piątek, 15 sierpnia 2025 05:34, aktualizacja 11 godzin temu

Józef Antoni Adamczyk: inżynier, żołnierz, zesłaniec

Autor Jadwiga Duda
Józef Antoni Adamczyk: inżynier, żołnierz, zesłaniec

Józef Antoni Adamczyk urodził się 10 marca 1898 roku w Sierczy koło Wieliczki jako najmłodszy z dziesięciorga dzieci Reginy i Józefa Adamczyków.  Jak trafił na Sybir?

Józef Antoni Adamczyk jako mały chłopak uczęszczał do Cesarsko-Królewskiej Szkoły Realnej w Wieliczce, gdzie w 1917 roku zdał maturę wojenną. Już wcześniej został wcielony do armii austriackiej – walczył na froncie i przebywał m.in. w Rumunii, gdzie zachorował na zapalenie wyrostka robaczkowego. Po leczeniu skierowano go do pracy kancelaryjnej w Krakowie. W listopadzie 1918 roku przeszedł do Wojska Polskiego i awansował do stopnia porucznika. W 1920 roku zwolnił się z armii i rozpoczął studia na Akademii Górniczej w Krakowie. Dyplom inżyniera górniczego uzyskał w 1928 roku.

Praca w kopalni i opór wobec Niemców

Po studiach Adamczyk rozpoczął pracę w kopalni „Janina” w Libiążu, należącej do francuskiego kapitału. Około 1932 roku został mianowany kierownikiem robót dołowych. Podczas II wojny światowej, mimo silnych nacisków ze strony niemieckich władz, nie podpisał Reichslisty. Skutkowało to prześladowaniami: obniżeniem wynagrodzenia, konfiskatą majątku, przymusową pracą córki w domu oficera SS, a nawet zakazem wyjazdu na pogrzeb matki.

W czasie okupacji Adamczyk należał do Armii Krajowej. Miał za zadanie utrzymać kopalnię w dobrym stanie technicznym na potrzeby przyszłej odbudowy kraju.

Aresztowanie i zesłanie

28 stycznia 1945 roku Józef Adamczyk został aresztowany przez NKWD w Libiążu i osadzony w piwnicy budynku mieszkalnego na kolonii Obieżowa. Córka, Jadwiga Borucka, wspomina:

„Ojciec był w tym, w czym stał – zupełnie nieprzygotowany na zimno. Mama uprosiła rosyjskiego oficera o przekazanie mu futra, czapki i rękawic. Po dwóch dniach pieszo, pod eskortą, poprowadzono ich do Krakowa, gdzie trafili do więzienia przy ul. Montelupich. Ślad po nich zaginął. Później dowiedzieliśmy się, że zostali wywiezieni do Donbasu.”

Tam Adamczyk pracował m.in. przy odwodnieniu zalanych kopalń. Warunki były skrajnie trudne – głód, choroby, zimno i niepewność jutra. Córka wspomina prowizoryczne leczenie zapalenia płuc oraz niezwykłą radość z najmniejszego pożywienia – jak np. „fusy po kawie zbożowej, które imitowały kaszę”.

Powrót do domu

Wiosną 1946 roku do rodziny dotarła pierwsza informacja o tym, że żyje – na pocztówce z Bielska-Białej. Drugi raz wiadomość przyszła na kartoniku wielkości pudełka zapałek. Dopiero 2 listopada 1947 roku, w Dzień Zaduszny, powrócił do rodziny:

„Babcia otworzyła drzwi i usłyszała: «Czy Mama mnie nie poznaje? Przecież jestem Józef Adamczyk». Ta scena rozegrała się pod nieobecność Mamy, mojej starszej siostry Marii i mnie – wracałyśmy właśnie z cmentarza. Zastałyśmy Ojca już przebranym w przedwojenną piżamę.”

W dniu powrotu ojciec miał na sobie zniszczony, obszarpany żołnierski płaszcz (szynel), kufajkowe spodnie i bluzę, starą czapkę uszatkę, dwa lewe buty oraz worek uszyty własnoręcznie z resztek materiału. Transport z Donbasu dotarł do Białej Podlaskiej, gdzie zesłańców przyjęto z pomocą i opieką – zostali odwszawieni, wykąpani, zaopatrzeni w czystą bieliznę, ubranie oraz bilety do domów.

Po powrocie Adamczyk zgłosił się do Urzędu Górniczego i został skierowany do pracy przy budowie kopalni „Ziemowit” w Lędzinach, gdzie został dyrektorem. Pracował tam do przejścia na emeryturę w 1963 roku. Uhonorowano go wieloma odznaczeniami resortowymi i państwowymi.

Zmarł 21 października 1969 roku w Lędzinach. Spoczął w rodzinnym grobie w Oświęcimiu.

Obserwuj nas w Google News

Historia - najnowsze informacje

Rozrywka