To mogło skończyć się tragedią. Na terenie jednego z parków linowych na Podkarpaciu doszło do dramatycznego zdarzenia – lina asekuracyjna owinęła się wokół około 11-letniego chłopca. Dziecko zaczęło sinieć i tracić przytomność. Kilka sekund dzieliło je od śmierci.
„Ratujcie moje dziecko!” – dramatyczne krzyki matki
Całą sytuację szczegółowo opisał świadek zdarzenia na grupie „Sąsiedzi Rzeszów” na Facebooku.

„Długo się zastanawiałem, czy o tym napisać. Ale jestem ojcem i chcę mieć czyste sumienie. Na jednym z podkarpackich parków linowych dał się słyszeć przeraźliwy krzyk: ‘Ratujcie moje dziecko!’” – relacjonuje autor posta.
Według jego opisu, chłopiec owinął się liną tyrolki i karabinkiem na jednym z odcinków trasy. Wisiał bezwładnie, miał drgawki, na ustach pojawiła się piana. Matka krzyczała, że jej syn umiera.
Walka o życie
Na pomoc rzucili się przypadkowi ludzie. Kilku ojców desperacko próbowało dotrzeć do dziecka z pomocą drabiny. Mężczyzna, który zdołał dostać się do chłopca z poziomu trasy, z ogromnym trudem podciągnął go na tyle, by ten mógł zaczerpnąć powietrza.
„Powoli otworzył powieki, wrócił do świadomości, postawił stopę na drewnianej belce przeszkody. Był kontakt” – opisuje świadek.
Jeszcze kilka sekund i pomoc przyszłaby za późno. Na miejsce wezwano straż pożarną, policję oraz karetkę pogotowia. Ratownicy zabrali chłopca z matką do szpitala.
Apel do rodziców: sprawdzajcie bezpieczeństwo atrakcji
„Zanim pozwolicie swoim dzieciom skorzystać z jakiejkolwiek atrakcji, upewnijcie się, że w sytuacji krytycznej będzie możliwa natychmiastowa pomoc. Dziecko ratowali przypadkowi ludzie. Gdyby to było znacznie wyżej, straż pożarna nie zdążyłaby na czas” – ostrzega autor.
Trwa sezon wakacyjny i wiele rodzin korzysta z parków linowych, tyrolek i innych atrakcji. Eksperci przypominają, by wybierać tylko te miejsca, które spełniają normy bezpieczeństwa i mają odpowiednio przeszkolony personel. Chwila nieuwagi może kosztować życie.
fot. pixabay