sobota, 16 grudnia 2023 11:00

“Inspirują mnie prawdziwe historie”. Co łączy zaginięcie nastolatki z aferą kryminalną z 1912 r.?

Autor Mirosław Haładyj
“Inspirują mnie prawdziwe historie”. Co łączy zaginięcie nastolatki z aferą kryminalną z 1912 r.?

– Handel ludźmi, o którym piszę, jest związany z prawdziwą aferą kryminalną, która w 1912 roku wybuchła w Mysłowicach. To niezwykle ciekawy i wciąż aktualny temat. Niebezpieczeństwo wciąż czai się na ludzi wyjeżdżających do pracy – mówi w rozmowie z Głos24 pisarka Irena Małysa, która niedawno wydała swoją trzecią powieść z kryminalnego cyklu przygód Baśki Zajdy, policjantki z malowniczej Zawoi. – Pragnę oddać w ręce czytelników opowieść, która wciągnie ich bez reszty, a po jej przeczytaniu nie będą mogli o niej zapomnieć. Najbardziej pociąga mnie zawiłość ludzkich losów. Inspirują mnie prawdziwe historie. Nie chcę spojlerować, ale motywy zabójcy bądź zabójczyni z mojej ostatniej powieści są niezwykle skomplikowane. Wyznam w tajemnicy, że postać ma swój pierwowzór – dodaje autorka.

“Daleko od Babiej Góry” Ireny Małysy to fascynująca powieść, która tym razem przenosi czytelnika w malownicze zakątki Beskidu Śląskiego. Dobrze znana z poprzednich części policjantka Baśka Zajda wraca do Mysłowic na pogrzeb swojej ciotki Ewy, odwiedzając tym samym rodzinne strony po latach. Zamierza wykorzystać urlop na remont mieszkania po zmarłej, a jednocześnie uciec od tragedii z Krakowa. Pragnie także odbudować więzi rodzinne i odnowić znajomość z koleżanką z dzieciństwa, Alą. Jednak spokojne miasto skrywa mroczny sekret – niewyjaśnione morderstwo córki rodziny Wieczorków sprzed kilku miesięcy. Gdy znika córka Ali, Baśka mimo postanowień angażuje się w poszukiwania. Historia prowadzi czytelnika przez zagmatwane losy miasta, ukazując tajemnice starej kopalni i powiązania z emigracyjną historią z początku XX w. Policjantka z Babiej Góry staje przed wyzwaniem rozwiązania zagadki zbrodni i odnalezienia zaginionej nastolatki. – "Daleko od Babiej Góry" to po części podróż sentymentalna do Mysłowic. Wyjechałam stamtąd, mając dziewiętnaście lat. Teraz to już trochę inne miejsce niż to, które zapamiętałam. Miasto nie straciło jednak swojego czaru. Powrót do Mysłowic przyniósł zaskoczenie typowe dla powrotów do miejsc z dzieciństwa. Miasto wydało mi się mniejsze. Nie zmienił się natomiast klimat. Prawdę mówią ci, którzy twierdzą, że to "polski Manchester" – komentuje wybór lokacji swojej powieści autorka.

Trzecia powieść Ireny Małysy to pełna tajemnic opowieść o mieście, jego historii i ludziach. Akcja rozwija się wartko, a pełnokrwiści bohaterowie oraz sekrety przeszłości sprawiają, że powieść zaskakuje i angażuje czytelnika od pierwszych stron. Zagadki kryminalne splatają się z emocjonalnymi losami postaci, tworząc fascynującą narrację, która z pewnością zadowoli nawet najbardziej wymagających czytelników. Od wydania pierwszej książki przygody Baśki Zajdy zdobyły dużą popularność, co zaskoczyło autorkę, która, jak sama mówi, nie spodziewała się takiego rozwoju sytuacji i tego, że jej książkowy debiut przerodzi się w poczytny cykl. – Chociaż rynek wydawniczy przeżywa lekki kryzys, to jednak moje powieści wciąż znajdują nowych czytelników. To niezwykle budujące – mówi w rozmowie z Głos24 Irena Małysa.

„W miejscu, w którym rozbił się samolot, do tej pory nie rosną drzewa”
Z wykształcenia jest pedagogiem specjalnym. Obecnie prowadzi własną firmę. Wcześniej przez kilka lat pracowała w hospicjum domowym dla dzieci. Zakochana w folklorze. Jest mamą dwójki dzieci dla których wymyśla barwne historie. Mieszka w malowniczej miejscowości w Beskidach. Ostatnio zadebiutowała po…

Z pisarką z Makowa Podhalańskiego porozmawialiśmy na temat jej najnowszej powieści oraz przedwojennej historii, którą w sobie kryje.

Pani Ireno, gdy rozmawialiśmy ostatnio przy okazji premiery drugiej powieści, mówiła pani, że trzecia jest już ukończona i pracuje pani aktualnie nad czwartą. Rzeczywiście już wtedy kolejna część przygód Baśki Zajdy była ukończona?
– Tak się złożyło, że czwarta książka wciąż czeka na wydanie. Jest to zupełnie inna opowieść z innym bohaterem. Pozostałam w niej wierna odkrywaniu przed czytelnikami prawdziwych historii sprzed lat. Obecnie pracuję nad czwartą częścią przygód z Baśką Zajdą, która będzie piątą powieścią w moim dorobku.

W trzeciej części, trochę jak w drugiej, pani bohaterka opuszcza malownicze okolice Zawoi i tym razem rusza do pobliskich Mysłowic. Miała pani dość Beskidów? Pytam oczywiście pół żartem, pół serio, bo Zawoja nadal jest obecna w powieści, choć w trochę innym charakterze…
– Sama nie lubię nudy i nie chciałabym jej serwować moim czytelnikom. Każde z miejsc, w których toczy się akcja moich powieści, jest dla mnie w jakiś sposób wyjątkowe. Za każdym razem dowiadujemy się ciekawych faktów o danej miejscowości.

Ale czy trzecia część nie jest najbardziej osobistą? Pytam ze względu na fakt, że mieszkała pani w Mysłowicach przez dwadzieścia lat.
– "Daleko od Babiej Góry" to po części podróż sentymentalna do Mysłowic. Wyjechałam stamtąd, mając dziewiętnaście lat. Teraz to już trochę inne miejsce niż to, które zapamiętałam. Miasto nie straciło jednak swojego czaru.

Jak wspomniałem, Zawoja jest obecna, chociaż głównie historycznie. Co sprawiło, że zajęła się pani wątkiem historycznym przedwojennych górali z Beskidów szukających chleba za oceanem?
– Wątek ten wydał się mi niezwykle ciekawy. Historia emigracji łączy Mysłowice z Beskidami. Uwielbiam odkrywać przeszłość naszych przodków, która niechybnie wpływa na nasze dzisiejsze losy.

Jak wyglądało zbieranie materiałów i research w tym zakresie? Coś panią zaskoczyło w trakcie poszukiwań?
– To była fascynująca podróż po ulicach i historii Mysłowic. Przeprowadziłam wiele rozmów, przeczytałam kilka monografii. Powrót do Mysłowic przyniósł zaskoczenie typowe dla powrotów do miejsc z dzieciństwa. Miasto wydało mi się mniejsze. Nie zmienił się natomiast klimat. Prawdę mówią ci, którzy twierdzą, że to "polski Manchester".

Uwagę zwraca dwutorowa narracja, która związana jest z wątkiem historycznym. Nie musiała jednak prowadzić go pani w taki sposób. Co zadecydowało o tym zabiegu?
– Lubię taką formę prowadzenia moich opowieści. Pozwala ona na dobry "timing", który buduje napięcie w odpowiednim tempie. Taki jest mój styl, który docenili moi czytelnicy. Powieść staje się wtedy bardziej zagadkowa. Tajemnica z przeszłości nie daje o sobie zapomnieć.

Dlaczego podjęła się pani tematyki związanej z handlem ludźmi?
– Handel ludźmi, o którym piszę, jest związany z prawdziwą aferą kryminalną, która w 1912 roku wybuchła w Mysłowicach. To niezwykle ciekawy i wciąż aktualny temat. Niebezpieczeństwo wciąż czai się na ludzi wyjeżdżających do pracy.

Czym się pani kieruje, dobierając główny wątek powieści?
– Chcę, aby był to wątek ważny i życiowy. Pragnę oddać w ręce czytelników opowieść, która wciągnie ich bez reszty, a po jej przeczytaniu nie będą mogli o niej zapomnieć. Najbardziej pociąga mnie zawiłość ludzkich losów. Inspirują mnie prawdziwe historie.

Warto dodać, że w trzeciej części przygód Baśki Zajdy wprowadza pani motyw seryjnego mordercy. Z jednej strony jest to zabieg, jakiego można, a nawet należy się spodziewać w powieści kryminalnej, z drugiej jego popularność sprawia, że stał się nieco „zgrany”. Nie bała się tego pani?
– Nie chcę spojlerować, ale motywy zabójcy bądź zabójczyni z mojej ostatniej powieści, są niezwykle skomplikowane. Wyznam w tajemnicy, że postać ma swój pierwowzór. Takich opowieści słyszę wiele. Zawsze sobie wtedy myślę, że nikt przecież nie rodzi się zły. To okrutne życie doprowadza nas czasem do granic, po których przekroczeniu nie ma już powrotu.

Wymowa powieści niesie też refleksje nad emocjonalnym dziedzictwem, jakie jest przekazywane kolejnym pokoleniom w rodzinach. Brzmią one trochę pesymistycznie i deterministycznie...
– Jeden z wykładów z psychologii rozwojowej mocno utkwił mi w pamięci. Istnieją badania dowodzące fakt dziedziczenia lęków i traum. Obserwując, jak ciężko wyrwać się młodym ludziom z rodzin dysfunkcyjnych, jak powielają patologiczne schematy swoich rodziców, jestem skłonna uwierzyć w słuszność wyników tych badań. Taką dramatyczną sztafetę pokoleń często obserwujemy w telewizyjnych wiadomościach. Łatwo nam wtedy przychodzi osądzanie, ale, aby odmienić swój los, trzeba olbrzymiej determinacji i zrozumienia swojego problemu.

Czy spodziewała się pani takiego rozwoju sytuacji? Że pojawi się trzecia książka, a pani pisarstwo nie będzie jedynie epizodem?
– Szczerze mówiąc, nie. Chociaż rynek wydawniczy przeżywa lekki kryzys, to jednak moje powieści wciąż znajdują nowych czytelników. To niezwykle budujące.

Uchyli Pani rąbka tajemnicy? Co z czwartą częścią? Kiedy możemy się jej spodziewać? Dokąd tym razem zawita Baśka? Szykuje się powrót w rodzinne strony? Czytelnicy pokochali panią za góralski klimat debiutu i chyba są za nim trochę stęsknieni...
– Baśkę zawiało na wybrzeże. Kontynuuję zaczętą w pierwszym tomie opowieść. Wiem, że czytelnicy pokochali babiogórski klimat, ale moją rolą jest ich ciągle zaskakiwać. Mam nadzieję, że uda się i tym razem. Nowa powieść powinna ukazać się w pierwszym półroczu nowego roku.

Czytaj także:

Chciała, żeby ludzie nie udawali, że chorych dzieci nie ma. Dlatego napisała... kryminał
To nietypowy kryminał, przede wszystkim przez miejsce akcji, którym są korytarze szpitala pediatrycznego. Jest też cierpienie dzieci i walka rodziców o ich zdrowie. Skąd taki pomysł? – Chciałabym, aby ludzie oswajali się z chorobą, nie zamykali oczu, udając, że chorych dzieci nie ma – mówi autorka, …

Fot.: I. Małysa, archiwum prywatne/materiały prasowe

Sucha Beskidzka

Sucha Beskidzka - najnowsze informacje

Rozrywka