niedziela, 3 kwietnia 2022 06:30

Mówią na niego "burn survivor" - dramatyczna walka o zdrowie po tragicznym wypadku

Autor Patryk Trzaska
Mówią na niego "burn survivor" - dramatyczna walka o zdrowie po tragicznym wypadku

"Usłyszałam krzyk, okazało się, że moje dziecko płonie żywym ogniem" wspomina Sylwia Piskorska-Breksa - mama Dominika. Chłopca, którego życie zmieniło się nie do poznania za sprawą jednego tragicznego wydarzenia.

Jeden dzień wyrokiem na lata

Jak mówi nam mama Dominika, nic nie wskazywało na to, że zwykły dzień przerodzi się w taką tragedię, której konsekwencje będą odczuwalne latami. - To był czwartek 30 sierpnia 2012 roku. Z perspektywy czasu takie daty się pamięta. Dominik miał 9 lat, wziął zapałki i zamknął się na poddaszu. Odpalił jedną z  nich. Jego koszulka szybko zajęła się ogniem. Nagle usłyszałam krzyk, okazało się, że moje dziecko płonie żywym ogniem. Siostra Dominika krzyczała, że on się pali. Od razu zaczęliśmy go gasić, wzięliśmy pod prysznic i wezwaliśmy pogotowie. Ciężko mi do tego wracać, ciągle mam to przed oczami.  

Dalsze losy Dominika to heroiczna walka o przetrwanie. Przez miesiąc chłopiec przebywał w śpiączce farmakologicznej w szpitalu dziecięcym w Prokocimiu. W wyniku odniesionych obrażeń, ekstremalnemu poparzeniu uległo około 35 proc. jego ciała. Konieczne były przeszczepy skóry, jednak i tutaj rodzina z Krakowa napotkała problemy. -  Chciałam być dawcą, ale lekarze powiedzieli mi, że w przypadku tak małego dziecka moja skóra jest za stara. Trzeba było użyć jego własnych płatów skóry. Byłam przerażona. W końcu był taki mały. Dominik przeszedł szereg operacji, w sumie w Polsce było ich aż 9, żadna nie przyniosła znaczącej poprawy. Wszystkie przeszczepione płaty nie przyjęły się, a pomocy musieliśmy szukać za granicą  - opowiada Sylwia Piskorska-Breksa.

Szpital drugim domem

Okazuję się, że opisane wyżej wydarzenia były dopiero początkiem długiej walki o zdrowie i życie Dominika. - Dominik przez ostatnie 9 lat życia ma już za sobą łącznie 25 operacji, a kolejne wciąż przed nim. Pierwsze z nich, tutaj w Polsce, w szpitalu na Prokocimiu, na Rydygiera, czy w Centermedzie, jednak tak jak mówiłam przeszczepione płaty skóry, nie przyjęły się. Na domiar złego w szpitalu na Prokocimiu całą ranę oparzeniową syna zakażono gronkowcem. Był moment, kiedy poza Dominikiem na sali wraz z synem leżało jeszcze jedno dziecko z podobnymi obrażeniami. Nie udało się go uratować. Po tym wszystkim pytałam lekarza, dlaczego Dominik przeżył? Co takiego go uratowało? Lekarz odpowiedział, że nie wie, że to chyba cud - wspomina mama Dominika.

Dalsze operacje w Polsce nie przynosiły oczekiwanego efektu, dlatego jego mama podjęła heroiczną próbę leczenia syna w Stanach Zjednoczonych. - Pierwsze operacje w USA były na przełomie 2014/2015 roku. Na chwilę obecną chłopak przeszedł ich za oceanem już 16. Na początku nie było łatwo. Błagałam tak naprawdę NFZ, aby pokrył koszty tej operacji. Pisałam setki pism i próśb. Udało się.  

Promyk nadziei w Stanach Zjednoczonych

Wyjazd do USA otworzył przed chłopcem szerzej drzwi z napisem "normalność". Dominik miał 5 operacji w West Hills, CA w okresie 2014-15 refundowanych przez Children's Burn Foundation z Sherman Oaks (czyli przez Amerykanów). Kolejne 6 operacji w latach 2016-18 w West Hills, CA było refundowanych przez NFZ - koszt ok 345 000 USD. Kolejne 2 (i 3-cia dodatkowa operacja nieprzewidziana) w Comer Children's Hospital w Chicago w roku 2020 kosztowały 174 000 USD plus dopłata
185 000 USD - pokryte z różnych fundacji, a głównie ze zbiórki z Fundacji SiePomaga. Ostatnie 2 operacje w West Hills, CA w 2021 to już koszt 112 000 USD- pokryte również dzięki wsparciu Fundacji SiePomaga.

Chłopak na przestrzeni lat był pod opieką wielu lekarzy m.in prof. Lawrence'a Gottlieba, czy dr Bruce'a Bauera. Najważniejszy lekarz Dominika to dr Peter Grossman z West Hills CA - specjalista od przypadków krytycznych i beznadziejnych. Często można spotkać się z opinią, że leczy dzieci i młodzież, która uciekła śmierci, która cudem przeżyła. Grossman nazywa Dominika "burn survivor" (ocalały z oparzenia).

Dominik spędził w Stanach ogromną ilość czasu, jednak najważniejsze jest to, że operacje zaczęły przynosić efekty. Zastosowano tam już u niego sztuczną skórę oraz wielokrotnie rozciągnięto na wielkich ekspanderach jego własne tkanki, co dało chłopakowi namiastkę komfortu. Po wielu latach w końcu zaczął zginać i rozginać stawy, pachy, ruszać szyją, spoglądać w niebo, nabierać głębszego oddechu w płucach, gdyż choć w części zlikwidowano ogromne przykurcze bliznowate na wciąż rosnącym ciele (w dniu wypadku miał niecałe 9 lat, dziś ponad 18). - Początkowo, jak syn wrócił do szkoły, to był bardzo odizolowany od reszty. Inne dzieci patrzyły na niego dziwnie, nie chciały mieć z nim relacji, był dla nich obcy. Teraz pomimo tego, że przed Dominikiem jeszcze długa droga do pełni zdrowia (mamy już wycenę 2 operacji w West Hills, CA na 2022 - koszt 132 000 USD) na uczelni jest w pełni akceptowany przez kolegów - mówi mama Dominika.

Kosztowna operacja furtką do namiastki normalności

Leczenie Dominika wciąż trwa, ale pojawiła się nadzieja na to, że chłopak wróci do normalności. Umożliwić mają to kolejne operacje w Stanach Zjednoczonych wyceniane w przeliczeniu około 4 500 000 zł. - Koszt operacji jest olbrzymi. Pierwotnie miał być on niższy. Niestety przez ostatnie wydarzenia na świecie kurs dolara poszedł w górę, a co za tym idzie, koszt dla nas się zwiększył. Są też pozytywne strony. Zaskoczył nas odzew. Ludzie z różnych środowisk dorzucają się do zbiórki na tyle, na ile mogą. Zarówno osoby z pierwszych stron gazet, jak żona Prezydenta RP pani Agata Duda, czy Kuba Błaszczykowski, jak i zwykli ludzie, którzy organizowali własne skarbonki dla Dominika - mówi Sylwia Piskowska-Breksa. W momencie pisania tego artykułu na koncie internetowej zbiórki dla Dominika jest prawie 3 000 000 zł.

Kim jest Dominik?

Dominik to dzisiaj 18-letni chłopak mieszkający w Krakowie. Jest studentem I roku na krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej. Jest kochanym bratem i synem. Pomaga w domu jak tylko może. Studiuje informatykę. O czym marzy młody krakowianin ? - On chce tylko, aby to się skończyło. To niby niewiele, ale dla nas to znaczy wszystko - mówi mama Dominika. Z kolei sam Dominik dodaje: "Dziękuję wszystkim za każdą złotówkę. Dzięki Wam dziś jestem z Wami. Wciąż jednak moje przyszłe operacje w Stanach Zjednoczonych są niezapłacone według całego planu, który potrzebuję wykonać w ciągu następnych kilkunastu miesięcy, dopóki jeszcze rosnę. Brakuje 1 500 000 zł "

Link do zbiórki dla Dominika:

siepomaga.pl/ratujemydominika

Więcej o Dominiku:

Ratujemu Dominika - Grupa na Facebooku https://www.facebook.com/SylwiaPiskorskaBreksa/

fot. Archiwum własne Sylwia Piskorska-Breksa/siepomaga

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka