czwartek, 15 lipca 2021 08:19

Katastrofalne ulewy, zupełnie jak w 1997 r. Burmistrz: „Walczyliśmy do ostatniej chwili”

Autor Mirosław Haładyj
Katastrofalne ulewy, zupełnie jak w 1997 r. Burmistrz: „Walczyliśmy do ostatniej chwili”

W niedzielę 11 lipca popołudniu nad powiatem brzeskim przeszła potężna ulewa. W ciągu niecałej godziny spadło 80 litrów deszczu na metr kwadratowy. Straty są duże a na kilka godzin 12 tys. mieszkańców gmin Gnojnik i Czchów zostało bez bieżącej wody.

Front burzowy, który spowodował duże straty w Małopolsce swoim zasięgiem objął także powiat sądecki i tarnowski. Na Sądecczyźnie strażacy mieli pełne ręce roboty – woda zalała jezdnie, w wyniku czego kierowcy musieli liczyć się z ogromnymi utrudnieniami na drogach. Po raz kolejny mocno dotknięta ulewami została gmina Korzenna – to tam jeszcze trzy tygodnie temu walczono z ogromem zniszczeń po przejściu trąby powietrznej.

Podobnie sytuacja wyglądała w południowych gminach powiatu brzeskiego. W Czchowie w niedzielę o godzinie 19:00 zarządzeniem burmistrza został wprowadzony alarm przeciwpowodziowy na terenie gminy.

– Podczas ulewnych deszczów na terenie powiatu brzeskiego największa ich intensywność wystąpiła w gminie Czchów, gdzie do godziny 19:30 odnotowano 30 zgłoszeń. Działania strażaków prowadzone były także w gminach Dębno, Gnojnik i Brzesko, gdzie strażacy łącznie interweniowali 20 razy. W sumie w tym czasie na terenie powiatu odnotowaliśmy ponad 50 zgłoszeń. Większość z nich dotyczyła powalonych drzew, zalanych piwnic w budynkach mieszkalnych. Doszło również do podtopienia budynku handlowo-usługowego oraz stacji benzynowej na ternie gminy Czchów

– informował na gorącą w niedzielę wieczorem Dominik Machał rzecznik prasowy brzeskiej komendy PSP i dodał:

– Intensywne opady deszczu spowodowały również wystąpienie dwóch osuwisk ziemi. Jednego w miejscowości Piaski-Drużków, drugiego na odcinku autostrady A4 w miejscowości Mokrzyska. Trwają prace na ich usunięciem. Doszło także do zalania ujęcia wody pitnej w Czchowie w wyniku czego wstrzymano dostawy wody pitnej dla mieszkańców gmin Czchów i Gnojnik.

Posiedzenie sztabu

W poniedziałek, kiedy podsumowano interwencje okazało się, że w sumie w skutek intensywnych opadów deszczu jakie miały miejsce na terenie powiatu, brzescy strażacy odnotowali 65 zdarzeń. Ponad 40 zdarzeń odnotowano na terenie Gminy Czchów. Resztę w gminach Dębno, Gnojnik oraz Brzesko.

W skutek intensywnych opadów deszczu doszło do wtargnięcia wody do pomieszczenia przepompowni na ujęciu wody w Czchowie co spowodowało czasowe wstrzymanie dostawy wody pitnej dla ponad 12 tys. mieszkańców z terenu Gminy Czchów i Gnojnik. W poniedziałek 12 lipca w Czchowie odbyło się posiedzenie sztabu kryzysowego. W usuwanie skutków niedzielnej nawałnicy zaangażowane były praktycznie wszystkie siły ratownicze. Poza strażakami z PSP w Brzesku w akcjach brali udział druhowie z gminnych OSP w Czchwie (OSP Czchów, OSP Jurków, OSP Tymowa, OSP Biskupice Melsztyńskie, OSP Tworkowa, OSP Złota), Iwkowej (OSP Porąbka Iwkowska), Dębnie (OSP Dębno, OSP Łoniowa, OSP Łysa Góra, OSP Wola Dębińska) oraz Brzesku (OSP Bucze, OSP Jadownik, OSP Szczepanów). A pracy było i nadal jest dużo. Pozrywane drogi, uszkodzone i podtopione domostwa... Według wojewody małopolskiego Łukasza Kmity, prace porządkowe z pewnością potrwają:

– Usuwanie szkód w na południu małopolski po dzisiejszej ulewie może zając kilka dni. Wezbrana gwałtownie woda czyniła ogromne spustoszenie - niszcząc drogi, domostwa itp. Wiele gospodarstw jest podtopionych. Woda wdarła się także do ujęcia wody pitnej w Czchowie. 12 tysiące odbiorców z gmin Czchów i Gnojnik jest bez dostępu do bieżącej wody. W części gmin wprowadzono pogotowie przeciwpowodziowe

– napisał wojewoda na swoim facebookowym profilu.

Poziom wody jak w 1997 r.

W poniedziałek 12 lipca udało się nam porozwiewać z burmistrzem Czchowa Markiem Chudobą. W rozmowie z naszą redakcją włodarz miasta powiedział, że priorytetem podczas ulewy była ochrona ujęcia wody:

– W czasie ulewy chroniliśmy głównie przepompownię wody, ponieważ istniało duże zagrożenie, że zostaną zalane zbiorniki i pompy po prostu się spalą. Udało się ją uratować, o co walczyliśmy do ostatniej chwili. Wodzie zabrakło kilka centymetrów – dwa, trzy – do kryzy. Przelanie byłoby niebezpieczne ze względów epidemiologicznych. Bez wody zostałaby wtedy praktycznie cała gmina, bo jest ona zwodociągowana w ponad dziewięćdziesięciu procentach. Ponadto cześć wody sprzedajemy do Gnojnika, więc tam też byłby problem.
Budynek przepompowni wody/Fot.: UG Czchów
Budynek przepompowni wody/Fot.: UG Czchów

Włodarz gminy dodał, że najgorsze minęło:

– W tej chwili sytuacja jest opanowana, nie ma żadnych nowych zdarzeń. O godz. 12:00 (12 lipca – dop. red.) planuję odwołać stan alarmowy. Jednostki OSP wróciły do swoich remiz, są już po akcji. Natomiast były chwilowe przerwy w działaniu przepompowni, co nie znaczy, że brakowało wody. Wodę mieliśmy. Są na tyle wysokie rezerwy, że nie było sytuacji, by jej zabrakło. Jedynie mieszkańcy Gnojnika przez kilka godzin mieli ograniczenia, choć nie można powiedzieć, żeby jej brakowało, ponieważ przygotowali sobie wcześniej zapasy. Przerwa wynikała z tego, że musieliśmy wyłączyć wszystko i posprawdzać, czy nie wystąpiły jakieś nieszczelności w obiegu wody.

Oceniając sytuację zaistniałą w wyniku ulewy burmistrz Chudoba porównał ją z tą sprzed 24 lat.

– Poziom wody był bardzo wysoki, podobny jak w 1997 r. Różnica była tylko taka, że wtedy padało tydzień i wody stopniowo się podnosiły, a tutaj dosłownie w ciągu niecałej godziny spadło 80 litrów deszczu na metr kwadratowy. I to był problem. Wiadomo, że jesteśmy położeni na terenie górzystym, woda spłynęła z gór i na dole utworzyło się jezioro. Woda schodząc ze stoków spodobała powstanie wyrw, zaczynają się pojawiać osuwiska. Droga krajowa została dwukrotnie zatarasowana zwałami ziemi i z tego co słyszymy, podobny problem występuje na terenach prywatnych. Ulewa wyrządziła też duże szkody rolnicze. Mocno ucierpiała też infrastruktura drogowa – rowy, przepusty, zostały zerwane pobocza. Szkody nie powstały we wszystkich miejscowościach na terenie gminy. Ucierpiał głównie Czchów, Jurków, Wieś Tworkowa

– powiedział włodarz gminy i zapewnił:

– Jesteśmy przygotowani na ewentualne następne takie zdarzenie.

Gdyby przepusty były zrobione...

W opinii naszego rozmówcy głównym problemem był potok płynący przez Jurków, który nie był odpowiednio zabezpieczony przez Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie:

– W zarządzie Polskich Wód kilkakrotnie prosiliśmy o podniesienie i uzupełnienie wałów, likwidację zarośli w korycie. Gdyby nasze prośby spełniono, nie byłoby takich strat, bo przez Zelinę cały Jurków, całe centrum, różnego rodzaju instytucje i firmy zostały zalane. Stało się to tylko i wyłącznie przez to, że koryto nie było w stanie pomieścić mas wody, które były blokowane przez zadrzewienia. Gdyby przepusty były zrobione jak trzeba, to nie byłoby takich problemów.

Burmistrz poproszony o oszacowanie strat powiedział, że na chwilę obecną nie jest to jeszcze możliwe:

– Komisje w tej chwili wyszły w teren i trwa liczenie strat. W mieniu komunalnym są one poważne, jeśli chodzi o budynki i drogi. Wiadomo już, że będziemy musieli poddać remontowi przepompownię. Obliczanie szkód potrwa, ponieważ będą wyceniane szkody rolnicze a to są setki hektarów. Czy i jak roślinność zniosła ulewy będzie wiadomo w najbliższych dniach.

Fot.: Facebook/Łukasz Kmita (Józef Leśniak)

Brzesko

Brzesko - najnowsze informacje

Rozrywka