– W tej drużynie możesz na każdego liczyć i to jest ważne w takich ciężkich meczach – mówi trener Wieczystej Kraków Sławomir Peszko. Drużyna, choć jest beniaminkiem drugiej ligi, jednocześnie jest też jednym z kandydatów do awansu.
Po raz pierwszy w swojej historii Wieczysta Kraków gra w drugiej lidze i jak dotąd spisuje się znakomicie. Przegrała tylko dwa z dziewiętnastu spotkań i tym samym walczy o awans na zaplecze Ekstraklasy.
Jaką przyszłość widzi w projekcie trener i legenda klubu Sławomir Peszko? Jak ważne dla niego było wygranie w derbach z Hutnikiem? Jakie transfery tym razem szykują w Wieczystej? Jak odnajduje się w roli trenera? - to i wiele więcej w naszej rozmowie.
Jest pan w klubie od lat i na pewno widzi pan postęp, który zachodzi w Wieczystej. Jestem ciekaw, jaki według pana jest "sufit" tego projektu, bo wielokrotnie przejawił się temat, że może prezes Kwiecień zrezygnuje.
– Teraz, jako trener, patrzę na wyniki i robimy wszystko tak, żeby jak najszybciej awansować z drugiej do pierwszej ligi, a potem wejść do Ekstraklasy. Na tę chwilę celem jest opuszczenie drugiej ligi i robimy wszystko w tym kierunku. Cały czas Wieczysta się rozwija, czy to pod względem szatni, siłowni, sprzętu do fizjoterapii, czy na przykład jakichś planów rozbudowy stadionu. Natomiast to wszystko będzie szło z wynikami, a za to odpowiedzialny jestem ja.
Co do roli trenera, wyniki pana bronią, ale tak prywatnie, jak pan się w tej roli odnajduje?
– Teraz już coraz pewniej się czuję. Zdecydowanie lepiej wychodzi mi komunikacja z zawodnikami. Wiadomo, musi być dystans między trenerem i piłkarzem. Na boisku piłkarze wykonują to, co chcę i wiedzą, że czasami potrafię się też zdenerwować. Nie mam z tym problemu, żeby jednemu czy drugiemu coś powiedzieć. Czy to w szatni przy wszystkich, czy indywidualnie. Nie raz nie wystawiam kogoś do składu kosztem tego, żeby drużyna po prostu osiągnęła dobry wynik. Bezpośredniość i taka dobra komunikacja z zawodnikami powoduje, że dobrze się rozumieją na boisku i w szatni. Przekłada się to później na wyniki.
Ten sezon 2 ligi jest dość niezwykły, bo o awans bije się Pogoń Grodzisk Mazowiecki, co nie było przed sezonem za bardzo brane pod uwagę, oraz Polonia Bytom, o której bardziej myślano w kontekście baraży.
– Generalnie przed sezonem typowałem Polonię do awansu, oraz trochę Zagłębie Sosnowiec. Myślałem, też, że Resovia, mimo spadku z pierwszej ligi, to będzie bardzo mocny zespół. To się zresztą potwierdziło w pierwszej kolejce, gdzie przegraliśmy z nimi 0:1. Natomiast Polonia Bytom nie jest dużym zaskoczeniem. Już końcówka ubiegłego sezonu wyglądała dobrze. Tak samo zresztą wystartowała w obecnych rozgrywkach. Dużo zwycięstw z rzędu, ale przytrafiła się jej porażka z nami i później lekki kryzys, co prawdopodobnie każdą drużynę spotka w tym sezonie. My też się pomyliliśmy dwa razy pod rząd, czy to z Olimpią Grudziądz, czy później z Rekordem w Bielsku-Białej.
Pogoń Grodzisk Mazowiecki z kolei to spore zaskoczenie. Dobrze się ich oglądało w trzeciej lidze: to jak grali, ile punktów zdobywali, jakie mieli wyniki. Można było też przypuszczać, że wygrają dużo meczów. Na pewno się nie spodziewałem, że nie przegrają żadnego meczu w całej rundzie. Jest to duże zaskoczenie, pozytywne i na pewno warte docenienia.
À propos tego meczu z Polonią. Jak pan uważa, co było faktycznie problemem tamtego spotkania? Czy błędy sędziowskie, czy bardziej może błędy Polonii? Przede wszystkim te dwie czerwone kartki.
– Ja nie widzę tam błędów sędziowskich. To były złe ustawienia obrońców Polonii. W jednym zagraniu rywal poślizgnął się i po czym ratował faulem, a w drugim, na ich połowie boiska, mój zawodnik miałby szansę wyjść sam.
Wieczysta lubi duże transfery, które się często spłacają, bo tak naprawdę ciężko powiedzieć, które były jakąś wpadką. Rok temu przyszedł choćby Michał Trąbka, pół roku temu, między innymi Roman Goku. Jestem ciekaw, czy teraz też jest coś planowane?
– Uważam, że Knasmullner był wpadką, Ante Aralica był wpadką, Slavchev był rozczarowaniem. Nie jesteśmy nieomylni, bo wszystkiego się nie trafi, natomiast jest bardzo dużo transferów i niektóre są wkomponowane w drużynę, i dobrze to funkcjonuje.
Jak Lisandro Semedo na przykład. Uważam, że to jest dobry transfer, że to się bardzo spłaciło. Albo przyjście Swędrowskiego rok temu. Czy teraz na zimę, na resztę sezonu, też są planowane jakieś duże ruchy? Nie chodzi mi o nazwiska, tylko bardziej o pozycje.
– Generalnie będą, ale nie jakieś spektakularne. Dwóch, maksymalnie może trzech zawodników, żeby tylko coś wzmocnić, poszerzyć kadrę, bo uzupełnienia naprawdę będą potrzebne. Jeśli już ktoś ma przyjść, to taki, który mi da argumenty do grania od razu w pierwszym składzie.
Oczywiście celem jest awans, ale czego się pan spodziewa po rundzie wiosennej? Zauważyłem taką tendencję, że drużyny ze Śląska "nie leżą" Wieczystej, odkąd pan pracuje. Zaczęło się od Piasta Gliwice, który jest z innej półki, ale choćby porażki wyjazdowe z Podbeskidziem czy Rekordem to już inna skala.
– Myślę, że w całej Polsce, czy Lech jedzie na Śląsk, czy Legia, czy Pogoń Szczecin, to też nie są proste mecze na najwyższym poziomie i dla nas takim meczem będzie wyjazd na Polonię Bytom. Na pewno nie będzie łatwo, ale będziemy do tego też przygotowani. Mamy dużo czasu na poprawę i trochę na jakieś nowinki, które będą wprowadzone na obozie, więc ja będę trenował drużynę tak, żeby była gotowa od razu, na pierwszy mecz, na rezerwy ŁKS-u. Od pierwszego spotkania chcemy punktować, a w piłce zawsze wiosna jest trudniejsza, bo dochodzi presja, patrzenie na tabele, liczenie punktów, spoglądanie na inne zespoły. Jesień była do gromadzenia punktów, zabezpieczenia się przed zimą i wykreowania takiej pozycji, w której można atakować. My mamy dobrą pozycję, bo będziemy atakować pierwsze miejsce, ale jak skończymy, to się okaże.
Statystyki Wieczystej są bardzo ciekawe, bo to 45 goli strzelonych i tylko 10 straconych. Na poziomie centralnym tylko Raków Częstochowa stracił mniej. Od czego to według pana zależy? Czy to jest różnica między Wieczystą a resztą ligi?
– To na pewno gra obronna całej jedenastki, zorganizowanie całej drużyny. To zależy od bycia w kompakcie w każdym momencie, od przydzielenia odpowiedzialności przy stałych fragmentach. To indywidualne krycie, od cofania napastnika w swoje pole karne, zabezpieczenie swojego pola karnego w newralgicznych momentach, od ograniczenia ryzyka przy rozrywaniu w swoim pole karnym piłki.
