niedziela, 7 lipca 2024 09:12

Czaszka „Anioła” miała pięć dziur. On i jego bliscy zginęli w męczarniach

Autor Mirosław Haładyj
Czaszka „Anioła” miała pięć dziur. On i jego bliscy zginęli w męczarniach

– Archeologom z Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN udało się natrafić na starsze kości, w tym fragmenty czaszek ze śladami postrzałów. Jedna z nich była wyjątkowa, gdyż miała kilka przestrzelin, czego ani wcześniej, ani później na odnajdywanych szczątkach ofiar więziennych katów już nie odnotowaliśmy. Dziś wiemy, że była to czaszka „Anioła” – mówi w rozmowie z Głosem24 dr Dawid Golik kierownik pionu poszukiwań i identyfikacji krakowskiego oddziału IPN. – Misiaka przesłuchiwali uchodzący za prawdziwych katów funkcjonariusze PUBP z urzędu w Wadowicach oraz oficer Informacji Wojskowej. Nie ma wątpliwości, że był torturowany, bity. Warto nadmienić, że już pierwszego dnia śledztwa wadowiccy funkcjonariusze najprawdopodobniej zamordowali w czasie przesłuchania, pochwyconego tego samego dnia Władysława Sordyla „Kulę”, dawnego akowca i kolegę Misiaka z oddziału – komentuje historyk.

18 czerwca (wtorek) na wadowickim cmentarzu komunalnym przy ul. Wojska Polskiego spoczął Marian Misiak ps. "Anioł". Żołnierz Niezłomny został złożony w grobie obok kapitana Wojciecha Stypuły oraz podporucznika Mieczysława Zaręby.

Marian Misiak był partyzantem Batalionów Chłopskich oraz Armii Polskiej w Kraju. Przyszedł na świat 30 grudnia 1925 r. w miejscowości Sielec. Miał czworo rodzeństwa (Henryka, Stanisława, Irenę i Marię). Syn Józefa i Heleny z d. Pałuckiej ukończył siedem klas szkoły powszechnej. W domu odebrał wychowanie patriotyczne - jego ojciec w 1918 r. wstąpił na ochotnika do Wojska Polskiego i pełnił służbę w szeregach 25. pułku piechoty do 1921 r.

Uroczystości pogrzebowe Mariana Misiaka, ps. "Anioł"/Fot.: IPN Kraków
Uroczystości pogrzebowe Mariana Misiaka, ps. "Anioł"/Fot.: IPN Kraków

Gdy wybuchła wojna, Marian miał 14 lat i mieszkał z rodziną we wsi Żarki. Jak przekazuje IPN, "wojenna historia Mariana Misiaka jest znana niemal wyłącznie z jego własnych zeznań złożonych podczas trwającego w 1946 r. śledztwa oraz w trakcie rozprawy sądowej". Według zeznań, jako 15-latek (w 1940 r.) został wywieziony do Niemiec na przymusowe roboty.

Dwukrotnie próbował uciec i powrócić na teren okupowanej Polski. Starania te zakończyły się jednak niepowodzeniem i osadzeniem Misiak w karnym obozie pracy, a następnie skierowaniem w 1944 r. do budowy okopów nad Sanem. Dopiero stamtąd udało mu się uciec. Powrócił wówczas w rodzinne strony, gdzie dołączył do oddziału partyzanckiego BCh por. Mieczysława Filipczaka „Mietka”, „Macieja”. Do grupy tej należeli także jego ojciec (ps. „Jesion”) pełniący funkcję szefa oddziału, a także brat Henryk i dwie siostry, Irena i Maria. Na skutek represji niemieckich śmierć poniosła matka Mariana Misiaka, Helena, która została dotkliwie pobita przez Niemców, w wyniku czego zmarła w 1944 r. Z kolei brat Mariana, Stanisław Misiak, został przez Niemców aresztowany i następnie zamordowany w obozie koncentracyjnym KL Auschwitz.

Uroczystości pogrzebowe Mariana Misiaka, ps. "Anioł"/Fot.: IPN Kraków
Uroczystości pogrzebowe Mariana Misiaka, ps. "Anioł"/Fot.: IPN Kraków

W styczniu 1945 r., po zajęciu tych terenów przez Armię Czerwoną, oddział BCh „Mietka” został rozwiązany, a jego członkowie wstępowali – zgodnie ze strategią przyjętą przez konspirację ruchu ludowego – w szeregi organów władzy komunistycznej, m.in. MO i UB, a także do „ludowego” WP. Marian Misiak zgłosił się wówczas na ochotnika do wojska i został przydzielony do oddziału samochodowego. Kolumna, w której służył, została jednak zbombardowana przez Niemców gdzieś pod Wrocławiem. W związku z tym udał się do Sosnowca i 13 marca 1945 r. zarejestrował w tamtejszym RKU, otrzymując ponowny przydział wojskowy. W połowie 1945 r. pełnił służbę w 7. pułku KBW. Awansował do stopnia plutonowego, był też odznaczony Medalem „Za Odrę, Nysę, Bałtyk” oraz Medalem Zwycięstwa i Wolności.

2 lipca 1946 r. uciekł z komunistycznego wojska, zabierając ze sobą dwie pepesze, a następnie dołączył do oddziału partyzanckiego „Błysk” dowodzonego przez ppor. Mieczysława Kozłowskiego „Bunta”, podporządkowanego poakowskiej organizacji konspiracyjnej Armia Polska w Kraju. Przyjął pseudonim „Anioł”. Już kilka dni później brał udział w akcjach grupy. Odznaczył się podczas ataku na posterunek MO w Kętach (pow. bialski), który ostrzeliwał z karabinu maszynowego i podczas szturmu obezwładnił jednego ze stawiających opór funkcjonariuszy. Prawdopodobnie uczestniczył także w starciu z pościgiem, który w ślad za wycofującymi się po akcji w Kętach partyzantami podjęli funkcjonariusze PUBP w Białej wsparci przez pluton KBW.

„Anioł” został aresztowany 19 sierpnia 1946 r. w czasie obławy po akcji zaopatrzeniowej partyzantów oddziału „Błysk” na kasę spółdzielczą w Andrychowie. Przeszedł okrutne śledztwo, prowadzone przez funkcjonariuszy PUBP w Wadowicach oraz oficera Informacji Wojskowej. Pracownicy wadowickiej bezpieki uchodzili za wyjątkowo brutalnych – wiele źródeł potwierdza fakt stosowania przez nich tortur, a jeden z aresztowanych partyzantów został zakatowany podczas śledztwa. W tym właśnie kontekście należy rozpatrywać fakt złożenia przez Misiaka obszernych zeznań dotyczących oddziału, samych partyzantów i domniemanego miejsca ich przebywania. Podczas rozprawy przyznał się też do niemal wszystkich zarzucanych mu czynów. Przyjął jako linię obrony twierdzenie, iż do oddziału wstąpił z zamiarem rozpracowania go i zdekonspirowania. Komunistyczny sąd nie dał jednak takim wyjaśnieniom wiary, nie potwierdzili ich także funkcjonariusze UB czy żołnierze „ludowego” WP.

Uroczystości pogrzebowe Mariana Misiaka, ps. "Anioł"/Fot.: IPN Kraków
Uroczystości pogrzebowe Mariana Misiaka, ps. "Anioł"/Fot.: IPN Kraków

Wyrokiem komunistycznego Wojskowego Sądu Rejonowego w Krakowie z 4 grudnia 1946 r. Marian Misiak został skazany na karę śmierci. W uzasadnieniu podkreślono „wielką ilość popełnionych przestępstw” oraz stwierdzano, że „ujawnienie przez Misiaka przed organami Bezpieczeństwa członków bandy nie mogły mieć, ze względu na wielkość i ilość popełnionych przestępstw, decydującego wpływu na najwyższy wymiar kary”. Jednocześnie w tajnej opinii zapisano, że skazany zasługuje na ułaskawienie ze względu na okazaną skruchę i że ze względu na młody wiek odpowiednia byłaby kara 15 lat więzienia. Marianowi Misiakowi nie pomogła jednak ani opinia składu sądzącego, ani wniosek kierującego wówczas wadowickim PUBP por. Czesława Piechnika, który jeszcze na rozprawie, uznając zeznania Misiaka za przydatne dla śledztwa, prosił o darowanie mu życia. Nic nie zmieniła również złożona przez obrońcę prośba o łaskę do Najwyższego Sądu Wojskowego.

Marian Misiak „Anioł” został rozstrzelany rankiem 17 stycznia 1947 r. w więzieniu przy ul. Montelupich w Krakowie. Plutonem egzekucyjnym dowodził funkcjonariusz UB Stanisław Gębala. Przy egzekucji byli obecni podprokurator WPR w Krakowie por. Józef Garwiński oraz lekarz więzienny Eryk Dormicki. Razem z Misiakiem zginęli jego dowódca ppor. Mieczysław Kozłowski „Bunt”, trzej partyzanci Zgrupowania Partyzanckiego „Błyskawica” Józefa Kurasia „Ognia” oraz trzy osoby skazane za przestępstwa pospolite.

4 października 2018 r., podczas prowadzonych na cmentarzu Rakowickim prac poszukiwawczych IPN odnaleziono szczątki Mariana Misiaka. 18 czerwca spoczęły na wadowickim cmentarzu komunalnym przy ul. Wojska Polskiego. Szczątki Żołnierza Niezłomnego zostały złożone obok kapitana Wojciecha Stypuły oraz podporucznika Mieczysława Zaręby.

Uroczystości pogrzebowe Mariana Misiaka, ps. "Anioł"/Fot.: IPN Kraków
Uroczystości pogrzebowe Mariana Misiaka, ps. "Anioł"/Fot.: IPN Kraków

O wadowickim Niezłomnym porozmawialiśmy z dr. Dawidem Golikiem, kierownikiem pionu poszukiwań i identyfikacji krakowskiego oddziału IPN.

Panie Dawidzie, dlaczego szczątki Mariana Misiaka musiały czekać na pochówek na wadowickiej ziemi aż sześć lat od ich znalezienia?

– Działania poszukiwawcze i identyfikacyjne to dość czasochłonny oraz skomplikowany proces. Kiedy w 2018 r. przystępowaliśmy do prac ziemnych na cmentarzu Rakowickim w Krakowie, spodziewaliśmy się odnaleźć w trzech sąsiadujących ze sobą grobach szczątki aż ośmiu osób rozstrzelanych przez komunistów tego samego dnia – 17 stycznia 1947 r. W tej grupie znajdować się miało pięciu partyzantów niepodległościowego podziemia oraz trzech skazanych na śmierć za działalność rabunkową pospolitych przestępców. Zapisy w ewidencji grobów wydawały się być jednoznaczne – trzy dni po egzekucji więźniów pochowano na starej części Rakowic. Wszystkich wpisano też w dokumentację cmentarną imiennie. Stąd też wiedzieliśmy, że plut. Marian Misiak „Anioł” miał zostać zagrzebany w grobie nr 9, w tym samym miejscu, co jego dowódca ppor. Mieczysław Kozłowski „Żbik” oraz dawny akowiec, a później podkomendny „Ognia”, Tadeusz Kościelniak „Silny”. W sąsiednim grobie nr 10 leżeć zaś mieli dwaj inni „ogniowcy” i jeden z przestępców pospolitych. Mimo że groby te zostały w międzyczasie przeznaczone na nowe pochówki, archeologom z Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN udało się natrafić na starsze kości, w tym fragmenty czaszek ze śladami postrzałów. Jedna z nich była wyjątkowa, gdyż miała kilka przestrzelin, czego ani wcześniej, ani później na odnajdywanych szczątkach ofiar więziennych katów już nie odnotowaliśmy. Dziś wiemy, że była to czaszka „Anioła”.

Domyślam się, że ustalenie imion i nazwisk na podstawie odnalezionych szczątek nie było łatwe…

– Pierwszym problemem było to, że fragmentów kostnych znaleźliśmy dużo więcej, niż było potencjalnych ofiar. Okazało się bowiem, że jeszcze w okresie II RP miejsce to wykorzystywane było do celów pochówków komunalnych osób zmarłych w krakowskich szpitalach. Stąd już po październikowych pracach antropolodzy z Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie musieli w pierwszej kolejności oddzielić te starsze szczątki z lat 20. XX wieku od tych o dwie dekady późniejszych. Dopiero wtedy mogli dokładniej przyjrzeć się kościom i rzeczywiście okazało się wówczas, że mamy najprawdopodobniej do czynienia z pięcioma ofiarami więziennej egzekucji. Nie dysponowaliśmy wówczas jeszcze kompletem materiału DNA od rodzin, więc początkowo udało się zidentyfikować tylko trzech partyzantów – wspomnianego „Żbika” oraz dwóch „ogniowców”, Wojciecha Frodymę „Muchę” i Ryszarda Kłaputa „Pomstę”. Oficjalna informacja o ich odnalezieniu pojawiła się w grudniu 2019 r., wszyscy też zostali niedługo później uroczyście pochowani.

Uroczystości pogrzebowe Mariana Misiaka, ps. "Anioł"/Fot.: IPN Kraków
Uroczystości pogrzebowe Mariana Misiaka, ps. "Anioł"/Fot.: IPN Kraków

Czy podczas prac coś was zaskoczyło?

– Analizując dane uzyskane od medyków, zauważyliśmy, że tak naprawdę zidentyfikowani partyzanci nie zostali znalezieni w tych grobach, do których byli według dokumentów przypisani. Najprawdopodobniej było tak, że z więzienia przy ul. Montelupich w Krakowie przywieziono tego dnia trzy duże drewniane paki, które nie były jednak opisane. Urzędnicy cmentarza wpisali więc nazwiska „za koleją” - jak się okazało błędnie, bo Frodymę i Kłaputa znaleźliśmy w grobie nr 9, a Kozłowskiego osobno w grobie nr 10. W międzyczasie udało nam się też poprzez badania genetyczne ustalić, że w każdym z tych grobów spoczęli też dwaj pospolici przestępcy (skontaktowaliśmy się z ich krewnymi i uzyskaliśmy od nich materiał porównawczy). Była to dwójka, która miała być według ksiąg cmentarnych zagrzebana w zupełnie innym miejscu – sąsiednim grobie nr 8. Wówczas to zdecydowaliśmy się na przebadanie również tego miejsca, ale na dnie współczesnej piwnicy grobowej żadnych szczątków nie było. Zostały najprawdopodobniej gdzieś wywiezione w czasie prac budowlanych. Zostaliśmy wtedy z jednymi niezidentyfikowanymi szczątkami. Wiedzieliśmy, że czaszka z, jak się okazało, aż pięcioma przestrzelinami nie należała do ostatniego z trójki pospolitych przestępców, nie były to też szczątki „Silnego”. Zakładaliśmy więc, że może to być Marian Misiak, ale potrzebny był dowód. Uzyskaliśmy go dopiero w 2022 r., kiedy udało nam się skontaktować z dwoma mieszkającymi na Dolnym Śląsku siostrzenicami „Anioła”. Rok później ogłoszono publicznie, że został odnaleziony.

To, co szczególnie zwraca uwagę w biografii Misiaka, to jego młody wiek – miał zaledwie 15 lat, gdy trafił w tryby historii i wielkiej wojny. Czy w ówczesnych czasach było to coś wyjątkowego?

– Gdy wybuchała wojna rzeczywiście był nastolatkiem, ale pamiętajmy, że okupacja zmuszała ludzi do szybszego dorastania, brania odpowiedzialności za siebie i bliskich. Misiak urodził się na Wołyniu, ale większość dzieciństwa i całą młodość spędził w położonych na północ od Zawiercia Żarkach. Był też ukształtowany przez ważną w domu postać ojca – Józefa Misiaka – weterana walk o niepodległość i granice, a następnie do 1939 r. funkcjonariusza Policji Państwowej. Cała rodzina zaangażowała się w związku z tym w działalność konspiracyjną w ramach podziemnego ruchu ludowego, a później Batalionów Chłopskich. Zresztą Misiakowie zapłacili za to ogromną cenę – brat „Anioła”, Stanisław Misiak, zginął w KL Auschwitz-Birkenau, na skutek pobicia przez Niemców śmierć poniosła też jego matka Helena. Takie wydarzenia kształtowały osobowość na resztę życia. Odpowiednio też hartowały całe pokolenia młodych Polaków.

Uroczystości pogrzebowe Mariana Misiaka, ps. "Anioł"/Fot.: IPN Kraków
Uroczystości pogrzebowe Mariana Misiaka, ps. "Anioł"/Fot.: IPN Kraków

Marian Misiak został pochowany jako Żołnierz Niezłomny, tymczasem w swojej biografii posiada „epizod” służby w sformowanej przez komunistów polskiej armii. Czy zgłoszenie się do służby było decyzją wynikającą z jego postawy ideowej? Podczas niej był kilkukrotnie odznaczany...

– O służbie Misiaka w „ludowym” wojsku, tak jak o innych epizodach z jego życia, wiemy stosunkowo niewiele. Po przejściu frontu oddział BCh ppor. Mieczysława Filipczaka „Mietka”, w którym działał Misiak wraz z ojcem i rodzeństwem, został rozwiązany, a partyzanci – zgodnie z wytycznymi podziemnego Stronnictwa Ludowego – mieli zaciągać się do służby w milicji, bezpiece lub w wojsku. Misiak trafił do armii. Brał udział w działaniach frontowych, a w połowie 1945 r. znalazł się w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego. To, że został odznaczony, świadczy tylko o tym, że brał udział w walkach z Niemcami. Taki bowiem charakter miało masowe nadawanie żołnierzom frontowym Medalu „Za Odrę, Nysę, Bałtyk” oraz Medalu Zwycięstwa i Wolności. Misiak uciekł z komunistycznego wojska po kilkunastu miesiącach – w lipcu 1946 r. Podobnie robiło wielu żołnierzy wojennej konspiracji, którzy rzeczywiście w 1944 i 1945 r. chcieli walczyć z Niemcami i dlatego zaciągali się do wojska, ale już po upadku III Rzeszy nie zamierzali pełnić roli narzędzia w „umacnianiu ludowej władzy”. W armii zaczynały się czystki, poszukiwania dawnych akowców i partyzantów o poglądach niepodległościowych, szykany. Wojsko, a szczególnie Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego, wysyłano też coraz częściej do walki z podziemiem. Młodzi żołnierze nie chcieli strzelać do „swoich”, więc uciekali. Czasami pojedynczo, a niekiedy nawet większymi grupami.

Wiem coś o powodach dezercji Misiaka? Czy decyzja o niej wzięła się z rozczarowania nowym "ludowym" systemem?

– Misiak przyniósł ze sobą „do lasu” dwa pistolety maszynowe, wiedział też jak trafić do ukrywających się w Beskidzie Małym partyzantów. Sam zeznawał, że już wcześniej pozostawał z nimi w kontakcie. Później, w czasie śledztwa i procesu, starał się, ratując życie, tłumaczyć, że tak naprawdę nie zdezerterował, tylko poszedł „do bandy”, żeby rozpracowywać ją od środka. Nie był jednak w stanie tego w żaden sposób udowodnić, nie potwierdził też tego nikt z jego jednostki wojskowej. Co więcej, bezpieka wiedziała o jego czynnej i aktywnej działalności w oddziale „Żbika”. Taką strategię tłumaczenia się rzekomą próbą wchodzenia do oddziałów w celach dywersyjnych starało się stosować wielu pochwyconych partyzantów, którzy wcześniej służyli w „ludowym” wojsku czy nawet bezpiece. Niekiedy komuniści rzeczywiście wysyłali do lasu takich odpowiednio „zalegendowanych” ochotników – zawsze jednak wiedzieli o ich misji dowódcy, rzadko też przechodzili oni pozytywnie weryfikację przez samych partyzantów, którzy takim osobom bacznie się przyglądali i dokładnie sprawdzali ich przeszłość.

Co wiemy o okolicznościach schwytania Misiaka?

– Misiak został zatrzymany podczas obławy UB, która ruszyła za oddziałem po akcji zaopatrzeniowej na spółdzielnię w Andrychowie. Nastąpiło to 19 sierpnia 1946 r. W tym czasie bezpieka wiedziała już sporo o partyzantach, zwerbowani też byli przez nią informatorzy blisko związani z samym dowódcą oddziału Mieczysławem Kozłowskim. Kiedy więc „Anioł” trafił w ręce komunistów, musiał zdawać sobie sprawę, że jest w matni. To, czego komuniści jeszcze nie wiedzieli, uzyskiwali stopniowo za pomocą brutalnych metod. Misiaka przesłuchiwali uchodzący za prawdziwych katów funkcjonariusze PUBP z urzędu w Wadowicach oraz oficer Informacji Wojskowej. Nie ma wątpliwości, że był torturowany, bity – widać to zresztą na zachowanym zdjęciu, które wykonano niebawem po jego aresztowaniu. Możemy je porównać do fotografii powstałej rok wcześniej, gdzie Misiak w mundurze wojskowym wygląda rzeczywiście jak anioł (stąd też pewno jego późniejszy pseudonim). Spogląda z niej bowiem nieśmiało uśmiechnięty blondyn o delikatnych rysach, niemal niepodobny do mężczyzny z wyraźnie podbitym lewym okiem i szramą nad wargą. Warto nadmienić, że już pierwszego dnia śledztwa wadowiccy funkcjonariusze najprawdopodobniej zamordowali w czasie przesłuchania pochwyconego tego samego dnia Władysława Sordyla „Kulę”, dawnego akowca i kolegę Misiaka z oddziału. Ażeby zatuszować zbrodnię zapisano w protokole, że popełnił w samobójstwo w celi aresztu. Nie może więc dziwić, że Misiak starał się zeznawać, odpowiadać obszernie na pytania o działalność grupy i miejsca kwaterowania partyzantów. Zresztą „leśni” zdawali sobie sprawę z tego, że osoba złapana przez komunistów prędzej czy później będzie musiała zeznawać. Dlatego też natychmiast zmieniano „spalone” kwatery, odchodzono w inny teren. Zdarzali się niezłomni, odporni psychicznie, bardziej wytrzymali – ale większość prędzej czy później dzieliła się swoją wiedzą ze śledczymi. Opowieści o tym, że ktoś podczas dochodzenia zupełnie nie współpracował z przesłuchującymi, to w większości przypadków mity.

Uroczystości pogrzebowe Mariana Misiaka, ps. "Anioł"/Fot.: IPN Kraków
Uroczystości pogrzebowe Mariana Misiaka, ps. "Anioł"/Fot.: IPN Kraków

Dlaczego, pana zdaniem, kolejne odwołania od zasądzonej kary śmierci nie przyniosły pożądanego skutku?

– To ciekawa sprawa, bo rzeczywiście za Misiakiem wstawił się zarówno skład sądzący, sugerując w tajnej opinii zamianę w drodze łaski kary śmierci na 15 lat więzienia, ale także ówczesny szef PUBP w Wadowicach por. Czesław Piechnik. Ten ostatni wskazywał na to, że Misiak po dniu spędzonym w areszcie zaczął obszernie zeznawać. Pamiętajmy jednak o tym, że był świadkiem zakatowania towarzysza broni, co sprawia, że nieco inaczej patrzeć musimy na okoliczności składania przez niego w śledztwie wyjaśnień. Kategorycznie surowej kary żądał jednak prokurator Jerzy Pauli. Ostatecznie na szesnaście osób sądzonych w tej sprawie przez komunistyczny Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie na śmierć skazano jedynie dwie – dowódcę oddziału Mieczysława Kozłowskiego oraz właśnie Mariana Misiaka. W obu przypadkach dysponujący prawem łaski Bolesław Bierut nie skorzystał ze swoich uprawnień. W wypadku „Żbika” to zrozumiałe – był to organizator grupy i jej dowódca. Z kolei w przypadku „Anioła” najprawdopodobniej chodzić mogło nie tyle o samą działalność w oddziale, choć to także, lecz o fakt, że był uciekinierem z KBW. Jego przykład mógł więc być swoistym straszakiem dla innych chcących zdezerterować z „ludowego” wojska i przestrogą, że władza komunistyczna im tej zdrady nie zapomni. Warto też podkreślić, że „Anioł” był synem „sanacyjnego” policjanta. Z perspektywy komunistów był więc też nierokującym poprawy wrogiem klasowym.

Fot.: IPN‌ Kraków

Wadowice

Wadowice - najnowsze informacje

Rozrywka