sobota, 19 marca 2022 07:00

Wojna zaskoczyła ich w Polsce. "Moja rodzina wciąż jest tam..."

Autor Patryk Trzaska
Wojna zaskoczyła ich w Polsce. "Moja rodzina wciąż jest tam..."

"Na początku bardzo się bałam. Moja rodzina została na Ukrainie" mówi Miriam, tegoroczna maturzystka z krakowskiego liceum. "Codziennie, poza informacjami płynącymi od mojej rodziny, śledzę informacje na różnych portalach w Internecie" zwierza się Daria, która studiuje na UJ-ocie. "Wojna jest zła i nikt nie powinien jej doświadczać" podsumowuje Anastasiia, która z rodziną mieszka od kilku lat w Krakowie. Jak młodzi Ukraińcy odnajdują się w wojennej rzeczywistości, która zaskoczyła ich, tutaj w Polsce?

Sytuacja na Ukrainie z dnia na dzień wygląda coraz tragiczniej. Ogrom zniszczeń i kryzys humanitarny to obraz smutnej rzeczywistości, w której przyszło nam żyć. Wielu obywateli Ukrainy jest już  w Polsce od dłuższego czasu. Są to zarówno ludzie młodzi, jak i ci starsi. Ich historie często są bardzo różne, jednak wszyscy z przejęciem śledzą informacje napływające z ojczyzny. Jak ludzie młodzi odnajdują się w tej rzeczywistości tutaj, w Polsce?  

Ta sama ojczyzna, różne historie

Nasi rozmówcy nie przyjechali do Polski w ostatnich tygodniach. Każdy z nich jednak czuje się obywatelem Ukrainy. Ich historie różnią się od siebie znacząco. - Do Polski trafiłam 2 lata temu, dzięki Karcie Polaka. Była to ciężka decyzja nie tylko  dla mnie, ale również dla rodziny. Moi rodzice chcieli, abym w Polsce zdobyła wykształcenie, którego nie mogła mi zagwarantować szkoła ukraińska. Pochodzę z obwodu krymskiego więc, pomimo, że mam 19 lat to wiem, jakie to uczucie uciekać przed wojną - mówi Miriam, tegoroczna maturzystka, które chodzi do jednego z krakowskich liceum.

Czasem o przenosinach do Polski decydował przypadek. Tak było w przypadku 17- letniej Anastasii. - Moja przygoda z Polską zaczęła się niepodziewanie. Trenowałam karate na Ukrainie, z kolei zawody miały się odbyć właśnie w Polsce. Moim rodzicom bardzo się tu spodobało i tak już tu zostaliśmy. Początkowo bariera językowa była drobnym problemem, choć dało się dogadać. W samej nauce języka bardzo pomogło mi, że byłam otoczona przez ten język z każdej strony. Dlatego szybko się też go nauczyłam - mówi nasza rozmówczyni.

Zupełnie inaczej wyglądała historia Darii. - Wychowałam się na Ukrainie i również tam zdobywałam wykształcenie. Zostałam lekarzem, a później  pracowałam jako zastępca kierownika podstawowej opieki zdrowotnej w Odessie. W zeszłym roku udało mi się wygrać grant w ramach Programu Kirklanda. Dzięki temu we wrześniu ubiegłego roku zaczęłam studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. Chciałam wykorzystać zdobytą wiedzę w pomocy na Ukrainie, jednak  w obecnej sytuacji ciężko myśleć o powrocie tam - mówi.

Pierwsze kroki w Polsce

Odnalezienie się w obcym Państwie nie jest proste. Inni ludzie, kultura, czy język. To trudne dla dorosłego, a co dopiero dla młodej osoby. Trzeba poukładać sobie życie w innej rzeczywistości O tym również wspomina Miriam. - Na początku bardzo się bałam. Moja rodzina została na Ukrainie, ponieważ prowadzi tam przedsiębiorstwo, bez którego nie mielibyśmy za co żyć. Nie było to proste, ale nawet pomimo obecnej sytuacji nie ma innego wyjścia. Języka nauczyłam się szybko, nigdy nie miałam z tym problemu. W szkole chodziłam na dodatkowe zajęcia, na których nauczyciele dawali z siebie wszystko, aby mi pomóc. a przy tym okazywali mi wsparcie, którego potrzebowałam. Polacy też byli bardzo mili. Nie słyszałam komentarzy o moim pochodzeniu. Zamiast tego często pytali, o to jak wygląda kultura ukraińska. To bardzo miłe i dzięki temu szybko się zaaklimatyzowałam - mówi młoda imigrantka.

Jak słyszymy głos Miriam nie jest odosobniony - Dosyć szybko przyzwyczaiłam się do nowej rzeczywistości. W szkole miałam dodatkowe zajęcia, aby pracować nad językiem, a z klasy nie płynęły złośliwości wynikające z faktu, że jestem Ukrainką. Oczywiście docierały do mnie informacje od innych moich kolegów i koleżanek, że nie każdy miał tyle szczęścia co ja pod tym względem, ale to były pojedyncze przypadki - opowiada nam kolejna rozmówczyni, Anastasiia.  

Wojenna rzeczywistość

Jak młodzi Ukraińcy mieszkający w Polsce od kilku lat zareagowali na wojnę w ich ojczyźnie? - Pochodzę z południowej części Ukrainy. Moja rodzina wciąż tam jest. Oczywiście namawiam swoich, aby uciekali stamtąd, ale... to nie jest proste podjąć z dnia na dzień decyzję o zostawieniu wszystkiego i wyjechaniu do innego kraju. Kontakt jest bardzo utrudniony. Po ostatnich bombardowaniach nie miałam kontaktu z rodziną. Teraz na szczęście udało się przywrócić połączenie, ale proszę wyobrazić sobie te emocje. Pół miasta jest w gruzach, mosty i inna infrastruktura jest wysadzana, aby nie przepuścić ruskich dalej. Po sąsiedniej wsi już chodzą wojska rosyjskie. Wchodzą do mieszkań, do prywatnych budynków, przeszukują, wyprowadzają ludzi z własnych podwórek. To wszystko sprawia, że dla zwykłych ludzi jest to bardzo niebezpieczne. Teraz jest już lepiej, ale ten "spokój" nie jest trwały. Tak naprawdę wojnę mamy już osiem lat na Donbasie, ale teraz kiedy to jest na taką skalę i tak blisko nas, jest to nie do pomyślenia. Emocje są we mnie nawet podczas pobytu tutaj. Codziennie, poza informacjami płynącymi od mojej rodziny, śledzę informacje na różnych portalach w Internecie. Jest to koszmarna sytuacja dla nas wszystkich, nikomu tego nie życzę - relacjonuje pochodząca z Wozneseńska, Dariia.

Ogrom serc w Polsce  

Wielkie wrażenie na mieszkających w Polsce Ukraińcach robi olbrzymia pomoc ze strony Polaków. Sami tez włączają się w pomoc dla swoich rodaków, uciekających przed wojną. - Ja miałam to szczęście, że mieszkam tu już na tyle długo, aby funkcjonować w taki sposób, by nie potrzebować aż tak dużego wsparcia, jakie płynie obecnie dla moich kolegów i koleżanek z Ukrainy. Nie oznacza to jednak, że nie zaangażowaliśmy się z moimi rodzicami w pomoc dla potrzebujących. W szkole i nie tylko widzę ogrom zbiórek dla Ukraińców. To naprawdę sporo znaczy i cieszę się, że Polacy aż tak bardzo zaangażowali się w pomoc. Każdy pomaga na ile może, nie ma kłótni, jest tylko jedność. Wojna jest zła i nikt nie powinien jej doświadczać - mówi Anastasiia.

Nie jest to odosobniony głos. Dariia podkreśla, że nie ważne, w jakim jest się wieku, gdzie się mieszka, czy co się robi na co dzień. Na każdym kroku widać Polaków, którzy chcą włączyć się w różnego rodzaju akcję charytatywne. - Nie raz, jak idę do nawet małego sklepu na zakupy, to widzę Polaków kupujących różnego rodzaju artykułu spożywcze, pieluchy, czy środki czystości. Od razu widać, że ilości, jakie biorą są po to, aby właśnie część z tych rzeczy przekazać potrzebującym. Ciężko mi o tym mówić, ponieważ dopóki nie doświadczy się takiej dobroci, to nie zna się tego uczucia. Mówić o wdzięczności, czy szczęściu to nic nie powiedzieć. Za każdym razem coś mnie chwyta za serce, jak mam ten obraz przed oczami. Jedyne co mogę powiedzieć, to dziękuję. Bardzo dziękuje - mówi.

Jak zorganizować pomoc?

W ogromie informacji o zbiórkach, czy akcjach charytatywnych, trzeba pamiętać o celu jakim jest niesienie pomocy. Jak można włączyć się akcję pomocy dla Ukrainy? - Wydaję mi się, że tych akcji jest tak dużo, że każdy znajdzie formę pomocy, która mu odpowiada. Ja, osobiście zaangażowałam się w pomoc tym, którzy uciekli przed wojną do Polski, ale nie wiedzą co dalej. Mieszkam w małym mieszkaniu, więc nie jestem w stanie przyjąć nikogo, ale regularnie chodzimy z moim chłopakiem np. na dworzec i rozdajemy herbatę czy bułki. To może się wydawać prozaiczne, lecz czasem ludzie najbardziej tego potrzebują. Dużo też daje zwykła rozmowa i okazanie wsparcia - mówi Miriam

A co z pomocą, która trafia na Ukrainę? W jaki sposób da się coś takiego zorganizować i jakie problemy się z tym wiążą? - Osobiście zaangażowałem się w wysłanie konwoju z artykułami żywnościowymi oraz środkami higieny. Duży był problem z zorganizowaniem pojazdu, który wyprawi się na Ukrainę. Kiedy już to załatwiliśmy, okazało się, że jest inna przeszkoda. Bardzo trudno przejechać obecnie przez Ukrainę, nie napotykając się na oddziały rosyjskie. Dużo się w mediach mówi o pomocy dla dużych miast takich jak Kijów, Lwów, czy Charków, ale problem jest w mniejszych miejscowościach. Często nie ma prądu i wody. Sklepy jak są pootwierane, to nikt nie ma pieniędzy, aby coś kupić. Lokalne władze starają się zapewniać podstawowe produkty, ale nie na długo to starcza. Jest tam często katastrofa humanitarna. I właśnie do takich, najbardziej potrzebujących najtrudniej jest nam dotrzeć z pomocą. Ciężko nam znaleźć możliwość wysłania konwoju właśnie tam. Gdyby to się udało byłabym bardzo wdzięczna. Pomimo problemów, działamy dalej i pomagamy, jak tylko możemy - mówi Dariia.

Nasi ukraińscy rozmówcy w obecnie sytuacji robią co mogą, aby pomóc swoim rodakom w ogarniętej w wojnie Ukrainie. Wszyscy podkreślają, że wojna jest zła i nikt na nią nie zasługuje. Wszyscy też zgodnie twierdzą, że wierzą w zwycięstwo i powrót do normalności.

fot: Twitter/Defence of Ukraine/arch. prywatne

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka