedzika, okazały się niewystarczające.
Wisła jeszcze w doliczonych minutach pierwszej części strzeliła bramkę. Fenomenalne podanie Juliusa Ertlhalera wykorzystał Maciej Kuziemka. Druga połowa zaczęła się tak samo, jak skończyła pierwsza. Julian Lelieveld wpakował drugi raz piłkę do bramki Ruchu. Choć bramka Holendra została anulowana, to dosłownie dwie minuty później niezawodny Angel Rodado trafił gola zgodnie z przepisami.
Emocje zabiło trafienie na 3:0, gdy do własnej bramki trafił obrońca Ruchu Szymon Szymański. Mecz mógł skończyć się wyższym wynikiem, ale kilkukrotnie Niebieskich ratowały interwencje defensorów czy bramkarza Jakuba Bieleckiego.
Przerwa z pozycji lidera
Ostatecznie Wisła tak jak w pierwszych kilku kolejkach rozbija rywala, który tak naprawdę nie zrobił zbyt wiele, by w Krakowie nie przegrać. Biała Gwiazda przerwę na reprezentacje spędzi na fotelu lidera 1 ligi z siedmioma punktami przewagi. W następnym meczu pojadą do Niepołomic na lokalne starcie z Puszczą.
Fot: Krystian Kwiecień / Głos24