Zdarzały się takie mecze jak na przykład 7:1 z Hutnikiem. Czy to są takie rywalizacje, które po prostu zawyżają statystyki strzeleckie?
– Tak, ale jak już wygrywaliśmy to w zasadzie pewnie. Gdy pojechaliśmy na Świt Szczecin, czy na Olimpię Elbląg, czy do Kalisza na KKS to te wyniki jednak były 3:0, 4:1. Kiedyś się kończyło 1:0, 3:1.
Mam wrażenie, że kiedyś Wieczysta przede wszystkim bardzo ubiegała się o taką efektowność, a teraz priorytetem jest efektywność. Nie są to zawsze spektakularne wyniki, ale ciągle są zwycięstwa.
– Podam przykład. Graliśmy z Chojniczanką i wygraliśmy 1:0, czy mecz z GKS-em Jastrzębie takim samym wynikiem. Przeciwko GKS-owi z dnia na dzień zmieniłem praktycznie 7 zawodników w składzie i wiedziałem, że to będzie ciężki mecz. Graliśmy 3 mecze w tygodniu, więc chciałem też innym dać pograć i oni to wykorzystali, bo wygraliśmy każde z tych spotkań. To pokazuje, że w tej drużynie możesz na każdego liczyć i to jest ważne w takich ciężkich meczach.
Aktualnie są trzy zespoły "odjeżdżające", czyli Wieczysta, Polonia i Pogoń, a reszta walczy o baraże, ewentualnie o utrzymanie się. Jestem ciekaw, czy pańskim zdaniem jest jakiś jeden, dwa zespoły, które na wiosnę będą szturmować walkę o bezpośredni awans, lub baraże? Dostrzega pan jakieś tendencje w drugiej lidze?
– Ciekawy jestem, czy Podbeskidzie się podniesie i będzie bliżej tych baraży. Powiedziałbym, że Zagłębie Sosnowiec już jest blisko i Resovia pewnie nie powiedziała ostatniego słowa. Hutnik Kraków, na pewno też ma wiele aspiracji do walki o wysokie cele.
Czy jest coś, co pana zaskoczyło w drugiej lidze, nawet z perspektywy doświadczonego piłkarza? Na przykład wysoki poziom, lub może właśnie niski?
– Powiedziałbym, że niektóre drużyny odstają od czołówki. Duża przepaść jest między pierwszą trójką, a kolejnymi drużynami. Jest to liga bardzo fizyczna. My jako zespół nie mamy za dużo warunków fizycznych z przodu, bo generalnie mamy niski zespół, więc odrabiamy szybką i techniczną grą. Wiem, że mamy nieraz problem, czy to przy stałych fragmentach, czy w walce fizycznej w powietrzu z zawodnikami z różnych drużyn. Trzeba się dostosować po prostu i podjąć rękawicę.
Muszę dopytać o derby. Jako piłkarz grał pan w derbach w barwach Wisły, a teraz jako trener prowadził pan zespół przeciwko Hutnikowi. Jak ważny to był mecz dla Wieczystej. Czy to spotkanie czymś się dla pana różniło?
– Traktowałem to jako mecz ligowy. Przedsmak może delikatny był, że to derby, ale czy ja za nie 6 punktów dostałem? No nie, ja dostałem za nie 3. Wynik ok, bardzo wysoki (7:1), na koniec się spotkałem z trenerem Musiałem, porozmawialiśmy. Był załamany po tym meczu, ale sam właśnie nie traktowałem tego jako bardzo wyjątkowego spotkania. Na to jeszcze przyjdzie czas. Ja jedyne derby, które bym chciał wygrać, to kiedyś derby z Cracovią. Zobaczymy, czy będzie mi to dane.
To tak na koniec czego panu i Wieczystej życzyć na drugą rundę, oczywiście poza awansem?
– Spokoju i żeby dalej była taka relacja między zawodnikami, pracownikami i sztabem, jaką mamy teraz.
fot: Wieczysta Kraków / Materiały Prasowe