Od ponad 70 lat słupskie klaryski odprawiały wieczystą adorację – niestety, została przerwana. Niektóre z sióstr otrzymały pozytywne wyniki testów na koronawirusa. Tym razem, to one potrzebują modlitwy.
Słupski zakon sióstr klarysek został zaatakowany przez koronawirusa. 24 października część sióstr uzyskała pozytywny wynik na COVID-19, kolejne czekają na wyniki.
– W tej chwili starsze siostry ciężko przechodzą chorobę – informuje bp Dajczak. – Opiekują się nimi młodsze siostry. Jednakże przy małej wspólnocie zamkniętej za drzwiami klauzury, borykającej się z opieką nad ciężko chorymi, starszymi siostrami, pojawia się w tej chwili problem z utrzymaniem ciągłości wieczystej adoracji. Z tak ciężką sytuacją klasztor musi zmierzyć się po raz pierwszy od 1947 roku. Potrzeba teraz, abyśmy trwali we wspólnocie z siostrami na ufnej modlitwie przed Jezusem Chrystusem ukrytym w Najświętszym Sakramencie – poinformował biskup Dajczak koszalińsko-kołobrzeski portal gość.pl.
Biskup Dajczak prosi wiernych o modlitwę w intencji sióstr oraz o włączenie się w adorację duchowo i fizycznie – poprzez trwanie na modlitwie w swoich kościołach. Zachęca duszpasterzy do podjęcia adoracji Najświętszego Sakramentu w parafiach w wybrany dzień, noc lub przez całą dobę, organizując zapisy w swoich parafiach.
– Postarajmy się, aby Jezus był adorowany w tym trudnym czasie epidemii – przekonuje ordynariusz diecezji. – To okazja do powierzenia Bogu swoich trosk i tego wszystkiego, co nas nurtuje. Proszę także wspólnoty zakonne, grupy parafialne o podjęcie tego trudu.
Info: koszalin.gosc.pl foto: ilustracyjne