W szpitalu im. Rydygiera w Krakowie odbyła się konferencja prasowa, na której przedstawiono 21-letniego Maksymiliana, któremu uratowano odciętą dłoń. Okoliczności wypadku są dramatyczne, a operacja była wielkim wyzwaniem.
Przypomnijmy, młody mężczyzna stracił dłoń 21 września w wyniku brutalnego napadu. Ok. godz. 22 w Leżajsku (woj. podkarpackie) przy ul. Lipy gdy jechał na rowerze podjechał do niego motocyklista na skuterze, dużym nożem odciął mu lewą dłoń i odjechał. Ranny sam wezwał pomoc, bo nie było żadnych świadków zdarzenia. Policja zatrzymał dzień później podejrzanego o napad 43-letniego Marka T. Nadal nie wiadomo, dlaczego doszło do ataku.
Ranny 21-latek został przetransportowany do krakowskiego szpitala im. Rydygiera, gdzie zespół chirurgów jeszcze w nocy przyszył mu dłoń. W środę, 22 września prezes krakowskiego szpitala im. Rydygiera, dr Artur Asztabski, przekazał dziennikarzom, że była to jedna z najtrudniejszych operacji, jakie przeprowadzono w placówce. Skomplikowany zabieg trwał 6,5 godziny.
Wczoraj w szpitalu zorganizowano konferencję prasową, na której podzielono się sukcesem, dr. Anna Chrapusta, która kierowała zespołem operacyjnym, opowiedział o szczegółach skomplikowanego zabiegu, a sam pacjent, który tego dnia już opuszczał placówkę, pokazał swoją uratowaną dłoń.
- Takie przypadki jak replantacja (przyszycie odciętej dłoni - przyp. red.) u mojego pacjenta to są wydarzenia, które są szczególnie istotne pod względem samej trudności zabiegu i ryzyka dla pacjenta, począwszy od samego miejsca wypadku, poprzez transport z miejsca zdarzenia do szpitala i samą replantację - mówiła nie kryjąc emocji dr. Anna Chrapusta.
W czasie operacji nad stanem Maksymiliana czuwało w pewnym momencie nawet trzech anestezjologów - mówiła dr. Chrapusta.
- Trzeba pamiętać, że są to zabiegi, które wymagają szczególnie dużo wprawy, sprawności i szybkiego konkretnego działania, żeby nie pogorszyć stanu pacjenta - podkreślała. Nie kryła też radości z udanej operacji. - Udało nam się szczęśliwie przeprowadzić zabieg i nasz pacjent dzisiaj wychodzi do domu - podsumowała.
Swoją, jeszcze zabandażowaną, rękę pokazał też sam Maksymilian. - Czuję się bardzo dobrze. Ręka przyszyta. Wszystko jest na swoim miejscu. Trochę boli, ale jest dobrze. Palcami mogę trochę poruszać - mówił pacjent.
Dr Charapusta mówiła o tym, jak ważne jest prawidłowe zabezpieczenie odciętej części ciała i szybkość działania wszystkich służb ratunkowych. - Prawidłowe zabezpieczenie amputowane części jest szalenie ważne. To jest temat, który wielokrotnie w mediach w ciągu ostatnich 10-15 lat podejmowaliśmy i codziennie mamy dowody na to, że jest to temat, który musi być ciągle przedstawiany nie tylko służbie zdrowia, ale właśnie osobom, członkom rodziny, którzy jako pierwsi na miejscu wypadku mają możliwość lub konieczność zabezpieczenia amputowanej części - mówiła lekarz.
Jak uratować odciętą część ciała? - Nie wkładać jej do lodu!
Podkreślała też, że błędem, jaki często się popełnia w takim wypadku, jest wykładanie, czy obkładanie utraconego organu lodem. - Proszę państwa, to jest szalenie ważne, żeby nie było kontaktu amputowanej części - palca czy ręki z lodem. Żeby nie wkładać amputowana część do zamrażalnika. Najlepiej, żeby była owinięta wilgotnym gazikiem, tym, co mamy w domu i włożona do woreczka, i dopiero z tym woreczkiem włożona do pojemnika, gdzie będzie woda z lodem. Może być taki lód z lodówki w proporcji 3/4 objętości wody, 1/4 objętości lodu - wyjaśniała chirurg.
Podkreślała, że optymalna temperatura, która przedłuży żywotność tkanek, to plus 4 stopnie. - Bardzo ważne jest, żeby amputowana część nie leżała na lodzie, bo wówczas w trakcie transportu może dojść do odmrożenia. Temperatura optymalna, która przedłuża żywotność tkanek, to plus 4 ° i roztwór, który państwu przed chwilą opisałam. To pozwala na zagwarantowanie zwiększenia przedłużenia żywotności tkanek - podkreślała.
Odpowiadała też na nasuwające się pytanie, czy przyszyta ręka odzyska swoją sprawność. - Nigdy nie można przy takim zabiegu od razu wychodzić z założenia, że ręka będzie w pełni sprawna. W pierwszej kolejności walczymy o to, żeby przeżyła i żeby dzięki połączeniu ścięgien i nerwów miała szansę na to, że po rehabilitacji lub ewentualnie wtórnych zabiegach chirurgicznych mogła wrócić do sprawności w pełni.
Nie zawsze się to udaje. Sukcesem dla zespołu chirurgów-replantologów jest, gdy pacjent będzie mógł wykonywać pracę zawodową - mówiła.
Podkreślała, że uratowanie dłoni 21-latka to prawdziwy sukces w dziedzinie replantologii i mówiła o trudnościach, jakie rodzi taki zabieg. Chirurdzy musieli przyszyć zarówno ścięgna zginacze dłoni jak i prostowniki, co wymaga innego ułożenia przyszywanej dłoni. Trzeba też połączyć tętnice i żyły, aby krążenie było prawidłowe. Jak widać, to się udało, bo Maksymilian zademonstrował, że może poruszać uratowaną dłonią, ale, aby była w pełni sprawna, wymaga oczywiście dalszej rehabilitacji. - Po wyjęciu drutów będziemy wiedzieć, na ile ta rehabilitacja lub ewentualnie wtórne zabiegi będą potrzebne. 6 tygodni od replantacji możemy wykonać zdjęcie kontrolne, sprawdzające czy zrost kości jest prawidłowe i wówczas odbędzie się usunięcie drutów - dodała.
Jest szansa, że historia jak z horroru zakończy się szczęśliwie. Podejrzany o napaść 43-latek usłyszał już zarzuty. - Przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia - powiedział portalowi tvn24.pl Krzysztof Ciechanowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie. Mężczyzna usłyszał zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w postaci kalectwa, za co grozi nie mniej niż 3 lata więzienia. Został tymczasowo aresztowany.
Kolejny sukces na koncie dr Chrapusty
Warto dodać, że pochodząca z Limanowej dr Anna Chrapusta ma na swoim koncie wiele sukcesów m.in. przeprowadzenie pierwszego w Polsce zabiegu rekonstrukcji nerwu obwodowego u dziecka z użyciem biokompatybilnej wstawki nerwopochodnej Neuragen czy przeprowadzenie pierwszej w Polsce obustronnej replantacji rąk w 2015 roku.
Jest Konsultantem Wojewódzkim ds. Chirurgii plastycznej, doktorem habilitowanym nauk medycznych, kierownikiem Małopolskiego Centrum Oparzeniowo-Plastycznego, Replantacji Kończyn z Ośrodkiem Terapii Hiperbarycznej Szpitala im. L. Rydygiera w Krakowie, gdzie jest też ordynatorem oddziałów chirurgii plastycznej i oparzeń. Jest vice-prezesem Polskiego Towarzystwa Leczenia Oparzeń i zastępcą redaktora naczelnego czasopisma naukowego "Chirurgia Plastyczna i Oparzenia".
Wykonała ponad 14 tysięcy operacji, m.in lecząc wady wrodzone rąk i skutki oparzeń u dzieci i dorosłych.
fot. Mateusz Łysik / Głos24