czwartek, 24 stycznia 2019 17:27

Starego auta już nie naprawisz

Autor Mądry Natalia
Starego auta już nie naprawisz

Masz stare auto? Ktoś je uszkodził? Sprawca się przyznał? Problem masz... Ty!  
Żart? Otóż nie!

Jak setki tysięcy Polaków masz stare auto ale o nie dbasz. Gdy ma lat kilkanaście, a nawet więcej, nie masz wyboru! Kupujesz nowe sprzęgło, pompę, wydech, opony, wymieniasz amortyzatory, naprawiasz hamulce, elektrykę... Jeżeli jeździsz na gaz, co 10 lat montujesz nowy zbiornik. Systematycznie odwiedzasz blacharza, bo "lecą" progi, błotniki, etc. Pocieszasz się, że dokładasz ale też podnosisz jego wartość. Gdy dojdzie do kolizji, twoje auto okazuje się nic niewarte, mimo, że: lśni, jest sprawne, nie zżera go rdza, a na przeglądzie chwalą je bez końca. Dlaczego?

Oto przykład:
      W dniu gdy przez miasto samochody mknęły całe 20km/h - bo ulice nagle zmieniły się w lodowisko - zatrzymując się przed przejściem dla pieszych, w tył "wiekowej" Toyoty wjechał Passat. Sprawca spisał obszerne oświadczenie przyznając się do winy, z deklaracją naprawienia szkody. Mając nr polisy właściciel Toyoty zgłosił szkodę u ubezpieczyciela, skąd skierowano go do firmowego rzeczoznawcy. Zanim nadszedł termin, sympatyczna pani zdalnie oszacowała szkodę ze... zdjęć. Naprawa zapowiadająca wymianę zderzaka i punktowe prostowanie blachy, dla ubezpieczyciela okazała się szkodą totalną - całkowitą*! Z jego kosztorysu wynikało bowiem, że wymiany wymaga niemal cały tył. Powód?
      O ile wszelkie uszkodzenia w nowych autach są przez ubezpieczycieli minimalizowane, to w starych pojazdach się je demonizuje, podnosząc cenę naprawy, która przy niskiej wartości auta się po prostu nie opłaca. Im starsze auto, tym większy przebieg, a auto tańsze. To, że do auta wciąż dokładasz się nie liczy - ubezpieczyciel tego nie zauważy.

W przykładzie z Toyotą, aby samochód doprowadzić do stanu sprzed kolizji, trzeba wydać 3 tys. zł, ale ubezpieczyciel wycenił ją na 1300 zł i więcej nie zapłaci - i nie od razu! Do ręki da 900 zł, a pozostałe 400 zł po sprzedaży samochodu. Gdy właściciel chce nadal dojeżdżać Toyotą do pracy musi pokryć różnicę, bo w żadnym warsztacie, za proponowane przez ubezpieczyciela odszkodowanie, tego auta nie naprawią. Wg giełdowych kalkulatorów Toyota przed kolizją posiadała wartość 3333 zł, wg autoryzowanego serwisu 5000 zł.

Co można zrobić?
Pokrzywdzony przez ubezpieczyciela ma prawo do odwołania, reklamacji i pomocy Rzecznika Finansowego. W ostateczności pozostaje sąd. Pocieszające jest to, że zaniżone odszkodowania stały się źródłem dochodu kancelarii prawnych, które w coraz większej liczbie oferują swoje usługi. Klientów im nie brakuje, bo /wg najbardziej aktywnej na rynku /, aż 89% wypłaconych odszkodowań jest zaniżonych!

Każdy posiadacz samochodu obowiązkowo płaci OC - właściciel starej Toyoty 635 zł rocznie! Dlaczego? By ubezpieczyciel miał pieniądze na opłacenie szkód... w nowych samochodach. W ten sposób na drogach mnoży się ilość wyklepanych za grosze "złomów", do których nie warto dopłacać.
Prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń Jan Grzegorz Prądzyński po ostatniej podwyżce OC /2017r/ uzasadniał, że wysokość składki rośnie między innymi z powodu coraz wyższych odszkodowań i zadośćuczynień, które ubezpieczyciele muszą wypłacać.

Tajemnicą poliszynela jest fakt, że ubezpieczyciele nadal stosują liczne triki, mające na celu obniżenie wysokości odszkodowania. Państwowy ubezpieczyciel też zaciera ręce - ten sam, który zdaje się nie zauważać, że przez zaniżone odszkodowania na drogę wyjeżdżają samochody-wraki reanimowane za grosze w małych warsztatach, stanowiąc zagrożenie na drogach.
I nikt za to nie odpowiada!

Natalia Mądry

*W przypadku, gdy pojazdu nie opłaca się naprawiać bo uszkodzenia przekraczają jego wartość rynkową sprzed kolizji, mamy do czynienia ze szkodą całkowitą. Wówczas ubezpieczyciel odejmuje wartość wraku od wartości auta sprzed  wypadku. Różnica stanowi odszkodowanie.

Motoryzacja

Motoryzacja - najnowsze informacje

Rozrywka