środa, 30 września 2020 15:56

Dramat w Toruniu. Pan Wojciech zmarł, bo zabrakło dla niego respiratora

Autor Marzena Gitler
Dramat w Toruniu. Pan Wojciech zmarł, bo zabrakło dla niego respiratora

O tym, że może zabraknąć respiratorów dla chorych na COVID przekonały świat dramatyczne zdjęcia i informacje z Włoch. Po 7 miesiącach walki z epidemią pierwszy taki przypadek zdarzył się w Polsce, w Toruniu, 26 września.

O okolicznościach śmierci zakażonego koronawirusem 70-latka poinformowała na Facebooku Parafia Św. Katarzyny w Radzikach Dużych (w województwie kujawsko-pomorskim, w powiecie rypińskim, w gminie Wąpielsk), przy której od 7 miesięcy mieszkał Pan Wojciech. Przyjechał tu na urlop z DPS-u w Szczutowie, w którym mieszkał. Został na dłużej, bo wydawało się, że na plebanii będzie bezpieczniej niż w DPS-ie, w których dochodziło w całym kraju do powstawania ognisk koronawirusa.

Pan Wojciech zakaził się najprawdopodobnie od księdza, który jak zam przyznaje nie nosił maseczki w szkole, w której pracował. "Nic nie mogę zmienić. Cofnąć czasu. Zmotywować siebie bardziej do systematycznej troski o ochronę. Zabezpieczyć domu przed przenikaniem śmiertelnego niebezpieczeństwa. To już było. Mam pozytywny wynik na obecność koronawirusa. Ale pewnie nie wiedziałbym o tym, gdyby nie badanie, wykonane najpierw dla p. Wojciecha, pensjonariusza DPS-u, który nieprzerwanie mieszka na plebanii od początku marca br. Wiosną, na początku pandemii, zrobiłem tak, w przekonaniu, że ochronię go przed niebezpieczeństwem zakażenia. Kiedy teraz wiozłem p. Wojciecha na pogotowie i widziałem, jak trudno mu oddychać, nie podejrzewałem jeszcze, że został przeze mnie zakażony. Koronawirus w jego organizmie już się namnażał. Dziś leży zaintubowany na oddziale zakaźnym, a dyżurna p. lekarz mówi przez telefon, że to stan krytyczny. On tak kochał życie, cieszył się ładną pogodą, troszczył o rośliny i zwierzęta. Kochał ludzi. Towarzyszył osobom, które przeżywały śmierć swoich bliskich. Widząc ich rozpacz, mówił: „Jeśli bym mógł, oddałbym swoje życie w zamian, abyś tak nie płakała”. To niezwykle wrażliwy człowiek. (...) Od dawna wiedziałem, że jako alergik, jestem szczególnie narażony na zakażenie koronawirusem. Nie używałem jednak maseczki w klasie, podczas lekcji. Mój organizm łatwo „przyswoił” wirusa. Ja przeszedłem zakażenie łagodnie. Organizm p. Wojciecha nie był w stanie zwalczyć zagrożenia. Umiera na Covid 19, a nie choroby współistniejące. Mój brak rozsądku sprowadził na niego śmierć!" - napisał ks. Jacek Dutkiewicz.

Bezpośrednią przyczyną śmierci Pana Wojciecha był jednak brak wolnego respiratora w chwili, gdy go potrzebował. "Dziś w nocy zmarł na oddziale zakaźnym Szpitala Bielańskiego w Toruniu, śp. Pan Wojciech. Ostatni tydzień trwała walka lekarzy z chorobą Covid 19. Podawano leki pobudzające organizm do zmagania z wirusem, ale w ostatnich dniach zabrakło respiratora, dostępnego w okolicznych klinikach, aby odciążyć organizm. Miejsce w sali covidowej na Bielanach, zostało przyznane 35-letniej zakażonej kobiecie. Pani Doktor, łamiącym się głosem, informowała nas o tak podjętej przez lekarzy decyzji. Pan Wojciech odchodził w samotności i niewyobrażalnym cierpieniu." - relacjonuje Parafia św. Katarzyny.

Ksiądz Dutkiewicz przyłączył się też do apelu rzecznika prasowego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu, który w dniu 30 września br., przed kamerami TVN24 zaapelował do Ministerstwa Zdrowia o zwiększenie liczby respiratorów na oddziałach zakaźnych w szpitalach województwa kujawsko-pomorskiego. Dla zilustrowania problemu podawał przykład pana Wojciecha. W miniony czwartek odmówiono mu przyjęcia do jednoimiennego szpitala w Grudziądzu, a w sobotę zabrakło miejsca w sali covidowej w Toruniu, bo ratowano życie młodszej pacjentki. Na pytanie redaktora, czy jest to najgorszy moment załamania w służbie zdrowia, dr Janusz Mielcarek odpowiedział: „Nie. Może dojść do tego, że będziemy odłączać jednych chorych, by ratować innych." W Toruniu są dwa respiratory dla chorych z Covidem 19. "My nie jesteśmy w stanie sprowadzić specjalistycznych urządzeń medycznych, ale możemy chronić siebie przed zakażeniem, a tym samym będziemy mogli chronić innych." - napisał w apelu duchowny.

❗❗❗Apel❗❗❗ Przyłączam się do apelu rzecznika prasowego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu, który w dniu 30...

Posted by Parafia św. Katarzyny w Radzikach Dużych on Wednesday, September 30, 2020

Historię Pana Wojciecha opisała toruńska "Wyborcza". Mężczyzna był pacjentem oddziału zakaźnego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego przez kilka dni. W sobotę jego stan się pogorszył i lekarze zdecydowali o przeniesieniu go na oddział intensywnej terapii do budynku głównego szpitala na Bielanach. Są tam dwa miejsca dla pacjentów z Covid-19.

Placówka potwierdziła, że oba miejsca na Bielanach były w sobotę zajęte przez pacjentów w ciężkim stanie. Lekarze Szpitala Zakaźnego szukali dla Pana Wojciecha miejsca na oddziale intensywnej terapii w innym szpitalu w regionie. Początkowo takie miejsce znalazło się w Grudziądzu, ale po chwili okazało się, że ptrzyjęto tam kogoś innego. Okazało się, że miejsc na intensywnej terapii dla chorych na Covid-19 nie ma także w innych szpitalach regionu. Niestety, w międzyczasie pacjent zmarł.

Janusz Mielcarek, rzecznik bielańskiego szpitala w rozmowie z "Wyborczą" podkreślił, że problemem nie jest brak sprzętu, bo respiratory w placówce są. Nie ma komu jednak ich obsługiwać, bo brakuje odpowiednio wykwalifikowanego personelu. Brakuje anestezjologów i pielęgniarek, którzy mogliby obsłużyć sprzęt i odpowiednio zająć się pacjentami w najcięższych stanach.

Nie wiadomo, czy to pierwszy przypadek, gdy chory umiera, bo zabrakło dla niego respiratora, na pewno pierwszy nagłośniony. Czy w związku ze wzrostem zakażeń w całej Polsce takich historii będzię więcej?  

fot. ilustracyjna

koronawirus najnowsze informacje

Polska - najnowsze informacje

Rozrywka