Strefa Czystego Transportu ma zacząć obowiązywać mieszkańców Wieliczki i innych lokalizacji Małopolski już od lipca bieżącego roku. Sprawa frustruje o tyle, że jedyne kto może zyskać to Kraków, a inni tylko stracą.
Wedle tego, co aktualnie jest zawarte w przepisach, wraz z początkiem lipca na terenie Krakowa zacznie obowiązywać Strefa Czystego Transportu (SCT). Będzie jednak dotyczyła jedynie osób wjeżdżających do miasta, nie mieszkańców Stolicy Małopolski. Niezależnie więc, czy ktoś pracuje, studiuje, lub po prostu przebywa w Krakowie raz na jakiś czas, będzie musiał dostosować się do regulacji. Chodzi najbardziej o silniki spalinowe, które nie spełniają norm.
W przypadku diesli auto musi być wyprodukowane przynajmniej w 2014 r. albo spełniać wymagania normy emisji Euro 6. Natomiast w przypadku pojazdów z zapłonem iskrowym (pojazdy benzynowe, także te z instalacją LPG) auto musi być wyprodukowane przynajmniej w 2005 r. albo spełniać wymagania normy emisji Euro 4. Osoby przyjeżdżające do Krakowa muszą zatem mieć konkretny typ samochodu. W innym wypadku raz na miesiąc będą musieli zapłacić... 500 złotych. Ciężko uznać, co jest bardziej absurdalne. Cena mandatu czy rygorystyczne przepisy.
Reakcja radnych z Wieliczki
Wszystkie te kwestie zostały poruszone podczas sesji Rady Miasta w Solnym Mieście i każdej z osobna wieliccy radni się sprzeciwiają. W trosce o mieszkańców nie tylko swojego miasta i gminy, ale też pozostałej części województwa, wygłosili oni sprzeciw wobec takich decyzji.
"Podkreślić należy, iż nowa wersja SCT znacznie zaostrza wymogi emisyjne względem obowiązującej uchwały o wprowadzeniu SCT w Krakowie. Auta z silnikiem „Diesla” z normą Euro 5, które miały być dopuszczone bezterminowo, w nowej wersji są wykluczone od 1 lipca 2025. To nieuczciwe wobec osób, które wymieniły pojazd, chcąc dostosować się do obowiązującego prawa. Ustanowienie na obszarze niemal całego Krakowa zakazu aut z silnikiem „Diesla” nawet z normą emisji Euro 6, jest nie do przyjęcia dla wielu mieszkańców Małopolski, dla których Kraków jest siedzibą wojewódzkich placówek i instytucji, ale również miejscem pracy. Dla porównania, w Warszawie SCT stanowi tylko 7% powierzchni miasta i obejmuje ścisłe centrum, a wymogi emisyjne są znacznie niższe." - czytamy w rezolucji z 15 stycznia.
"Nie o środowisko tu chodzi"
Najwidoczniej ciężko osobom decyzyjnym, które odpowiadają za SCT w Krakowie, wyobrazić sobie, że dla kogoś zakup nowego auta w ciągu kilku miesięcy, najlepiej z salonu, nie jest zbyt możliwym wydatkiem. W ich oczach samochód elektryczny z 2025 roku to wzór wizji motoryzacyjnej. Nawet jeżeli uznamy SCT za słuszną ideę, która ma pomóc środowisku, to jej wprowadzanie jest dalekie od ideału.
"Wprowadzenie opłat dla kierowców spoza Krakowa jest dyskryminujące i uderza najbardziej w mieszkańców Wieliczki, która jest najludniejszą z gmin ościennych Krakowa. Nakładanie opłat na starsze auta uderza zwłaszcza w osoby najuboższe, bo to one zwykle mają starsze auta. Kraków to stolica Małopolski i mieszkańcy całego regionu powinni być na równych prawach." - powiedział w rozmowie z nami radny Bartłomiej Krzych.
Dodał także, że był współautorem pierwszej rezolucji, która wyrażała wyraźny sprzeciw wobec nowej wersji SCT. Druga rezolucja, przy której radny Krzych się wstrzymał od głosowania, została przedstawiona podczas obrad. Uważa on, że nie była konieczna.
"Nie do końca pasowały mi tam zapisy „o trosce o środowisko”, bo w mojej ocenie nie o środowisko tu chodzi. Krakowska SCT pozwala bogatym jeździć nowoczesnym autem z dużym silnikiem nawet codziennie, natomiast osoba ze starszym, ale ekonomicznym autem nie będzie mogła nawet wjechać okazjonalnie. Ponadto, jeśli starsze auto z Krakowa może jeździć po SCT, a to samo auto z Wieliczki już podlega opłacie, to nie ma nic wspólnego z ekologią." - dodał radny.
Brak wsparcia komunikacyjnego
Podczas sesji w Wieliczce zauważono także, że wraz z drastycznym ograniczeniem możliwości poruszania się autami po stolicy Małopolski, nie idą w parze istotne działania, takie jak zwiększenie dostępności komunikacji zbiorowej czy budowa parkingów Park&Ride. Wręcz przeciwnie, zapowiadane są podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej w Krakowie.
Mieszkańcy spoza Stolicy Małopolski nie mogą zatem od lipca wjechać swoim dotychczasowym samochodem, za to będą mieli podwyżki cen za podróż komunikacją. Tramwaje i autobusy miejskie często są reklamowane jako bardziej ekologiczna opcja przemieszczania się po mieście, ale przez problemy finansowe, miasto podniesie ceny biletów. W tej historii absurd goni absurd. Mieszkańców Krakowa SCT będzie obowiązywało dopiero od 2029 roku.
fot: Zuzanna Gietner / Głos24