czwartek, 13 marca 2025 14:56, aktualizacja 2 godziny temu

Kraków w niechlubnej "Czarnej Księdze". I to w czołówce. Czy zgarnie barejowskiego „Misia”?

Autor Mirosław Haładyj
Kraków w niechlubnej "Czarnej Księdze". I to w czołówce. Czy zgarnie barejowskiego „Misia”?

Fundacja Warsaw Enterprise Institute po raz drugi opublikowała "Czarną Księgę", w której zebrane zostały szokujące przykłady niegospodarności i marnotrawstwa pieniędzy publicznych. W raporcie znalazło się sześć przypadków z małopolski w tym pięć z Krakowa. Warto dodać, że więcej przypadków nieefektywnego zarządzania samorządowymi środkami odnotowano tylko w Warszawie. Dodatkowo, podobną liczbę przypadków w "Czarnej Księdze" co Kraków, WEI opisała w Gdańsku. Obecnie, na podstawie listy, trwa plebiscyt w którym internauci wybiorą największą urzędniczą wtopę.

Księga marnotrawstwa

Według autorów raportu, podatnicy wciąż muszą mierzyć się z bezmyślnym zarządzaniem ich pieniędzmi. Opisane w publikacji przypadki pokazują nie tylko nieudane projekty, ale także nieefektywność urzędów i instytucji publicznych. Pierwsza edycja księgi spotkała się z dużym zainteresowaniem społecznym – internauci mogli nie tylko głosować na największe inwestycyjne absurdy, ale też zgłaszali kolejne przykłady kompletnie nietrafionych inicjatyw finansowanych z publicznych środków.

Warsaw Enterprise Institute opublikował drugą edycję „Czarnej Księgi Wydatków Publicznych”. Dokument zawiera 49 przykładów niegospodarności w administracji, samorządach i dużych inwestycjach.Opisane przypadki należą do jednej z dwóch kategorii - "Pomysł dobry, ale wykonanie złe" lub „Totalny absurd”.

Podobnie jak w poprzedniej edycji internauci mogą głosować na swoich faworytów a "zwycięski" projekt otrzyma, podobniej jak wcześniej, jakże symboliczną nagrodę w postaci statuetki barejowskiego „Misia”.

Przykłady niegospodarności

Choć raport nie obejmuje wszystkich kontrowersyjnych decyzji finansowo-inwestycyjnych, to zawiera liczne przypadki nietrafionych inicjatyw. Przykładowo, zabrakło w nim głośnej sprawy plastikowej choinki we Wrocławiu za niemal milion złotych czy wybudowanej, ale wyłączonej sygnalizacji świetlnej, która pogorszyła sytuację na drogach. Jednak publikacja zawiera wiele innych przykładów, które budzą zdumienie i oburzenie.

– Oto 49 opowieści o pieniądzach. Waszych pieniądzach. Są to historie czasami żenujące, czasami tragiczne, zwykle przykre w skutkach, ale – na osłodę od losu –bywają też zabawne. Przejrzymy się w nich jak w krzywym zwierciadle, zobaczymy ludzi, którzy urwali się z choinki, inni przebywali w alternatywnych rzeczywistościach, zamieszkiwali antypody absurdu, czy swoistą krainę czarów niczym słynna Alicja. Słowem, to 49 opowieści o tym, co z Waszymi pieniędzmi robią politycy – napisał autor we wstępie swojego raportu, dodając: – Czarna Księga wydatków publicznych opisuje przypadki, w których można mieć co najmniej poważne wątpliwości, czy politycy działali w interesie obywateli. Czy wydali adekwatną ilość pieniędzy względem oczekiwanego efektu, czy zadbali o należyte finansowanie i zabezpieczenie pomysłów, zlecili i dopilnowali, by projekty ujrzały światło dzienne na czas.

Skala trudna do wyobrażenia

Wydatki rządowe operują kwotami, które trudno sobie wyobrazić w codziennym życiu. Media często nie ułatwiają zrozumienia skali finansowej, skupiając się na aspektach sensacyjnych zamiast na liczbach. Dlatego „Czarna Księga” nie tylko ujawnia przypadki marnotrawstwa, ale także obrazuje, jak gigantyczne są to sumy. Stąd pytanie zadane przez autora raportu: czy milion to dużo? W odpowiedzi na to pytanie pomocne mogą się okazać przytoczone w "Księdze…" przykłady:

1 mln zł – roczne zarobki 0,12% najlepiej zarabiających Polaków
3 mln zł – koszt budowy 1 km miejskiego chodnika
10 mln zł – koszt zakupu jednego tramwaju
35 mln zł – koszt budowy 1 km autostrady
100 mln zł – modernizacja 10 km drogi krajowej
850 mln zł – planowane koszty utrzymania Sejmu w 2025 roku
222 mld zł – roczne wydatki na ochronę zdrowia w 2025 roku
632,6 mld zł – dochody budżetu Polski w 2025 roku
1,5 bln zł – łączna suma wszystkich wydatków publicznych w 2023 roku

Dzięki takim porównaniom łatwiej zrozumieć, na co przeznaczane są pieniądze podatników i jakie inwestycje nie mają ekonomicznego uzasadnienia. Pełną wersję raportu można pobrać bezpłatnie ze strony Warsaw Enterprise Institute. Głosy w plebiscycie można oddawać POD TYM LINKIEM

Kraków w niechlubnej czołówce

W raporcie uwzględniono sześć przypadków z Małopolski, z czego pięć dotyczyło Krakowa. Należy zauważyć, że jedynie w Warszawie odnotowano więcej przypadków niewłaściwego zarządzania środkami samorządowymi. Ponadto, Gdańsk został opisany w "Czarnej Księdze" przez WEI z podobną liczbą przypadków jak Kraków. Poniżej przedstawiany

2. „DZIURAWY” ZBIORNIK/ Pomysł dobry, ale wykonanie złe/ 2 mln 334 tys. zł

We wrześniu południową Polskę nawiedziły intensywne opady i powodzie, co na nowo wywołało dyskusję o skuteczności infrastruktury przeciwpowodziowej. W Krakowie jeden z nowo wybudowanych zbiorników retencyjnych... nie wytrzymał deszczu.

Inwestycja, realizowana w ramach Planu Ograniczenia Skutków Powodzi oraz Odwodnienia Miasta Krakowa, miała być ukończona już w lipcu. Wówczas Klimat-Energia-Gospodarka Wodna (KEGW) informował o niemal całkowitym zakończeniu prac i rozpoczęciu porządkowania terenu. Jednak 16 września, podczas intensywnych opadów, konstrukcja zbiornika w Nowej Hucie uległa zniszczeniu – brzegi osunęły się, a woda wydostała się na zewnątrz.

Urzędnicy tłumaczyli awarię trudnymi warunkami pogodowymi oraz faktem, że zbiornik powstał na terenach zalewowych. Podkreślano również, że docelowo ma on być częścią większego systemu odwodnienia, obejmującego także przebudowywaną ul. Kocmyrzowską. Mimo to skala uszkodzeń budzi poważne wątpliwości co do jakości wykonania projektu wartego ponad 2,3 mln zł.

Prezydent Krakowa zapowiedział szczegółowe wyjaśnienie sprawy. Mieszkańcy mogą mieć jednak powody do obaw – jeśli kolejny zbiornik okaże się równie nietrwały, skuteczna ochrona przed powodzią może pozostać jedynie teorią.

6. NIEKOŃCZĄCE SIĘ IGRZYSKA/ Totalny absurd/ KTO TO WIE... (3 mln zł w kwartał)

O kosztujących pół miliarda złotych Igrzyskach Europejskich 2023 w Krakowie pisano już w pierwszej edycji "Czarnej Księgi...". Jak się okazuje, spółka powołana do organizacji wydarzenia funkcjonowała jeszcze długo po jego zakończeniu, zatrudniając kilkadziesiąt osób i wypłacając im hojne pensje.

Oficjalnie spółka została utworzona w celu realizacji i zarządzania przygotowaniami do igrzysk. Jednak choć impreza zakończyła się 2 lipca 2023 roku, to jej likwidację formalnie rozpoczęto dopiero w styczniu 2024 roku. Sprawa została poruszona podczas obrad Rady Miasta Krakowa 17 stycznia. Do tego momentu spółka nadal działała, zatrudniając jeszcze 98 osób w pierwszym kwartale po igrzyskach. Średnia pensja wynosiła ponad 10 tysięcy złotych brutto, a łączne miesięczne wydatki na wynagrodzenia przekraczały milion złotych.

Na liście kosztów znalazł się również wynajem dwóch mieszkań oraz umowa z restauracją zapewniającą pracownikom posiłki. Choć tłumaczono, że konieczne było dokończenie formalności związanych z igrzyskami, trudno usprawiedliwić tak wysokie wydatki przez kolejne miesiące po zakończeniu wydarzenia. To przykład klasycznego "bareizmu", który pokazuje, jak publiczne pieniądze mogą być wykorzystywane w sposób co najmniej kontrowersyjny.

38. SMOCZY PROBLEM/ Pomysł dobry, ale wykonanie złe/ 298 tys. zł

Krakowski Smoczy Szlak miał być odpowiednikiem wrocławskiego szlaku krasnali, przyciągając turystów i dodając miastu uroku. Projekt został zrealizowany w ramach Budżetu Obywatelskiego, ale jego wykonanie wzbudziło wiele kontrowersji, szczególnie ze względu na koszty i trwałość figurek.

Koszt stworzenia i montażu jednej smoczej rzeźby wyniósł aż 55 tysięcy złotych. Pierwsza odsłona projektu obejmowała siedem figurek o wysokości od 35 do 50 centymetrów, umieszczonych w charakterystycznych lokalizacjach Krakowa. Niestety, już kilka dni po ich instalacji doszło do pierwszych aktów wandalizmu – Smok Turysta stracił róg. Szybko pojawiły się pytania o jakość wykonania oraz brak ubezpieczenia, co oznaczało, że koszty napraw ponosiło miasto.

W kolejnych miesiącach uszkodzeniu uległy następne rzeźby, w tym Smok Malarz, któremu w sierpniu 2024 roku wyrwano ramę obrazu. Naprawy każdej z nich kosztowały około 7 tysięcy złotych. Krytycy zwracają uwagę nie tylko na wysokie koszty, ale także na brak zabezpieczeń, takich jak monitoring czy informacja o ochronie, które mogłyby odstraszyć wandali.

W drugiej turze projektu ustawiono kolejne smoki, a ich łączny koszt przekroczył 334 tysiące złotych. Pozostaje pytanie, czy miasto nie będzie musiało ponosić kolejnych wydatków na naprawy, jeśli figurki nadal będą tak łatwo ulegać zniszczeniu.

40. Czysty transport na youtube/ Totalny absurd/ 800 tys. zł

Krakowscy radni planują ograniczyć wjazd starszych pojazdów spalinowych do miasta, co może uderzyć przede wszystkim w mniej zamożnych kierowców. Zanim jednak Strefa Czystego Transportu (SCT) zacznie obowiązywać, postanowili przeprowadzić szeroko zakrojoną kampanię informacyjno-promocyjną. Jej realizacją mają zająć się youtuberzy i influencerzy, a miasto przeznaczy na ten cel 800 tysięcy złotych.

