Pod koniec sierpnia burmistrz Wieliczki, podobnie jak inni samorządowcy, wydał rekomendacje (zobacz TU) jak mają funkcjonować wielickie szkoły i przedszkola. Jedną z propozycji było nie otwieranie świetlic, na co ostatecznie nie zgodził się wielicki sanepid (piszemy o tym TU). O powodach tej rekomendacji i sytuacji w wielickiej oświacie rozmawiamy z burmistrzem Arturem Koziołem.
Dlaczego zdecydował Pan o zarekomendowaniu zamknięcia świetlic do 20 września?
– Zrobiliśmy naradę ze wszystkimi dyrektorami szkół. Rozważaliśmy wszystkie zalecenia. Zmieniła się sytuacja ze względy na nowe informacje z Ministerstwa Edukacji, bo do 20 września wydłużony został zasiłek opiekuńczy. Część rodziców mogła więc skorzystać z tzw. opieki wydłużonej. To bardzo ważna informacja. Powtarza się data 20 września. Okazało się, że decydując się na otwarcie świetlic po 20 września bardzo dobrze zdiagnozowaliśmy sytuację. Po rozmowie z naszymi dyrektorami zauważyliśmy, że rodzice są rozsądni. Wiedzą, że są trudności, które po prostu trzeba przejść. Na przykład w czerwcu też można było posłać dzieci do szkoły, ale nikt tego nie zrobił.
Zasada izolacji dotyczy też nauczycieli. Prosiłem, żeby nie robić wspólnych rad pedagogicznych, bo zachoruje jeden nauczyciel i w szkole, gdzie jest 700 dzieci nie będę miał żadnego nauczyciela, który będzie mógł pracować. Zwróćmy uwagę w jakiej jesteśmy rzeczywistości. Przecież to nie jest „wirus burmistrza”. Kraków jest w żółtej strefie. To jest duże ostrzeżenie dla Wieliczki, bo my też możemy się w niej znaleźć.
Pana dyrektywy dla wielickich szkół i przedszkoli przekonały dyrektorów, którzy zwrócili się do sanepidu o zgodę na nie otwieranie świetlic, ale zaniepokoiły rodziców. Ostatecznie też wielicka Państwowa Inspekcja Sanitarna nie wydała zgody na wprowadzenie takiego rozwiązania, nawet do 20 września.
– Osobiście podtrzymuję swoje stanowisko, że do 20 września świetlice szkolne powinny być zamknięte, jeżeli chcemy uniknąć mieszania się dzieci z różnych klas w szkole.
Obecnie dzieci i nauczyciele wrócili z wakacji, wszyscy dużo przemieszczaliśmy się, byliśmy w różnych środowiskach, niekorzystanie ze świetlic w pierwszych tygodniach września to rozsądny krok, pozwalający szkołom spokojniej rozpocząć nowy rok szkolny w sytuacji obecnej pandemii. Ja nadal zachęcam rodziców do ostrożności, do niezostawiania dzieci w świetlicach, przynajmniej w tych początkowych dniach nowego roku.
Jak będą funkcjonowały wielickie szkoły?
– Projektujemy osobne wejście dla poszczególnych klas w różnych godzinach. Nie ma szatni. Wydłużamy godziny pracy. Robimy zajęcia w różnych budynkach. Założyliśmy, że nie ma stołówki, a dla nauczycieli – pokoju nauczycielskiego. Jeżeli założyliśmy, że nie będzie różnych wspólnych stref, nie możemy zaryzykować, przynajmniej do 20 września, na wymieszanie się. Ja też jestem rodzicem i uważam, że świetlice są potrzebne. Ale uważam, że nie powinniśmy ich otworzyć. To kwestia odpowiedzialności. Wtedy wszystkie inne nasze działania po prostu nie mają sensu.
My staramy się indywidualnie rozwiązać sprawę bezpieczeństwa w każdej naszej szkole. Inaczej będzie w szkole w Grajowie, gdzie zmianowość się będzie kończyła o godz. 14, zobaczymy jak się to środowisko zintegruje, ale nie należy bezpieczeństwa w małej szkole lekceważyć, bo może być pierwsza, w której dojdzie do zakażenia. Mieliśmy już taką sytuację w przedszkolu. Taka mała szkoła inaczej jest zorganizowana niż szkoła w Krzyszkowicach, która jest największa. Kilkadziesiąt dzieci będzie miało zajęcia w całym mieście. Dla dużej szkoły nr 3 będą zajęcia w Mediatece i zamiast jednej będą dwie zmiany. Jeśli chodzi o szkołę nr 2 będą zajęcia w starej bibliotece. Nie będziemy mieć wszystkich w jednym budynku. Tak samo jest w naszym urzędzie – brak jednej dużej siedziby stał się naszą siłą. Mam urzędników w czterech budynkach, co jest bezpieczniejsze niż w jednym. Ucząc się przez pięć miesięcy bezpiecznego funkcjonowania stworzyliśmy nasze wytyczne dla szkół. Nie może się klasa A spotkać z klasą C. A na świetlicy nie może się spotkać klasa A, B, C w różnych rocznikach, bo jeśli coś się wydarzy to automatycznie zamykamy całą szkołę. Nie będziemy mogli wyizolować tylko jednej klasy. 20 dni, kiedy nie będzie świetlic to nie jest dużo, ale jest to taka nasza kwarantanna. Jeżeli 20 września będzie się to wszystko zgrywało ten proces będzie jeszcze pewniejszy. Przestroga jest taka, że to się wszędzie może wydarzyć. W Urzędzie Miasta co jakiś czas jakaś osoba ląduje na kwarantannie. Te procesy będą, ale trzeba tę dyscyplinę pilnować.
Mamy 9000 dzieci, które 1 września rozpoczęły nowy rok szkolny. Mamy 1400 nauczycieli. To nie jest mała ilość. Wieliczka nie jest małą gminą. To olbrzymia grupa, która po pewnym rozluźnieniu powraca do normalnego funkcjonowania – rozluźnieniu wielomiesięcznym, bo nie chodzi tylko o to, że byliśmy na wakacjach.
W przygotowanym przeze mnie nagraniu zaapelowałem, aby rodzice usiedli i przedyskutowali z dzieckiem bezpieczny powrót do szkoły. Każde dziecko będzie szło inną drogą. Prosimy, żeby zwrócić uwagę na kwestię mycia rąk, przebierania się po powrocie ze szkoły.
Na pewno zdaje Pan sobie sprawę, że duża część społeczeństwa nie wierzy w pandemię. Uważa, ze jest to medialne oszustw. I zarówno rodzice jak i ich dzieci nie będą stosować się do zaleceń jakiekolwiek one by nie były. Co zrobicie, jeśli ktoś nie będzie chciał nosić maseczki?
– Oczywiście, widziałem kłótnie w sklepach, bo ktoś nie ubrał maseczki i w innych miejscach. To czy wierzymy w pandemię czy nie zwalnia nas od odpowiedzialności. Mam świadomość, że moje dyrektywy były krytykowane nawet przez dyrektorów, ale widzę już pewne zrozumienie. Słyszałem, że przecież dzieci i tak będą się spotykać ze sobą poza szkołą. Tak, ale my jesteśmy odpowiedzialni za obszar szkoły. I jeśli tu wprowadzimy pewne zasady i nauczymy dobrych nawyków dzieci, to będą je potem stosować również poza szkołą. Nigdy nie spodziewaliśmy się, że dziś nie jest najważniejsze jakie kupimy zeszyty, ale jak będziemy się zachowywać. Jeżeli w domach nie będziemy rozmawiać o tym z dziećmi, to żadna ulotka nie sprawi, że dzieci będą ich przestrzegać.
Jak ocenia Pan i nauczyciele, z którymi Pan rozmawiał, zalecenia MEN? Środowisko nauczycieli upomina się na przykład o testy dla nauczycieli, o przetestowanie uczniów.
– Zawsze byłem do przodu z tymi sprawami. Przetestowałem osoby ze spółek komunalnych, osoby w służbie zdrowia. Nie stać nas jednak, żeby wprowadzić testy w szkołach. Nikt nie zwrócił mi pieniędzy za poprzednie testy. Zwiększenie testów jest największym rozsądnym działaniem, które możemy dzisiaj zrobić. Dzisiaj wiemy, że tylko określone testy są rekomendowane – to jest jakiś kierunek, który przyjął sobie rząd we współpracy z sanepidem. Ja więcej informacji mam z prasy niż od nich.
Jak się układa współpraca Pana i dyrektorów szkół z sanepidem? Czy nie obawiają się, że gdy zdarzy się zakażenie w szkole będzie problem, żeby do sanepidu się dodzwonić?
– Jest na poziomie minimalnym. Ja rozumiem sanepid, bo ta instytucja jest dzisiaj za mała, do takiego wyzwania jakie teraz mamy. Nie chciałbym ludzi, którzy są przemęczeni, krytykować. Jeśli będziemy ich oceniać, to ci ludzie po prostu zrezygnują z pracy, ale w rzeczywistości, jako system po prostu jest za słaby dzisiaj. Ten system powinien być wzmocniony. Jeśli się nie wzmocni tego systemu to trudno ich krytykować. Oni już pracują 24 godziny na dobę i nie mają zmienników. Ile ci ludzie mogą przepracować? Ja nawet już nie liczę na nic więcej z ich strony, bo zdaję sobie sprawę, że oni są na granicy wytrzymałości. Ile na przykład jest samochodów wymazowych? Przecież ich nie przybyło. One tylko się przerzucają raz na Sącz raz gdzie indziej. Przez sześć miesięcy nigdy nie mieliśmy spotkania z poprzednim wojewodą. Ministerstwo się z nami nie konsultuje. My dowiadujemy się o godzinie 11 z komunikatu jakie były u nas zachorowania. Jeśli chodzi o szkoły, to choć jesteśmy organem założycielskim nie byliśmy dla rządu partnerami. Teraz to dyrektorzy szkół mają decydować, a nie samorząd. Przed początkiem roku odbyło się spotkanie z kuratorem oświaty, na które nasi dyrektorzy zostali zaproszeni do kina Kijów w Krakowie. Pytam: a gdzie zasady bezpieczeństwa? W jednej sali wszyscy dyrektorzy, żeby się pozarażali? Widzę tu dużo sprzeczności.
GIS określiło limity w przedszkolach. Jest 1,5 metra na dziecko. Czy w związku z tym nie zabraknie miejsc dla dzieci w gminie Wieliczka?
– Trzy przedszkola będą miały problemy na poziomie od 14 do 3 dzieci. W tych przedszkolach nie od razu wszystkie dzieci przychodzą. Dyrektorzy będą komunikować się z rodzicami i ustalać kto może przyjść, tak, żeby nie przekroczyć limitu w danym dniu. Gdyby nie zmieniono tych limitów, nie moglibyśmy przyjąć aż 700 dzieci. Mamy ok. 1600 dzieci w przedszkolach i gdyby GIS zachował poprzedni limit, nie moglibyśmy przyjść 50%.
Dziękuję za rozmowę.
zobacz też: