sobota, 9 kwietnia 2022 13:02

Rodzinna piekarnia płaci 12 tys. zł miesięcznie za gaz! Przetrwała upadek komuny, ale przegra z państwowym gigantem?

Autor Marzena Gitler
Rodzinna piekarnia płaci 12 tys. zł miesięcznie za gaz! Przetrwała upadek komuny, ale przegra z państwowym gigantem?

Maria Kania, właścicielka małej piekarni w Mietniowie (gm. Wieliczka) nie wie, jak długo jeszcze przetrwa. – Rachunki za gaz wrosły trzykrotnie. Dokładamy do interesu. Nie mamy od gazowni odpowiedzi na nasze prośby o zawarcie aneksu – żali się właścicielka. Mieszkańcy Mietniowa chcą ratować swoją piekarnię, w której kupowali chleb od lat 60-tych, ale jej istnienie zależy wyłącznie od dobrej woli PGNiG Obrót Detaliczny. Piekarnia przetrwała upadek komuny, ale przegra z państwowym gigantem?

O trudnej sytuacji Piekarni w Mietniowie rozmawiamy z Marią Kanią, która docenia starania mieszkańców, aby uratować lokalny biznes, ale jest zupełnie bezradna wobec państwowego giganta, który nie kwapi się, aby pomóc niewielkiej piekarni.

Rodzinna piekarnia zagrożona

Niewielki budynek na skrzyżowaniu dróg do Chorągwicy i Raciborska. Mieszkańcy Mietniowa w gm. Wieliczka znają to miejsce dobrze. Z daleka kusi zapachem świeżego chleba. Piekarnia powstała jeszcze w latach 60-tych. Najpierw była w rękach państwowych, potem została sprywatyzowana. Działała jednak nieprzerwanie. Po roku 2000 przejął ją mąż pani Marii, Augustyn Kania ze wspólnikiem, a potem prowadził ją już sam. Piekarnia dawała utrzymanie całej rodzinie. Pracował w niej z synami, w tym jednym niepełnosprawnym. – Najpierw pracował tu Sebastian, potem doszedł Robert i trzeci syn, który nie mógł nigdzie znaleźć pracy, bo jest trochę niepełnosprawny, wiec go zatrudniliśmy i tu do dziś pracuje – mówi Maria Kania. Mąż pani Marii zmarł w 2021 roku, ale wcześniej, przeczuwając swoją śmierć, ustanowił swoją żonę zarządcą sukcesyjnym.

Piekarnia w Mietniowie od pokoleń zapewnia chleb lokalnym mieszkańcom - fot. Mateusz Łysik / Głos24

Gigantyczne podwyżki

W ubiegłym roku, już po śmierci pana Augustyna, mimo pandemii piekarnia w Mietniowie funkcjonowała bez większych przeszkód. Ponieważ Augustyn Kania był wieloletnim odbiorcą gazu (od 2009 roku) PGNiG Obrót Detaliczny sp. z. o.o. w Warszawie (część PGNiG - spółki akcyjnej ze stuprocentowym udziałem Skarbu Państwa) zaproponowała mu zakup gazu po cenie specjalnej. Problemy zaczęły się, gdy wraz z końcem grudnia 2021 roku przestał obowiązywać aneks do umowy spółka zaczęła sprzedawać gaz Piekarni w Mietniowie w cenie regularnej. Pojawiły się w związku z tym olbrzymie podwyżki.– Nasza piekarnia jest mała. Produkcja jest ograniczona, bo mamy mały zakres odbiorców. Gazownia po śmierci męża liczyła nam taką stawkę, którą podpisał mąż, za swojego życia. W momencie, gdy aneks przestał obowiązywać, gazownia bez porozumienia ze mną naliczyła nam faktury wstępne przekraczające trzykrotnie wartość poprzednich płatności. Po śmierci męża płaciłam w granicach 5000 – 5400 zł miesięcznie, w zależności od produkcji. Gdy skończył się aneks wycena została zrobiona na 12, 13, 14 tysięcy złotych miesięcznie. Ta wycena, która jest najwyższą stawką w gazowni, jest dla mnie krzywdząca, ale gazownia nie chce ze mną podpisać umowy, ponieważ jestem zarządcą sukcesyjnym – mówi Maria Kania.

Trzy miesiące bez odpowiedzi z PGNiG

Zarządca sukcesyjny to nowa forma zarządzania firmą, która ma ułatwić utrzymanie jednoosobowej działalności czy spółki, gdy umrze właściciel. Zarządca sukcesyjny wpisany do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej zyskuje prawo do zarządzania firmą w przypadku śmierci właściciela. To prawo przysługuje mu ustawowo na dwa lata (w tym czasie należy przeprowadzić prawo spadkowe i ustalić spadkobierców), ale sąd może przedłużyć zarząd do 5 lat i tak się waśnie stało w przypadku pani Marii. Mimo to gazownia nie chce z nią podpisać umowy takiej, jaką miała z jej mężem. Nie odpowiada nawet na wysyłane pisma.

Kobieta w lutym zwróciła się do PGNIG o zawarcie aneksu i utrzymanie stawki specjalnej. Nie otrzymała odpowiedzi. W marcu w jej imieniu pismo wysłał jej pełnomocnik, przekonując, że dla PGNIG korzystne będzie zawarcie kolejnej umowy na sprzedaż gazu po cenie specjalnej i podkreślając, że funkcjonowanie piekarni w takim przypadku nie będzie niczym zagrożone. „Są to ceny zupełnie nieprzystające do sytuacji rynkowej, w jakiej znajduje się niewielka, rodzinna piekarnia” – argumentował adwokat Michał Łyżwa.

Minął kolejny miesiąc, a do właścicielki piekarni w Mietniowie wciąż wysyłane są tylko kolejne wysokie rachunki. Za marcowe zużycie gazu do 14 kwietnia musi zapłacić kolejne 12 tys. zł. -  Płacimy takie kwoty, na jakie nam wystawiają rachunki, bo jak nie zapłacimy, to po prostu nam odetną gaz, ale coraz ciężej jest prowadzić taką piekarni przy takich cenach. Musimy dokładać do interesu. Nic w tej chwili nie zarabiamy. Sytuacja bardzo ciężka i dlatego zdecydowaliśmy, że po prostu zlikwidujemy piekarnię – mówi ze smutkiem właścicielka. Warto dodać, że oprócz gazu bardzo podrożała też mąka. Piekarnia płaci za nią teraz dwa razu więcej niż rok temu.

Ratujmy naszą piekarnię!

Mieszkańcy Mietniowa zachęcają do zakupu pieczywa w lokalnej piekarni - fot. Mateusz Łysik / Głos24

W akcję pomocy piekarni zaangażowali się bardzo mieszkańcy Mietniowa i miejscowa radna Elżbieta Sendor. Jednak samo robienie zakupów nic nie da wobec takich stawek opłat za gaz, które dochodzą już do 18 tys. zł miesięcznie. Radna próbowała też interweniować w gazowni, ale na razie bezskutecznie. Los piekarni, która przetrwała upadek komunizmu, wciąż stoi pod znakiem zapytania. - Nie chodzi o to, że my nie chcemy jej prowadzić. Chcemy, tylko po prostu nikt nam nie odpowiada, nie wyciąga do nas ręki, żeby nam pomóc – mówi Maria kania. - Jestem bardzo wdzięczna za pomoc mieszkańców, ale pewnych rzeczy się nie przeskoczy - podsumowuje.

Marzena Gitler, fot. Mateusz Łysik / Głos24

Wieliczka - najnowsze informacje

Rozrywka