wtorek, 3 września 2024 14:14

Narkotykowy koszmar, który może spotkać każdego z nas. "Miałem naprawdę cholerne szczęście, że przeżyłem"

Autor Norbert Kwiatkowski
Narkotykowy koszmar, który może spotkać każdego z nas. "Miałem naprawdę cholerne szczęście, że przeżyłem"

Wisława Szymborska, która była wybitną polską poetką, w jednym ze swoich najbardziej znanych wierszy, pisała: „Nic dwa razy się nie zdarzy i nie zdarzy. Z tej przyczyny…”.  Fragment ten można przywołać do wielu sytuacji życiowych i – zwłaszcza – w kwestii zakochiwania się, czy wyjątkowych przygód, jest to prawda. Historia człowieka, którą chcielibyśmy w tym tekście przedstawić, poniekąd zakłóca jednak magię tego cytatu. Widać w niej tylko mrok i grozę rodem z powieści Stephena Kinga, a każda noc staje się niemal identyczna. Nasz rozmówca, na własnej skórze przeżył skutki uzależnienia od amfetaminy, dlatego niech ten tekst i „upadek człowieka”, będzie świetną lekcją pokory dla nas wszystkich.

(Nie)świadomy początek

- Większość naszego społeczeństwa, nie ma pojęcia o życiu nocnym pełnym prochów i wiecznego uzależnienia, gdzie sensem każdego dnia, nie jest bycie zdrowym i możliwość powrotu do domu pełnego ukochanych osób, a zdobycie upragnionego towaru. Czasami czułem się jak ten filmowy Golum z Władcy Pierścieni, który całymi dniami myślał tylko o pierścieniu. W mojej głowie zakodowana była amfetamina. Nie mogłem bez niej żyć, a zaczęło się tak niewinnie. Do dzisiaj nie wierzę, że mogłem być takim debilem… - opowiada nam pan Radek (imię zmienione na potrzeby tekstu).

Umówmy się, nikt z nas nie jest na tyle głupi, żeby w artykule o takiej tematyce, posługiwać się jakimikolwiek prawdziwymi danymi. Już pomijając, że mamy do czynienia z wydarzeniami sprzed 10 lat, to po prostu nie miałoby to sensu pod żadnym kątem. Nałogi jednak są, były i będą, a to jest cała istota poruszanego tematu. Nasz rozmówca wygrał z potężnym wrogiem, jednym z najsilniejszych jaki istnieje na świecie. A to nie udaje się wielu osobom, dlatego warto docenić, że postanowił się tym podzielić…

-  Byłem może dwa lata po studiach. Udało mi się wykorzystać znajomości mojego ojca i dostać pracę, o której wielu moich rówieśników mogło pomarzyć. Zarobki, prestiż – zgadzało się niemal wszystko, a ja czułem się niczym król życia… Trafiłem do miejsca, gdzie część osób uważała się za lepszych od innych – i niestety – to mnie zgubiło. Postanowiłem się upodobnić do nich, ale nie miałem jeszcze pojęcia jak wygląda życie „po pracy”.

Pamiętam ten dzień doskonale. To miało być tylko „spokojne” wyjście do prestiżowego lokalu w centrum dużego miasta. Wszystko na koszt firmy, masa pięknych kobiet i pewnych siebie facetów, muzyka i klimat rodem z najlepszych klubów w Nowym Jorku. Nie potrafiłem się w tym kompletnie odnaleźć, aż w końcu padło to pytanie: „Chcesz pójść do pokoju na zapleczu?” Tak naprawdę, czułem z czym to się wiąże, ale nie odmówiłem. I nie chciałem… Wtedy po raz pierwszy miałem do czynienia z amfetaminą. Substancją, która chciała i była naprawdę blisko pozbawienia mnie najpiękniejszego daru jaki może otrzymać człowiek, samego życia! – wspomina nasz rozmówca.

Rocznie w Polsce z powodu przedawkowania narkotyków, takich jak amfetamina, umiera nawet kilkaset osób/Foto: Wikipedia

Uzależnienie wygrało...

W 2022 r. - w jednym z anonimowych badań - 1,4 procent ankietowanych Polaków, przyznała się, że w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy życia, przynajmniej raz zażywała amfetaminę. Co ciekawe, jeszcze dekadę temu ten współczynnik był większy. W opinii „pana Radka” była łatwiej dostępna, a policja nie miała jeszcze takich możliwości technologicznych do skutecznego ścigania zarówno producentów, jak i dilerów. Największy odsetek dotyczył młodych ludzi, ponieważ to im najbardziej wydaje się, że są „niezniszczalni”, o czym przekonał się nasz rozmówca.

- Zaczęło się niewinnie. Sam sobie tłumaczyłem, że jestem za twardy na jakieś „uzależnienia” i nie ma szans, że może to się wymknąć spod mojej kontroli. Mało tego, czułem naprawdę „pozytywne” skutki zażywania amfetaminy u siebie. Byłem ciągle pobudzony, zwiększyła się moja koncentracja, a dodatkowo – nie wiem czy wypada o tym wspominać, ale w sprawach łóżkowych… no było naprawdę mocarnie (uśmiechnął się „pan Radek”, a to był naprawdę rzadki widok w trakcie naszej rozmowy). Taki stan utrzymywał się może przez pierwszych parę tygodni, bo w tym czasie zdarzało mi się 2, max 3 razy w tygodniu zażywać. Przełomem okazał się moment, gdy zacząłem załatwiać „towar” na własną rękę. Powiem wprost: Odleciałem totalnie…

Amfetamina była ze mną rano, w trakcie pracy, a wieczorami samotnie w domu… jechałem już wtedy po całości! Odciąłem się kompletnie od znajomych, w pracy nie było ze mną praktycznie żadnego kontaktu, choć i tak z perspektywy czasu jest to do dla mnie szokujące, że większość swoich zadań wykonywałem (o jakości wolę nie wspominać)… Wszyscy wiedzieli, że coś się dzieję – zwłaszcza najbliższa rodzina – ale mieszkali niemal 300 kilometrów ode mnie, dlatego miesiącami znajdywałem wymówki, by oni nie przyjeżdżali, a tym bardziej ja do nich…

Taki stan rzeczy nie mógł trwać jednak wiecznie. Kolejne nieprzespane noce, niemal zerowy apetyt, ciągłe wymioty i biegunka doprowadziły, że pewnego dnia, idąc chodnikiem, miałem atak drgawek, po czym nic więcej nie pamiętam. Po 7 miesiącach taplania się w tym błocie, byłem 16 kilo chudszy… - podkreśla „pan Radek”.

"Uratowała mi życie"

Z medycznego punktu taki los musiał w końcu spotkać naszego rozmówcę. Uzależnienie się od amfetaminy przyjmowanej w celach niemedycznych może doprowadzić nawet do śmierci. Osoby nadużywające amfetaminy stopniowo, by osiągnąć taki sam efekt, muszą zwiększać jej dawkę. Prowadzi to do przyjmowania nawet 100-krotnie przekroczonych terapeutycznych dawek amfetaminy, a objawami śmiertelnego zatrucia amfetaminą są drgawki i śpiączka, czyli wszystko to, co przeżył na własnej skórze „pan Radek”.

- Obudziłem się po trzech dniach. Miałem naprawdę cholerne szczęście, że przeżyłem. Z tego, co opowiedział mi lekarz – przechodni błyskawicznie wezwali ratowników medycznych, a dodatkowo jeden z nich, wiedział jak zachować się w przypadku ataku drgawek. Przytomności jednak nie odzyskałem, aż do tego momentu. Jest to najważniejsza chwila mojego życia, ponieważ zaraz po otwarciu powiek, zobaczyłem moją mamę, która trzymałą mnie za rękę i częściowo trzymała głowę na mojej klatce piersiowej.

Nie miała do mnie żadnych pretensji. Nie powiedziała ani jednego złego słowa, tak jak ojciec i siostra, którzy później dojechali do szpitala. A ja wciąż płakałem i nie mogłem się pozbierać… Wiedziałem jednak jedno. Ten widok na zawsze musi pozostać w mojej pamięci, bo nawet jak przyjdą mroczne czasy – a takie z pewnością się pojawią – to musi mi to dać siłę. I tak właśnie się stało…

Po wyjściu ze szpitala, trafiłem na pół roku do ośrodka uzależnień. Nienawidziłem tego miejsca, rzygałem na widok tych samych „ryjów”, ale wytrzymałem cały ten czas. Jak? Nie mam cholernego pojęcia… Każdego dnia czułem się tam jak w amoku, ale co najważniejsze - dałem radę! Mimo że marzyłem o amfetaminie przez blisko pierwsze trzy miesiące (o czym dawałem wyraźnie znać wszystkim w budynku), to więcej już jej nie zażyłem.

Drugi najgorszy moment pojawił dwa tygodnie po powrocie na mieszkanie. Początkowo nie chciałem się zgodzić, żeby mama ze mną zamieszkała, ale nie miałem właściwie żadnego wyboru. Kontrolowała mnie, a każdy mój znajomy i każda osoba w pracy (do której załatwiła mi powrót… również nie mam pojęcia jak) doskonale została przez nią poinstruowana, co ją spotka, gdy pomoże mi załatwić amfetaminę.

Aż w końcu przyszedł dzień, gdy w mojej głowie - przez całe 24 godziny - nie pojawiła się ani jedna myśl o tym „g*wnie”.  Pamiętam, że było parę minut po północy i obudziłem śpiąca w pokoju mamę, by o tym jej powiedzieć. Płakałem i ona płakała, bo czuła we mnie autentyczność. Zasługiwała na ten moment, bo była osobą, która na wszystkich możliwych szczeblach uratowała mi życie… - zakończył wyraźnie wzruszony "pan Radek".

Nie bój się poprosić o pomoc

W Polsce uzależnionych od różnego rodzaju substancji, takich jak alkohol czy narkotyki jest grubo ponad milion osób. W tej nierównej walce - nie możemy zdawać się tylko na siebie - bo z góry niemal zawsze jesteśmy zdani na porażkę. 800 199 990 to Ogólnopolski Telefon Zaufania Uzależnienia, gdzie na pewno znajdziemy pomoc. Nie bójmy się dzwonić czy poprosić o pomoc, bo życie mam tylko jedno...

***

Jeśli czujesz, że potrzebujesz pomocy, jesteś ofiarą przemocy, masz myśli samobójcze lub nie widzisz wyjścia z jakiejś kryzysowej sytuacji – nie zastanawiaj się i zadzwoń pod jeden z poniższych numerów. Całodobowo, bezpłatnie i anonimowo otrzymasz tam pomoc:

  • 800 70 2222 - Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym
  • 116 111 – telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
  • 12 421 92 82 – Ośrodek Interwencji Kryzysowej w Krakowie
  • 112 – w razie bezpośredniego zagrożenia życia

Foto: Unsplash

Małopolska - najnowsze informacje

Rozrywka