wtorek, 27 września 2022 06:20, aktualizacja 2 lata temu

"Turystów zagranicznych jest mniej albo po prostu nie ma". Kraków podsumowuje sezon turystyczny

Autor Mirosław Haładyj
"Turystów zagranicznych jest mniej albo po prostu nie ma". Kraków podsumowuje sezon turystyczny

Mimo kryzysu wywołanego Covidem i wojną za wschodnią granicą Polski, dobiegający sezon turystyczny w Krakowie nie był stracony. – Nie byłbym aż tak krytyczny w ocenie. W tej chwili, patrząc na ruch w turystyce, zaczynamy widzieć pewną tendencję wzrostową, czy może bardziej stabilizacyjną – mówi w rozmowie z Głosem24 Rafał Marek, prezes Krakowskiej Izby Turystyki i dodaje: – Na pewno sezon za udany mogą uznać podmioty oferujące usługi turystyczne skierowane do turystów krajowych.

To, że Kraków w tym roku odwiedziła mniejsza liczba przyjezdnych, co było widoczne w mieście gołym okiem. Pocovidowy kryzys oraz wojna w Ukrainie w znacznym stopniu zdeterminowały tegoroczny sezon i przyczyniły się do wyhamowania ruchu turystycznego. Rafał Marek, uważa jednak, że w całej sytuacji można dostrzec pewne pozytywy. – Na pewno plusem jest to, że w przeciwieństwie do lat ubiegłych, możemy tegoroczny sezon faktycznie nazwać pełnym – mówi prezes Krakowskiej Izby Turystyki i dodaje: – Na pewno sezon za udany mogą uznać podmioty oferujące usługi turystyczne skierowane do turystów krajowych. W ich zakres wchodzi stosunkowo tańsza baza noclegowa i zaplecze gastronomiczne. Duży problem jest nadal w segmencie biznesowym, czyli hoteli cztero-, pięciogwiazdkowych a w szczególności trzygwiazdkowych, ponieważ to one są główną bazą, która do tej pory oferowała swoje usługi dla turystów zagranicznych i biznesowych a ich, jak już wcześniej mówiłem, jest mniej albo po prostu nie ma.

W opinii Marka, niestabilna sytuacja negatywnie wpływa na branżę, która wraca wreszcie do normalności po dwóch latach covidowych obostrzeń: – Z pewnością turystyka jest  mocno powiązana z bezpieczeństwem, spokojem, przewidywalnością. Jeżeli faktycznie te potrzeby są zaspokojone, to możemy myśleć o warunkach do rozwoju turystyki. Aktualnie trudno mówić o spokoju i stabilności, a to na pewno nie sprzyja rozwojowi turystyki.

Zdaniem naszego eksperta przed branżą turystyczną zaczynają wyrastać nowe wyzwania i problemy. Z prezesem Krakowskiej Izby Turystyki porozmawialiśmy o wpływie na turystykę wciąż trwającego konfliktu za naszą wychodnią granicą oraz inflacji i podwyżek związanych z drożejącymi opatami za media.

Rafał Marek, prezes Krakowskiej Izby Turystyki/Fot.: archiwum prywatne
Rafał Marek, prezes Krakowskiej Izby Turystyki/Fot.: archiwum prywatne

Wrzesień powoli się kończy, czy możemy już wstępnie pokusić się o podsumowanie sezonu turystycznego w stolicy Małopolski?
– Myślę, że tak. Jesteśmy po najbardziej intensywnej części sezonu, jeśli chodzi o turystów indywidualnych. W tej chwili, do końca października będzie trwał jeszcze sezon turystyki szkolnej i miejmy nadzieję na przyjazd budzących się turystów zagranicznych, którzy zaczynają powoli pojawiać się w Krakowie.

Jaki więc w pana ocenie on był?
– Na pewno plusem jest to, że w przeciwieństwie do lat ubiegłych, możemy tegoroczny sezon faktycznie nazwać pełnym. To znaczy takim, który zaczął się od Świąt Wielkiej Nocy a zakończy, bo wszystko na to wskazuje, wraz z nadejściem zimy. Sezon zainaugurowały wizyty grup szkolnych, które skończyły się wraz z końcem roku szkolnego. Później mieliśmy wakacje, które różniły się w stosunku do ubiegłych lat tym, że nie mieliśmy turystów zagranicznych w takiej ilości, jak w roku 2019, który był dla nas rekordowy. Patrząc pod kątem turystów zagranicznych, możemy powiedzieć, że w dużej mierze przyjeżdżali do nas indywidualnie, a jeśli pojawiali się grupowo, to były to znacznie mniejsze grupy w porównaniu do tego, do czego byliśmy przyzwyczajeni. Czyli nie było to po 50 osób, tylko 20, 15 i mniej.

Czyli możemy powiedzieć, że nie był on udany.
– Nie byłbym aż tak krytyczny w ocenie. W tej chwili, patrząc na ruch w turystyce, zaczynamy widzieć pewną tendencję wzrostową, czy może bardziej stabilizacyjną. Natomiast nie wiadomo, co będzie jutro, bo widzimy już kolejne ruchy za wschodnią granicą, które mogą przełożyć się na odwoływanie zagranicznych rezerwacji a tych i tak nie ma zbyt dużo. Jeśli chodzi o turystykę krajową, to na pewno dopisała ona w tym roku, szczególnie w  długie weekendy. Choć ściśle mówiąc nie tyle byli to turyści, co bardziej odwiedzający. Różnią się oni od siebie tym, że turyści korzystają z usług hotelowych przynajmniej przez jedną noc a osoby odwiedzający, zgodnie z metodologiczną nomenklaturą, to takie, które przyjeżdża na jeden dzień. I na pewno w tym roku tych ostatnich było dużo więcej.
Z pewnością więcej szczegółów poznamy 29 września, kiedy w Urzędzie Miasta Krakowa odbędzie się Krakowskie Forum Turystyki, podczas którego zostaną przedstawione szczegółowe wyniki ruchu turystycznego za ten sezon.

Było coś, co pana zaskoczyło w mijającym sezonie?
– Na podstawie współpracy z kilkoma niemieckimi biurami podróży zauważyłem, że w 2018 i 2019 roku, cyklicznie w każdy weekend, przyjeżdżały do nas autokary z jednego biura podróży. W okresie długich weekendów czy w szczycie sezonu było ich nawet cztery, pięć. W tym roku, jak również w ubiegłym takiej regularności i ilości już nie było. We wspomnianych szczytowych okresach tegorocznego sezonu był to zazwyczaj jeden autokar. Widać na tej podstawie, że daleko nam jeszcze do odbudowania skali ruchu turystycznego sprzed pandemii. Obserwując przedsiębiorców turystycznych widoczne jest ich większe zaangażowanie w budowanie swojego biznesu, poświęcali mu więcej sił i czasu. Było to także pokłosiem tego, że w okresie pandemicznym, w obliczu lockdownów, wielu doświadczonych pracowników, zostało zmuszonych szukać pracy w innych branżach. COVID sprawił także, że liczne lockdawny zniszczyły strukturę powiązań biznesowych i aktualnie ogromna cześć relacji budowanych jest praktycznie od nowa.

Krakowscy przedsiębiorcy mają powody do zadowolenia?
– Na pewno sezon za udany mogą uznać podmioty oferujące usługi turystyczne skierowane do turystów krajowych. W ich zakres wchodzi stosunkowo tańsza baza noclegowa i zaplecze gastronomiczne. Duży problem jest nadal w segmencie biznesowym, czyli hoteli cztero-, pięciogwiazdkowych a w szczególności trzygwiazdkowych, ponieważ to one są główną bazą, która do tej pory oferowała swoje usługi dla turystów zagranicznych i biznesowych a ich, jak już wcześniej mówiłem, jest mniej albo po prostu nie ma. W związku z tym tego typu hotele, w szczególności trzygwiazdkowe, szukając klientów, często sięgały po wycieczki szkolne, obniżając cenę i standard. Długofalowo może się to przełożyć na brak środków na odbudowę bazy noclegowej tego segmentu.

Wcześniej COVID, teraz wojna – porównując oba zjawiska, które bardziej dało się we znaki turystyce?
– Trudno powiedzieć, jak finalnie będzie to wyglądało, bo wojna ciągle trwa i kierując uwagę na aktualne działania polityków nie wiemy, co będzie jutro. Na pewno COVID powodował to, że branża była zamknięta i czasowo została sparaliżowana. To na pewno było bardzo dotkliwe, biorąc też pod uwagę, że w konsekwencji lockdownów, jak wspominałem, z turystycznego segmentu gospodarki odpłynęła naprawdę duża grupa bardzo doświadczonych ludzi. Co do wojny to na pewno wpłynęła ona na spadek ilości rezerwacji turystów, którzy przyjeżdżali do Krakowa. Jest to bardzo charakterystyczne zjawisko, bo nawet w turystyce krajowej można było odnotować spadek zainteresowania regionami na wschodzie Polski. Więc nawet rodzimi turyści, mając świadomość dobrze strzeżonej granicy oraz stosunkowo niskiego realnego zagrożenia działaniami wojennymi, mimo wszystko w dużej mierze decydowali się na wybranie innych kierunków swojego wypoczynku. Ludzie boją się wojny a to w tej branży jest to szczególnie odczuwalne. Z punku widzenia turysty zagranicznego, Polska jest uważana za kraj flankowy czyli bezpośrednio nią zagrożony. Zresztą sami mieliśmy podobne odczucia w stosunku do Chorwacji, podczas wojny na Bałkanach po rozpadzie Jugosławii.

Inflacja, rosnące koszty mediów, niespokojne czasy – działalność gospodarcza staje się coraz trudniejsza, a fakt, że sezon nie był wyjątkowo dobry, sprawia, że coraz więcej przedsiębiorców decyduje się na czasowe, bądź całkowite zamknięcie dotychczasowego interesu.
–  Z pewnością turystyka jest  mocno powiązana z bezpieczeństwem, spokojem, przewidywalnością. Jeżeli faktycznie te potrzeby są zaspokojone, to możemy myśleć o warunkach do rozwoju turystyki. Aktualnie trudno mówić o spokoju i stabilności, a to na pewno nie sprzyja rozwojowi turystyki. Zresztą również innych branż. Na przykład, jeżeli popatrzymy na budownictwo, które do tej pory uważane było za bardzo rozwojową dziedzinę, to w tej chwili ono również zaczyna mieć problemy. Widzimy pierwsze efekty inflacji. Dalszy wzrost cen surowców energetycznych a sama energia drożeje o ponad 1000%! Także są to ogromne wzrosty cenowe, które przełożą się na przewartościowanie relacji poszczególnych produktów a przedsiębiorców zmuszą do przekalkulowania opłacalności prowadzenia dalszej działalności. Z pewnością wiąże się to z podniesieniem cen, a w dalszej perspektywie zmianą modelu  biznesowego a nawet podjęciem decyzji o zawieszeniu czy też zakończeniu działalności.

Czy duża skala takich działań może spowodować, że Kraków turystycznie stanie się mniej atrakcyjny?
– Kraków posiada ogromny potencjał i magnes, który naturalnie przyciąga do niego turystów. Problem jest ze strukturą i długością pobytu odwiedzających, co przekłada się na czerpanie odpowiednich profitów dla mieszkańców i samego miasta. Natomiast turystyka raczej zawsze jest uważana za dobro luksusowe, które można łatwo ograniczyć. Już możemy zaobserwować wpływ wspomnianych procesów. Na pewno duże zadanie przed nami – zarówno przed branżą, jak i włodarzami miasta oraz regionu w kreowaniu polityki promocyjnej – tak, aby faktycznie Kraków nadal był, czy może bardziej, powrócił do grona miast, gdzie turystyka posiadała trend wzrostowy przede wszystkim pod względem generowania przychodów.

Jakie widzi pan tutaj zagrożenia?
– Zmiana struktury turystów, jak również zmniejszenie ich ilości wbrew pozorom spowoduje to, że będziemy mieli mniejsze pieniądze na funkcjonowanie miasta. Turystyka przed pandemią w Krakowie generowała 10% PKB. Kraków w swoim budżecie przeznaczał te pieniądze na funkcjonowanie miasta m.in. oświetlenie, komunikację czy utrzymanie szkół. Zmniejszenie przychodów z turystyki spowoduje, że będziemy musieli znaleźć gdzieś brakujące środki. Jest jeszcze jedno zagrożenie. Turystyka to wewnętrzny eksport, dzięki niej do Krakowa przyjeżdżają pieniądze, a większość mieszkańców jeżeli nie bezpośrednio, to pośrednio z nich korzysta. Brak tych środków może spowodować zmniejszenie pieniędzy w naszych portfelach, co za chwilę może wiązać się z ograniczeniem budżetów domowych. Wracając do sytuacji finansowej miasta, przekłada się to na sytuacje z budżetem Krakowa, który zmaga się z deficytem i za chwilę możemy to odczuć w jego bieżącym funkcjonowaniu. Zresztą już to widzimy. Są to różnego rodzaju ograniczenia w funkcjonowaniu Krakowa. Na przykład w, miejmy nadzieję przejściowych, problemach komunikacji miejskiej. Po prostu zacznie brakować pieniędzy na utrzymanie serwisu dla mieszkańców na dotychczasowym poziomie.

Czyli trochę zaczyna nam się tworzy błędne koło. Zamykający się przedsiębiorcy, to mniejsze zaplecze gastronomiczne i hotelowe, co równa się mniej turystów. Czy już możemy się martwić, że taka sytuacja zaczyna się kreować?
– Chyba jeszcze za wcześnie na tak ostrą ocenę. Na pewno chcielibyśmy, żeby to koło rozpędzało się w drugą stronę i to jak najszybciej, bo przez cały czas działania miasta i całej branży turystycznej służą temu, żeby wyhamować negatywne trendy. Chcielibyśmy, żeby sytuacja wróciła do tej sprzed pandemii, jest to również szansa na dokonanie pewnych zmian, modyfikacje tak, żeby w nowej rzeczywistości turyści byli mniej uciążliwi dla samych mieszkańców.

Czy w kończącym się sezonie można dostrzec jakieś pozytywy?
– Na pewno to, że branża turystyczna zaczyna a raczej kontynuuje od czasu pandemii, rozbudowę swojej oferty o nowe elementy turystyki, bardziej budżetowej i ekonomicznej, dostosowanej do potrzeb turystów krajowych. To docelowo na pewno będzie sprzyjać temu, że jej oferta stanie się bogatsza. I miejmy nadzieję, że, jak wróci ruch turystyczny, przełoży się to choćby na zwiększenie różnorodności organizacji wycieczek lokalnych, które w tej chwili skupiają się głównie na Wieliczce i Oświęcimiu. Przez okres pandemiczny zaczęliśmy dostrzegać inne miejsca w samym Krakowie i  Małopolsce. To na pewno w tej sytuacji jest pocieszające. Miejmy też nadzieję, że w następnych miesiącach pewne problemy się rozwiążą m.in. wojna za naszą wschodnią granicą, czy odporność społeczna na COVID i jego mutacje, przez co łatwiej przejdziemy zbliżający się sezon zachorowań.

Widzi Pan nadzieję turystycznego odbicia się w przyszłym roku, kiedy będą igrzyska?
– Każde wydarzenie przyciąga turystów i daje dodatkowe możliwości promocji miasta. Obserwując zachowania uczestników odbywających się w Krakowie wydarzeń, widać, że osoby, które przyjeżdżają na nie do naszego miasta, bardzo często wracają później w szerszym gronie, stając się poniekąd jego ambasadorami. Kraków jest ogromnie magnetyczny, ma niesamowity Rynek i inne atrakcje, które przyciągają i zachęcają ludzi do tego, żeby przyjeżdżali. Ale w turystyce najważniejszy jest spokój. Spokój, który daje stabilizację i przewidywalność. A reszta? Kraków sam w sobie broni się swoją gościnnością, ofertą, klimatem. Kwestia jest tylko taka, żebyśmy mieli zewnętrzne warunki, pozwalające na bezpieczny przyjazd gości do grodu Kraka.

Fot.: zdjęcie poglądowe/pixabay, Rafał Marek/Archiwum prywatne

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka