wtorek, 17 czerwca 2025 14:30, aktualizacja 6 godzin temu

Bocheński szpital zbiera na inkubator przenośny. „To wyścig po życie. Każda sekunda ma znaczenie”

Autor Marzena Gitler
Bocheński szpital zbiera na inkubator przenośny. „To wyścig po życie. Każda sekunda ma znaczenie”

Dzieci rodzą się codziennie, a szansa na ich przeżycie często zależy od minut. W całej Małopolsce funkcjonuje tylko jedna karetka przystosowana do transportu noworodków. Dlatego szpital w Bochni organizuje zbiórkę na mobilny inkubator. Stawką jest zdrowie i życie najmłodszych.

Alarm neonatologów: „To ogromne zagrożenie”

W Małopolsce mieszka niemal 3,5 miliona ludzi. W samym tylko 2023 roku urodziło się tu ponad 28 tysięcy dzieci. Tymczasem całe województwo dysponuje tylko jedną karetką typu „N”, czyli przystosowaną do transportu noworodków. Druga, która dotąd wspierała system, od stycznia jest niesprawna.

  • Zobacz też:
Małopolska ma tylko jedną karetkę dla noworodków – lekarze alarmują
Małopolska ma tylko jedną karetkę dla noworodków. Lekarze alarmują, że to zagrożenie życia. NFZ rozważy drugą dopiero jesienią, mimo pilnej potrzeby

– To ogromne zagrożenie, szczególnie biorąc pod uwagę, że mówimy o dzieciach, które zazwyczaj są w grupie ryzyka – ostrzega prof. Ryszard Lauterbach, wojewódzki konsultant ds. neonatologii z Uniwersyteckiego Szpitala w Krakowie.

Jak podkreślają lekarze, w przypadku noworodków liczy się każda minuta. Przekonał się o tym zespół medyczny w Tarnowie, który musiał czekać aż cztery godziny na karetkę dla noworodka z odmą płucną. – Stan zagrożenia życia i zdrowia, a musieliśmy czekać około czterech godzin – mówi dr Paweł Błoński, neonatolog ze Szpitala im. E. Szczeklika w Tarnowie.

Mazowsze ma dziewięć, Śląsk - cztery, Małopolska tylko jedną

Dla porównania – w województwie śląskim, gdzie liczba urodzeń jest podobna, funkcjonują aż cztery karetki noworodkowe. Na Mazowszu, gdzie jest ich o 1000 więcej – jest ich aż 9. W Małopolsce jest tylko jedna – w Krakowie.

Jak zaznacza dr Mateusz Jagła, neonatolog i pediatra, na każde 10 tysięcy urodzeń powinna przypadać przynajmniej jedna karetka typu „N”. Tylko w Małopolsce występuje tak rażący niedobór. – To są wyjazdy ostre. Coś się zdarzy, urodzi się dziecko, które wymaga natychmiastowej pomocy – natychmiast trzeba ruszać – mówi prof. Ewa Helwich, konsultant krajowa w dziedzinie neonatologii.

NFZ zapowiadało, że dopiero jesienią zdecyduje, czy uruchomić drugą karetkę dla noworodków. Jednak już wiadomo, że przetarg na jej dostarczenie został unieważniony, choć wziął w nim udział tylko jeden szpital – Szpital Uniwersytecki z Krakowa. To dodatkowo opóźni zakup inkubatora dla noworodków i wcześniaków. Tymczasem lekarze i rodzice małych pacjentów już teraz codziennie ryzykują, czekając z diagnostyką czy przewiezieniem ich na zabiegi, aż zwolni się i przyjedzie karetka z inkubatorem ze stolicy Małopolski.

W związku z tym bocheński szpital postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i zorganizował zbiórkę na sprzęt ratujący życie najmłodszych mieszkańców powiatu. – Dla nas, a właściwie dla naszych pacjentów, jest to bardzo istotne, ponieważ od grudnia zeszłego roku nie funkcjonuje jedna z karetek noworodkowych – specjalistyczna karetka Szpitala Uniwersyteckiego w Prokocimiu, która przewoziła noworodki. W związku z tym transport wszystkich noworodków w całej Małopolsce odbywa się tylko dzięki jednej karetce NFZ-owskiej, którą ma na wyposażeniu Krakowskie Pogotowie Ratunkowe, funkcjonujące w Krakowie przy ul. św. Łazarza – i to jest zdecydowanie za mało – mówi Joanna Hurkała, kierownik Oddziału Noworodków z Pododdziałem Intensywnego Nadzoru Szpitala Bocheńskiego im. bł. Marty Wieckiej.

