środa, 20 listopada 2019 13:43

„Wielu samorządom psujemy krew”. Walczą o przywrócenie linii kolejowej Sucha Beskidzka-Żywiec

Autor Mirosław Haładyj
„Wielu samorządom psujemy krew”. Walczą o przywrócenie linii kolejowej Sucha Beskidzka-Żywiec

17 kwietnia 2019 r. podczas konferencji prasowej na stacji kolejowej w Jeleśni przedstawiciele Stowarzyszenia „Kolej Beskidzka” poinformowali o podjęciu inicjatywy uchwałodawczej mieszkańców w województwach śląskim i małopolskim, dotyczącej rewitalizacji linii kolejowej nr 97 Żywiec – Sucha Beskidzka.

Celem podjętej przez mieszkańców inicjatywy było przedłożenie obu sejmikom wojewódzkim projektu uchwały, w myśl której radni województw wystosują apel do zarządów województw, w którym zwrócą się z wnioskiem dotyczącym uwzględnienia przedsięwzięcia pn. „Rewitalizacja linii kolejowej nr 97 Żywiec – gr. województwa – Sucha Beskidzka” jako inwestycji kluczowej do realizacji przez województwa w perspektywie finansowej 2021-2027 ze środków Unii Europejskiej.

Aby projekt uchwały wszedł do porządku obrad sejmiku i został poddany pod głosowanie konieczne było zabranie pod nim co najmniej tysiąc podpisów mieszkańców każdego województwa.

Zbiórka podpisów w województwie śląskim zakończyła się w czerwcu 2019 roku. Projekt następnie został przyjęty jednogłośnie Uchwałą Sejmiku Województwa Śląskiego nr VI/12/13/2019 z dnia 2019-08-26.

Województwo małopolskie potrzebowało aż sześciu miesięcy na przeanalizowanie projektu uchwały, dlatego zbiórka podpisów pod projektem w województwie małopolskim może rozpocząć się dopiero teraz.

Stowarzyszenie „Kolej Beskidzka” w najbliższym czasie będzie zbierało głosy poparcia pod inicjatywą w województwie małopolskim. Stowarzyszenie zwraca się do mieszkańców województwa małopolskiego o przyłączenie się do inicjatywy poprzez pobranie list poparcia ze strony internetowej organizacji (www.kolejbeskidzka.pl) oraz ich odesłanie wraz z podpisami poparcia na adres stowarzyszenia, które inicjatywę koordynuje.

Podejmowana przez mieszkańców inicjatywa jest pierwszą tego typu aktywnością społeczną zarówno w województwie śląskim jak i małopolskim.

– Konieczność rewitalizacji linii Żywiec-Sucha Beskidzka jest sygnalizowana od lat. Jej znaczenie dla rozwoju regionu znajduje szerokie odzwierciedlenie w dokumentach strategicznych województw, jednak kiedy przychodzi czas decyzji dotyczących naboru inwestycji, władze linię Żywiec – Sucha Beskidzka konsekwentnie pomijają. Sprzeciwiamy się temu, gdyż uważamy, że mieszkańcy Polski lokalnej, tej oddalonej od aglomeracji, nie mogą być dłużej pomijani przy rozdzielaniu środków unijnych. Zasługują, jak cała reszta mieszkańców regionu, by być beneficjentami środków pomocowych. Jako organizacja społeczna zrobiliśmy właściwie wszystko, co byliśmy w stanie zrobić, aby uskutecznić proces rewitalizacji linii kolejowej Żywiec-Sucha Beskidzka. Skoro jednak te działania i nasza aktywność nie są słyszane, chcemy aby radni usłyszeli głos mieszkańców i z tym głosem się zmierzyli wystosowując apel lub go odrzucając” – powiedział Hubert Maślanka, Prezes Zarządu Stowarzyszenia „Kolej Beskidzka”.

W toku prac nad projektem uchwały stowarzyszenie analizowało różne warianty jej treści, niemniej z uwagi na fakt, że na dzień dzisiejszy nie ma jeszcze nowej tzw. ustawy wdrożeniowej, uznano, że jedyną możliwą jest uchwała intencyjna. Stowarzyszenie podkreśla jednak, że niezależnie od tego, co zdecydują radni województwa, organizacja będzie bacznie obserwować wdrażanie polityki rozwoju na lata 2021-2027, w szczególności opracowanie list inwestycji regionalnych.

Stowarzyszenie przypomina, że w styczniu 2019 r. PKP PLK S.A. zakończyły opracowanie dokumentacji przedprojektowej dla rewitalizacji linii Żywiec – Sucha Beskidzka. W ramach opracowania nakreślono zakres przyszłych prac, oszacowano jego koszty oraz wydano decyzję środowiskową, określającą wymagania, jakie przyszła inwestycja musi uwzględniać w stosunku do środowiska naturalnego. Opracowanie studium wykonalności odbyło się na mocy porozumienia, które zostało zawarte między Stowarzyszeniem „Kolej Beskidzka”, siedmioma samorządami powiatów żywieckiego oraz suskiego, przez które linia przebiega oraz PKP PLK S.A. Na mocy porozumienia PKP PLK S.A. opracowały studium wykonalności, a samorządy lokalne partycypowały w jego kosztach.

O problemach związanych z rewitalizacją linii oraz działalności Stowarzyszenia „Kolej Beskidzka” porozmawialiśmy z jego Prezesem, panem Hubertem Maślanką.

Panie Prezesie, jak doszło do powstania Stowarzyszenia „Kolej Beskidzka”?

– Sama inicjatywa powstała pięć lat temu. Rozpoczęło się od spontanicznej akcji mieszkańców, grupy osób, która poprzez media społecznościowe skontaktowała się ze sobą. Wykrystalizowała się wtedy pewna idea, pomysł, na ratowanie linii kolejowej Żywiec-Sucha Beskidzka. Głównym motywem podjęcia tych działań była decyzja Polskich Linii Kolejowych polegająca na wyłączeniu eksploatacyjnej linii żywiecko-beskidzkiej, jako nierentownej. Ponieważ uznaliśmy, że takie postępowanie będzie de facto jej fizyczną likwidacją, postanowiliśmy podjąć działania, które spowodują przerwanie tego procesu. I to się wtedy udało. Dokonaliśmy tego głownie za pomocą utrzymania bardzo minimalnej, ale jednak, oferty kolejowej na tym odcinku, którą zaczęliśmy z każdym rokiem sukcesywnie zwiększać. Odbywało się to przede wszystkim poprzez lobbing u przewoźników kolejowych. Staraliśmy się ich przekonać, aby nie rezygnowali z tej linii kolejowej oraz żeby uruchamiali swoje połączenia kolejowe. To się zaczęło dziać. Drugim elementem naszych starań, były działania na rzecz poprawy samej infrastruktury linii żywiecko-beskidzkiej, czyli, mówiąc wprost, naprawy torów, podniesienia jej parametrów technicznych, tak, aby mogły na nią wjeżdżać cięższe pociągi. Głownie chodziło nam o składy dalekobieżne. To też się udało, ponieważ od dwóch lat na tory wróciły pociągi przewoźnika narodowego Intercity, które sezonowo kursują na tym odcinku. Jednym z głównych motywów naszej działalności było to, że my, jako społecznicy widzieliśmy potencjał tej linii. Staramy się podchodzić do tego w sposób racjonalny i również zwracamy uwagę na uzasadnienie ekonomiczne. Nasze działania wynikają nie tyle z jakiejś sympatii do kolei, bo nie jesteśmy stowarzyszeniem miłośników kolei, co z racjonalnych przesłanek rozwoju transportu na naszym terenie.

Stowarzyszeniu udało się przywrócić ruch na torach, choć w latach 2009-2010 linia kolejowa Żywiec-Sucha Beskidzka nie funkcjonowała.

– Zgadza się. Lata 2009-10 to był okres kryzysowy, kiedy rzeczywiście na linii zawieszono połączenia kolejowe i została wprowadzona zastępcza komunikacja autobusowa. To działanie, podjęte przez urzędy marszałkowskie, było podyktowane niską rentownością. Rzeczywiście, faktem było, że prędkość pociągów wówczas kursujących była tak mała, że jeździło nimi bardzo mało pasażerów, co przełożyło się na rachunek ekonomiczny i sprawiło, że te pociągi były bardzo nierentowne. Natomiast trend takiego stanu wynikał z tego, że pociągi poruszały się wolno, ponieważ infrastruktura była ogólnie w bardzo złym stanie. W związku z tym, podjęliśmy działanie polegające na wykazaniu urzędom marszałkowskim oczywistą zależność. Przekonywaliśmy je, że niska frekwencja nie wynika z tego, że  ludzie nie mają potrzeby jeżdżenia tą linią, tylko ze złego stanu technicznego torów, który przekłada się na długi czas jazdy. Przekonywaliśmy, że jeżeli ktoś przerwie to zaklęte koło i postanowi uwzględnić inwestycję w infrastrukturę po to, żeby ta trasa stała się trasą nowoczesną i szybką, umożliwiająca szybki transport, to tendencja, trend, do podróżowania koleją odrodzi się. Zaczęliśmy od pociągów sezonowych, turystycznych, gdzie czas przejazdu ma mniejsze znaczenie z punktu widzenia pasażera. I na dzień dzisiejszy rzeczywiście, głównie rozwijajmy ten segment, czyli pociągów turystycznych, sezonowych. Możemy sobie na to pozwolić przy relatywnie długim czasie przejazdu. Turyści z takich pociągów będą korzystać, ponieważ w przypadku takiego klienta ważne jest, aby dojechać w miarę komfortowo do celu, a mniej ważne jest to, aby dojechać szybko. Ten element ma większe znaczenie bardziej przy codziennych dojazdach, do szkoły, do pracy, szpitala. Rozwój segmentu połączeń codziennych z punktu widzenia naszego stowarzyszenia, będzie możliwy dopiero po pełnej rewitalizacji żywiecko-beskidzkiej linii kolejowej.

Czyli główną przeszkodą w funkcjonowaniu linii jest brak jej rewitalizacji. Stowarzyszenie „Kolej Beskidzka” skupia się głównie na tym zagadnieniu?

– Nasze Stowarzyszenie zostało powołane do tego, żeby linię kolejową zrewitalizować. Tak, jak pan słusznie zauważył jest to główny długofalowy cel naszej organizacji. Wszystkie inne nasze cele i inicjatywy, które podejmujemy są celami komplementarnymi, podporządkowanymi celowi głównemu. Od lat prowadzimy bardzo zaawansowane działania ku temu i w dużej części ostały one uskutecznione. Najistotniejszym z nich, było przekonanie Polskich Linii Kolejowych, czyli właściciela infrastruktury, do tego, żeby opracować kompleksową dokumentację przedprojektową rewitalizacji. I ona, kosztem ponad miliona złotych, rok temu została ukończona włącznie z decyzją środowiskową. Oznacza to, że na dzień dzisiejszy mamy  pełną dokumentację, która kompleksowo mówi co, jakim kosztem i w którym miejscu należy wyremontować, tak, aby czas przejazdu na linii był skrócony do czterdziestu kilku minut. Przełoży się na to, że połączenie kolejowe zarówno z kierunku aglomeracji górnośląskiej na Podhale, jak i z kierunku aglomeracji krakowskiej w kierunku południowej granicy państwa znacznie się zmniejszyły i spowoduje, że będzie można rzeczywiście uruchamiać komercyjne, szybkie, nowoczesne połączenia kolejowe.

Dokumentacja przedprojektowa została wykonana. Na jakich pracach skupia się Stowarzyszenie obecnie?

– Na dzień dzisiejszy najważniejszym wyzwaniem, jakie przed nami stoi jest pozyskanie źródeł finansowania dla samej inwestycji. Dokumentacja, o której przed chwilą mówiłem, oszacowała koszt rewitalizowania całego odcinka do nowoczesnych parametrów na ponad 200 milionów zł. I na dzień dzisiejszy koncentrujemy się głównie na znalezieniu tych pieniędzy. Rozmawiamy cały czas z urzędami marszałkowskimi. Dzięki inicjatywie uchwałodawczej mieszkańców, którą przedstawiliśmy wskazujemy lokalnym władzom tę inwestycję, jako kluczową do wykonania ze środków europejskich. Na Śląsku przeszliśmy już odpowiednią procedurę. Kilka miesięcy temu Sejmik Województwa podjął nasz projekt uchwały mieszkańców, która mówi wprost, że Województwo Śląskie dostrzega potencjał linii żywiecko-beskidzkiej i traktuje ją, jako priorytetową w przyszłych inwestycjach kolejowych, które będą finansowane ze środków unijnych. Taki sam ruch chcemy wykonać po stronie Województwa Małopolskiego. Nie udało się zrealizować jednocześnie tych działań, dlatego, że Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego ma nieco inną procedurę, która trwa dłużej. Ale jesteśmy dobrej myśli i mamy nadzieję, że również w Małopolsce zbierzemy tysiąc podpisów mieszkańców pod naszym projektem i uda się uchwałę procedować. Będzie to zdecydowanie duży krok w kierunku tego, żeby urzędy marszałkowskie, czy też sejmiki, w nowej perspektywie finansowej bardziej skutecznie wsparły tę inwestycję. Natomiast niezależnie od tych działań, cały czas rozmawiamy ze stroną rządową, gdzie staramy się wykazać, jak ważna jest to inwestycja. Oczywiście kwestie środków finansowych to jest rzecz najważniejszą. Staramy się także o uruchomienie połączeń kolejowych międzyregionalnych dodawanych przez rząd. Wiąże się to z tym, że aby połączenie na danej linie mogło być sfinansowane, czy też w ogóle uruchomione, musi być wpisane do szeregu różnych dokumentów. Jednym z najważniejszych jest plan transportowy prowadzony przez Ministerstwo Infrastruktury. Dzięki naszym staraniom udało się nam naszą  linię kolejową wpisać do tego planu. Dzięki temu na trasie żywiecko-beskidzkiej mogą jeździć pociągi dalekobieżne. Istnieje również możliwość uruchomienia pociągów międzynarodowych. Jesteśmy w kontakcie ze stroną słowacką, bo nie ukrywamy, że bardzo chcielibyśmy przywrócić połączenie Krakowa z Bratysławą, właśnie naszym szlakiem, ponieważ trasa przez Zwardoń jest potencjalnie najkrótszą trasą. Strona Słowacka dwukrotnie potwierdziła nam gotowość do tego, aby takie połączenie wspólnie ze stroną polską uruchomić. Nie mniej jednak uzależniają to od podniesienia parametrów tego odcinka, tak, aby ten przejazd mógł być szybszy. Tak więc, ja widać, prowadzimy różne działania i przebiegają one na różnych poziomach.

Panie Hubercie, dlaczego te inicjatywy nie wychodzą ze strony władz lokalnych i centralnych? Gdyby nie Wasza organizacja i działania, to prawdopodobnie PKL zlikwidowałby całkowicie nierentowne połączenie, tak jak działo się to w innych, podobnych przypadkach. Mało tego. Okazuje się, że linia żywiecko-beskidzka to ważny odcinek trasy międzynarodowej. Chcecie także uruchomienia linii do Zakopanego. To oznacza, że są możliwości. Połączenia o których mówimy, z racji swojego potencjału strategicznego, powinny być umieszczone w planach rozwoju nie tylko regionalnego, ale ogólnopolskiego.

– Pod wszystkim tym, co pan powiedział mogę się podpisać. Jak już powiedziałem, staramy się podchodzić do tematu merytorycznie, np. pogłębiamy naszą wiedzę z zakresu polityki transportowej Unii Europejskiej. Widzimy jakie są wytyczne horyzontalne, do czego Wspólnota Europejska nas, jako kraj członkowski zobowiązuje. Czytamy w wielu fundamentalnych wręcz dokumentach, które określają kierunek rozwoju, że obowiązkiem każdego kraju wspólnotowego jest przywracać połączenia kolejowe, zwłaszcza tam, gdzie infrastruktura śladowa została zdegradowana. Nasz przykład mógłby być tutaj typowym. Posiadając takie informacje i wytyczne z Unii nie możemy się zgodzić na to, żeby państwo i jego struktury, które odpowiadają w nim za funkcjonowanie kolei, szły na łatwiznę. Zdecydowanie łatwiej jest pewne rzeczy zlikwidować i dajmy na to przekazać tereny samorządom. Tylko, że w ten sposób dokonuje się już nieodwracalnych procesów. Jeżeli skasujemy linię kolejową, a jej tereny oddamy powiedzmy czterem gminom, to one mogą ten teren wspólnie utrzymywać. Ale wystarczy, że jedna z nich swój fragment przekaże innemu podmiotowi, albo inaczej zaplanuje jego przeznaczenie w planie zagospodarowania przestrzennego… W takim przypadku przywrócenie kiedykolwiek w przyszłości takiej linii jest właściwie już niemożliwe.

Czy dochodzi do sytuacji w których mieszkańcy nie mają możliwości dotarcia ze swojej miejscowości do miasta? Wydaje się, że prywatni przewoźnicy rozwiązują problem braku kolei.

– Docierają do nas sygnały ze strony mieszkańców takich terenów. Zwracają oni uwagę na to, że są przez weekendy odcięci od większych miast. Jeśli w okolicy są połączenia busowe, to są one oparte na zasadach komercyjnych – w przypadku kiedy są nieopłacalne, przewoźnicy prawie wcale bądź wcale tamtędy nie jeżdżą. My, jako Stowarzyszenie, zwracamy się z tym do władz, artykułujemy im takie problemy i nie ukrywamy, że mamy świadomość, iż nie jesteśmy we wszystkich kręgach postrzegani pozytywnie. Jesteśmy Stowarzyszeniem, które sprawia kłopot decydentom i mamy tego pełną świadomość, ale taka też jest nasza rola, jako organizacji pozarządowej. Upominany się o coś, co rzeczywiście powinno funkcjonować, co się mieszkańcom należy. Już od kilku lat zwracamy uwagę na to, że musimy zakończyć modę dystrybucji środków unijnych, które są tylko i wyłącznie przeznaczane do aglomeracji. Tam rzeczywiście transport kolejowy i transport zintegrowany funkcjonuje. Proszę zwrócić uwagę na Katowice, Kraków, nie mówiąc już o Warszawie, gdzie większość mieszkańców korzysta z transportu zbiorowego. Jest on świetnie rozwinięty i jest nowoczesny. Tam elementy walki ze smogiem, dbania o ochronę środowiska rzeczywiście się uskuteczniają. Natomiast, jeżeli chodzi o Polskę „prowincjonalną”, to, niestety, pokutuje u nas przekonanie, że ciągle musimy inwestować w drogi lokalne. Cieszymy się, jeżeli to jest słuszne, ale niestety, nie robimy absolutnie nic, żeby ograniczać transport drogowy. Tym samym budujemy wykluczenie społeczne mieszkańców peryferii. Bo ich brak mobilności, a przez to brak dostępu do pracy, czy lekarza poprzez transport zbiorowy jest, de facto, wykluczeniem. Problem jest oczywiście bardzo złożony, ale tak, jak mówię, ta linia kolejowa to nie żadna fanaberia, tylko ogromny potencjał. Będziemy walczyć o to, żeby jej funkcjonowanie uskutecznić.

Wspomniał pan, że nieużywanie terenów kolejowych prowadzi do ich nieodwracalnej utraty. Czy posiada pan wiedzę na temat takich obszarów?

– Kilkadziesiąt kilometrów dalej, a konkretnie między Bielskiem-Białą i Skoczowem mamy linię kolejową, która była w podobnej sytuacji. Mam na myśli odcinek Bielsko – Skoczów, który prowadził do Cieszyna. Tam nie było nikogo, kto by o nią zadbać i efekt jest taki, że dzisiaj jej infrastruktura praktycznie nie istnieje. Została rozmontowana i rozkradziona. Na tym przykładzie widać, do czego doprowadza sytuacja zaniedbań. Obecnie na linię nikt nie ma pomysłu. Żeby mogła zostać przywrócona, wymaga zainwestowania ok. 500 milionów złotych, czyli w porównaniu do naszej linii, która jest czynna, relatywnie dużo większych nakładów. Nie chcieliśmy i nie chcemy do takiej sytuacji doprowadzić, dlatego na pewno będziemy walczyć o to, żeby żywiecko-beskidzką linię przywrócić do takiego stanu funkcjonowania, na jaki zasługuje. To jest niestety problem bardzo złożony, posiada wiele aspektów i jest to system naczyń połączonych. Trudno jest mówić wyłącznie o tej linii, bez poruszenia wszystkich innych tematów o których wspomniałem. Jest jeszcze jedna rzecz na którą chciałbym zwrócić uwagę. To nie jest też tak, że nasze Stowarzyszenie jest stowarzyszeniem „antybusowym”, bo tak czasem niektórzy nas postrzegają. My, wręcz przeciwnie, chcielibyśmy doprowadzić docelowo do modelu w której linie kolejowe, czy też cały system linii kolejowych tutaj w regionie jest wspomagany i uzupełniany transportem busowym. Wiadomo przecież, że kolej nie dojedzie wszędzie, we wszystkie przysiółki, nie raz bardzo ważne i atrakcyjne turystycznie. Tam muszą dojeżdżać busy. Powinny być one z koleją zintegrowane i ją uzupełniać, a nie z nią konkurować. Chcielibyśmy też, żeby lokalni samorządowcy zaczęli patrzeć na tę kwestię w podobny sposób. Mamy zamiar w najbliższym czasie zorganizować panel dyskusyjny dla samorządów, jaką one widza rolę kolei we własnym rozwoju.

Jesteście inicjatywą oddolną, powstaliście w wyniku społecznych konsultacji. Ile osób obecnie pracuje w Stowarzyszeniu?

– Nasze Stowarzyszenie liczebnie jest dość ograniczoną organizacją. Na dzień dzisiejszy w swoich szeregach mamy dwadzieścia osób, ale to wynika też z tego, że rekrutujemy do naszego grona osoby, które przede wszystkim wyrażają gotowość do pracy i to pracy społecznej, bo nie pobieramy wynagrodzeń. Działalność w naszych strukturach szybko weryfikuje osoby, którym się wydaje, że wystarczy tylko ich obecność. Ale dzięki temu każdy z naszych wolontariuszy jest gotowy do tego, żeby pracować praktycznie tak, jak na etacie i to w czasie wolnym od swoich obowiązków zawodowych i rodzinnych. Ci ludzie są gotowi ponosić tego koszty. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że mamy taki zespół ludzi. Część z nich, podobnie jak ja, zawodowo zajmuje się projektami unijnymi, czyli mają doświadczenie i wiedzę. Mam w swoim składzie także studentów transportu, którzy wiedzę, którą pozyskują na studiach są w stanie zweryfikować w naszym Stowarzyszeniu, widząc, jak niektóre kwestie wyglądają w praktyce. Mamy też ludzi pracujących w sektorze turystycznym, którzy widzą pewne problemy związane z dostępnością transportu. Wszyscy są pasjonatami tego, co robią i starają się podnosić swoje kwalifikacje, tak, aby być profesjonalistami. Z tego powodu niekoniecznie zależy nam na dużej ilości ludzi w naszych szeregach, którzy poza obecnością w naszych strukturach nic więcej nie wnoszą. Dla takich osób mamy propozycję wspierania nas jako naszych sympatyków i zwolenników w mediach społecznościowych; do takich osób zwracamy się również raz w roku w związku z możliwością przekazania jednego procenta podatku z rozliczenia PIT-u na nasza działalność. Taki model zarządzania organizacją u nas się sprawdza, tak wyglądają nasze struktury. Natomiast jeżeli miałbym wymienić osoby decyzyjne, piastujące jakieś stanowiska, które nas popierają, to już gorzej. Z jednej strony dobrze się nam współpracuje z samorządami, ale mamy też świadomość, że to jest bardziej taka powiedziałbym „miłość z rozsądku”, niż prawdziwa sympatia. Mamy też świadomość, że wielu samorządom, mówiąc wprost, czasami psujemy krew naszymi pomysłami i działaniami.

Panie Hubercie, ilu ludzi dotyczy problem o którym mówimy? Czy są to tylko mieszkańcy miast Suchej Beskidzkiej i Żywca?

– Nie. Zawsze podkreślamy, że gdyby linia kolejowa miała służyć wyłącznie dwóm miastom powiatowym i mieszkańcom okolicznych gmin, to populacja ludności na tym terenie nie jest tak duża, żeby ekonomicznie się to uzasadniło. Przede wszystkim zależy nam na tym, żeby linię kolejową przywrócić do całego systemu transportowego, jako jeden z jej elementów, który będzie służył całej zachodniej Małopolsce, łącznie z transferowaniem w kierunku południowej Europy, oraz mieszkańcom Górnego Śląska. Po dwóch latach chodzenia, a właściwie dreptania, za uruchomieniem pociągu sezonowego łączącego Katowice z Zakopanym, urzędy marszałkowskie zgodziły się w końcu na to, żeby taki pociąg uruchomić. Wiedzieliśmy, że nie są one przekonane, co do naszego pomysłu. Proszę sobie wyobrazić, że to połączenie w zeszłym roku, w sezonie wakacyjnym i feryjnym cieszyło się tak ogromnym powodzeniem i posiadało taką frekwencję, że dochodziła ona czasami nawet do dwustu procent. Innymi słowy, te pociągi jeździły przepełnione. Okazało się, że rzeczywiście linia żywiecko-beskidzka posiada potencjał, że istnieje potrzeba transferowania się mieszkańców Górnego Śląska do Zakopanego. Na tym przykładzie chcemy pokazać, że skoro jeden projekt się udał, to inne też mają szansę powodzenia. Muszą być jedynie skrojone pod pasażera, pod mieszkańca. To kolej ma służyć mieszkańcom, a nie mieszkańcy mają się dostosowywać do oferty kolejowej, która nierzadko jest robiona z perspektywy biurka, z perspektywy tego, jak się rozkład lepiej układa planistom, a nie tego, jakie są rzeczywiste potrzeby.

Fot. i inf.: Stowarzyszenie "Kolej Beskidzka"

Sucha Beskidzka

Sucha Beskidzka - najnowsze informacje

Rozrywka