W grudniu ostatnia postać w naszym cyklu – Jan Dunin-Brzeziński, kawalerzysta i burmistrz Myślenic.
„W pewnej chwili doszło mnie, że Roja wydaje jakieś polecenie Brzezińskiemu, który stojąc na baczność, odebrał rozkaz, po czym zasalutowawszy, odprowadził swego szpaka na bok, sięgnął po manierkę […] i dobrze z niej pociągnął. Potem złapał czako, przeżegnał się i powiedział tak głośno, że stojąc dość daleko, wyraźnie słyszałem słowa: »Matko Boska, pamiętaj, że mam żonę i dzieci«, wsiadł na konia i galopem odjechał” – wspominał swego dowódcę jeden z podkomendnych.
Jan Piotr Feliks Marian Dunin-Brzeziński urodził się 30 grudnia 1883 r. w Łazanach koło Wieliczki. Majątek ten kupili w 1877 r. jego rodzice: Julian, adwokat i Ewelina z Morawskich. Gdy Jan miał 9 lat, jego ojciec zmarł na serce. W 1902 r. młodzieniec ukończył III Gimnazjum (późniejsze II LO) im. Króla Jana III Sobieskiego w Krakowie. W styczniu 1904 r. matka zezwoliła Janowi (takie to były czasy) na odbycie służby wojskowej w charakterze jednorocznego ochotnika. Ukończył ją jako kawalerzysta w stopniu podporucznika. Wykształcenie rolnicze zdobywał w Niemczech i Szwajcarii. W 1911 r. matka przekazała mu odziedziczony po swoim bracie niewielki, ale dobrze zagospodarowany majątek w Osieczanach koło Myślenic (majątek rodzinny objął starszy brat Jana, Zdzisław). W następnym roku Jan poślubił Marię Rostworowską.
Ułan
Po wybuchu I wojny światowej w sierpniu 1914 r. zgłosił się do swojego austriackiego pułku, ale jako „nadetatowy” mógł być odesłany do domu, więc ochotniczo zgłosił się do służby w tworzonej właśnie w Krakowie Komendzie Legionów Polskich. Po kilku tygodniach pełnienia funkcji oficera ordynansowego przeszedł do 3. szwadronu ułanów Legionów, a na początku listopada objął w stopniu porucznika jego dowództwo. Wraz z nim przebył kampanię karpacką i naddniestrzańską. 4 czerwca 1915 r. minowano go rotmistrzem, a 14 czerwca objął komendę II dywizjonu ułanów, złożonego z 2. i 3. szwadronu.

W październiku 1915 r. oddziały legionowe zostały skoncentrowane na Wołyniu. Tam 1 stycznia 1916 r., w ramach II Brygady, utworzono 2. pułk ułanów, w którym Dunin-Brzeziński został zastępcą dowódcy pułku i równocześnie dowódcą I dywizjonu. Odbył całą kampanię wołyńską, szczególnie odznaczając się 3 sierpnia w bitwie pod Rudką Miryńską, kiedy zatrzymał przełamujące front oddziały rosyjskie. W październiku został wraz z pułkiem wycofany z frontu i wkrótce po akcie 5 listopada, proklamującym utworzenie w przyszłości niepodległego Królestwa Polskiego, skierowany do aparatu werbunkowego. Uznał to za degradację.

Do służby frontowej wrócił dopiero po kryzysie przysięgowym latem 1917 r. i przez kilka tygodni (do połowy listopada) dowodził 2. pułkiem ułanów, już w ramach Polskiego Korpusu Posiłkowego. Po buncie Korpusu w następstwie traktatu brzeskiego, w lutym 1918 r. rotmistrz został internowany, ale jako oficera austriackiego zwolniono go w kwietniu. Wrócił do Osieczan i latem został komendantem Polskiej Organizacji Wojskowej na powiat myślenicki.

3 listopada zmobilizował podległy mu oddział i przejął odpowiedzialność za bezpieczeństwo publiczne w powiecie. Równocześnie na rozkaz gen. Roi rozpoczął w Krakowie organizowanie 2. pułku ułanów (potem 2. pułku szwoleżerów rokitniańskich). Własnym sumptem wyposażał pułk w konie i uzbrojenie, jego energii zawdzięczała jednostka szybki rozwój. Mianowany majorem zgodził się zostać zastępcą dowódcy pułku przy płk. Romanie Żabie, ale gdy ten zapowiedział dymisję, także Dunin-Brzeziński przeszedł w marcu 1919 r. do rezerwy. Powrócił do służby latem 1919 r. i wojnę polsko-bolszewicką przebył jako szef kadry 8. pułku ułanów. Po zwolnieniu do rezerwy, 1 czerwca 1919 r. został mianowany podpułkownikiem ze starszeństwem.

We wspomnieniach pisał otwarcie, że wyruszał na wojnę jako Austriak, zwolennik rozwiązania austro-polskiego i dopiero służba w Legionach stopniowo obudziła w nim wiarę w możliwość odzyskania niepodległości.
Gospodarz, społecznik, burmistrz
Po zakończeniu służby wojskowej Jan Dunin-Brzeziński osiadł w swoim majątku w Osieczanach. Z żoną wychowywali już trzy córki i syna, a po kilku latach urodził się jeszcze jeden syn. Aby pomieścić w godnych warunkach tak liczną rodzinę, zdecydował się na budowę nowego dworu. Gościło w nim potem wielu jego znanych z dziejów Wojska Polskiego przyjaciół. W dworskim ogrodzie rozbijali obozowe namioty harcerze, a gospodarz przy ognisku snuł patriotyczne gawędy.

Pułkownik zajmował się jednak nie tylko swoim majątkiem. Już przed wojną obiecał grunt pod budowę szkoły w Osieczanach. Plan udało się zrealizować kilka lat później, a sam budynek powstał z powodu licznych przeszkód dopiero w roku szkolnym 1937/38, w dużej mierze dzięki zaangażowaniu (także materialnemu) dziedzica Osieczan. W szkole tej uczyła jego najstarsza córka Teresa.

U abp. Sapiehy wyjednał zgodę na przekształcenie kaplicy dworskiej w publiczny obiekt sakralny, co ułatwiło udział w mszy świętej mieszkańcom wsi, którzy nie musieli odtąd uczęszczać do odległego kościoła parafialnego w Drogini. W swojej miejscowości założył ochotniczą straż pożarną, którą sam umundurował i wyposażył. Został także jej komendantem. Czynny był także na polu gospodarczym – kierował Towarzystwem Rolniczym w powiecie, założył i kierował kółkiem rolniczym w Osieczanach.

Pasje społecznikowskie realizował także w środowisku dawnych legionistów. W różnych okresach był przewodniczącym ogólnopolskiego Sądu Koleżeńskiego Legionistów, kierował Związkiem Legionistów Polskich w Myślenicach, a także tamtejszym Związkiem Oficerów Rezerwy. Choć służbę w Legionach odbył w II Brygadzie, to stał się zdecydowanym piłsudczykiem, a jak potem zapisano w kronice parafialnej, kult Piłsudskiego szerzył „aż do śmieszności”.

Zwieńczeniem jego aktywności był wybór w 1934 r. na burmistrza Myślenic. Na tym stanowisku starał się o upiększenie i rozwój miasta. Za jego kadencji sfinalizowano budowę nowej drogi do Krakowa (zakopianki), co m.in. przełożyło się na rozwój miejscowości jako letniska. Zainicjował i w 1939 r. doprowadził do finału budowę nowoczesnego gmachu dla Gimnazjum im. T. Kościuszki. Dzięki kontaktom w rządzie zablokował pomysł przeniesienia starostwa z Myślenic do Limanowej. Organizował pomoc społeczną dla bezdomnych i bezrobotnych.

W 1935 r. zmarła jego żona Maria. 19 marca 1939 r. we Lwowie Jan Dunin-Brzeziński ożenił się ponownie z młodszą o pięć lat wdową Natalią Eugenią z Dzieduszyckich.
Ślad urywa się w Kozielsku
Gdy wybuchła II wojna światowa, Jan Dunin-Brzeziński miał już 56 lat i nie został zmobilizowany. Pełniąc nadal funkcję burmistrza, wyznaczył komendanta miasta, któremu podlegała straż obywatelska strzegąca porządku w mieście. Temperament kawalerzysty nie pozwolił mu jednak pozostać na miejscu, gdy ojczyzna znalazła się w potrzebie. We własnym zakresie wyekwipował się oraz uzbroił i zanim 5 września Niemcy zajęli Myślenice, przekazał obowiązki burmistrza jednemu z radnych. Sam konno podążył na wschód (tam zresztą mieli wcześniej nakazane ewakuować się urzędnicy magistratu i starostwa).
W drugiej dekadzie września wziął udział w obronie Lwowa. Podzielił los innych obrońców miasta i trafił do niewoli sowieckiej. Uważany jest za jedną z ofiar zbrodni katyńskiej, lecz miejsce i okoliczności jego śmierci nie są znane. Wymieniany jest wśród jeńców obozu w Ostaszkowie. Wiadomo, że pod koniec lutego 1940 r. został przewieziony z obozu w Starobielsku do obozu w Kozielsku. Tu ślad się urywa. Na znanych listach transportowych do miejsc kaźni nazwisko ppłk. Jana Dunin-Brzezińskiego nie występuje. W niektórych opracowaniach wskazuje się, że został zamordowany w więzieniu w Mińsku. Pewne jest tylko to, że nie odnalazł się wśród tych, którzy ocaleli. Jego los pozostaje jedną z wielu ponurych tajemnic NKWD.
Tekst Wojciech Frazik