Jak wylicza ordynatorka – w innych województwach, przy podobnej liczbie urodzeń, jest ich znacznie więcej. Na przykład w województwie mazowieckim działa dziewięć karetek noworodkowych przy czterech–pięciu tysiącach porodów. W Małopolsce jest ponad trzy tysiące porodów rocznie, a tylko jedna karetka z inkubatorem transportowym. – To naprawdę bardzo mało. Do tego dochodzą górzyste tereny, trudny dojazd i często zdarza się, że ta jedyna karetka nie jest w stanie dotrzeć do pacjenta, co uniemożliwia przeprowadzenie specjalistycznego transportu – mówi doktor Hurkała.

Gdy brakuje inkubatora, dzieci jadą… na rękach

Brak specjalistycznego sprzętu nie tylko wydłuża czas oczekiwania, ale często zmusza ratowników do improwizacji. Gdy nie ma mobilnego inkubatora, dzieci transportowane są w zwykłej karetce – na rękach ratownika. To grozi szybkim wychłodzeniem, niebezpiecznymi wstrząsami, a nawet uszkodzeniem delikatnych organów wewnętrznych noworodka.

Zdarza się, że dzieci rodzą się w domu, zanim zdąży przyjechać pogotowie. W takich przypadkach szybki i bezpieczny transport do szpitala z oddziałem neonatologicznym o wyższej referencyjności to jedyna szansa na życie.

– My na szczęście takich zagrażających życiu sytuacji nie mieliśmy. Mieliśmy jednak trochę problemów z mniej wymagającymi transportami, na przykład na konsultacje specjalistyczne – mówi dr Hurkała. Było tak w przypadku koniecznej konsultacji okulistycznej, która z powodu braku karetki musiała zostać odwołana. – Ustalenie terminu konsultacji okulistycznej nie jest łatwe, bo okulista dziecięcy, który przyjmuje wcześniaki, przyjmuje tylko raz w tygodniu i akurat wtedy nie mogła przyjechać z Krakowa karetka z inkubatorem. Ta konsultacja musiała więc zostać przełożona na inny termin. Jednak w Tarnowie zdarzył się taki przypadek, że karetka do dziecka z zagrożeniem życia nie przyjechała na czas. Na szczęście tam lekarze sobie poradzili, dziecko przeżyło i jest w dobrej formie. Natomiast transport był odroczony o parę godzin, co dla noworodka jest zawsze bardzo niebezpieczne – podkreśla lekarz.

Szpital z misją i ogromnym wyzwaniem

W bocheńskim szpitalu każdego roku rodzi się około 1400 dzieci. Z tego około 10 proc. noworodków wymaga intensywnego nadzoru neonatologicznego. Kolejne 2 proc. musi zostać przewiezione do ośrodków trzeciego stopnia referencyjności, czyli specjalistycznych szpitali w Krakowie – na przykład dzieci z wadami serca, skrajne wcześniaki czy maluchy o bardzo niskiej masie urodzeniowej.

Najbliższe takie ośrodki to:

  • Szpital Położniczo-Ginekologiczny Ujastek,
  • Szpital im. R. Czerwiakowskiego przy ul. Siemiradzkiego
  • Szpital Uniwersytecki przy ul. Kopernika w Krakowie.

Ale każdy transport oznacza odległość kilkudziesięciu kilometrów – czas, którego noworodki często nie mają.

– W naszym oddziale – który jest oddziałem drugiego stopnia referencyjności – przebywają dzieci chore i wcześniaki, noworodki z niską masą urodzeniową, ale takie, które mogą być tu zaopatrzone. Większość z nich, przebywająca u nas razem ze swoimi mamami, jest leczona w naszej placówce. Jednak czasami zdarza się, że dziecko ma wadę serca, wymaga operacji chirurgicznej albo jest w bardzo ciężkim stanie i potrzebuje natychmiastowego przewiezienia do ośrodka trzeciego stopnia w Krakowie. Również niektóre konsultacje specjalistyczne – na przykład okulistyczne czy kardiologiczne – muszą odbywać się w innych placówkach. W takich przypadkach noworodek musi być transportowany w sposób bezpieczny – w odpowiednim inkubatorze transportowym i karetką wyposażoną w przeszkolony personel. Tymczasem, kiedy brakuje odpowiedniej liczby karetek i sprzętu, pojawia się realny problem. Mieliśmy zapewnienia, że być może w połowie roku zostanie podpisany kontrakt z NFZ-em na zabezpieczenie całego województwa, ale już wiemy, że chwilowo ten kontrakt został odwołany. W związku z tym nadal jesteśmy zależni tylko od jednej karetki noworodkowej. Stąd pomysł, by w tej sytuacji spróbować przynajmniej wyposażyć się w odpowiedni sprzęt – specjalistyczny inkubator, który mieści się w karetce. Taki inkubator ma składane nogi, respirator, system podawania gazów oddechowych, odpowiednie pompy i monitoring. Nasz obecny inkubator transportowy, którego używamy w oddziale do przewożenia dzieci po urodzeniu, nie nadaje się do tego typu transportów. Poza tym mamy tylko jeden taki inkubator i musi on być cały czas dostępny na miejscu. Gdybyśmy jednak dysponowali odpowiednim sprzętem, moglibyśmy w sytuacjach awaryjnych zabezpieczyć noworodki z naszego powiatu, dzieci urodzone w naszym szpitalu, a w razie potrzeby – również pomóc innym placówkom w sytuacjach zagrożenia życia – podkreśla ordynator.

Dlaczego inkubator przenośny jest tak ważny?

W obliczu tych dramatycznych realiów Oddział Noworodków z Pododdziałem Intensywnego Nadzoru Noworodka im. WOŚP w bocheńskim szpitalu rozpoczął zbiórkę na zakup mobilnego inkubatora.

Mobilny inkubator to specjalistyczne urządzenie medyczne, które pozwala przewieźć dziecko w bezpiecznych warunkach, podtrzymując funkcje życiowe i zapewniając stały nadzór. W przeciwieństwie do tradycyjnej karetki, karetka typu „N” wyposażona jest w:

  • inkubator transportowy,
  • respirator,
  • kardiomonitor,
  • zespół medyczny: neonatolog, pielęgniarka neonatologiczna i ratownik.

Nowoczesny inkubator, o który walczy Bochnia, to kompaktowe urządzenie o wadze 34 kg, które mieści się na ruchomej lawecie. Posiada modułowe otwory pielęgnacyjne, wydajne systemy ogrzewania, pulsoksymetr, wbudowane światło do obserwacji koloru skóry dziecka, filtr elektrostatyczny oraz różne źródła zasilania – również bateryjne. Co więcej, inkubator wyposażony jest w pasy mocujące i koła samonastawne, co zwiększa bezpieczeństwo i komfort transportu.

Stawką jest życie

Dzieci, które rodzą się z wadami wrodzonymi, zbyt wcześnie, z niską masą urodzeniową – mają o 50 proc. mniejsze szanse na przeżycie, jeśli nie trafią w porę do odpowiedniego ośrodka. Jeśli transport nie odbywa się szybko i bezpiecznie, może dojść do powikłań, które skutkują długotrwałą rehabilitacją, kalectwem, a nawet śmiercią. – Każda sekunda ma znaczenie. Nowoczesny inkubator przenośny pozwoli nam zapewnić pełną opiekę medyczną podczas transportu, chroniąc życie i zdrowie naszych najmłodszych pacjentów – podkreśla dr Joanna Hurkała.

Koszt: 400 tysięcy złotych. Cel: zebrać połowę

Zakup nowoczesnego inkubatora to koszt nawet pół miliona złotych. Szpital w Bochni ma nadzieję zebrać przynajmniej część tej kwoty. – Jeśli będziemy mieli dużą część tej kwoty, to będziemy mogli pozyskać ewentualnie jakieś dodatkowe fundusze, na przykład z grantów europejskich. Mamy też zapewnione bardzo duże wsparcie starosty. Myślę, że nasz szpital też będzie próbował się do tego dołożyć. Każda kwota się liczy. Liczymy na otwartość mieszkańców i lokalnych przedsiębiorców, bo to inwestycja w bezpieczeństwo naszych najmłodszych pacjentów. Mamy już pierwsze sygnały, że są osoby, które chcą nas wesprzeć, więc to bardzo budujące. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że taki sprzęt to ogromny wydatek – mówimy o kwocie przekraczającej 300 tysięcy złotych – ale nie poddajemy się.Jeśli uda nam się zebrać choćby połowę, to resztę będziemy starali się dofinansować z różnych źródeł. Najważniejsze jest dla nas, żeby mieć ten inkubator, bo to nie jest tylko kwestia komfortu – to jest kwestia życia i zdrowia dzieci, które wymagają natychmiastowej pomocy, Nie możemy dopuścić do sytuacji, w której brak sprzętu decyduje o tym, czy dziecko ma szansę przeżyć. Dlatego będziemy robić wszystko, żeby ten cel osiągnąć – krok po kroku, z pomocą ludzi dobrej woli. – podkreśla dr. Joanna Hurkała.

Jak pomóc?

Każdy może wesprzeć zakup inkubatora przenośnego dla noworotków i wcześniaków dla bocheńskiego szpitala. Wpłaty można kierować na konto:

19 1600 1462 1747 6563 3000 0030
z dopiskiem „Inkubator dla neonatologii”

To nie tylko wsparcie szpitala. To inwestycja w zdrowie najmłodszych mieszkańców regionu, którzy zasługują na opiekę na najwyższym poziomie od pierwszych chwil życia.

Jeśli wspólnie uda się zebrać potrzebne środki, szpital w Bochni stanie się pierwszym poza Krakowem ośrodkiem dysponującym własnym mobilnym inkubatorem. To szansa na zmianę, która odbije się echem w całym regionie.

Bo najważniejsze są dzieci – ich bezpieczeństwo, zdrowie i przyszłość.

Obserwuj nas w Google News

Bochnia - najnowsze informacje

Rozrywka