„Polowanie, w ramach którego możliwe jest oddanie strzału wprost w człowieka stojącego za własnym płotem, to niewyobrażalny skandal. Należy postawić cztery wykrzykniki” – ocenia dr hab. Mikołaj Małecki, prawnik karny i autor bloga „Dogmaty Karnisty”. Ekspert komentuje bulwersującą sytuację, do której doszło w Gawłówce i apeluje o zmianę prawa łowieckiego.
W sobotę, 16 sierpnia, w Gawłówce w gminie Michów (woj. lubelskie) doszło do tragedii. 60-letni mężczyzna wyszedł przed swój dom, by powitać bliskich. Chwilę później został śmiertelnie postrzelony przez myśliwego, stojąc dosłownie przy furtce własnej posesji. Prokuratura potwierdziła, że kula przebiła jego klatkę piersiową. W polowaniu, którego celem były dziki na pobliskim polu kukurydzy, uczestniczyło trzech myśliwych oraz 12-letni chłopiec.
- Zobacz też:

Według ustaleń śledczych strzał oddał syn znanego w regionie przedsiębiorcy branży mięsnej. Tłumaczył, że „pomylił człowieka z dzikiem”. Tymczasem prawo łowieckie jednoznacznie zakazuje strzelania do nierozpoznanego celu oraz oddawania strzałów bliżej niż 150 metrów od zabudowań.
Sprawę skomentował dr. hab. Mikołaj Małecki, ekspert prawa karnego i autor bloga „Dogmaty Karnisty”, który szczegółowo przeanalizował sprawę.
- Zobacz też:

Zamiar wynikowy czy nieumyślność?
Jak podkreśla Małecki, prokuratura przyjęła nietypową kwalifikację prawną. Zamiast klasycznego zarzutu nieumyślnego spowodowania śmierci (art. 155 k.k.), który w tego typu sprawach pojawia się najczęściej, myśliwemu zarzucono zabójstwo z zamiarem wynikowym (art. 148 k.k.).
– „To istotna różnica. Za nieumyślność grozi maksymalnie 5 lat więzienia, za działanie z zamiarem – minimum 10 lat” – wyjaśnia ekspert.
Kolejny przypadek polowania, podczas którego człowiek został wzięty za dzika. Postrzelony zmarł. Sytuacja jest o tyle...
Opublikowany przez Dogmaty Karnisty Wtorek, 19 sierpnia 2025
Zamiar wynikowy (dolus eventualis) polega na tym, że sprawca przewiduje możliwość, iż jego działanie może spowodować śmierć człowieka, i godzi się na taki skutek. „Nie musi być pewien, że strzela do człowieka – wystarczy, że przewiduje możliwość. W sytuacji niepewności, gdy w głowie pojawia się wątpliwość: ‘a może to jednak nie dzik’, oddanie strzału może podpadać pod zamiar wynikowy” – tłumaczy Małecki.
Według prokuratury broń użyta podczas polowania – wyposażona w lunetę – umożliwiała dokładne rozpoznanie celu. Skoro strzelec mimo to nacisnął spust, można uznać, że przewidywał ryzyko trafienia człowieka
Krytyka komunikatu prokuratury
Zdaniem eksperta, uzasadnienie przedstawione przez śledczych jest niejasne. „To, że sprzęt obiektywnie umożliwia rozpoznanie celu, nie dowodzi jeszcze, że osoba korzystająca z niego subiektywnie widziała człowieka, a nie dzika” – zaznacza.
Małecki wskazuje, że właściwe rozumowanie powinno opierać się na wątpliwości strzelca: skoro nie był pewien, do czego strzela, a mimo to pociągnął za spust, można mówić o zamiarze wynikowym.
Bezpieczeństwo przy własnym płocie
Najbardziej bulwersujący aspekt sprawy to okoliczności zdarzenia. – „Nie mamy do czynienia z przypadkiem grzybiarza w lesie czy rykoszetu na poligonie. Ten człowiek po prostu wyszedł przed dom. Stał przed swoją posesją i powinien być bezpieczny. Tymczasem śmiertelna kula trafiła go w klatkę piersiową” – komentuje prawnik.
Na zdjęciach widać nawet ślad po pocisku na ogrodzeniu posesji. „Polowanie, w ramach którego możliwe jest oddanie strzału wprost w człowieka stojącego za własnym płotem, to niewyobrażalny skandal. Należy postawić cztery wykrzykniki” – dodaje.
Potrzeba zmian w prawie łowieckim
Ekspert podkreśla, że jeśli tego typu polowanie mogło się odbywać zgodnie z obowiązującymi przepisami, oznacza to, że prawo łowieckie wymaga pilnej zmiany. „Chęć upolowania dzika nie usprawiedliwia narażania życia ludzi. Niezbędna jest poważna dyskusja o tym, gdzie, jak i komu wolno polować. Jeżeli obecne reguły ostrożności zawodzą, należy je zmodyfikować” – ocenia Małecki.