Nie żyje Edyta Bieńczak. O śmierci swojej dziennikarki radiowej poinformowało RMF FM. Edyta Bieńczak była związana z Krakowem.
"Zmarła nasza redakcyjna przyjaciółka. Edytko, żadne słowa nie oddadzą naszego żalu..." - pożegnała Edytę Bieńczak RMF24.pl na Facebooku.
Dziennikarka zmarła nagle. Miała 37 lat. "... nic nie uśmierzy naszego bólu, nikt nie wypełni pustki po Tobie. Są chwile, w których nawet nam radiowcom brakuje słow. To jedna z takich chwil. Nie żyje Edyta Bieńczak, Edzia, Edka, Edi, Kreweta - jak mówiła sama o sobie. Odeszła zbyt nagle, zbyt szybko, zbyt wcześnie. Ostatni raz spotkała się z nami w poniedziałek na porannej zmianie" - napisał portal RMF24.pl.
Edyta Bieńczak pracowała w radiu 13 lat. Pochodziła z Sanoka, ale kochała również Kraków, gdzie pracowała w redakcji RMF FM położonej tuż przy Kopcu Kościuszki. "Nikt, kto w ostatnich kilkunastu latach przewinął się przez redakcję na Kopcu i spędził tam choćby kilka tygodni, nie mógł jej nie zapamiętać" - wspomina redakcyjny kolega, Maciek Nycz.
"Będzie nam Ciebie brakować na Kopcu w Krakowie, oddziałach w kraju i placówkach z dala od Polski" - zwierzył się inny radiowiec rmf-u Paweł Żuchowski.
"Drugą jej miłością była Nowa Huta, kolejna mała ojczyzna po Sanoku. Wybrała to miejsce, albo ono ją wybrało. Najpierw zachwyciła się intensywnością zieleni, zdumiał ją ten "las" w industrialnym ośrodku. A potem ukochała te bloki, tę historię, miejscowych ludzi. Dużo czytała na ten temat. "To niesamowite, ale tematem ostatniej naszej rozmowy w poniedziałek była nowohucka powieść "Halny" Igora Jarka. Była zachwycona, szczęśliwa, że ją przeczytała. Jednak tego nie da się opisać słowami. Trzeba było to widzieć, z jakim zaangażowaniem Edzia potrafiła przekazywać swoje przemyślenia i emocje. Ona mówiła jakby "całą sobą"" - wspomina na portalu Bogdan Zalewski.
"Była pięknym człowiekiem, czystą duszą. Bez najmniejszego śladu cech, którymi zazwyczaj uprzykrzamy ludziom życie. Kiedy mówiła o swoich pasjach, stawała się światłem. Gdy skarżyła się na niesprawiedliwy świat, robiła to z chęci pomocy i zmiany. Wiem, że nie ograniczała się jedynie do słów. Manifestowała swoje przekonania na ulicach. Była odważna, prostolinijna i bardzo delikatna. W całej gamie kolorów jaką była, szczególnie szanowała biel i czerń. Będzie mi brakować jej zaraźliwego śmiechu i rozmów toczonych nad ranem raz w roku. Także ukradkiem wypalonych papierosów i ciszy, która wystarczała, gdy brakowało słów" - pożegnał Edytę Bieńczak Bogdan Frymorgen.
fot. Fb. RMF24.pl