czwartek, 19 października 2023 12:57

Ekologia tylko na pokaz? "W krakowskim magistracie mówią, że się nie da”

Autor Krzysztof Kwarciak - Radny dzielnicowy
Ekologia tylko na pokaz? "W krakowskim magistracie mówią, że się nie da”

Zaniechania części miejskich spółek przyczyniają się do zatruwania środowiska. Duże ilości brudnych ścieków trafiających prosto z naszych domów do rzek, wrzątek dewastujący strumień, okropny odór wydobywający się z nieszczelnej instalacji, to tylko początek długiej listy grzechów samorządowych instytucji.  Sporo problemów jest efektem stosowania przestarzałych rozwiązań, a lokalne władze od lat mało robią, aby zmodernizować kluczowe systemy.

W wielu wypadkach, żeby chronić przyrodę konieczne są spore inwestycje, których nie da się wykonać w krótkim czasie. Nawet najdłuższą podróż trzeba zacząć jednak od pierwszego kroku. Władze miasta często wolą natomiast stać w miejscu i powtarzać prawdopodobnie najczęściej wypowiadane słowa w krakowskim magistracie, czyli że ,,się nie da”.  Lokalni włodarze za to są bardzo aktywni w chwaleniu samym siebie za rzekomo proekologiczne podejście. Fakty i PR coraz częściej stają się niestety pojęciami mającymi chyba przeciwstawne znaczenie.  

Spacerując bulwarem koło Wawelu można czasem wyczuć charakterystyczną woń kojarzącą się z niezbyt czystą toaletą, a media społecznościowe regularnie obiegają zdjęcia pokazuje kawałki papieru toaletowego i resztki fekaliów wydostające się z wylotu kanału położnego nieopodal zamku. W efekcie nie tylko zabytki tworzą średniowieczny klimat miasta, ale również doznania zapachowe. Dzięki temu na własnej skórze da się poczuć jakie odczucia towarzyszyły kronikarzom, którzy opisywali wstydliwy problem dawnych grodów wynikający z braku kanalizacji. Kraków słynie z tradycji, ale w przypadku standardów sanitarnych warto jednak kiedyś zerwać z pewnymi obyczajami.

Często się zdarza, że ścieki z naszych domów trafiają prosto do rzek. Podczas większych opadów w wielu miejscach miesza się zwartość kanalizacji sanitarnej z opadową, a wraz z deszczówką olbrzymie ilości brudnej wody kanałami wydostają się na zewnątrz i nigdy nie trafiają do oczyszczalni. Dlatego zdarza się, że zawartość toalety po spuszczeniu chwilę później będzie pływać w Wiśle. W dawnych czasach budowano systemy, gdzie w jednym tunelu koło siebie wytyczano zagłębienia dla deszczówki i ścieków. Przy takiej konstrukcji wystarczy, że po opadach wzrośnie poziom wody, a wszystko zaczyna się kotłować. Żeby zaradzić problemowi od końca lat 70-tych już wszędzie się kładzie oddzielne rury kanalizacyjne. W wielu zakątkach Krakowa systemy nie zostały jeszcze od tego czasu  jednak zmodernizowane.

Aż w 33 miejscach w naszym mieście znajdują się odpływy, gdzie regularnie do rzek trafiają brudne ścieki. Samorząd chwali się efektywną oczyszczalnią, ale przecież wiele nieczystości omija zakład. Unowocześnienie systemu wymaga olbrzymich inwestycji, których nie da się przeprowadzić w krótkim czasie.  Miasto jednak od wielu lat praktycznie nic nie robi, żeby coś zmienić. Zdarza się nawet, że podczas kompleksowych przebudów ulic, nie wykonuje się oddzielnej kanalizacji sanitarnej. Dlatego potrzebne jest stworzenie kompleksowej strategii modernizacji systemów. Nawet jeżeli przeprowadzenie zmian zajmie 20 lat to im wcześniej się zacznie działać, tym szybciej sprawa zostanie załatwiona. Poza tym, sporo można by poprawić doraźnymi działaniami.

Wielu aktywistów postuluje instalacje specjalnych siatek przy wylotach kanałów, aby zatrzymać chociaż większe obiekty. Bardzo pomogłyby również zbiorniki chroniące przed przelewaniem i prowadzenie regularnego monitoringu skażeń. Miasto nawet nie podejmuje jednak działań mogących ograniczyć skutki wylewów nieczystości. Za to, bardzo dużą kreatywnością wykazują się przedstawiciele samorządu opowiadając, że Kraków stawia na retencje, co docelowo ma rozwiązać kłopoty z kanalizacją. Żeby to jednak coś dało, trzeba by zatrzymywać co najmniej kilka tysięcy razy więcej wody niż to się dzieje obecnie. Przy obecnym tempie tworzenia zbiorów problem uda się już rozwiązać chyba około 2500 roku. Cóż, czasem potrzeba trochę cierpliwości, żeby doczekać się efektów działań krakowskiego samorządu.

Wrząca jasnozielona woda płynąca rzeką to nie opis jakiś gorących źródeł na Islandii, a widok jaki można było zaobserwować na krakowskiej Drwince. Sytuacja to efekt wycieku z rury należącej do MPEC-u. Zdarzenie mogło doprowadzić do sporych rozmiarów katastrofy ekologicznej. Takie wycieki w różnych zakątkach Krakowa nie są jednak wyjątkiem, a pojawiają się wątpliwości co do stosowanych procedur. Miejska spółka bagatelizuje jednak problem i niespecjalnie się przejmuje zdarzeniami, co właśnie budzi największe obawy.  

Na południu Krakowa wielu mieszkańcom uprzykrza życie okropny smród z miejskich oczyszczalni.  W wielu domach układ wiatrów decyzje o tym, czy da się odtworzyć okna i normalnie funkcjonować. Problem mogłaby rozwiązać hermetyzacja zakładu. Miasto przez wiele lat miało jednak inne priorytety i kolejne apele lokalnej społeczności o przeprowadzenie prac nie były uwzględniane. Dopiero kiedy sprawa stała się bardzo głośna dzięki olbrzymiej mobilizacji mieszkańców, to pojawiły się deklaracje wykonania izolacji. Miejmy jednak nadzieje, że nie jest to tylko efekt zbliżającej się kampanii i zapowiedzi nie podzielą losu wielu obietnic wyborczych.

Realia związane z ochroną środowiska w naszym mieście są dosyć odległe od wizji prezentowanych przez niektórych urzędników. Oprócz tych dużych spraw jest wiele mniejszych przykładów na niekonsekwencje krakowskiego samorządu. Czego jaskrawym przykładem są miejscy włodarze, dojeżdżający swoimi mało ekologicznymi limuzynami na wydarzenia mające zachęcać do korzystania z komunikacji miejskiej.

fot. Tomasz Stępień/Głos24

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka