28 grudnia 2022 r. na 34 spotkaniu z cyklu „Wieliczka-Wieliczanie”, a 15-tym z serii: „Wielickie rodziny… We dwoje 50 lat i więcej” zorganizowanym przez Stowarzyszenie Klub Przyjaciół Wieliczki (KPW) z prelekcją wystąpił emerytowany nauczyciel Kazimierz Mika, absolwent Liceum Pedagogicznego w Bochni z 1965 r., w latach 1972-1979 dyrektor Szkoły Podstawowej im. Obrońców Westerplatte w Koźmicach Wielkich, następnie dyrektor Zespołu Ekonomiczno-Administracyjnego Szkół w Wieliczce, który opowiedział o wielickiej rodzinie absolwentów Liceum Pedagogicznego z Bochni ze swojego rocznika.
Jego wypowiedź była związana z prezentacją książki pt. „Spojrzenie wstecz. Przywołane wspomnienia. Praca zbiorowa Absolwentów Liceum Pedagogicznego w Bochni pod redakcja Michaliny Pięchowej”. (Bochnia 2020 r.).

Kazimierz Mika: „Liceum Pedagogiczne (LP) w Bochni działało w latach 1945 – 1970 i było jednym z ponad stu tego typu szkół w Polsce, przygotowujących do zawodu nauczycielskiego. Szkoły te, w ogromnym – może nawet w decydującym – stopniu, zasiliły kadry pedagogiczne dla szkół podstawowych. Badacze tematu podają imponującą liczbę prawie 200 tys. absolwentów LP. Liczby te skłaniają nas do tego, aby chociaż w największym skrócie podać źródłosłów „Liceum” i „Pedagog”. „Liceum” to typ szkoły filozoficznej, założonej w Atenach w IV w. p. n. e. przez Arystotelesa. Po kilkunastu wiekach przerwy, nazwa powróciła we Francji na określenie szkół średnich. W Polsce powstało pierwsze i najsławniejsze Liceum w Krzemieńcu. (Barbarzyńscy Rosjanie unicestwili szkołę w 1833 r. po niespełna 20 latach działalności.) „Pedagog” - to po prostu niewolnik grecki „prowadzący dziecko” do szkoły ateńskiej. Na przestrzeni ok. 2300 lat rola „pedagoga” niepomiernie wzrosła!. Pierwsze Licea Pedagogiczne w Polsce powstały w latach 30-stych XX w. (reforma jędrzejewiczowska). Jednak prawdziwym kołem ratunkowym polskiej oświaty stały się po II wojnie światowej. Były to licea pedagogiczne najpierw 2-letnie, a w miarę poprawy sytuacji kadrowej, przekształcane na 4-ro i 5-cio letnie. Takim kołem ratunkowym szkolnictwa podstawowego w powiecie bocheńskim, brzeskim, tarnowskim, myślenickim było Liceum Pedagogiczne w Bochni. Jak wyliczył Henio Szaleniec – rocznik 1960 – 1965 - szkoła nasza wykształciła niemal 1900 nauczycieli, którzy w znaczący sposób zasilali kadry pedagogiczne także na tzw. Ziemiach Odzyskanych” (istniały do pewnego czasu nakazy pracy). Kraków, Wieliczka, Skawina i ich okolice, były w uprzywilejowanej sytuacji kadrowej ze względu na duży potencjał szkolnictwa średniego i akademickiego oraz dobrze rozwiniętą sieć Tajnego Nauczania (wspomnijmy prof. Stanisława Gawędę). Jednakże i tu, w obecnej Gminie Wieliczka, w znaczący stopniu szerzyli oświatę Absolwenci Liceum Pedagogicznego w Bochni. Wymienimy tylko tych z II połowy lat sześćdziesiątych, ale było ich o wiele więcej z roczników starszych: Maria Cygan - Gawor, dyrektorka szkoły w Podstolicach i szkoły nr 1 w Wieliczce, Józefa Gibała-Długosz, szkoły Koźmice Wielkie i nr 3 Wieliczka, Halina Kural-Bryg, szkoła Węgrzce Wielkie, dyrektorka szkoły nr 3 w Wieliczce, Kazimierz Mika, dyrektor szkoły w Koźmicach Wielkich, Grażyna Niewiedział-Majcher, szkoła nr 3 Wieliczka, Tadeusz Pasek, szkoła Węgrzce Wielkie, Halina Róg-Merwert, szkoła w Raciborsku, Tadeusz Sykta, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego w Wieliczce, Kazimiera Śmietana, szkoła Węgrzce Wielkie, Anna Torbińska-Sykta, szkoła nr 1 w Wieliczce, Anna Tuteja, szkoła Koźmice Wielkie i Poradnia Wychowawczo-Zawodowa w Wieliczce, Teresa Tuteja-Lisak, szkoła nr 1 w Wieliczce, Barbara Ziernicka-Wandas, szkoła Byszyce i nr 3 Wieliczka. W naszych kręgach nauczycielskich funkcjonuje powiedzenie (niezbyt precyzyjne i niezbyt naukowe), że „o poziomie danej szkoły świadczą losy ich absolwentów”. Jeżeli jest to prawdą – niech mi będzie wolno w to wierzyć – to Liceum Pedagogiczce w Bochni było na najwyższym poziomie. Świadczą o tym losy absolwentów rocznika 1960 – 1965 „prowadzonego” (przypomnijmy sobie słowo „pedagog”) przez prof. Józefa Oleksego. Potwierdza to ich zbiorowa publikacja „SPOJRZENIE WSTECZ. PRZYWOŁANE WSPOMNIENIA.” Mój rocznik 1959 -1964 „prowadzony” (a nawet „matkowany”) przez prof. Marię Dujanowicz też był świetny i też dobrze zaświadcza o poziomie Liceum Pedagogicznego. Motorem napędowym i mózgiem publikacji, o której wspomniałem, była Halina Kural-Bryg i Henio Szaleniec (p. prof. Michalina Pięchowa trzymała pieczę), ale bez ich całego i wspólnego wysiłku klasowego, trudno byłoby opracować taką książkę. Autorzy zaprosili do współpracy także inne roczniki i zostawili nam do dyspozycji rozdział „Nie tylko my”. Dziękujemy Wam za to. W ten sposób książka stała się monografią nie tylko rocznika 1960 - 1965, ale całego Liceum Pedagogicznego w Bochni.

Ciekawe, indywidualne wspomnienia, wyrażają niekiedy zupełnie odmienne odczucia z przeżytych lat licealnych, wykazują inne spojrzenie na szkołę, ale ich zbiorowa mądrość oddaje dość wiernie obraz szkoły i panującą w niej niepowtarzalną atmosferę (niektórzy nazywają ją „rodzinną”). Nawet osoby spoza kręgu pedagogicznego bez trudu odczytają specyfikę liceum pedagogicznego, wyróżniającą ją od liceum ogólnokształcącego. (Z LO dzieliliśmy wspólne podwórko i boisko a niekiedy – w primaaprilisowym żarcie – wymienialiśmy się klasami).
A oto na czym ta specyfika polegała: Nauka w Liceum Pedagogicznym trwała 5 lat. O przyjęciu do szkoły decydował nie tylko wynik egzaminu wstępnego, ale dodatkowo sprawdzian zdolności muzycznych i sprawności fizycznej (nie była to zwykła formalność!). Od klasy II i III dochodziły przedmioty pedagogiczne: pedagogika, historia wychowania, dydaktyka ogólna i metodyki szczegółowe, psychologia. Było sporo zajęć dodatkowych przygotowujących nas do zawodu nauczycielskiego. Przez 2 lub 3 lata prowadziliśmy obserwację wybranego ucznia z „ćwiczeniówki” zakończoną dogłębną, wielostronicową charakterystyką. Chodziliśmy do „ćwiczeniówki” na hospitacje lekcji pokazowych nauczycieli lub koleżanek i kolegów z klasy. Prowadziliśmy sami lekcje hospitowane przez całą klasę i Profesorkę lub Profesorów. To było prawdziwe „pranie mózgu” a z reguły surowsi w ocenie byli koledzy. Obowiązkowy był udział w wakacyjnym obozie sportowym. Należało „zaliczyć” albo praktykę wakacyjną na kolonii albo obóz harcerski (cudowne wspomnienia z Nowej Białej). Wyjazd na „zieloną lub zimową szkołę” to nie wymysł współczesnej szkoły ale Liceum Pedagogicznego już od lat pięćdziesiątych. ( Przesieka !!!) Niepowtarzalna była atmosfera wychowawcza ubogacona dodatkowo przez fakt, że przez 5 lat mieszkaliśmy w jednym internacie. Mogliśmy liczyć na wyrozumiałość przy „zwykłych” wybrykach uczniowskich, ale nie było żadnej tolerancji na kłamstwo, kradzież, przemoc w stosunku do młodszych. 3 przykłady: w klasie III „wylatuje” ze szkoły nasz kolega klasowy za kradzież śrubek do skrzypiec. W klasie maturalnej!!! „wylatuje” starszy od nas chłopak bo bił młodszego w twarz (profesorka: „…..i on miałby być nauczycielem?!!!). Kilka roczników wcześniej: 4 chłopców z klasy maturalnej przeniesiono do innych LP za uliczną bójkę. (Zasłyszane w tv w grudniu 2022: dyrektor LO: „nic nie możemy zrobić temu łobuzowi, który krwawo pobił słabszego, bo nie ma jeszcze wyroku sądu”!!!. Ofiara nie chodzi do szkoły bo się boi). Duże obciążenie przedmiotami i innymi zajęciami pedagogicznymi sprawiały, że absolwenci LO na ogół lepiej byli przygotowani do studiów wyższych niż my. Przecież ideą LP było podjęcie pracy w szkole podstawowej. Jednakże, kto zamierzał od razu kontynuować naukę w szkole wyższej i przykładał się do nauki, nie miał w tym przeszkód. Przykłady z rocznika 1960 – 65 i 1959 -64 są na to dowodem. Już w czasie pracy zawodowej prawie każdy z nas ukończył wyższe studia magisterskie. Jestem dumny, że uczyłem się w latach 1959-1964 w Liceum Pedagogicznym w Bochni, które ukończyłem.”
fot. Jadwiga Duda