czwartek, 23 grudnia 2021 07:00, aktualizacja 3 lata temu

Święta w pandemii. "Zastanawiałem się, czy zapraszać ojca na Wigilię"

Autor Marzena Gitler
Święta w pandemii. "Zastanawiałem się, czy zapraszać ojca na Wigilię"

Był strach i izolacja. Teraz jest brak zakazów, ale wciąż niepokojące dane. Jak spędzimy te najbardziej rodzinne święta w czasach, gdy coraz więcej przypadków Omikronu? Czy jesteśmy gotowi na Boże Narodzenie lub Nowy Rok na kwarantannie? Czy pandemia zmieniła nasze świąteczne zwyczaje?

Prognozy pod koniec listopada, wróżące nam lockdown i szczyt zakażeń, się nie spełniły. Czwartą falę mamy już za sobą. Liczba nowych przypadków maleje. Jednak tuż za miedzą jest zupełnie inaczej. Rekordy zakażeń notują kolejne europejskie kraje. Wprowadzane są też (choć nie wszędzie) lokalne lockdowny. W Europie narasta już piata fala wywołana Omikronem, który bardzo łatwo się przenosi. Kilka przypadków potwierdzono też już w Polsce. Trudno, planując spotkania w rodzinnym gronie, nie brać tego pod uwagę, chyba, że, jak duża część polskiego społeczeństwa, do istnienia pandemii mamy stosunek sceptyczny. Bez względu na to, czy jest tak czy tak, koronawirus będzie z nami w kolejne już święta.

Spotkanie „na dystans”

Nad tym, czy spotkać się na Boże Narodzenie z rodziną, która przyjedzie do Polski zza granicy zastanawia się Marek. – Dopóki się nie pojawiły informacje o Omikronie nie miałem żadnych wątpliwości – mówi nasz rozmówca, do którego przed świętami z Paryża przyjeżdża szwagier. – Mój szwagier jest zaszczepiony i chciałem się spotkać z nim i jego partnerką na święta. Niepokoi mnie jednak, że Omikron tak się rozwija. Przeczytałem, że we Francji wkrótce wykrywanych będzie 100 tys. zakażeń koronawirusem dziennie i odpowiada za to Omikron. Powiedział to francuski minister zdrowia. Muszę przyznać, że to mnie martwi. Zacząłem mieć wątpliwości, czy to spotkanie ze szwagrem ma sens, zwłaszcza, że po tym, jak spotkam się z nim, jadę na Wigilię do rodziców, a to są już ludzie starsi – osiemdziesięciokilkuletni, choć też zaszczepieni. Nie chciałbym im jednak tego wirusa zawieźć, przez to wcześniejsze spotkanie – dodaje.

Marek nie wie, czy mówić o swoich obawach szwagrowi, czy nie. To w końcu delikatna sprawa. Byłoby mu łatwiej, gdyby jednak w Polsce rząd wprowadził jakieś ograniczenia dla przyjeżdżających z krajów, gdzie Omikron jest już dominującym wariantem. - Gdyby mój szwagier najpierw był na kwarantannie, potem zrobił sobie jednak test i dopiero do nas przyjechał, czułbym się wtedy bezpieczniej. Gdyby jednak rząd wprowadził jakieś ograniczenia - wszystko jedno, czy to miałaby być kwarantanna czy dodatkowy test na lotnisku, cokolwiek, gdyby było coś, co sprawi, że to zagrożenie będzie mniejsza, a tymczasem nie ma nic - nie ma żadnego żadnej metody sprawdzenia, czy mój gość będzie zdrowy, czy zakażony i to mnie niepokoi - dodaje. - Tym bardziej, że w innych krajach takie procedury już funkcjonują.

Czy spotkanie ze szwagrem przyjeżdżającym z kraju, gdzie padają rekordy zakażeń i dominuje Omikron wpłynie jakoś na przedświąteczne spotkanie? – Chciałbym zachować jakiś dystans. Myślę, że nie podamy sobie ręki, nie połamiemy się opłatkiem, nie będziemy się ściskać, czyli tak na dystans – mówi Marek. Prawdziwą Wigilię spędzi potem z rodziną u rodziców w Radomiu, dokąd pojedzie z Krakowa, gdzie mieszka. Przy stole spotkają się sami najbliżsi, rodzice, siostry, dorosłe już dzieci. – Myślę, że mniej więcej będzie około 12 osób, ale wszyscy są zaszczepieni - wszyscy i młodsi i starsi. Niektórzy już potrójną dawką, więc tutaj nie mam obaw. Jedyna obawa związana z Wigilią to to spotkanie ze szwagrem – podsumowuje.

„Nie rozmawiamy o covidzie”

Tradycyjnie będzie wyglądać Wigilia u Anety, która mieszka w Wieliczce pod Krakowem. Tam temat pandemii jest tematem tabu, a wiele osób w rodzinie sceptycznie podchodzi do szczepień. - Jestem osobą tolerancyjną i nikogo nie dyskryminuję. Ale moją córkę skłaniam do tego, żeby nie decydowała się na szczepienie mojej 6-letniej wnuczki, bo to szczepionka niesprawdzona. Mam ciotkę, która pracuje w służbie zdrowia, która nakłaniała nas bardzo na szczepienia, ale z kolei, gdy rozmawiałam z nią jakiś czas temu, to mówiła żeby dzieci nie szczepić. Ja ogólnie nie jestem za szczepieniami tego typu, ale zmusiła mnie sytuacja, bo wyjeżdżałam na urlop za granicę, więc się z mężem zaszczepiliśmy. Ale tylko dlatego. Nie byłam przekonana do tego szczepienia. To jest moje zdanie, ale nie będziemy o tym rozmawiać w czasie Wigilii – zapewnia.

Aneta święta spędzi tradycyjnie. Na wigilijnej kolacji będzie u niej około 10 osób – najbliższa i trochę dalsza rodzina. – Będzie moja mama, tata, moja córka i zięć z moją wnuczką oraz mój brat, jego żona i siostrzeniec – wylicza. Czy będą rozmawiać o pandemii? - U nas tego tematu nie ma. Moja mama jest jeszcze nie zaszczepiona, ale się wybiera. Bardzo się jednak waha. Ostatnio nawet już wybierała się do punktu szczepień, ale w ostatniej chwili zrezygnowała. Mój tata nie jest zaszczepiony, ale on praktycznie nie wychodzi z domu. Nie ma z nikim kontaktu – dodaje.

Czy nie obawia się, że w czasie świąt rodzice złapią jednak tego wirusa, że ktoś go przyniesie, na przykład wnuczka z przedszkola?  - My do tego w ogóle tak nie podchodzimy. Po prostu nie biorę w ogóle tego pod uwagę. Żyję dniem dzisiejszym, robię to co mam zrobić, nie przestrzegam żadnych większych obostrzeń i nie zastanawiam się, czy przebywam z osobą zaszczepioną, czy nie zaszczepioną. Po prostu nie przywiązuję do tego takiej wagi – mówi Aneta i dodaje, że dostrzega zagrożenie związane z chorobą, ale nie większe niż było przed pandemią. Nie rozmawiają też w ogóle o covidzie. – U mnie w rodzinie już tych tematów praktycznie nie ma. Na początku były, ale teraz w ogóle nie rozmawiamy na temat szczepień i na temat covidu. Dlaczego? Bo to jest to dla mnie temat wyczerpany – podsumowuje.

„Obawa jest, ale nie na tyle, żeby zamknąć się w domu”

Trochę inaczej niż zazwyczaj będzie wyglądała Wigilia u Zofii, która mieszka samotnie. Różnica jest taka, że to nie ona do rodziny, ale do niej przyjadą bliscy na wigilijną wieczerzę. Powód jest jednak prozaiczny i nie jest nim epidemia. Zofia zawsze była zmotoryzowana, a teraz nie ma już auta. – W tym roku oni przyjadą do mnie. Są zmotoryzowani i będzie im łatwiej – mówi 60-latka. Na Wigilii u Zofii spotka się również sama najbliższa rodzina: siostra, dzieci siostry, jej syn z dziećmi - mniej więcej dziesięć osób.

Czy nie boi się, że ktoś przyniesie wirusa? - Są takie obawy, oczywiście, ale pomimo wszystko rodzinne spotkanie to tradycja. Nie sądzę jednak, że uda się zachować jakiś dystans. W jednym mieszkaniu to raczej nie jest to możliwe, przynajmniej u mnie. Może obejdzie się bez ściskania, bez całowania, ale wszystkie inne zasady zostaną zachowane - dodaje.

Zofia sama nie jest zaszczepiona, bo ostatnio chorowała na zakrzepicę i jak mówi, ma przeciwwskazania. Ma więc się czego obawiać. – Nie jestem zaszczepiona ponieważ jestem po zakrzepicy i minimum 4 miesiące nie powinnam się szczepić żadną szczepionką. Więc mam obawy. Obawa zawsze istnieje, bez względu na to, czy spotkamy się na Wigilii, czy na przykład odwiedza mnie syn z wnuczkami, które uczęszczają do przedszkola i żłobka. Nie znaczy to jednak, że trzeba się zamknąć w domu i praktycznie nigdzie nie wychodzić – podsumowuje.

„Jak mu powiedzieć, że nie chcemy się spotkać?”

Nad sensem świątecznego spotkania w święta zastanawiał się też Michał. Od początku bardzo poważnie podchodzi do informacji o koronawirusie. Czyta doniesienia również w anglojęzycznych mediach, sprawdza wytyczne WHO. Ma żonę Amerykankę i trzy córki, z których najmłodsza ma niespełna roczek. Od 6 lat mieszkają w Polsce, w Krakowie. Przeszli covid całą rodziną już w lutym. Nigdy tak źle się nie czuli. Na szczęście trwało to tylko kilka dni. Oboje z żoną są też zaszczepieni. Właśnie przyjęli trzecią dawkę. Nie mogą jednak zaszczepić wszystkich dzieci. Najstarsza – 6-letnia Emilia dopiero przyjęła pierwszą.

– Szczerze, zastanawiałem się, czy zapraszać na Wigilię ojca. On wrzuca na swój profil na Facebooku jakieś dziwne rzeczy o epidemii. Nie rozmawialiśmy o tym jednak, w zasadzie prawie w ogóle nie rozmawiamy – dodaje. – Obawiam się zwłaszcza o dzieci. One teraz chorują najczęściej. Emilia zaledwie dwa tygodnie temu była na kwarantannie, kolejny raz w tym roku. A mamy jeszcze malucha. Okazało się jednak, że ojciec się zaszczepił, bo wyjeżdżał do pracy za granicę. To mi ulżyło, bo inaczej - jak mu to powiedzieć, że nie chcę się z nim spotkać w Boże Narodzenie – mówi 40-latek.

Na Wigilii spotkają się w dość małym gronie. Będzie jeszcze jego brat, który studiuje w Belgii i mama, która też mieszka w Krakowie.

„Na same święta mnie dopadło”

Pełna obaw co do szczepienia jest też Maria – samotna matka ośmiolatki. Jednak okazało się, że tuż przed świętami wyszedł jej pozytywny test na koronawirusa i Boże Narodzenie spędzi w izolacji. Poczuła się źle, zrobiła sobie test z Lidla, wyszedł pozytywny, potem lekarz skierował ją na kolejny test. Na dodatek bardzo źle się czuje. Siedzi w domu, nie może sobie nawet kupić choinki. – Niestety, w tym roku nie będą to „normalne” święta, bo mam izolację, ale zazwyczaj i w tym roku również, planowałam dwie Wigilie – jedną ze znajomymi i drugą z rodziną – mówi Maria.

Znajomi Marii kwestionują istnienie pandemii. - Oni są niezaszczepieni, kwestionują istnienie wirusa, nie boją się go i przy każdej okazji ten temat wracał, więc pewnie i przy naszej wspólnej wigilijce też byłby dyskutowany, bo zawsze się ścieramy. Różnica między nami polega na tym, że ja nie mogłam się zaszczepić z uwagi na przeciwwskazania, a oni nie chcieli. Szczerze mówiąc, tak czy inaczej, bardziej bałam się powikłań po szczepionce niż covida. Oni mają też dzieci, których oczywiście nie będą szczepić, co ja rozumiem i szanuje, bo ja swojego też nie zaszczepię – dodaje.

Drugą Wigilię Maria planowała spędzić z rodziną. - Ciotki, babcie, młodzież, wszyscy zaszczepieni. Miałbym pewnie dwa "obozy" i głowę pełna różnych teorii. Nikt mnie jednak nie pytał o szczepienie, nikt nie ma mi za złe, że się nie szczepię, każdy rozumie, biorąc pod uwagę ilość moich alergii i nikt się nie bał – dodaje ze śmiechem. – Ja zawsze bałam się najbardziej i niestety teraz, na same święta,  mnie dopadło – mówi z żalem.

Puste miejsce przy stole

Dla ponad 53 proc. Polaków Boże Narodzenie to przede wszystkim święta rodzinne, 27 proc. podkreśla religijny wymiar świąt - wynika z sondaży CBOS-u, który co dwa lata sprawdza świąteczne preferencje naszych rodaków. Zdecydowana większość nie wyobraża sobie świąt bez wzajemnego składania sobie życzeń, dzielenia się opłatkiem i spożywania wigilijnych potraw. Niemal we wszystkich domach ubiera się choinkę , odwiedza krewnych i znajomych, żeby złożyć im świąteczne życzenia. Lubimy też wspólnie śpiewać kolędy.

Jednak dla wielu przez pandemię święta będą inne niż zazwyczaj. Ponad 20 tysięcy chorych spędzi święta na oddziałach covidowych, w tym ponad 2 tysiące to osoby, których życie jest zagrożone i wymagają pomocy respiratora w oddychaniu. Ich bliscy nie spotkają się z nimi w święta, nie będą nawet mogli ich odwiedzić i pewnie pełni obaw, czy nadziei pozostawią dla nich jedno wolne miejsce przy stole.

Inne niż dotychczas spędzą święta ci, którzy trafią na kwarantannę. W skali kraju to obecnie ponad 380 tysięcy osób. Do tego trzeba dodać tych, u których wyszedł pozytywny wynik testu i są w izolacji. W grudniu średnio to 20 tysięcy kolejnych osób dziennie.

Kilkadziesiąt tysięcy rodzin przez pandemię jest w żałobie. Od jej początku w Polsce zmarło ponad 92 tysiące osób zakażonych koronawirusem, czasem kilka w jednym domu. Tylko w tym roku jest ich ponad 64 tysiące, z czego ponad 9200 w grudniu. Jak poradzić sobie z taką stratą? Zwłaszcza w czasie najbardziej rodzinnych świąt?

Nie bójmy się rozmawiać

Święta to czas, w którym nie wszystkim jest radośnie i wesoło. Już samo przygotowywanie do nich rodzi stres i często kończy się depresją. Okazuje się, że ma to swoje uzasadnienie. - Wiele osób teraz czuje się trochę zagubionych tą sytuacją, bo z jednej strony chcieliby spotkać się z rodziną, z drugiej mamy obawy. Jesteśmy trochę pod presją, martwimy się również o nasz stan zdrowia. Nie wiemy, czy możemy pytać o to, czy ktoś chorował, czy jest zaszczepiony, jaki ma stosunek do pandemii – mówi Agata Stępień, psycholog, psychoterapeuta. - Musimy zacząć od tego, że Święta Bożego Narodzenia to dla większości osób szczególny czas, przeznaczony na spotkania z ludźmi. Na długo wcześniej wiele osób planuje spotkania nie tylko z najbliższą rodziną ale także z przyjaciółmi czy kolegami z pracy. Okazuje się, że dla wielu osób jest to także czas spotkania z własnymi wyobrażeniami czy marzeniami dotyczącymi tego szczególnego wydarzenia, które jest przedstawiane jako spotkanie kochającej się i szczęśliwej rodziny – mówi psycholog. - Taka konfrontacja wyobrażeń i rzeczywistości może wywoływać wielki lęk i napięcie, bo przecież nie każda rodzina spełnia te trudne kryteria.

Agata Stępień podkreśla też, że te trudności potęguje jeszcze pandemia. - Sytuacja pandemii dodatkowo komplikuje realizację fantazji o bezpieczeństwie i miłości, bo wprowadza nowe utrudnienia i lęki. Wiele osób ogranicza kontakty z ludźmi do koniecznego minimum, by zadbać o bezpieczeństwo swoje i innych. A Święta Bożego Narodzenia to w naszej kulturze czas spotkań w wielu domach, z wieloma rodzinami – przypomina. Jak zatem zadbać o siebie w kontekście tych wyzwań? -  Oczywiście, nie ma ani jednej, ani prostej recepty. Ale myślę, że tak jak ze wszystkim, trzeba zacząć od siebie i spróbować nazwać to, na czym nam przede wszystkim zależy – mówi psycholog. - To, co przeżywamy i czego chcemy to, moim zdaniem, bezpieczny azymut naszych wyborów. Drugim, i koniecznym, etapem jest umiejętność rozmawiania o naszych uczuciach i komunikowania naszych dążeń. Więc, choć to czasem bardzo trudne wyzwanie, nie bójmy się o tym rozmawiać. Dzięki temu nasze decyzje będą miały szanse być rozumiane przez ludzi, na których nam zależy, a być może będziemy mieć także okazję zrozumienia innych – radzi ekspertka.

Imiona rozmówców zostały zmienione przez autorkę.

fot. Freepik

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka