Do niebezpiecznego i bulwersującego incydentu doszło dziś w godzinach pracy Urzędu Miasta Krakowa. Na dzienniku podawczym jedna z osób rozpyliła nieznaną substancję o działaniu drażniącym. W wyniku zdarzenia ucierpiały pracownice urzędu oraz mieszkańcy Krakowa, którzy w tym czasie załatwiali sprawy administracyjne.
Z relacji świadków wynika, że natychmiast po rozpyleniu substancji pojawiły się objawy takie jak podrażnienie błon śluzowych, kaszel oraz trudności z oddychaniem. Na miejsce wezwano służby ratunkowe, a poszkodowanym udzielono pomocy medycznej. Na czas działań służb część budynku została ewakuowana.
Władze miasta potwierdzają, że incydent został zgłoszony odpowiednim służbom, które prowadzą czynności mające na celu ustalenie sprawcy oraz motywów działania.
— To kolejne przekroczenie granicy. Krytyka władz miasta, nawet najostrzejsza, jest elementem demokracji. Ale atak na urzędników i mieszkańców, którzy przyszli do magistratu, nie ma nic wspólnego z debatą publiczną. To forma agresji — skomentował prezydent Krakowa. — Nie pozwolę, by pracownicy Urzędu Miasta byli zastraszani i narażani w imię politycznych interesów. Bezpieczeństwo osób przebywających w urzędzie jest i pozostanie dla mnie absolutnym priorytetem.
To nie pierwszy raz, gdy wokół Urzędu Miasta dochodzi do eskalacji napięcia. W ostatnich dniach prezydent Krakowa informował o otrzymywanych groźbach śmierci, apelując do wszystkich stron sporu politycznego o powściągliwość i odpowiedzialność w publicznych wypowiedziach.
Na razie nie wiadomo, jaka substancja została użyta ani kto stoi za atakiem. Policja i inne służby prowadzą dochodzenie. Urząd zapewnia, że zostaną podjęte wszelkie możliwe środki, by podobna sytuacja nigdy się nie powtórzyła.
Foto: Aleksander Miszalski/Facebook