Od lipca 2024 roku Kraków miał wprowadzić ograniczenia dotyczące ruchu pojazdów o wysokiej emisji spalin, jednak formalne komplikacje opóźniły wdrożenie przepisów. Jak tłumaczył Maciej Piotrkowski z Zarządu Transportu Publicznego, kampania ma nie tylko informować mieszkańców o nowych regulacjach, ale również walczyć z dezinformacją. W ramach akcji mają powstać publikacje internetowe oraz specjalny film promujący SCT, a do jego realizacji miasto chce zaangażować twórców internetowych.

Pomysł wywołuje spore kontrowersje. Krytycy zwracają uwagę, że Strefa Czystego Transportu może prowadzić do wykluczenia ekonomicznego części mieszkańców, którzy nie mogą pozwolić sobie na zakup nowszego auta. Ograniczenia mogą również wpłynąć na codzienne funkcjonowanie wielu osób, utrudniając im dojazd do pracy i przemieszczanie się po mieście. Jeszcze większe emocje budzi fakt, że promowanie tej inicjatywy przez internetowych twórców będzie finansowane z miejskiego budżetu – czyli również z podatków osób, które najbardziej odczują skutki nowych regulacji.

45. WĄTPLIWA PROMOCJA GAMINGU/ Totalny absurd/ 17 mln zł

Firma Sundog, której współwłaścicielką jest Olga Tokarczuk, otrzymała od Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP) aż 17 milionów złotych dofinansowania na rozwój technologii związanej z produkcją gier. To największa dotacja w historii tej branży, co budzi pytania o zasadność finansowania takich przedsięwzięć z publicznych środków oraz o ogólną rolę państwa w sektorze gier wideo. Dodatkowe wątpliwości wzbudza sytuacja finansowa samej spółki, która w ubiegłym roku odnotowała straty.  

We wrześniu PARP ogłosiła wyniki naboru wniosków w ramach programu "Ścieżka SMART", mającego wspierać mikro-, małe i średnie przedsiębiorstwa. Największą dotację otrzymał właśnie Sundog, założony w 2022 roku. W oficjalnym komunikacie firma poinformowała, że pierwszym projektem powstającym na bazie nowego systemu będzie gra „Ibru”, osadzona w świecie wykreowanym przez Tokarczuk w powieści „Anna In w grobowcach świata”. Według spółki, projekt ten ma unikalny walor kulturotwórczy i może stać się istotnym narzędziem promocji polskiej literatury na arenie międzynarodowej.  

Eksperci branżowi zwracają jednak uwagę, że kwota 17 milionów złotych robi ogromne wrażenie, zwłaszcza że dotacja dotyczy samego systemu wspierającego produkcję gier, a nie gotowego produktu. Krytycy podnoszą również zarzuty o potencjalną stronniczość w przyznawaniu środków, sugerując, że rozpoznawalność noblistki mogła wpłynąć na decyzję o wsparciu finansowym. Dodatkowo pojawiają się pytania o sens dotowania gier przez państwo – zwłaszcza że wiele polskich studiów odnosi sukcesy bez publicznych funduszy. Czy takie interwencje są faktycznie konieczne? To tylko jedna z wielu kwestii poruszonych w „Czarnej Księdze”.

