Są po to, by zmienić podejście kobiet do swojego zdrowia i życia. Przekonują, że to od nas samych kobiet , a nie od ich lekarzy, aż w 60 procentach zależy to, jak będą się czuły i czy będą zdrowe. Pracownicy mieleckiej Fundacji SOS Życie każdego dnia docierają w najodleglejsze zakątki Podkarpacia i kobiecych umysłów, bo chcą przekonać, żeby się nie bać i żeby się badać.
Nowotwór, rak – słowa, które budzą grozę i dla wielu z nas brzmią jak wyrok. Boimy się, więc na wszelki wypadek uciekamy od problemu, nie chcemy wiedzieć, czy on może dotyczyć także i nas. – To niestety wcale nie odosobnione zachowania – mówi Łucja Bielec, założycielka Fundacji SOS Życie w Mielcu i dyrektor mieleckiego Ośrodka Diagnostycznego Chorób Nowotworowych. – Bardzo często nie umiemy podjąć walki o swoje życie, uciekamy w nadziei że problemy zdrowotne nas ominą, ale jak widzimy wokół, nowotwory mogą dotknąć każdego, bez względu na wiek czy płeć. Nie uciekajmy więc, nauczmy się bronić, przeciwdziałać.
Stawianie czoła demonom jest jednak bardzo trudne. Nawet jeśli wokół nas są tacy, którzy chcą nam pomóc.
Mielczanki to mają szczęście
Tak można powiedzieć, bo mają w swoim mieście Ośrodek Diagnostyczny Chorób Nowotworowych z gronem najwyższej klasy specjalistów. Mają Fundację SOS Życie, cytomammobus i Łucję Bielec, założycielkę fundacji niosącej pomoc już niemal 30 lat. To dzięki jej determinacji, mimo wielu trudności, fundacja jest, realizuje wspaniałe programy profilaktyczne i jednoczy wokół siebie wszystkich zainteresowanych tym, by kobiety nie umierały na raka nie cierpiały z powodu chorób, które powoli stają się epidemią naszych czasów. - I to właśnie muszą sobie uświadomić wszyscy, nie tylko kobiety, jak cennym darem jest nasze zdrowie – mówi Łucja Bielec. – Rola mężczyzn, którzy powinni pytać swoje żony, matki, córki o stan ich zdrowia, przypominać im o regularnych badaniach, też jest niezwykle ważna.
Mielczanki to mają szczęście, wydawałoby się, jednak prawda jest taka, że wiele mieszkanek Mielca, powiatu mieleckiego i całego Podkarpacia nie potrafi korzystać z tych możliwości. - Na mapie naszego województwa jest wiele białych plam, miejsc, gdzie wiele kobiet nie zostało nigdy przebadanych pod kątem raka szyjki macicy i raka piersi – podkreśla Łucja Bielec. – To między innymi powiaty tarnobrzeski, czy kolbuszowski, także rzeszowski i brzozowski. Dlatego z ogromną pomocą samorządów, kół gospodyń wiejskich także księży, docieramy tam naszym cytomammobusem, wysyłamy zaproszenia, przekonujemy i przypominamy każdego dnia, że zrobione raz na trzy lata badanie cytologiczne pozwoli nam wyeliminować całkowicie ryzyko zachorowania na raka szyjki macicy, a wykonana raz na dwa lata mammografia pozwoli nam uniknąć śmierci na raka piersi.
A jeśli rak, to co?
Nie ma takiego miesiąca, bywa, że i tygodnia, żeby do Ośrodka nie trafiały kobiety, u których nowotwór zdążył się już rozwinąć. Taka wiadomość dla kobiety, która przyszła tylko na badanie profilaktyczne, to prawdziwy szok. I każda przeżywa dramat w inny sposób, także jej rodzina. Jedne pozwalają się wziąć za rękę i wysłuchać, że choroba nie musi być końcem świata, że trafiając do fundacji mają szanse na dalszą diagnostykę i szybką ścieżkę leczenia. Inne chcą jak najszybciej uciec z miejsca, w którym dowiedziały się o chorobie. Uciekają, by cierpieć w samotności.
- Nigdy żadnej z kobiet nie zostawiamy bez opieki – zapewnia Lucja Bielec. – Nawet jeśli któraś z chorych pań tak szybko opuści nasz ośrodek, że nie zdążymy z nią porozmawiać, szukamy jej aż do skutku. Dzwonimy do lekarza rodzinnego, by pomógł, do rodziny, a jak trzeba nawet do księdza. Każdy sposób jest dobry, by dotrzeć do kogoś, kto potrzebuje pomocy.
Dlatego telefon Łucji Bielec nigdy nie jest wyłączony. Ten ciągły dyżur na wypadek gdyby ktoś potrzebował pomocy, trwa niezmiennie od lat.
Tak się to wszystko zaczęło
Swój początek Fundacja SOS Życie ma w prywatnym dramacie Łucji Bielec, która wiele lat temu musiała walczyć o życie swojego syna. – Byłam młodą matką, kiedy dowiedziałam się o chorobie nowotworowej syna - wspomina Lucja Bielec. Cztery lata trwało leczenie, gdy okazało się, że w kraju nie ma szans na szczęśliwy finał. Wtedy wyjechała do Francji. Tam powstało stowarzyszenie, które zbierało pieniądze na pomoc.
Dramat zakończył się zwycięstwem nad chorobą, a Łucja Bielec postanowiła, że tworząc w Mielcu fundację spłaci swój dług. I płaci go już 29 lat, każdego dnia walcząc ze wszystkimi przeciwnościami, na które napotyka jej fundacja, a na przestrzeni wszystkich tych lat było ich naprawdę sporo: nieporozumienia z NFZ, który na jakiś czas zaprzestał finansowania badań, sądowe dochodzenie swoich racji zakończone w końcu zwycięstwem, czy w końcu walka o to, by zmienić mentalność kobiet, które wciąż trzeba namawiać, by zadbały o swoje zdrowie.
Łucja Bielec – Założycielka Fundacji jest gościem wszystkich debat i konferencji na temat zdrowia kobiet i profilaktyki raka piersi i raka szyjki macicy.
W rodzinie siła
I choć tworzenie fundacji, która powstała dwa miesiące po szczęśliwym powrocie matki i syna z Francji, było niełatwe, jej założycielka postawiła na swoim. Zbierała pieniądze, kupiła mammograf, a dzięki projektowi finansowanemu przez Bank Światowy pod koniec lat 90-tych Fundacja SOS Życie stała się jednym z sześciu modelowych ośrodków w Polsce uczestniczących w dziesięcioletnim światowym programie Skryningu Raka Piersi i Raka Szyjki Macicy. To był prawdziwy sukces Łucji Bielec i jej rodziny, która w najtrudniejszych i najbardziej pracowitych chwilach była dla niej prawdziwą ostoją.
Niestety, ten ogromny i wart niemal 6 milionów dolarów projekt, który działał do 2006 roku, niestety przepadł. Z sześciu ośrodków diagnostycznych został tylko jeden – ten mielecki.
Ale zapał twórczyni fundacji, mimo przeciwności losu nigdy nie malał. Do pomocy w fundacji zaangażowała swojego męża, który pomógł najpierw wyremontować wypożyczony z Centrum Onkologii mammobus, a potem zaprojektował ich własny – fundacyjny, by ruszyć do tych do pacjentek, którym za daleko było do mieleckiego ośrodka.
Teraz najważniejszy jest projekt
Od 2018 Fundacja SOS Życie w partnerstwie z Samodzielnym Publicznym Zespołem Opieki Zdrowotnej w Kolbuszowej oraz Federacją Stowarzyszeń „AMAZONKI” realizuje Projekt o nazwie „Zdrowe i Aktywne Kobiety – ZAK – Profilaktyka raka piersi i raka szyjki macicy”, który jest współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego.
Projekt, który jest teraz zadaniem numer jeden fundacji, zapewni wsparcie dla 12960 kobiet z województwa podkarpackiego i będzie realizowany do 31 grudnia 2020 roku. Do tego czasu mielecka przychodnia na kółkach, czyli cytomammobus, odwiedzi kilka razy całe województwo podkarpackie, wyśle dziesiątki, a może nawet setki tysięcy zaproszeń dla kobiet i będzie czekać, aż wszystkie mieszkanki Podkarpacia w wieku od 25 do 69 lat skontrolują swoje zdrowie i zmienią swoje zdrowotne nawyki.
To ogromnie przedsięwzięcie, to nie tylko same badania profilaktyczne: cytologie i mammografie, ale też warsztaty edukacyjne na temat profilaktyki raka piersi i raka szyjki macicy oraz grupowe zajęcia edukacyjne dla lekarzy i płożonych z Regionu Podkarpacia. Bo jak każdego dnia podkreśla Łucja Bielec, kluczem do zdrowia są działania profilaktyczne. Dzięki nim nie damy się zaskoczyć rakowi piersi i szyjki macicy.