Kraków ogłosił wstępną koncepcję zagospodarowania Białych Mórz: ponad 80 procent terenu ma pozostać zielone, a planowane obiekty sportowo-rekreacyjne – jak zapewnia miasto – będą „ograniczone i wpisane w przyrodę”. Aktywiści z „Akcji Ratunkowej dla Krakowa” alarmują jednak, że 80 procent to za mało, a projekt to „komercjalizacja i disnejlendyzacja” obszaru, który – ich zdaniem – powinien stać się pierwszym w mieście naturalnym parkiem XXL. Skąd ten konflikt, co dokładnie proponuje magistrat i czego domagają się społecznicy?
Czym są krakowskie „Białe Morza” – i skąd ta nazwa?
„Białe Morza” to rozległy, dziś w znacznej części zazieleniony, teren poprzemysłowy po dawnych Zakładach Sodowych Solvay. Przez dekady gromadzono tu osady poprodukcyjne – głównie węglan wapnia – które tworzyły jasne, kredowe niecki i zbocza. Stąd potoczna nazwa: „białe” od barwy osadów i „morza” od rozległości stawów-osadników.
Obszar leży w Dzielnicy IX (Łagiewniki–Borek Fałęcki), w sąsiedztwie sanktuariów Bożego Miłosierdzia i św. Jana Pawła II oraz doliny Wilgi. W ostatnich latach przeprowadzone tam zostały prace rekultywacyjne, bo to teren po przemysłowej przeszłości, z miejscami zasoloną glebą ale z cenną, odradzającą się przyrodą.
Jak to się zaczęło? Krótka historia sporu
O sporze o przyszłość Białych Mórz mówi się w Krakowie od lat. Największą kontrowersję wywołały decyzje z poprzedniej dekady, gdy rozważano lokalizację tam pierwszego w Krakowie pola golfowego, a nawet podjęto pierwsze prace przygotowawcze. Po fali krytyki oraz po zmianie priorytetów, władze miasta w 2022 r. publicznie deklarowały odejście od golfowej wizji i kurs na parkowy charakter obszaru. W tym samym roku ruszył I etap konsultacji społecznych, który – jak podkreślał magistrat – miał pomóc wyznaczyć ogólne kierunki i rekomendacje zagospodarowania.
To właśnie na tle tych deklaracji i wyników pierwszych konsultacji wybucha dziś nowa odsłona sporu: miasto prezentuje „wstępną koncepcję” po II etapie rozmów z mieszkańcami, a aktywiści odpowiadają ostrą krytyką.
Nowa stara koncepcja? „Ponad 80 procent zieleni”
Władze Krakowa ogłosiły właśnie, że po analizie uwag z konsultacji i po wizji lokalnej prezydent Aleksander Miszalski podjął decyzję o „ostatecznym kształcie” kierunków dla terenu.
Trzonem propozycji jest utrzymanie ponad 80 procent powierzchni w zieleni, wyznaczenie ścieżek przyrodniczych i widokowych przy jak najmniejszej ingerencji w siedliska oraz wydzielenie strefy sportu – ale „w ograniczonym zakresie” i z uwzględnieniem występowania gatunków chronionych (m.in. kosaćca syberyjskiego).
W uzasadnieniu magistrat powołuje się na dwuetapowe konsultacje. Drugi etap zakończono jesienią 2025 r., a przedstawiona koncepcja ma – w zamyśle – „łączyć potrzeby mieszkańców wyrażone w obu częściach procesu”.
– Pojawiły się różne koncepcje i opinie – chciałbym podziękować wszystkim mieszkańcom, którzy wzięli udział w tej dyskusji. Była momentami burzliwa, ale przede wszystkim bardzo owocna. Mam nadzieję, że ten plan zagospodarowania odpowie na potrzeby i oczekiwania wszystkich stron zaangażowanych w proces konsultacji – podsumował prezydent Krakowa Aleksander Miszalski.
– Nie planujemy budowy pól golfowych, ani innej dużej infrastruktury. Przewidzieliśmy miejsca do uprawiania sportu, ale takie, które w jak najmniejszym stopniu wpływają na naturalne otoczenie. Mieszkańcy będą mogli więc łączyć aktywność fizyczną ze spacerami – zapowiada prezydent.
Miasto podkreśla, że nie już planuje „dużej infrastruktury”. Zamiast tego proponuje aktywności o możliwie niskim wpływie na naturę, łączone ze spacerami. W zapowiedzi akcentuje też „strefę dziką”, w której ruch pieszy ma być prowadzony po istniejących już ścieżkach, by nie mnożyć ingerencji, oraz punkty widokowe „wkomponowane” w ukształtowanie terenu. W ramach edukacyji miasto zapowiada ekspozycję zasobnika wyrobiska – unikalnego elementu krajobrazowego z potencjałem dydaktycznym.
Zamiast parku przyrodniczego „park sportowo-rekreacyjny”
„Akcja Ratunkowa dla Krakowa”, ruch miejski, który od lat angażuje się w sprawę Białych Mórz, ocenia, że ogłoszona koncepcja odchodzi od społecznej wizji „parku przyrodniczego z elementami rekreacji” i zmierza w stronę „quasi-komercyjnego kompleksu parkowo-sportowego”. Aktywiści ostrzegają przed „disnejlendyzacją na wzór Zakrzówka” i przekonują, że intensywne wyposażenie terenu w wyspecjalizowaną infrastrukturę (korty, boiska, szatnie, trybuny, kładki, platformy widokowe, nowe ciągi piesze i drogi wewnętrzne) rozbije siedliska i zwiększy presję na przyrodę – czyli zaprzeczy idei „strefy dzikiej”.
Najgłośniejszy punkt sporny to zapowiadane w strefie sportowej boisko do baseballu, które – według Akcji – miałoby zajmować większość przeznaczonej na sport części terenu i stać się impulsem do „komercjalizacji” przestrzeni.
"Zignorowanie konsultacji społecznych, 15 różnego rodzaju boisk i kortów, z trybunami i szatniami, boisko do bejsballa tuż obok siedlisk roślin chronionych, bobrów, saren, łosi i innych zwierząt, sala konferencyjna i knajpa w środku naturalnego terenu, 100 miejsc parkigowych, drogi dojazdowe ingerujące w teren i zaproszenie dla turystów spoza Krakowa - to tylko początek festiwalu komercji i disnejlendyzacji, który prezydent Aleksander Miszalski zaproponował na terenie Białych Mórz. Wszystko w obszarze, który miał być pierwszym w Krakowie naturalnym parkiem XXL. Czy naprawdę miasto nie jest w stanie choć raz uszanować woli mieszkańców i z poszanowaniem do przyrody?" - pytają aktywiści.
Przedstawiciele Akcji podnoszą także wątek transparentności: twierdzą, że „wyrzucono do kosza” wnioski z pierwszych konsultacji oraz że środowiska sportowe miały wcześniej znać kierunek koncepcji i "mobilizować" swoich członków do udziału w ankietach, co – według nich – zaburzyło obraz preferencji. Miasto akcentuje z kolei, że koncepcja powstała „po analizie wniosków i opinii” oraz po wizji lokalnej, a rozwiązania mają „łączyć potrzeby” z obu etapów procesu. To starcie narracji – i sedno obecnego sporu.
Dopilnować sprawy postanowił radny Łukasz Maslona, miejski działacz społeczny, Wiceprzewodniczący Rady Miasta Krakowa, współzałożyciel Koalicji Ruchów Krakowskich "Wspólnie dla Miasta", który złożył w tej sprawie interpelację do prezydenta. "Istotnym elementem jest dla mnie również wybór przeznaczenia części terenu pod boisko do baseball’a. Proszę o informację, w ilu ankietach wskazano to przeznaczenie terenu sportowego, oraz informację, skąd pochodzą osoby wybierające ten cel? Jest to o tyle istotne, że pierwszy raz spotykam się takim postulatem, którego nie było w ankiecie konsultacyjnej. Proszę ponadto o informację, jaka jest struktura zamieszkania i wiekowa osób, które wskazały właśnie tę opcję? Nadmienię, że w ankiecie były opcje do wyboru: Dzielnica IX Łagiewniki-Borek Fałęcki, Dzielnica X Swoszowice, Dzielnica XI Podgórze Duchackie, Inna Dzielnica Krakowa i Nie mieszkam w Krakowie." - zauważył w swoim komentarzu pod postem Akcji.
„Park dla krakowian czy atrakcja dla turystów?”
Akcja krytykuje pomysł projektowania Białych Mórz jako celu „dla wszystkich”, obawiając się powtórki z Zakrzówka – nadmiernej frekwencji i „zadeptywania” przyrody. Wskazuje, że w okolicy istnieje już duży, zwykle pusty parking przy Centrum Jana Pawła II, a teren jest dobrze skomunikowany transportem zbiorowym, więc tworzenie nowych miejsc parkingowych i dróg wewnętrznych byłoby – w ich opinii – niepotrzebną ingerencją w zieleń. Według aktywistów budynki z funkcjami konferencyjnymi i gastronomicznymi to krok w stronę przekazania zarządzania infrastrukturą podmiotom prywatnym, co grozi ograniczeniem ogólnodostępności.
Miasto odpowiada, że planuje możliwie małą ingerencję i „koncentrację ruchu”, aby nie zniszczyć siedlisk. Zwraca też uwagę, że ekspozycja dziedzictwa poprzemysłowego (jak zasobnik wyrobiska) ma służyć edukacji i budowaniu tożsamości miejsca. Przypomnijmy, że z zakładami "Solvay" związana jest postać Jana Pawłea II. Karol Wojtyła pracował w dawnej krakowskiej fabryce sody jako robotnik fizyczny w latach 1940–1944. Zatrudnienie w tej niemieckiej fabryce (Ostdeutsche Chemische Werke) pozwoliło mu uniknąć wywiezienia do Niemiec podczas II wojny światowej. Początkowo pracował w kamieniołomach na Zakrzówku, a następnie został przeniesiony do samej fabryki przy ulicy Zakopiańskiej, gdzie zajmował się oczyszczaniem wody i przenoszeniem worków z odczynnikami.
Dlaczego emocje są tak duże?
Białe Morza to obecnie jeden z nielicznych obszarów dzikiej przyrody w Krakowie. W pamięci mieszkańców świeża jest, budząca wciąż kontrowersje, transformacja Zakrzówka. Unikatowy zakątek wokół skał Twardowskiego zamienił się w oblegane kąpielisko, wciąż zanieczyszczane przez mieszkańców i turystów. Choć obok jest użytek ekologiczny, który ma chronić przed coraz bliższą zabudową i piękny, dziki park, sam zalew z osiatkowanymi ścianami, stracił swój urok. Nic dziwnego, że część krakowian woli na Białych Morzach pozostawienie „parku dzikiego” i minimalnego wyposażenia, a choć inni oczekują konkretnych funkcji sportowo-rekreacyjnych. Na przecięciu tych oczekiwań rodzi się dzisiejszy konflikt.
Trudno pogodzić dwie wizje — dostępność dla mieszkańców i jak najmniejszą ingerencję w naturalną zieleń. Choć obie strony deklarują troskę o przyrodę, różnią się odpowiedzią na pytanie: ile infrastruktury jest jeszcze „kompatybilne” z dziką zielenią? I kto, w praktyce, ma być głównym beneficjentem – okoliczni mieszkańcy spacerujący po łąkach, czy też szersze grono krakowian, w tym środowiska sportowe?
Dwie narracje, jeden teren – i decyzje, których nie da się cofnąć
Białe Morza to nie tylko postindustrialny krajobraz, który przez lata w posiadanie wzięła dzika przyroda. To dziś papierek lakmusowy miejskiej polityki przestrzennej: jak udostępniać cenne tereny zielone, by nie straciły swojej wartości? Kraków przesuwa się od kontrowersyjnych pomysłów w rodzaju pola golfowego ku „zielonemu parkowi z elementami rekreacji”, co już samo w sobie jest dużą zmianą wobec planów poprzednich władz. Akcja Ratunkowa odpowiada: „to za mało” – i domaga się parku w wersji możliwie dzikiej, bez wyspecjalizowanych funkcji, które ściągają operatorów i komercyjne modele utrzymania. Argumenty to coraz mniejsze obszary naturalnej przyrody, tak doceniane przez mieszkańców. Przykładem, obok Zakrzówka, mogą być podgórskie Krzemionki, gdzie właśnie budowane są parkingi i gmach Muzeum KL Plaszow. To instytucja potrzebna i idea słuszna, ale realizowana również kosztem dzikiej przyrody, która teren po byłym obozie wzięła we władanie. Warto też dodać, że w corocznym Budżecie Obywatelskim Krakowa największym zainteresowaniem mieszkańców cieszą się właśnie "zielone projekty", w tym zrywanie z betonem i zazielenienie miasta.