Fryzjerzy na Łotwie zaczęli przyjmować klientów w lasach lub na zamarzniętych jeziorach. Akcja jest odpowiedzią na trwający od 21 grudnia lockdown tej branży.
Sprawę nagłośniły lokalne media oraz AFP. "Inaczej nie możemy działać" - powiedziała w rozmowie z dziennikarzami fryzjerka Diana Silina, która rozstawiła swój sprzęt na zamarzniętym jeziorze w pobliżu Rygi. "Nie wiem, czy obecny sposób jest legalny, ale musimy spróbować - inaczej nie będziemy mieli żadnego dochodu" - stwierdziła.
W akcję włączyła się Ieva Brante, radna miejska z Rygi, która na swoim profilu na Facebooku opublikowała wideo z niecodziennej wizyty fryzjerskiej. "Oto co mnie skłoniło do wewnętrznego przekonania i zamętu wobec rządowych ograniczeń, które uważam za chaotyczne i obiektywnie bezpodstawne. Np. masaż w placówce medycznej, ale w gabinecie masażysty nie mogę. Podolog nadal pracuje w gabinecie, ale w salonie nie wolno pracować pedicure / manicure i fryzjerom. CSDD nadal przyjmuje egzaminy na prawo jazdy, ale instruktorzy nauki jazdy mają zakaz pracy. Takich przykładów jest mnóstwo. Taka nielogiczność w decyzjach rządu prowadzi do nieufności publicznych wobec władzy państwa. Pytliwe i obiektywnie bezpodstawne decyzje napędzają niechęć społeczeństwa do ich realizacji.Nie odmawiam K19 i nie kwestionuję znaczenia i potrzeby szczepień. Nie namawiam na obalenie rządu ani zwolnienia Saeimy. Nie zapraszam społeczeństwa do zamieszek.Wzywam rząd do podejmowania przemyślanych i logicznych decyzji opartych na doświadczeniu i wiedzy naszych i innych krajów.Będąc prawnikiem, wspieram ludzi w znajdowaniu legalnych sposobów obchodzenia przepisów, jeśli to pozwala im pracować i zarabiać na życie" - napisała.
Jednak kilka dni później poinformowała o decyzji policji państwowej o rozpoczęciu procesu wykroczenia administracyjnego.
foto: Fb Ieva Brante