Nie milknął kontrowersje wokół akcji ratunkowej, którą prowadzi TOPR w Jaskini Wielkiej Śnieżnej. Wszystko za sprawą zawiadomienia, które 23 sierpnia wpłynęło do prokuratury w Zakopanem, informującego o popełnieniu przestępstwa, mającego polegać na niewykorzystaniu przez TOPR wszystkich ustawowych możliwości udzielenia pomocy dwóm grotołazom uwięzionym pod ziemią oraz na przerwaniu w dniu 23.08.2019 r. akcji ratowniczej.
Zawiadomienie jest, jak na razie, pierwszą oficjalną skargą na działalność ratowników z TOPR-u. W mediach praktycznie od początku akcji poszukiwawczo-ratunkowej przewijały się komentarze i informacje o różnych konfliktach, do których miałoby dochodzić między TOPR-em i organizacjami zrzeszającymi grotołazów (w tym grupy ratunkowe). Te ostatnie miały krytykować ratowników za niedopuszczenie ich do pomocy w akcji poszukiwawczej w Jaskini Wielkiej Śnieżnej.
Coraz gorzej
Konflikt miał przybrać na sile 23 sierpnia, gdy naczelnik TOPR, Jan Krzysztof, ogłosił decyzję o zmianie statusu akcji z ratunkowej na przebiegającą w kierunku wydobycia ciał, a więc o niższym priorytecie. Decyzja o zaprzestaniu akcji poszukiwawczej została podjęta w oparciu o analizę zdjęć wykonanych przez ratownika znajdującego się najbliżej miejsca identyfikacji pierwszego ciała. Na głowę naczelnika spadła olbrzymia fala krytyki.
Słowa Krzysztofa wywołały oburzenie. Portal informacyjny TVN24.pl poinformował, że Sekcja Grotołazów Wrocław, których członkowie brali udział w feralnej wyprawie do Jaskini Wielkiej Śnieżnej, jeszcze tego samego dnia na swojej stronie internetowej zamieściła następujące oświadczenie:
"TOPR przez wiele dni prowadził skomplikowaną akcję ratunkową, a my w napięciu oczekiwaliśmy rychłego uwolnienia naszych przyjaciół. Informacje napływające z Tatr nie pozwalają nam dłużej trzymać się nadziei na szczęśliwe zakończenie. Szczególnie w obliczu tak trudnej do zrozumienia decyzji TOPR o zaniechaniu akcji ratunkowej. Pomimo nieodnalezienia jednego z naszych kolegów TOPR wycofuje się z działań w jaskini i nie dopuszcza innych organizacji ratowniczych przebywających na miejscu."
Prezes SGW, Mirosław Kopertowski w rozmowie z TVN24.pl nie chciał komentować całej sytuacji, zwłaszcza tego, co miałoby oznaczać sformułowanie, że TOPR „nie dopuszcza innych organizacji ratowniczych przebywających na miejscu". Kopertowski przyznał jednak, że Stowarzyszenie podjęło starania, by skontaktować się z kancelarią premiera Mateusza Morawieckiego, aby w ten sposób wpłynąć na decyzję naczelnika TOPR o odwołaniu akcji poszukiwawczo-ratunkowej.
Obecnie na stronie sgw.pl widnieje inne oświadczenie, o następującej treści:
„W dniu 15.08.2019 r. do jaskini Wielkiej Śnieżnej w Tatrach Zachodnich udało się kilkoro członków naszego klubu.
Podczas akcji jaskiniowej dwóch naszych kolegów zostało odciętych przez wodę w odległym zakątku jaskini. Pomoc została wezwana. TOPR przez wiele dni prowadził skomplikowaną akcję ratunkową, a my w napięciu oczekiwaliśmy rychłego uwolnienia naszych przyjaciół.
Informacje napływające z Tatr nie pozwalają nam dłużej trzymać się nadziei na szczęśliwe zakończenie.”
Niestety nie udało nam się ustalić, czy treść oświadczenia była zmieniana.
Grupa Ratownictwa Jaskiniowego działająca przy Polskim Związku Alpinizmu na swoim facebook’owym fanpage’u również zaapelowała do TOPR o nieprzerywanie działań:
„W świetle oficjalnego komunikatu TOPR na temat zaprzestania dalszej akcji poszukiwawczo ratowniczej zaginionego drugiego grotołaza w Jaskini Śnieżnej prosimy o wznowienie działań mających na celu odnalezienie drugiego naszego Kolegi - grotołaza.
Jeszcze raz prosimy również w imieniu rodziny zaginionego o wznowienie akcji poszukiwawczo ratowniczej w Jaskini Śnieżnej.” – napisano w komunikacie.

Krzysztof odpiera zarzuty
Dzień później, 24 sierpnia podczas konferencji prasowej Jan Krzysztof odniósł się do stawianych mu w mediach „zarzutów”:
- W związku z dużymi naciskami, które się pojawiają, chcemy przekazać informacje, które mamy na temat zaginionych. Z dużą dozą prawdopodobieństwa tuż obok grotołaza w niebieskim kombinezonie, widzimy kawałki czerwonego materiału, które mogą być kombinezonem drugiego z poszukiwanych. Oczywiście takiej pewności nigdy nie będziemy mieć, dopóki tam nie dotrzemy, ale musimy przyjąć to jako bardzo ważny wskaźnik, co do charakteru akcji, którą kontynuujemy. – powiedział Krzysztof. – Ale tak, jak już wczoraj mówiłem, te działania są skierowane w kierunku próby podjęcia, powtarzam, próby podjęcia działań, pozwalających wydobyć ciała zmarłych grotołazów. To potrwa jeszcze bardzo długo. Wymaga to bardzo dużej pracy i jest bardzo ryzykowne. W tej chwili najważniejsze jest życie i bezpieczeństwo ratowników, którzy tam pracują. Chciałbym jeszcze powiedzieć, że my rozumiemy reakcję ludzi, reakcję rodzin, przyjaciół, kolegów, ale też jako profesjonaliści musimy pewne rzeczy na zimno analizować.
Na pytanie o rzekome niedopuszczenia innych grup do akcji, naczelnik TOPR odpowiedział następująco:
- Główne zarzuty są od grupy taterników jaskiniowych. To nie jest formalna grupa, to nie jest grupa, która posiada odpowiednie uprawnienia, zgodne z przepisami obowiązującymi w Polsce. Mamy szereg deklaracji profesjonalnych grup ratowniczych z całej Europy: od Spéléo Secours Français, która jest tutaj wiodącą grupą i mam z nimi ciągły kontakt, od Włochów, Chorwatów, Słoweńców, Rumunów. Natomiast na razie nie ma takiej potrzeby. Nie chodzi o to, żeby rzucić w to miejsce dużą grupę ludzi, która będzie wzajemnie stanowić dla siebie zagrożenie.
Negują i krytykują
Sprawa przytaczania przez media wypowiedzi anonimowych członków grup speleologicznych w których negowali oni zasadności prowadzonych przez TOPR działań stała się poważna. Wypowiedzi takie były anonimowe, a portale, które je przytaczały, określały swoich rozmówców bardzo ogólnie jako „grotołazów”, „spelologów”, „przedstawicieli środowiska taterników jaskiniowych”. Żadnych nazwiska, żadnych nazw stowarzyszeń. Ale bardziej zorientowani wiedzieli o kogo chodzi.
Skala zjawiska okazała się tak duża, że Komisja Taternictwa Jaskiniowego i Grupa Ratownictwa Jaskiniowego postanowiły wydać 26 sierpnia, wspólny komunikat w którym odcięły się od nieoficjalnych wypowiedzi pojawiających się w mediach:
„Komisja Taternictwa Jaskiniowego i Grupa Ratownictwa Jaskiniowego informują, że komunikaty i stanowiska w/w ukazują się wyłącznie na stronie Polskiego Związku Alpinizmu oraz w formie postów na naszych oficjalnych fanpage’ach na Facebook’u.
Wszelkie komentarze, stanowiska, artykuły lub wypowiedzi osób trzecich w naszym imieniu dotyczące tematu akcji ratowniczej w Jaskini Wielkiej Śnieżnej przekazywane za pomocą różnych środków lub ukazujące się w mediach innych, niż wyżej wymienione nie są naszym oficjalnym stanowiskiem i nie możemy za nie odpowiadać oraz nie mamy na nie wpływu.” – czytamy na Facebook’u GRJ-otu.
Gdy do prokuratury zostało złożone zawiadomienie, 28 sierpnia Polski Związek Alpinizmu, Komisja Taternictwa Jaskiniowego i Grupa Ratownictwa Jaskiniowego ponownie wydały wspólne oświadczenie. Tym razem odcinając się w nim od takiego postępowania:
„W związku z wydarzeniami w Jaskini Wielkiej Śnieżnej – Rodziny naszych pozostałych w jaskini Kolegów, bliscy i taternicy jaskiniowi – przechodzimy przez bardzo trudne chwile.
Dramat naszych Kolegów wywołuje w środowisku jaskiniowym wiele emocji. Apelujemy do wszystkich o umiar i powstrzymanie się od pochopnych wypowiedzi i osądów. W naszym odczuciu ocena przebiegu akcji ratowniczej powinna być prowadzona po jej zakończeniu.
Zarząd Polskiego Związku Alpinizmu, Komisja Taternictwa Jaskiniowego i Grupa Ratownictwa Jaskiniowego odcinają się od wniosku o wszczęcie postępowania, który został złożony w prokuraturze przez osobę prywatną, w sprawie działania Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Jaskini Wielkiej Śnieżnej.
Chcemy podkreślić, że akcja w Wielkiej Śnieżnej jest ogromnym wyzwaniem dla całego środowiska i instytucji ratowniczych. Stoimy na stanowisku, że tak złożona akcja ratownicza powinna być punktem wyjścia do dyskusji na temat zasad i możliwości współdziałania w przyszłości.
Bardzo dziękujemy wszystkim osobom zaangażowanym w akcję niesienia pomocy naszym Kolegom.”

Koledzy z pretensjami?
O komentarz do całej sytuacji poprosiliśmy Marcina Bugałę z Grupy Ratownictwa Jaskiniowego działającej przy Polskim Związku Alpinizmu. To m. in. właśnie ta grupa była wymieniana przez różne media, jako podmiot najmocniej skonfliktowany z TOPR-em, czego odwodem miały być wypowiedzi jego członków.
W rozmowie z nami pan Marcin jeszcze raz bardzo stanowczo odciął się od jakiegokolwiek związku z zawiadomieniem złożonym w prokuraturze. – To nie jest zgłoszenie, które wyszło ze środowiska GRJ-otu. – powiedział. – Akcja TOPR-u trwa nadal i najważniejsze jest, żeby jej w żaden sposób nie przeszkadzać. Czekamy na zakończenie akcji i to jest najważniejsze. Nie wiemy kto to zrobił, ale to zawiadomienie, mówiąc powściągliwie, nie było dobrym pomysłem. Chcę wyraźnie zaznaczyć, że jako Grupa nie mamy żadnych zastrzeżeń do współpracy z TOPR-em. Szanujemy ich pracę, wiemy, że ekipa, która bierze udział w akcji to fachowcy i że pracuje bardzo ciężko w ekstremalnych warunkach. Z pewnością też wkładają w to wiele serca, tak więc dajmy im spokojnie robić swoje, niech dokończą tę akcję.
Na pytanie o rzekome pretensje środowiska jaskiniowych ratowników, które pojawiły się w środkach masowego przekazu, zareagował zdecydowanie:
- Przy okazji tej rozmowy, chciałbym zdementować wszystkie nieoficjalne negatywne wypowiedzi, które rzekomo miały pochodzić z naszego środowiska, a które były zamieszczane i kolportowane przez nierzetelne media. Nie chciałbym, żeby ktoś z ratowników odniósł choćby wrażenie, że w jakikolwiek sposób negujemy ich działania. A takie głosy w mediach się niestety pojawiają, co jest po prostu nieprawdą. – mówi. I dodaje: - Chciałbym, żeby ratownicy wiedzieli, że nikt nie ma do nikogo żadnych pretensji. To jest naprawdę bardzo niemiłe uczucie, kiedy ktoś, kto poświęca kawał życia i mnóstwo sił na ratowanie czyjegoś życia, potem czyta o jakiś zarzutach ze strony naszego środowiska. Może pomyśleć, że jego wysiłków się nie docenia. Tak nie jest i to jest bardzo ważna informacja, którą chcielibyśmy przekazać. Ponadto znamy opinie ze środowiska speleologicznego i ono też trzyma kciuki za pracujących przy akcji TOPR-owców.- tłumaczy pan Marcin.
Samą współpracę z TOPR-em komentuje następująco:
- W Polsce, na chwilę obecną, w świetle prawa nie jesteśmy służbą ratowniczą, tak, jak GOPR, czy TOPR. Nie możemy być zatem oficjalnie zadysponowani do akcji. Mimo to postawiliśmy naszych ratowników w stan gotowości i zadeklarowaliśmy pomoc. Pan Jan Krzysztof potwierdził otrzymanie od nas takiej informacji. - mówi pan Marcin. - Zdajemy sobie sprawę, że polskie przepisy dotyczące ratownictwa są na tyle niejednoznaczne, że nasz udział w akcji mógł być trudny, z prawnego punktu widzenia. Decyzję pana naczelnika rozumiemy i szanujemy. – tłumaczy całą sytuację.
Niezawodowi profesjonaliści
Pan Marcin wyjaśnił także, że Grupa Ratownictwa Jaskiniowego, do której należy, choć powstała 6 lat temu, jest w pełni profesjonalna. Należy do ECRA (European Cave Rescue Association), europejskiej organizacji zrzeszającej tego typu jednostki, a wiedzę i doświadczenie czerpie m. in. od Spéléo Secours Français na której zresztą jest wzorowana. GRJ nie jest służbą zawodową, jej ratownicy to społecznicy. Ale, jak podkreśla pan Marcin, przede wszystkim są grupą grotołazów.
- Ten fakt w pracy przy ratownictwie jaskiniowym jest najważniejszy, ponieważ żeby działać skutecznie w jaskiniach, trzeba w nich przebywać. Może to trochę banalne stwierdzenie, ale tak po prostu jest. – wyjaśnia.
Członkowie grupy szkolą się i organizują ćwiczebne manewry za własne pieniądze. Działają tylko i wyłącznie w jaskiniach.
- We Francji, jeżeli coś złego dzieje w górskich grotach, to nikt nie dzwoni po straż pożarną, czy jednostki górskie, tylko po SSF. To jest służba, która podobnie jak my, działa wyłącznie w jaskiniach. Nie zajmują się ratownictwem górskim, czy przemysłowym. Są grotołazami, którzy szkolą się w tamtejszych klubach, a którzy zrzeszeni działają oficjalnie, jako służba ratownicza. Nie są, podobnie jak nasza jednostka, jednostką zawodową.
GRJ dla Polaków, ale nie dla Polski
Co ciekawe, polska grupa nie powstała jednak, by przeprowadzać akcje ratownicze w Polsce, ponieważ w kraju funkcjonują odpowiednie zawodowe służby ratownicze, takie jak TOPR i GOPR, których działalność, jak tłumaczy pan Marcin, nie wymaga wsparcia. Grupa Ratownictwa Jaskiniowego zaistniała z myślą o krajach całego świata do których polscy grotołazi udają się na eksplorację, a gdzie tego typu specjalistycznych służb ratunkowych nie ma. To właśnie tam, w razie nieszczęśliwego zdarzenia, GRJ może przybyć i udzielić odpowiedniej pomocy. Temat działalności w Polsce, jak sam przyznaje, jest póki co legislacyjnie nieunormowany:
- W Europie, grupy ratownictwa o bardzo wąskiej specjalizacji, takie jak nasza, posiadają akty prawne umożliwiające im działalność i współpracę z jednostkami zawodowymi. U nas to wszystko dopiero raczkuje. Warto przy tej sytuacji pomyśleć, czy posiadając taką grupę, w gotowości do działania, na terenie kraju, nie warto zmienić przepisów, tak, aby umożliwiłoby nam wejście do akcji. Ale to jest temat na osobną dyskusję i to dyskusję po zakończeniu akcji w Jaskini Wielkiej Śnieżnej, bo w tej chwili jest to całkowicie drugorzędna sprawa. – zaznacza pan Marcin.
Źródło: wp.pl, rzeczpospolita.pl, tvn24.pl, sgw.pl
Fot.: GOPR