środa, 24 kwietnia 2019 12:45

Święta, święta i... przed grillem

Autor Mirosław Haładyj
Święta, święta i... przed grillem

Święta, święta i po świętach. Chyba każdy z nas zna i używa tego powiedzenia. No i rzeczywiście, trudno odmówić mu pewnej mądrości. Choć okres radowania się związany z Wielkanocą w Kościele wcale się nie kończy, to w życiu wielu z nas, rozpoczęta oktawa jest także czasem zadumy, podsumowań i rozliczeń dwóch świątecznych dni.

Pierwsze refleksje nachodzą nas już we wtorek podczas wyprawy do pracy. Czy po powrocie do domu będzie jeszcze trochę wielkanocnego żurku na obiad? Czy świąteczny mazurek przetrwa do popołudniowej kawy? Czy rzeczywiście, dobrze zrobiliśmy, odmawiając sobie dzień wcześniej jeszcze jednego kawałeczka sernika? A jeśli nie, to czy była jakaś szansa na to, żeby go w siebie wcisnąć? Nasze dywagacje przybierają na sile, po dotarciu do zakładu pracy. Pan Witek, zwykle milczący i obojętny na wszystko portier, macha na powitanie kawałkiem swojskiej. Zaskoczeni jego gestem, nie pozostajemy dłużni i wesoło odmachujemy w odpowiedzi konsumowanym właśnie kabanosem. Potem robi się jeszcze dziwniej. Pani Halinka z księgowości wymienia się z panią Marysią z haeru próbkami swoich wypieków, wesoło przy tym szczebiotając. Z zaskoczenia aż przystajesz, wiesz bowiem aż za dobrze, jak na co dzień wygląda ich komunikacja. Wreszcie, siedzący najbliżej ciebie kolega, zamiast wyjść w południe, jak zwykle na lunch, wyciąga zamknięty pojemnik. I kiedy jesteś już pewny, że to dieta pudełkowa (sam przyznajesz, że tobie też by się taka przydała), on ściąga pokrywkę i dolatuje Cię zapach tradycyjnej jarzynowej. Plujesz sobie w brodę, bo oczywiście swojej zapomniałeś. Ale nieoczekiwanie zostajesz poczęstowany. Kolega, o którym wiesz tylko tyle, że jego imię zaczyna się na literę M, tłumaczy nieśmiało, że sam takiej ilości nie da rady. Spieszysz z pomocą, jak przystało na prawdziwego lidera, zyskując jego wdzięczność. W podziękowaniu za sałatkę, zrewanżujesz się jedną ze swoich kanapek „na bogato”, składających się mocno nieproporcjonalnie z różnego rodzaju wędlin i chleba. Należy przy tym wyraźnie zaznaczyć, że chleb został w nich użyty jedynie ze względu na posiadane przez siebie właściwości „niebrudzące”, co znacznie ułatwia utrzymanie w dłoni mięsnej kompozycji. Walcząc z sałatką zaczynacie miło konwersować i czujesz, że jak nigdy stanowicie jeden team.

Nostalgię i sentyment za minionym świętowaniem wzmacniają wspomnienia rozmów, jakie toczyły się przy zastawionym stole. Z powagą przypominasz sobie swój heroizm i to, jak dzielnie trzymałeś język za zębami gryzącymi babkę drożdżową, podwyższając sobie spadający cukier, podczas gdy wujek Władzio tradycyjnie już przypominał Ci wyższość, zalety oraz urodę minionego ustroju. Pamiętasz również podziw, jaki dostrzegłeś w oczach swojej połowicy, gdy dobrałeś sobie trzeci talerz żurku przy świątecznym śniadaniu, pozwalając tym samym swobodne perorować teściowi na temat aktualnej sytuacji politycznej w kraju. W skrytości ducha i z lekkim wstydem liczysz ilość jajek, które musiałeś przełknąć, niczym znowu, z dawną sympatią odezwałeś się do szwagra, który oznajmił, że w tym roku kupuje nowego Passata w TDI. I to z salonu. Cały czas masz jeszcze w ustach smak makowca, który osłodził ci rozmowę z babcią Jadzią, a raczej jej monolog, który w istocie był wykładem medycznym na temat stanu, w jakim znajduje się jej śledziona i jeszcze parę innych niedomagających organów. Pamiętasz to doskonale, ponieważ babcia Jadzia przerywała co rusz, by zakąsić swoje wyjaśnienia faszerowanym pieczonym boczkiem, którego dla Ciebie już nie zostawiła. I choć powetowałeś sobie straty kruchutką kartkóweczką, to nadal nie możesz wyjść z podziwu dla jej medycznej wiedzy, podobnie jak nie możesz pozbyć się wątpliwości, czy w obliczu ilości spożytego boczku staruszka rzeczywiście powiedziała Ci prawdę na temat  swojego zdrowia. Do twojej świadomości dochodzą także echa rozmów, które odbyłeś z dziećmi. Stwierdzasz, że musisz częściej z nimi rozmawiać przy bigosie, ponieważ wydają się bardziej zadowolone, kiedy ruszasz ustami, żeby rozdrobnić pokarm, niż wygłosić jedną ze swoich uwag. Solennie obiecujesz sobie też, że po powrocie z pracy porozmawiasz z córką, ponieważ, przez kapuścianą polską tradycję, nadal nie wiesz, na co się zgodziłeś, mówiąc, ku przerażeniu swojej żony, że i owszem, „może iść z koleżankami”. Przypominasz sobie wreszcie pieczoną białą kiełbasę i ostrą wymianę zdań z kuzynem Michałem, z którym rzadko rozmawiasz, a który sprowokował Cię swoimi uwagami na temat tego, z jakim dodatkiem wyłącznie słuszne i prawilne jest spożywanie tego zacnego wyrobu - z musztardą, czy z chrzanem. Gdy, jak przystało na prawdziwych mężczyzn, dysputę teoretyczną postanowiliście rozwiązać własnymi rękami, okazało się, że kwestia białej i jej dodatków pozostanie nierozstrzygnięta do następnych świąt, ponieważ zabrakło wam materiału badawczego. Kuzyn Michał pierwszy raz zaprosił Was do siebie, powołując się na prawo do rewanżu na swoim terenie. Skwapliwie, mimo kopnięć w kostkę od żony i płaczu dzieci, przystałeś na jego propozycję.

I tak, wracając w końcu do domu, mimowolnie uśmiechasz się do swoich wspomnień. To były dobre święta, trwa oktawa, należy się cieszyć. W piątek będzie można „na legalu” zjeść mięso, a to będzie stanowiło świetny pretekst do przepalenia grilla. Wszak pierwszy maja i nowy sezon już tuż, tuż.

Styl Życia

Styl Życia - najnowsze informacje

Rozrywka