49. „GÓRKA” ZA 600 MILIONÓW/ Pomysł dobry, ale wykonanie złe/ 600 mln zł

"Lata opóźnień, błędy w wykonaniu, kompromitujący falstart i gigantyczna kasa – tak w skrócie można opisać minusy inwestycji budowy pięciokilometrowej linii tramwajowej z krakowskiej Krowodrzy Górki na Górkę Narodową" - od takiej konkluzji zaczyna opis ostatniego krakowskiego przykładu niefrasobliwości w wydawaniu publicznych autor raportu. Celem było ułatwienie życia mieszkańcom północnej części Krakowa, którzy do tej pory musieli korzystać z zatłoczonych autobusów. Planowany tramwaj miał ruszyć w 2017 roku, jednak projekt zakończono dopiero po sześciu latach opóźnienia. Dodatkowo nie obyło się bez problemów technicznych: „Już w pierwszym dniu kursowania tramwajów zdarzyły się trzy przerwy związane z awariami infrastruktury. Okazało się również, że trzeba wymienić tabor, ponieważ „Krakowiaki” zużywały zbyt dużo prądu, przez co uruchamiał się bezpiecznik. Zostały one niewłaściwie dopasowane do linii, której trakcja nie była w stanie dostarczyć odpowiedniej ilości energii” – mówił Łukasz Gibała, krakowski polityk, który w ostatnich wyborach przegrał walkę o prezydenturę miasta. Krytycy inwestycji wskazywali na błędne założenia dotyczące taboru tramwajowego, brak rekultywacji terenu oraz zniszczenie drzew przez składowanie materiałów budowlanych w ich pobliżu. Choć inwestycja była potrzebna, jej realizacja obciążona była wieloma trudnościami, które sprawiły, że projekt znalazł się w "Czarnej Księdze II". Mimo że wiele z tych problemów mogło zostać unikniętych, jak mówił Warren Buffet: „Historia uczy, że ludzie nie wyciągają z niej wniosków”.

Zakopane

W "Czarnej Księdze…" znalazł się jeszcze jeden przykład z Małopolski. Poza Krakowem do niechlubnego grona miast mających problem z gospodarowaniem publicznymi pieniędzmi dołączyła stolica polskich Tatr.

21. „ZAPADNIĘTY” DWORZEC/ Pomysł dobry, wykonanie złe/ 65 mln zł

Przebudowa 120 km torów między Krakowem a Zakopanem trwała prawie 5 lat, z przerwami. Otwarcie dworca w Zakopanem, pod Giewontem, miało być finałem tych prac. Uroczystość miała miejsce 22 grudnia 2023 roku, a na projekt wydano 65 milionów złotych. Początkowo wszystko wyglądało obiecująco, ale po zaledwie trzech miesiącach doszło do poważnej awarii – jeden z peronów się zapadł. Podróżni nie kryli oburzenia, nazywając to "budowlanym bublem". Remont dworca rozpoczął się już w czerwcu 2022 roku i obejmował m.in. budowę zadaszenia dla pasażerów oraz podniesienie peronów, by ułatwić wsiadanie do pociągów. Celem było poprawienie komfortu podróży turystów. Niestety, po kilku miesiącach okazało się, że efekt końcowy nie spełnia oczekiwań. Po dwóch miesiącach użytkownicy zauważyli, że na peronie powstało duże zapadlisko. "Na stacji Zakopane stwierdzono podmycie nawierzchni fragmentu peronu. Miejsca z nierównościami zostały zabezpieczone, a przyczyny uszkodzeń wyjaśni komisja" – przekazała Dorota Szalacha z PKP PLK. Mieszkańcy Zakopanego i turyści nie ukrywali zdziwienia, zauważając, że prace były wykonane pośpiesznie, przez co pojawiło się wiele niedoróbek i fuszerek. Choć rzecznik zapewniał, że remont był zgodny z kontraktem, nie sposób było ukryć niesmaku. Wrażenie było takie, jakby cała inwestycja została przeprowadzona na szybko.

Każdy kontrolować wydatki

Jak czytamy w raporcie WEI, wiele osób uważa, że tylko opozycja, media i organizacje pozarządowe mogą patrzeć rządzącym na ręce. Tymczasem każdy obywatel może analizować wydatki w swoim otoczeniu: od lokalnych remontów dróg po funkcjonowanie instytucji publicznych. To my, jako podatnicy, finansujemy te inwestycje i mamy prawo domagać się ich efektywności.

„Czarna Księga” to gorzka lektura, ale niezbędna, by lepiej rozumieć skalę i konsekwencje marnotrawienia publicznych środków. Oby stała się ona impulsem do większej kontroli społecznej i świadomych decyzji wyborczych.

Fot.: Pixabay

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka