sobota, 28 maja 2022 12:49

[Wywiad] Ukrainka prosi o pomoc: "Bez względu na to, ile wpłacisz i ile kupią wolontariusze, ciągle tego brakuje"

Autor Joanna Jamróz-Haładyj
[Wywiad] Ukrainka prosi o pomoc: "Bez względu na to, ile wpłacisz i ile kupią wolontariusze, ciągle tego brakuje"

Iryna Miett pracuje jako wolontariuszka w Szafie Dobra. W ten pomóc chce wesprzeć uchodźców z Ukrainy, którzy trafili do Krakowa. – To jest ogromny ciężar, by wspierać tak wielu uchodźców, którzy jednocześnie potrzebują jedzenia, ubrania i schronienia. Chcę pomóc Wam, jak tylko mogę. Nie mam pieniędzy, ale mam czas i energię, i właśnie tym chcę się podzielić, to oddaję innym – mówi w rozmowie z Głosem24 Iryna.

Iryna przyjechała do Krakowa na początku wojny i od razu postanowiła nieść pomoc swoim rodakom. Jest wdzięczna Polakom za okazane wsparcie i, dostrzegając, że w Krakowie wciąż potrzeba rąk do pracy na rzecz uchodźców, ochoczo włączyła się w działania Szafy Dobra.

Nie wyobraża sobie, że mogłaby postąpić inaczej. Jak sama mówi, nie może pomóc finansowo, ale ma czas i energię, którymi chce się podzielić. O pomaganiu i sercu otwartym na potrzeby swoich rodaków opowiada nam Iryna Miett.

Iryna i wolontariuszka ze Szwajcarii w Szafie Dobra/ Fot. Iryna Miett

Jak to się stało, że trafiła Pani do Krakowa?

– Na początku wojny moja rodzina przeniosła się do Lwowa. Stamtąd pojechaliśmy na Zakarpacie, a potem przedostaliśmy się przez granicę na Węgry, bo to był najbliższy kraj. Na Węgrzech wylądowaliśmy w obozie dla uchodźców. Kiedy zapytano nas, dokąd chcemy jechać, automatycznie odpowiedzieliśmy: „Do Krakowa”, chociaż nikt tu na nas nie czekał. Następnie dotarliśmy do Budapesztu, gdzie schroniliśmy się na 2 dni i udało nam się kupić bilety do Krakowa. Takim sposobem znaleźliśmy się w nocy na dworcu w Krakowie.

Co pamięta Pani z ostatnich chwil spędzonych w Ukrainie?

– Wciąż pamiętam poranek 24 lutego i te straszne słowa „zaczęły się”. Brzęczały mi w uszach, kiedy przygotowywałam plecaki dla trójki moich dzieci, układając w nich minimalny zapas jedzenia, pieniędzy i dokumenty. Jak im tłumaczyłam, że wyjeżdżamy za granicę, błagałam, aby tylko się nie zgubili i cały czas pomagali najmłodszemu bratu. Pamiętam też ostatni krok na ukraińskiej ziemi. Po wielu godzinach stania w kolejce przy granicy rozpłakałam się, bo zrozumiałam, że to ostatni krok na Ukrainie. A potem, gdy dostałam na Węgrzech pierwszą kanapkę, długo płakałam w ramionach wolontariusza.

Jak zaczęła Pani pracę w Szafie Dobra?

– Gdy tylko trafiłam do Krakowa (już pierwszego dnia mojego pobytu w mieście), zaczęłam pracować jako wolontariusz. Pierwsze 4 tygodnie spędziłam, pracując w noclegowni w ośrodku dla uchodźców przy ulicy Radziwiłłów 3. Gdy zapotrzebowanie na wolontariuszy zmalało, po raz pierwszy pojechałam do Szafy Dobrej, ponieważ dalej chciałam pomagać.

Identyfikator - pamiątka z wolontariatu na Radziwiłłowskiej / Fot. Iryna Miett
Identyfikator - pamiątka z wolontariatu na Radziwiłłowskiej / Fot. Iryna Miett

Na czym polega Pani praca w Szafie Dobra?

– W Szafie Dobrej pracowałam w różnych działach. Tutaj trzeba być dość elastycznym i gotowym do wykonywania różnych zadań, bo nigdy nie wiadomo, gdzie będziesz dzisiaj potrzebny. Raz stałam przy wejściu, innym razem pracowałam w magazynie z pudłami i wieszakami, a ostatnio pracuję nad sortowaniem nowej bielizny.

Co daje pani praca w tym miejscu?

– Co daje? Często słyszę to pytanie. Posiniaczone ręce i nogi od przenoszenia pudeł dają niesamowite zmęczenie (śmiech)! Oczywiście żartuję. Na Ukrainie pracowałam jako wolontariusz od początku wojny (1 marca 2014 roku). Przenosiłam pudła, sortowałam rzeczy, wysyłałam paczki, przygotowywałam barszcz. Nie wiem, jak inaczej można postąpić, gdy w twoim kraju wybucha wojna. Aktualnie jestem w Krakowie i, będąc tutaj, również staram się przydać mojemu krajowi. Polska naprawdę bardzo dobrze przyjmuje Ukraińców, ale na co dzień potrzebuje w tym pomocy. To jest ogromny ciężar, by wspierać tak wielu uchodźców, którzy jednocześnie potrzebują jedzenia, ubrania i schronienia. Chcę pomóc Wam, jak tylko mogę. Nie mam pieniędzy, ale mam czas i energię, i właśnie tym chcę się podzielić, to oddaję innym.

Segregowanie bielizny w Szafie Dobra / Fot. Iryna Miett
Segregowanie bielizny w Szafie Dobra / Fot. Iryna Miett

Kto najczęściej pojawia się w Szafie Dobra?

– Z jakiegoś powodu ciągle poznaję w Szafie Dobrej cudowne historie. Zawsze, gdy widzę, że przychodzą tu ludzie, którzy naprawdę potrzebują pomocy i ją otrzymują, wiem, że ta praca ma sens. W środę odwiedziła nas rodzina z czwórką dzieci – czuliśmy się tak szczęśliwi, gdy daliśmy im wszystko, czego potrzebowali. Mam w głowie wiele takich chwil, to właśnie one popychają mnie każdego dnia, żebym jeździła do Szafy Dobra. Pracuję z ludźmi, którzy są naprawdę cenni i ważni dla Ukraińców - w jednym miejscu spotkałam tak wiele błyskotliwych i niesamowitych osób! Każda rozmowa z kimś stąd jest dla mnie jak prezent.

Czego teraz najbardziej wam potrzeba?

– Ciągle brakuje nam nowej bielizny. Bez względu na to, ile wpłacisz, nieważne, ile kupią wolontariusze, ciągle jej brakuje. Mimo że wprowadzono limity dwóch sztuk na jedną osobę, wciąż potrzeba nowych. Codziennie wypełniam bielizną pudła, a po zmianie widzę, że są one puste. Każdego dnia dokładamy bieliznę dla dorosłych oraz dla dzieci (chłopców i dziewczynek), a także skarpetki, ale wszystko to znika w jeden dzień. I naprawdę trudno i nieprzyjemnie jest, widząc potrzeby rodzin, które do nas przychodzą, tłumaczyć „Przepraszam, ale nie mamy nic dla twojego synka, może jutro”.

Dziecko obdarowane bielizną w Szafie Dobra/ Fot. Iryna Miett

Jak można Wam pomóc?

– Przede wszystkim przyjedź jako wolontariusz do Szafy Dobra. Rozumiem jednak, że nie każdy ma wolny czas, ale teraz punkt pracuje też w soboty i niedziele. Możesz do nas dołączyć we wtorki o każdej porze od 9 do 18 i spędzić tu tyle czasu, ile chcesz. W pozostałe dni tygodnia pracujemy w systemie zmian: pierwsza od 8:45, a kolejna od 13:45.

Pracy jest dużo, więc czekamy na chętnych. Innym sposobem pomocy jest oddanie ubrań, butów, zakup bielizny i skarpetek, a następnie przyniesienie ich do szafy. Na mojej osobistej stronie na Facebooku zbieram też pieniądze na zakup ubrań dla dzieci z Ukrainy i w ostatnich tygodniach widzę tego efekt – coraz częściej mamy coś do zaoferowania potrzebującym.

Pracujące w Szafie Dobra wolontariuszki z Ukrainy / Fot. Iryna Miett
Pracujące w Szafie Dobra wolontariuszki z Ukrainy / Fot. Iryna Miett

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka