20 marca 2005 r. Ostatni weekend z Pucharem Świata w skokach narciarskich. Już loty w trakcie sesji treningowych oraz w kwalifikacjach pokazywały, że to może być świetny konkurs, jednak nikt nie mógł przewidzieć jego epickości. Tam zgadzało się wszystko! Pogoda, odwaga organizatorów, jak i samych zawodników. "Planica, Planica snežena kraljica". Ten utwór w 2005 r. rozbrzmiewał wyjątkowo często, bo i odległości, jakie padały, były wyjątkowe.
Szalona rywalizacja
Na drewnianej tablicy pod Letalnicą wisiało nazwisko nieoficjalnego rekordzisty świata w długości lotu narciarskiego - "Matti Hautamaeki, 231 m". Wynik niesamowity, lecz do pobicia. Żeby tak się mogło jednak stać – potrzebne było kilka czynników. Los chciał, że tego pamiętnego dnia wszystkie się zgadzały.
Wielkie skakanie 20 marca 2005 r. zaczęły się już w serii próbnej. Ingebrigsten wyrównał rekord świata Hautamaekiego, a nieco później Romoeren oddał najdalszy skok w historii, uzyskując 234,5 m. To była jednak tylko przystawka przed zawodami.
Sam konkurs to było skakanie, którego świat wcześniej nie widział. Włodzimierz Szaranowicz komentujące te zawody – co chwilę musiał unosić swój legendarny głos, ponieważ każdy ze skoczków chciał być częścią tego legendarnego konkursu. W dwóch seriach – pierwszej i drugiej, aż ośmiu zawodników przekroczyło 230 m. Przypomnijmy, że jeszcze dzień wcześniej rekord świata wynosi "tylko" 231 m.
Pierwsza dziesiątka regularnie latała za granicę 220 m, bijąc się w drugiej serii o miano najlepszego. Tego dnia rekord świata ustanawiało (lub wyrównywało) czterech skoczków, uzyskując rezultaty poza granicę bezpieczeństwa i rozsądku. Zaczął Tommy Ingebrigtsen (231 m), następni byli Bjoern Einar Romoeren (234,5 m), Matti Hautamaeki (235,5 m), aż w końcu po raz drugi Romoeren (239 m). Gdyby nie upadki, tych rekordów byłoby więcej. Świetnych prób nie ustali przecież w drugiej serii Ingebrigtsen (236 m) oraz Ahonen (240 m).
To była prawdziwa uczta dla kibiców. Koniec, końcem to Bjoern Einar Romoeren był największym szczęśliwcem tego dnia. To jego lot przez sześć kolejnych lat był rekordem świata w długości skoku. Po wylądowaniu praktycznie na płaskim podłożu (warto zobaczyć w jakim stylu) Norweg dosłownie oszalał.
Zobaczcie sami!
Romoeren pobił rekord, ale tego dnia równie dużo mówiło się o próbie Ahonena. Popularny "Maska" jako pierwszy w historii uzyskał 240 m. Fin o tej szalonej rywalizacji opowiedział w swojej biografii po latach. Ahonen pozwolił sobie na dużą szczerość, ponieważ zdradził, że on, jak i paru innych zawodników nie do końca profesjonalnie spędziło ostatnią noc przed tym pamiętnym konkursem.
- Wypiliśmy z chłopakami skrzynkę piwa w pokoju hotelowym. Później postanowiliśmy udać się w miasto. Odwiedziliśmy w Krajnskiej Gorze wszystkie możliwe knajpy. Rano, po powrocie do hotelu, wyszedłem na balkon i zapaliłem papierosa. Dopiero wtedy dotarło do mnie, jaki byłem głupi. Powiedziałem do kolegów, że za chwilę będziemy startować na największej skoczni świata. Żałowaliśmy tego, co zrobiliśmy i zastanawialiśmy się, w jaki sposób powinniśmy to wyjaśnić – opisywał.
Ahonen przez cały dzień konkursowy starał się unikać ludzi, by nie wyszło, że jest na totalnym kacu. Ten kamuflaż wyszedł mu całkiem nieźle… choć trzeba przyznać, że miał mnóstwo szczęścia. Upadek po skoku na rekordową odległość mógł się zakończyć dla niego dużo gorzej.
- Pamiętam, że kiedy podbiegł do mnie personel medyczny, próbowałem go odpędzić i starałem się uciec. Odmówiłem odwiezienia do szpitala, ponieważ obawiałem się badania krwi. Nie chciałem, żeby wszyscy dowiedzieli się, ile mam promili we krwi. Było mi strasznie głupio – dodał w swojej biografii.
Wybory miss zainspirowały do lotu
Równie barwną historię z wieczoru poprzedzającego pamiętny konkurs opowiedział dziennikarzom rekordowy Romoeren. Norweg zdradził, że do fantazji w dalekim skakaniu zainspirowały go… wybory miss Planicy, w których był jurorem.
- W sobotę byłem w jury wyborów miss Planicy. Widok pięknych kobiet tak mnie nakręcił, że w niedzielę odleciałem — opowiadał. Wybory skończyły się po północy, a seria próbna zaczynała się już o godzinie 9. Czasu na sen i regenerację było mało. – zdradził.
Nie jest tajemnicą w świecie skoków narciarskich, że kończące sezon konkursy w Planicy bywają często trochę luźniej traktowane przez skoczków. Odprężenie po ciężkim okresie ciągłych startów jest oczywiście uzasadnione, jednak najlepsi skoczkowie globu niejednokrotnie pokazali już, że nie zapominają o dalekim skakaniu. Najlepszym przykładem jest właśnie konkurs z 2005 r., który zgodnie uznawany jest za najlepszy w historii skoków.
Foto: Wikipedia/Borut Podgoršek