W niedzielę 18 maja na terenie Miechowa doszło do niecodziennej historii. Jeden z mieszkańców ukradł obraz z lokalnej plebanii i... nie poniósł żadnych konsekwencji. Dlaczego?
Cała historia wyszła na jaw w niedzielę w okolicach godziny 15:00. Na jednym z mediów społecznościowych rozeszła się informacja, że miechowska plebania została okradziona z obrazu z wizerunkiem świętego Wincentego. Zainterweniowały lokalne służby.
Czujny kierowca
W innej części miasta natomiast lokalne linie komunikacji miejskiej przewoziły dziwnie zachowującego się mężczyznę. Tak przynajmniej twierdzi kierowca rzeczonego autobusu. Kątem oka zauważył, że poza wyraźnym zestresowaniem 30-letniego pasażera, miał on przy sobie... obraz.
Choć media społecznościowe często są powodem do dyskusji na temat bezpieczeństwa i walki o zdrowy tryb życia, w tej historii odegrały ważną rolę. Kierowca dzięki informacjom z internetu zrozumiał, że ma do czynienia z poszukiwanym złodziejem. Około 30 minut po utracie obrazu, plebania mogła znów powiesić go na ścianie, a co ważne, w nie naruszonym stanie.
Druga strona tej historii
Dlaczego jednak 30-letni złodziej ma nie usłyszeć zarzutów pomimo kradzieży, w dodatku tak zuchwałej? Jak informuje miechowska policja, mężczyzna cierpi na co dzień na chorobę psychiczną. Wykorzystał nieuwagę swoich opiekunów i wyszedł z domu, po czym od razu poszedł w stronę kościoła. Proboszcz, który dowiedział się o całej sytuacji, postanowił, że nie chce, by zostały wyciągane konsekwencje względem sprawcy. 30-latek wrócił więc pod opiekę rodziny.
Fot: Wikipedia