Pomazane bohomazami przejścia podziemne przypominają czasem scenografię z filmów gangsterskich, a nieprzyjemne wrażenia potęgują zapachy budzące skojarzenia z brudną toaletą. W wielu miejscach przedostanie się na drugą stronę jezdni, zamiast kilku kroków na powierzchni wymaga przebycia dziesiątek śliskich i stromych schodów.
Windy jeżeli w ogóle zostały zainstalowane, to często są zepsute. W efekcie tunele bywają trudną do pokonania przeszkodą dla wielu mieszkańców, którzy jak tylko mogą, unikają korzystania z czegoś, co w założeniu miało być przecież udogodnieniem. Niestety nie zawsze łatwo jest jednak dostępna jakaś alternatywna droga, więc piesi często nie mają wyboru.
Większość przejść podziemnych w Krakowie powstała w latach 70-tych i 80-tych ubiegłego wieku. Planiści snuli wtedy wizje budowania w centrum miejskich autostrad, a przestrzeń chciano w całości podporządkowywać pod ruch samochodowy. Realizując podobne koncepcje w USA, wylano w centrach miast morze betonu. Szybko się okazało, że dobudowywanie kolejnych pasów prowadzi do zwiększania ruchu i powstaje swoiste błędne koło. Dlatego w wielu amerykańskich metropoliach mimo kolejnych inwestycji korki były coraz większe, a poprzecinane olbrzymimi arteriami centra miast stały się miejscami trudnymi do życia, które są mało przyjazne dla ludzi. W Krakowie miłośnikom betonu na szczęście nie udało się zrealizować wielu radykalnych wizji, ale można odnieść wrażenie, że niektóre tunele podziemne są niechlubnymi pamiątkami po pomysłach prowadzenia autostrad przez centrum Krakowa.
Jedno z problematycznych przejść podziemnych znajduje się pod bardzo popularnym skrzyżowaniem ulic Lubicz, Basztowej i Westerplatte. W tym miejscu nie ma pasów na powierzchni i żeby przedostać się na drugą stronę jezdni będącej dosłownie na wyciągnięcie ręki, trzeba pokonać prawdziwy tor przeszkód. Od strony ul. Westerplatte konieczne jest przejście ponad 50 stopni i trzech zakrętów w długim tunelu. W dodatku winda znajduje się tylko po jednej stronie, więc osoby mające problem z poruszaniem się mogą zjechać na dół, ale co mają zrobić dalej? Dochodzące do skrzyżowania ulice są stosunkowo wąskie, widoczność jest dobra, a ruch samochodów został tutaj mocno ograniczony. Dlatego w tym wypadku ciężko jest znaleźć jakiś argument za zmuszaniem ludzi do schodzenia pod ziemię. Na Starym Mieście jest kilkadziesiąt podobnych lokalizacji, gdzie piesi przechodzą przez tory tramwajowe i w związku z tym nic złego się nie dzieje. Gdyby na powierzchni były wyznaczone jako alternatywa pasy, to osoby wysiadające z tramwaju bardzo łatwo i szybko mogłyby się przesiadać. Składy i tak się zatrzymują przed przystankami, więc wprowadzenie zmian nie miałoby wpływu na ich czas przejazdu. Dlatego wydaje się, że pod ziemie zamiast pieszych, raczej powinni zapaść się ze wstydu tylko twórcy tego drogowego absurdu.
Z kolei na skrzyżowaniu ulic Rakowickiej, Lubomirskiej i Wita Stwosza od wielu lat problemem są niedziałające windy. W przeszklonych kabinach wyrosły nawet rośliny zamieniając je w osobliwe szklarnie. W tym wypadku powiedzenie, że czekając na coś, można zapuścić korzenie, nie jest przenośnią. Tunel w godzinach wieczornych stanowi dosyć nieprzyjemne miejsce i często można tam spotkać amatorów mocniejszych trunków. Przejście podziemne znajduje się pod ulicami, gdzie przed światłami i tak samochody zatrzymują się na dłuższą chwilę. W tym wypadku być może miałoby sens wyznaczenie również alternatywnego przejścia naziemnego, które dla wielu osób byłoby dużym ułatwieniem. Długo można by opisywać problemy z położonymi w różnych częściach miasta podziemnymi tunelami. Kłopotliwe są również m.in. przejścia pod ul. Wielicką, Rondem Czyżyńskim, czy al. Konopnickiej (koło Mostu Dębnickiego).
Pod koniec 2021 roku wskutek mojej petycji miasto zgodziło się wytyczyć pasy na ul. Pawiej (koło skrzyżowania z ul. Basztową), które zostały wymalowane dwa lata temu. Nowa "zebra" cieszy się bardzo dużą popularnością, a ruch samochodów i tramwajów na ulicy nadal pozostał płynny. Zmiana była dosyć powszechnie chwalona. Wcześniej udało się wywalczyć wyznaczenie pasów pod Jubilatem, co było efektem zaangażowania wielu mieszkańców. Ostatnio głośno jest w Polsce o nowym przejściu naziemnym przy ul. Marszałkowskiej, które szybko stało się bardzo popularne, nie powodując przy tym problemów. Skoro eksperymenty w wielu miejscach się udają, to może warto pójść teraz dalej. Brak przejść naziemnych sprawia, że piesi często nielegalnie przechodzą na powierzchni. Kierowcy siłą rzeczy nie spodziewają się przechodniów w miejscach, gdzie nie ma „zebry” i łatwo o wypadek. Często nie pomagają nawet barierki. Dlatego dopuszczenie możliwości przechodzenia przez jezdnię może w wielu sytuacjach poprawić bezpieczeństwo. Poza tym gruntowne przebudowy podziemnych tuneli wiązałyby się z wydatkami liczonymi w dziesiątkach milionów złotych.
Często przed wyznaczeniem pasów na jezdni przeciwnicy zmian straszą wszelkimi plagami, jakie mają spaść na miasto, gdy piesi będą mogli o zgrozo przejść przez ulicę. Mówi się o korkach i strasznych wypadkach, a potem zazwyczaj nic złego się nie dzieje. Choć oczywiście każda zmiana organizacji ruchu musi być dobrze przemyślana i wszystkie wątpliwości trzeba zawsze wyjaśnić. Wiadomo, że przejścia podziemne i kładki są jednak bardzo potrzebne w przypadku arterii tranzytowych. Miasto powinno być jednak przyjazne dla pieszych. Praktycznie każdy czasem, gdzieś się wybierze na piechotę, o ile ma to szczęście, że zdrowie mu na to pozwala.
Fot: Krzysztof Kwarciak












![AKTUALIZACJA [WIDEO] 20-metrowy słup ognia nad Krakowem. Wiemy, co tam się stało!](https://cdn.glos24.pl/2025/11/2021-05-18-Osiedle-Podwawelskie---Krak-w---2021-001--1-_w300.webp)






