Albercik to skrajny wcześniak, z 26 tygodnia ciąży. Ważył zaledwie 800 gram. Przeszedł szereg zabiegów operacyjnych, nie licząc już znieczuleń ogólnych do regularnych badań. Chłopcowi nie dawano wielki szans, jednak dzisiaj ma już 3-latka i brnie ku lepszemu życiu i funkcjonowaniu.
Skrajne wcześniactwo to wielka niepewna - jeśli już dzieciątko przeżyje ten koszmar, czeka go życie z ciągłymi rehabilitacjami i wsparciem logopedy i innych specjalistów.
- Albercik to skrajny wcześniak. Ważył zaledwie 800 gram. Przeszedł szereg zabiegów operacyjnych, nie licząc już znieczuleń ogólnych do regularnych badań. Nie dawano mu cienia nadziei na życie, dziś chłopczyk ma 3 latka i brnie ku lepszemu życiu i funkcjonowaniu. Skrajne wcześniactwo to wielka niepewna - jeśli już dzieciątko przeżyje ten koszmar, czeka go życie z ciągłymi rehabilitacjami, wsparciem logopedy i innych specjalistów. Albercik ma 3 latka, ale jest jak dziecko w wieku niemowlęcym. Nie chodzi, nie mówi, nie je samodzielnie. Przez 17 miesięcy od urodzenia przebywał na oddziale intensywnej terapii. Tam, odwiedziny dziecka możliwe były tylko na chwile każdego dnia. W czasie pandemii w ogóle. Pozostawiony w czterech ścianach szpitalnych, przezywał koszmar. Koszmar samotności, widoku specjalistycznych sprzętów, zupełnie obcych mu ludzi. Po 17 miesiącach szpitala, w późniejszym czasie również okresowo hospitalizowany. W tym czasie przechodził kilkukrotnie zapalenie płuc, infekcje, duszności. Pięciokrotnie umierał, pięciokrotnie wygrał walkę o życie. Na intensywnej terapii rodzice widzieli spadającą saturację poniżej normy. W ostatnich momentach saturacja wskakiwała na właściwy tor. Główną zmorą Albercika jest mikrocja obustronna, a zatem niewykształcenie się małżowin usznych po obu stronach. Chłopczyk będzie poddany kilkunastu operacjom rekonstrukcyjnym uszu. Uszka "tworzy się" z chrząstki żebrowej. Ryzyko jest bardzo duże. Koszta operacji ogromne. Na domiar złego, chłopczyk ma zwężone przewody słuchowe i głęboki niedosłuch.Chłopczyk ma jeszcze założoną rurkę tracheotomijną do oddychania (w szyi), która pomaga mu oddychać, przez to nie jest wstanie zacząć uczyć się mówić i samodzielnie jeść. Taką rureczkę trzeba wymieniać 2 razy w miesiącu, robią to rodzice dziecka, a to przecież wielka odpowiedzialność. Dziecko nie zawsze chce współpracować, rodzice muszą wtedy szybko reagować na wypadek niechcianej duszności. Temu wszystkiemu pomagają wszelakie sprzęty medyczne, do których obsługi rodzice również musieli być przeszkoleni na szpitalnym oddziale. Tutaj trzeba mieć głowę na karku, by na czas właściwie opanować sytuacje. Rodzice są w trakcie dekaniulacji dziecka, to jednak wiąże się z regularną nauką samodzielnego oddychania. Mama chłopczyka przeszła szereg szkoleń medycznych, sama podjęła się tego trudnego wyzwania. Nie chciała, by ktokolwiek z grona medycznego jej w tym pomagał. Albercik karmiony jest do specjalnej stomii, która znajduje się w brzuszku dziecka. Rodzice pod okiem logopedy starają się,by chłopczyk nauczył się samodzielnego jedzenia. Dzień w dzień maluch ma zapewniony trening przełykania pokarmów.To wiąże się z codziennymi masażami, mama szkoli się pod tym kątem na każdych zajęciach u logopedy. Dzięki wspaniałym szkoleniowcom z Ośrodka "Orew " widać efekty tej pracy. Na domiar złego, chłopczyk ma założoną zastawkę komorowo-otrzewnową. Przechodzi ona z komory mózgu aż do otrzewnej. Założono ją wskutek wodogłowia, jakie wystąpiło u dziecka po wylewach dokomorowych. Wcześniaki bowiem są narażone na wylewy krwi do mózgu, ponieważ ich organizm jest bardzo słaby i nierozwinięty. Taką zastawkę można założyć mniej więcej wtedy, gdy dziecko waży 3kg. Wylewy dokomorowe miały miejsce u Albercika w 4 dobie życia. Od razu wówczas zamiast zastawki miał założony dwukrotnie, operacyjnie tzw. Zbiornik Rickhama, z którego odciągano nadmiar płynu mózgowego przy użyciu igły. Kiedy miał 2.5 roku wykryto krytyczne zwężenie oskrzela,rodzice pod ogromnym ryzykiem podjęli decyzje o operacji synka. Gdyby nie ona, mogłoby dojść do amputacji płuca. Pierwsza z operacji zakończyła się niepowodzeniem, dopiero druga dała rezultat. Na szczęście chłopczyk to przetrwał. Jest bardzo silnym dzieckiem, pogodnym i bystrym. Rozumie otaczający go świat, uwielbia książki. Szpitalne mury, inkubator nie pozwalały w żaden sposób na rozwój dziecka. Dziś chłopczyk wymaga intensywnej rehabilitacji, każdego dnia. Tutaj również mama chłopczyka musi wykazywać się znajomością kolejnych ćwiczeń, które pomogą mu w walce o sprawność. Jako mama jego odtrąciłam złe wyrocznie lekarzy jakie dawali na niego w jego ciężkim stanie. Chłopczyk nauczył się już samodzielnie siedzieć. Przed nim trudna droga do postawienia pierwszych kroczków.Synek ma też Mikrocję po obydwu stronach tak zwane nieukształtowane uszka.Ogólnie jaka kwota jest do zebrania to 100.000tys złotych.
Foto: Gabriela Hajos