Kraków od lat stoi murem za schroniskiem przy ul. Rybnej: pomaga w zbiórkach, tłumnie adoptuje, a gdy w 2024 r. nadeszły siarczyste mrozy — mieszkańcy zabrali ze schroniska ponad sto zwierząt do domów tymczasowych. Dziś rzesza ludzi, którzy na co dzień karmią, leczą i sprzątają boksy, mówi: „to misja, ale i ciężka praca” — i domaga się podwyżek oraz realnych norm pracy. Spór zbiorowy z KTOZ wszedł w etap mediacji.
Miasto sercem ze zwierzakami — i z ludźmi, którzy je ogarniają
Kraków lubi pomagać schronisku. Co roku „Gwiazdka dla zwierzaka” zapełnia magazyny karmą, kocami i legowiskami, a zimowe zbiórki biją rekordy. W styczniu 2024 r. — po apelu schroniska — mieszkańcy ustawili się w kolejkach, by zabrać psy z zewnętrznych wybiegów na czas mrozów. „Ponad 100 zwierząt trafiło do domów tymczasowych i stałych (…) mamy łzy w oczach” — relacjonowała placówka. Były też krytyczne głosy o zbyt szybkim tempie akcji, ale bilans był zaskakujący: setki osób gotowych wziąć zwierzę na kanapę, choćby na kilka tygodni. To obraz Krakowa, który nie przechodzi obojętnie.
Za tymi historiami stoją ludzie: opiekunki i opiekunowie, technicy, lekarze, kierowcy. To oni o świcie myją i karmią, podają leki, asystują przy zabiegach, wyprowadzają na spacery i pilnują, by każdy boks był czysty. „Jesteśmy pracownikami i pracownicami schroniska dla zwierząt w Krakowie – codziennie dbamy o bezpieczeństwo, zdrowie i dobrostan porzuconych, zagubionych i potrzebujących zwierząt. Nasza praca to nie tylko obowiązek, ale przede wszystkim misja, która wymaga zaangażowania, empatii i ogromnej siły” — piszą. I dodają: zrzeszyli się w komisję zakładową OZZ Inicjatywa Pracownicza, „bo troska o zwierzęta musi iść w parze z troską o ludzi, którzy się nimi opiekują”.
Albo podwyżki, albo strajk
19 września br. związek złożył pracodawcy — Krakowskiemu Towarzystwu Opieki nad Zwierzętami — pismo z żądaniami: 1200 zł netto podwyżki dla każdego oraz określenia minimalnej liczby etatów niezbędnych do prawidłowego działania schroniska. Po odpowiedzi z 26 września, w której pracodawca podważał formę pisma, związkowcy przygotowali dokument w oczekiwanej formule i — zgodnie z ustawą — po upływie 3 dni roboczych spór zbiorowy stał się faktem. 8 października odbyło się pierwsze spotkanie rokowań i w razie ich niepowodzenia zapowiedziano oficjalnie strajk, który ma się odbyć 14 października 2025 r. Związkowcy jednak podkreślają, że liczą na porozumienie, które pozwoli go uniknąć.

Co odpowiada KTOZ? 9 października organizacja napisała publicznie: „8 października nie doszło do pomyślnego zakończenia rokowań, co formalnie skutkować będzie wyznaczeniem mediatora przez RPiPS. Liczymy, że w międzyczasie uda wypracować się porozumienie, tak aby zapewnić należytą opiekę nad zwierzętami”. KTOZ przedstawił też swoje liczby i argumenty:
- „Przez ostatnie lata KTOZ dopłacało 120 tys. zł miesięcznie do prowadzenia Schroniska”;
- „Organizacji nie stać na podwyżkę 1200 zł netto dla każdego — to byłoby 1 290 000 zł rocznie”;
- pracownicy co roku mają podwyżki i świadczenia (bony świąteczne, „Wczasy pod Gruszą”, dopłaty do Multisport, zapomogi), a zatrudnienie wzrosło z 45 osób w 2020 r. do 65 obecnie;
KTOZ realizuje też inne zadania: inspekcje, leczenie zwierząt mieszkańców w kryzysie, utrzymanie koni, psy spoza Krakowa.
Organizacja prosi, by „powstrzymać się z podnoszeniem nieprawdziwych zarzutów” i przypomina, że „Zarząd KTOZ nie pobierał nigdy wynagrodzenia”.
Kim jest KTOZ i ile kosztuje opieka nad bezdomnymi zwierzętami w Krakowie
Schronisko przy ul. Rybnej 3 działa od 1994 r. Zbudowano je ze środków Gminy Kraków i KTOZ. Miasto powierza prowadzenie placówki KTOZ na mocy umowy; to zadanie własne gminy wynikające z ustawy o ochronie zwierząt.
Na 2025 r. Kraków zapisał w „Programie opieki nad zwierzętami bezdomnymi…** 8 605 000 zł. Z tego 8 200 000 zł przeznaczono na utrzymanie schroniska i kluczowe zadania realizowane przez KTOZ (odłowy, leczenie, sterylizacje/kastracje, całodobowa opieka powypadkowa, poszukiwanie właścicieli). Pozostałe środki idą m.in. na opiekę nad kotami wolno żyjącymi.
KTOZ podkreśla, że — poza miejską transzą — żyje z 1,5% podatku i darowizn, a dopłaty z własnych środków do funkcjonowania schroniska (wspomniane 120 tys. zł miesięcznie) mają być normą ostatnich lat. To ważny punkt sporu: związkowcy mówią o rosnących publicznych środkach i ciężarze pracy, KTOZ kontruje, że skokowy wzrost płac zagroziłby innym zadaniom statutowym i stabilności finansowej.
KTOZ od lat prowadzi schronisko i jest jedynym podmiotem zainteresowanym do podjęcia się tej funkcji. Tak było zarówno w 2020 jak i 2024 roku. W tym ostatnim postępowaniu na prowadzenie schroniska wpłynęła jedna oferta — od KTOZ — na 29 158 380 zł brutto. Miasto na ten cel chciało przeznaczyć 21 400 000 zł i postępowanie unieważniono. To tłumaczy, czemu wciąż to KTOZ prowadzi placówkę i musi do tego dopłacać.
Warto wspomnieć, że w ostatniej dekadzie wokół KTOZ toczyły się głośne spory — m.in. z Krakowskim Stowarzyszeniem Obrony Zwierząt — o standardy zarządzania (w tym zarzuty nepotyzmu czy atmosfery pracy). KTOZ przywołuje wyroki, w których sąd nakazał przeprosiny jego krytykom; druga strona akcentuje własne interpretacje rozstrzygnięć. To wrażliwy grunt — pokazuje jednak, że prowadzenie placówki to prawdziwe wyzwanie, a środowisko pracowników bywało już wcześniej podzielone przez spierające się strony. Dziś wszyscy podkreślają, że najważniejsze, by rozmowy płacowe w schronisku toczyły się tak, aby nie ucierpiały na tym zwierzęta i dobre imię placówki.
Co dalej? Formalnie strony wchodzą w mediacje. Na końcu tej drogi powinien być kompromis miedzy dyrekcja a załogą, który udowodni, że najważniejsze są jednak nie pieniądze, ale opieka nad bezdomniakami. Bo krakowskie schronisko to nie tylko boks, buda i miska. To także ludzie, którzy o świcie rozwieszają ręczniki, odmrażają palce przy czyszczeniu klatek, odkładają własny obiad, gdy trzeba podać kroplówkę. I mieszkańcy, którzy zapełniają bagażniki kocami i karmą — oraz domy z miłością do „tych przygarniętych”.
fot. Pixabay