Choć upłynęło 76 lat, odkąd 16 tys. mieszkańców Nowego Sącza zostało zgładzonych w obozie zagłady w Bełżcu, sądeczanie nadal pamiętają o tragicznym losie sądeckich Żydów. 23 sierpnia uczczono pamięć o tych tragicznych wydarzeniach.
Zebranych na Placu 3 Maja przywitał dyrektor Sądeckiego Sztetlu, historyk, dr Łukasz Połomski. Na spotkaniu obecni byli również: członek Zarządu Województwa Małopolskiego Leszek Zegzda, urodzona w getcie i ocalała z Holocaustu sądeczanka Anna Grygiel - Huryn, Anna Ćwirko – Godycki, której babcia urodziła się w Nowym Sączu, a której wujek, znany historyk Raphael Mahler, spisał Księgę Żydów Sądeckich, proboszcz parafii Ewangelicko – Augsburskiej w Nowym Sączu ks. Dariusz Chwastek, a także członkowie i działacze Sądeckiego Sztetlu: Artur Franczak, Dariusz Popiela, Maciej Walasek.

O tragicznym losie, jaki spotkał sądeckich Żydów po wywózce do obozu zagłady, przypomniał Łukasz Połomski. - Niektórzy przeczuwali, co ich czeka, oddychali głęboko, bo tak i nauczono. Tylko dzieci przestraszone wołały: - Mamusiu, przecież ja byłem grzeczny… Ciemno, ciemno. Za chwilę zapadła cisza… - Szanowni Państwo, gromadzimy się, kiedy się to wszystko, 76 lat temu, rozegrało. To, co przeczytałem, dotyczy mieszkańców tego placu, dotyczy mieszkańców starówki, dotyczy mieszkańców Nowego Sącza, całej Sądecczyzny. Okazja wyjątkowo smutna, tragiczna. Cieszę się, że jesteście państwo z nami, to kolejny rok, kiedy się tu wspólnie gromadzimy (…). Przez prawie 70 lat nikt w Nowym Sączu o tym dniu nie pamiętał. To bardzo budujące dla nas wszystkich, dla Sądeckiego Sztetlu, że jesteście dzisiaj z nami – mówił Łukasz Połomski, który wcześniej, wraz z Arturem Franczakiem, oprowadził sądeczan po śladach sądeckich Żydów.

Ostatni taniec…
Następnie odśpiewano psalm 130., a głos zabrał zastępca prezydenta Nowego Sącza Jerzy Gwiżdż.
- Panie doktorze, Szanowni Państwo. Ilekroć, kiedy spotykamy się na tym placu, i od kiedy postanowiony tu został tutaj ten płaczący kamień, przechodzę przez ten plac i ciągle myślę o tragedii ludzi, sądeczan, Żydów sądeckich, którzy przez ten plac przeszli okrutnie, w latach II wojny światowej. To byli sądeczanie, to byli ludzie spośród nas, spośród naszych przodków. Ludzie, którzy to miasto budowali i którym wiele zawdzięczamy, o których powinniśmy pamiętać – podkreślił Jerzy Gwiżdż i przywołał scenę z animowanego filmu dla dzieci pt. "The Children of the Holocaust", w którym w jednej ze scen ktoś przykłada broń do głowy małego dziecka, a na rękawach okalających dłoń, są polskie znaki narodowe.
- To jest bardzo przykre i niesprawiedliwe, dlatego, że nie można utożsamiać polityki przedwojennego rządu polskiego, emigracyjnego, z polityką III Rzeszy. Trzeba wiedzieć, kto winien był temu, co się stało i kto mówił do sądeckich Żydów, że „to jest wasz bal ostatni” i ostatni taniec, taniec śmierci. To mówił Niemiec, trzeba o tym pamiętać – podkreślił Jerzy Gwiżdż i przypomniał tragiczny dzień i noc 29 kwietnia 1942 r., kiedy to wymordowano 400 sądeckich Żydów, tylko ze względu na ich pochodzenie. Na koniec podziękował organizatorom za uroczystość i poprosił, aby nie zapominać o tej tragicznej dacie.
Markusa Lustiga pozdrowienia dla sądeczan
Miłym i wzruszającym akcentem spotkania na Placu 3 Maja było odtworzenie słów pozdrowień, jakie przekazał z zagranicy sądecki Żyd, Markus Lustig, który w poprzednich latach zawsze uczestniczył w sierpniowych uroczystościach. Tym razem jednak nie mógł być obecny.
- Kochani Sądeczanie! Moje myśli biegną dziś do Nowego Sącza, do kochanego Sącza. Myślę dziś o moich krewnych, którzy 76 lat temu zostali zabici w Bełżcu. Myślę o placu nad Dunajcem i Placu 3 Maja. To przecież całe moje życie. Pozdrawiam władze miasta, przyjaciół, znajomych i każdego z was. Czuję się wzruszony, że pamiętacie; nawet nie wiecie, jak to jest dla mnie ważne. Nie mogę do was przyjechać, ale zawsze będę z wami, jestem dziś z tego powodu szczęśliwym człowiekiem – mówił Markus Lustig.
Na koniec odbył się Apel Pamięci, modlitwę odmówił przedstawiciel Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Krakowie a uczestnicy uroczystości złożyli pod okolicznościowym postumentem wiązanki kwiatów oraz zapalili znicze. Na postumencie tym widnieje napis: „Granica getta 1941 – 1942. Pamięci Sądeckich Żydów Ofiarom Holocaustu. Sądeczanie, 2007”.

Podczas spaceru ulicami dawnego getta przewodnicy: Artur Franczak i Łukasz Połomski opowiadali o życiu i tragediach rozgrywających się w obrębie murów, gdzie na niewielkiej przestrzeni, w pogarszających się warunkach, nieustającym głodzie, nieustannym zagrożeniu życia i zwiększającej się liczbie egzekucji, stłoczono ok. 16 tys. osób.
Przy „płaczącej skale” uczestnicy spotkania wspominali dramatyczne wydarzenia, które rozgrywały się w obrębie murów getta, modlili się w intencji ofiar i zapalili znicze.
Są takie wydarzenia i takie chwile, kiedy w zasadzie powinno się milczeć. Bo co można powiedzieć, kiedy się myśli o 16 tysiącach ludzi, którzy zostali wywiezieni do obozów zagłady i tam zamordowani. Co można powiedzieć, gdy wyobrazimy sobie tych, którzy mieli swoje marzenia, plany, poglądy, swoje życie osobiste i zawodowe… a musieli pójść na śmierć całymi rodzinami. W takim dniu chciałoby się milczeć, z drugiej strony nie można… Trzeba o tym mówić, by zachować o nich pamięć… – powiedział Leszek Zegzda z zarządu województwa.
Sądeckie getto powstało w 1940 roku na obszarze dawnej dzielnicy żydowskiej na Starym Mieście oraz na terenie dzielnicy Piekło. Na niewielkiej przestrzeni w dramatycznych warunkach żyło ok. 16 tys. osób. 23 sierpnia 1942 r. rozpoczęła się jego likwidacja. Niemcy wysłali do Bełżca pierwszą grupę sądeckich Żydów, którzy zostali tam zamordowani. W wyniku zbrodni nazistów Nowy Sącz utracił jedną trzecią swoich mieszkańców.
inf. i foto: UMWM, UM NS
